Czym jest prawdziwa pobożność?

Czym jest prawdziwa pobożność?
fot. depositphotos.com

Chrzest nie gwarantuje człowiekowi zbawienia „z automatu”, z samego faktu, że jest się ochrzczonym, ale daje łaskę, czyli narzędzia potrzebne do tego, żeby rozpoznać właściwą drogę prowadzącą do wiecznego szczęścia – drogę bojaźni Bożej i sprawiedliwości, o której wspomina Piotr w mowie, której fragment dziś czytamy.

W Niedzielę Chrztu Pańskiego liturgia przypomina nam słowa wypowiedziane przez Piotra w domu Korneliusza: „Przekonuję się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie” (Dz 10,34-35). Chcielibyśmy czasami zapewnić sobie zbawienie, załatwić je sobie zawczasu, żeby żyć sobie spokojnie i spokojnie… grzeszyć. Bo przecież Bóg jest miłosierny, a my zrobiliśmy, co trzeba. Stąd może biorą się zakrawające czasami o jakiś rodzaj nerwicy postawy niektórych osób wierzących, żeby biegać i „zaliczać” kolejne pobożnościowe praktyki, bo przecież „Matka Boża powiedziała, że… (i tutaj następują zalecenia, pouczenia, napomnienia, wskazówki itp.)”, a do tego „Pan Jezus obiecał, że… (jak ktoś coś zrobi, to On też czymś się odwdzięczy)”.

DEON.PL POLECA

Nie jest moją intencją umniejszać wartości przesłań płynących z prywatnych objawień (uznanych przez Kościół), które rzeczywiście mogą być dla kogoś umocnieniem w wierze, jeśli przyjmuje się je we właściwym porządku, w którym publiczne objawienie Boga w Chrystusie stoi w centrum chrześcijańskiego życia. Chciałbym natomiast przypomnieć, że warto najpierw zająć się tym potencjałem, który już w sobie mamy – bo naprawdę wielka łaska została w nas złożona podczas chrztu świętego! Chrzest nie gwarantuje człowiekowi zbawienia „z automatu”, z samego faktu, że jest się ochrzczonym, ale daje łaskę, czyli narzędzia potrzebne do tego, żeby rozpoznać właściwą drogę prowadzącą do wiecznego szczęścia – drogę bojaźni Bożej i sprawiedliwości, o której wspomina Piotr w mowie, której fragment dziś czytamy.

Czym jest bojaźń Boża? Mylimy ją niekiedy z lękiem przed Bogiem, z takim trochę starotestamentalnym pilnowaniem się, żeby przypadkiem na Niego nie spojrzeć ani Go nie dotknąć, bo przecież nie jestem godzien… Nowy Testament mówi nam natomiast o tym, że Bóg stał się człowiekiem, więc jest dla człowieka osiągalny, można na Niego patrzeć, dotknąć Go, a nawet spożyć. Jak więc rozumieć bojaźń Bożą? To dar, który pozwala chrześcijaninowi ukierunkować całe życie ku eschatologicznej przyszłości, objawiając prawdziwy sens tego, co tu i teraz. Bojaźń to pokora rodząca się z pragnienia zdobycia życia wiecznego, które człowiekowi może dać tylko Bóg.

Taka postawa pozwala też na miłosierne otwarcie na drugiego. Człowiek wierzący napełniony Bożą bojaźnią widzi w drugim brata, który potrzebuje pomocy na swojej drodze do zbawienia. Inny nie jest już zagrożeniem, lecz darem. Inny nie jest środkiem do tego, by osiągnąć swoje własne cele i czerpać korzyści, lecz jest równą mi osobą, która pragnie miłości i akceptacji oraz mojego daru z samego siebie. Inny nie jest kimś, od kogo ciągle czegoś oczekuję, ale jest kimś, na kogo czekam z otwartymi ramionami, by przytulić jak brata.

Piotr w domu Korneliusza wspomina również o sprawiedliwym postępowaniu. W stosunku do Boga sprawiedliwością jest pobożność. Nie chodzi o praktykowanie wiary, które powinno być wtórne wobec więzi z Bogiem. Najpierw wchodzę z Nim w relację, a z tego wynika moje okazywanie miłości do Niego, czyli pobożność. W przeciwnym razie religijne praktyki pozostają tylko pustymi rytuałami, będą odgrywaniem roli jak w pocałunku aktorów na planie filmowym – wygląda jak miłość, a w istocie to tylko udawanie. Pobożność oznacza, że oddaję Bogu to, co mu się należy, czyli cześć i uwielbienie. Nie mogę tego jednak robić w poczuciu, że jestem wobec Boga jak niewolnik czy dłużnik. Prawdziwa pobożność jest możliwa tylko w wolności. Pobożność jest bowiem relacją miłości, a bez wolności nie ma mowy o miłości.

