Człowieka zmienia się miłością - rozważanie
Beatyfikacja Jana Pawła II przypominała nam Jego dwudziestosiedmioletnią niemal obecność między nami. Był to dla nas czas wielkiego świadectwa wiary, modlitwy, życzliwości i dobroci, moralnej wierności, pokornej akceptacji cierpienia i choroby.
Swoją trudną starość, zmęczenie i fizyczne niedomagania Jan Paweł II przezwyciężał siłą miłości Boga i ludzi. A na końcu dał nam niezwykłe świadectwo godnego i pogodnego rozstawania się z życiem ziemskim. Wszak na tej ziemi wszyscy jesteśmy pielgrzymami zmierzającymi do domu Ojca.
Parafrazując Jego własne słowa powiedziane w Starym Sączu w czerwcu 1999 r.: „Święci nie przemijają”, możemy powiedzieć: „Tacy dobrzy ludzie jak Jan Paweł II nie przemijają”. Beatyfikacja utrwaliła Jego obecność i Jego dobroci pomiędzy nami, zachęciła nas, byśmy i my starali się być dobrzy. Ten Dobry Człowiek przypominał nam wielokrotnie w czasie swoich pielgrzymek o potrzebie codziennej troski o najsłabszych i żyjących na marginesie społecznym: o bezdomnych, bezrobotnych, rodziny wielodzietne, ludzi pozbawionych środków do życia i perspektyw na przyszłość. Wzywał nas i wzywa nadal, byśmy nie byli wobec nich obojętni. Sposób traktowania najuboższych jest przecież miarą naszego człowieczeństwa.
Dla mnie jako księdza pontyfikat Jana Pawła II był i jest nadal wielką szkołą duszpasterskiego odnoszenia się do ludzi. Papież Polak praktycznie nie miał w Polsce wrogów. Krytyka Jego osoby była w złym guście. Nawet ludzie skrajnie lewicowi, którzy ostro, a często także bezpodstawnie, atakują Kościół, wstrzymywali się od krytykowania Papieża Polaka. I oni czuli Jego bezpośrednią życzliwość i dobroć. My duchowni natomiast, wyższych i niższych szczebli, mieliśmy i mamy wielu wrogów. I to nie tylko na lewym skrzydle. Swoją postawą Jan Paweł II powiedział nam, dlaczego ich mamy. Ponieważ brakuje nam nieraz Jego bezpośredniości, przejrzystości moralnej, otwartości, współczucia wobec biednych, postawy dobroci i przebaczenia także wobec tych, którzy nas krytykują. Za każdym pasterskim słowem skierowanym do człowieka winna kryć się wielka życzliwości i bezinteresowna miłości.
Jan Paweł II upominał Polaków, wskazywał na ich braki, szczególnie w życiu społecznym i moralnym, ale czynił to zawsze w taki sposób, iż nie czuliśmy się przez niego osądzani, potępiani, odrzucani. Jego wielkie serce dla każdego człowieka, jakie emanowało z Jego osoby, sprawiało, iż trudne nieraz słowa przyjmowaliśmy w pokoju. Przeczuwaliśmy bowiem, że wypowiadane były w imię miłości. Wrogość, z jaką Kościół w Polsce przyjmowany jest przez tak wielu ludzi młodych, posiada swoje źródło także, choć nie tylko, w suchym moralizatorskim stylu duszpasterstwa: chcemy ludzi zmieniać, chociaż mało ich niekiedy kochamy. Nam księżom, rodzicom, wychowawcom i wszystkim, którzy pomagają bliźnim, Jan Paweł II przypomniał, że tak naprawdę człowieka można wychowywać i zmieniać tylko z pomocą miłości i dobroci.
Tekst ukazał się w „Gazecie Krakowskiej” dnia 7 maja 2011 roku.
Skomentuj artykuł