Wielu współczesnym ludziom, którzy patrzą na wypaczoną pobożność niektórych chrześcijan (w której nie ma przejścia między tym, jak wierzę, a tym, jak żyję), człowiek wierzący może wydawać się kimś godnym pożałowania, bo traci czas na praktyki religijne, które nie mają wpływu na jego życiową postawę. Stawia się też często taką osobę w jednym rzędzie z kimś przesądnym czy łatwowiernym lub z wyznawcą jakiejś spiskowej teorii dziejów. Wiara stała się dla wielu po prostu obciachem. Trzeba więc pamiętać, że być chrześcijaninem to coś więcej niż podejmowanie religijnych praktyk. Wierzyć oznacza uznawać, że istnieje Ktoś, kto jest przyczyną i podstawą istnienia całego świata oraz celem, do którego zmierza jego historia; oznacza uznawać nieobojętność Stwórcy wobec stworzenia, Jego zainteresowanie naszymi dziejami, Jego obietnicę, że ten świat jest prologiem do czegoś wspanialszego. Uzasadnieniem takiej wiary jest Jezus. Jego słowa i czyny są dla nas wezwaniem do zaufania Bogu.

Co to znaczy zaufać? Gdy życie stawia mnie w trudnej sytuacji, która mnie przerasta, gdy zaczyna brakować mi sił, co robię? Proszę o pomoc kogoś, od kogo spodziewam się zainteresowania i zatroskania. Człowiek, któremu ufam, to ten, do którego nie boję się i nie krępuję się zwrócić o pomoc. I bywa tak, że trzeba naprawdę niewiele. Zwykła rozmowa (wyżalenie się, wyrzucenie z siebie bólu) niesamowicie dodaje sił, pozwala spojrzeć na całą sytuację inaczej i znaleźć światło nadziei na wyjście z ciemności. Dlatego trzeba byśmy rozmawiali z naszym Przyjacielem! Na tym polega prawdziwa pobożność – rozmawiać z Bogiem jak z Przyjacielem! Nie musimy liczyć sami na siebie. Możemy dzięki Niemu unieść się jak orzeł i spojrzeć na swoje życie z całkiem nowej perspektywy. I być może zauważymy wtedy, że nasze rozwiązanie problemu wcale nie musi być najlepsze. Ba, może wcale nie być właściwe!

Ewangelista Mateusz tak opisuje wydarzenie chrztu Pańskiego: „Jezus przyszedł z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć od niego chrzest. Lecz Jan powstrzymywał Go, mówiąc: «To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?».  Jezus mu odpowiedział: «Ustąp teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe». Wtedy Mu ustąpił” (Mt 3,13-15). Pobożność to też odkrywanie tego, że inicjatywa należy do Boga. Mogę spodziewać się po Nim jakiegoś działania, mogę o coś prosić i mogę się… rozczarować, kiedy Jego wola okaże się inna. Pobożność jest zostawieniem Bogu wolności działania w moim sercu. Jan Chrzciciel wyraził swoje zdziwienie, ale pozwolił się poprowadzić Jezusowi.

„Oto mój Sługa, którego podtrzymuję, Wybrany mój, w którym mam upodobanie” (Iz 42,1). Chrzest to sakramentalny znak tego, że jesteśmy Bożymi dziećmi – to naprawdę wielka sprawa! Skoro mam Boga za Ojca, to moim zadaniem nie jest starać się zasłużyć na Jego miłość, ale dostrzec ją w sobie i wokół siebie, czyli w stworzeniu obdarzonym przez Niego życiem. W ten stworzony świat wkroczył w Chrystusie, a zanurzając się w wodach Jordanu, dał wyraźny wyraz swojej bliskości wobec każdego człowieka i zbawczej woli ogarniającej wszystkich ludzi. Echo proroczych słów z Księgi Izajasza daje się słyszeć z nieba podczas chrztu Jezusa, skierowane są one także do nas: „Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie” (Mt 3,17). W Jezusie jesteśmy ogarnięci żarem miłości samej Trójcy!

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
ks. Józef Tischner, Joanna Podsadecka, Tomasz Ponikło

Trzy wielkie odsłony - Wiara ludzi wolnychMiłość w czasach niepokoju. Niepublikowane wykłady oraz Tischner. Nadzieja na miarę próby. Ostatnie słowa

Głęboka wiara i wielkie pytania ks. Józefa Tischnera

Jak wierzyć w świecie, który żongluje...

Skomentuj artykuł

Czym jest prawdziwa pobożność?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.