Dlaczego warto?

(fot. lonestar_texas/flickr.com/CC)
Tomasz Strużanowski / Agnieszka Kluz-Pisula / slo

Uczciwość względem siebie, szacunek do siebie i swojego ciała rodzi uczciwość i szacunek względem drugiego człowieka. Nie dajmy się wpędzić przez opinię społeczną w niepewność, jako małżonkowie, jako kobiety, jako mężczyźni! Nie pozwólmy innym, by zawładnęli naszą godnością dziecka Bożego! Nie zaprzepaszczajmy szacunku do siebie!

Dlaczego warto zachować czystość dla wybranego?

Bezpieczeństwo

Wiele mężatek drży z obawy przed zdradą ze strony męża, wiele z nich, chociaż jest w nich ogromny lęk przed zajściem w kolejną ciążę, decyduje się na współżycie, argumentując tym, że mąż nie może wytrzymać nawet kilku dni. Wiele singielek drży z obawy przed samotnością i choć doświadczają lęku i niepewności, to głównie w nadziei na małżeństwo decyduje się na współżycie. Wiele też z nich zatraca swoje dziewictwo w obawie przed wyśmianiem, etykietką bycia zacofaną czy pod wpływem tego, co mówi opinia społeczna.

DEON.PL POLECA

W obydwu przypadkach (u mężatek i kobiet niezamężnych) schemat jest podobny, skutki raczej miażdżące dla psychiki kobiety, dla więzi międzyludzkich, dla jej dalszego życia. Lęk, o którym wspominam, w dużej mierze wynika z braku poczucia bezpieczeństwa, tak w małżeństwie, jak i w stanie wolnym. Paradoksem jest to, że niezamężne kobiety uważają, że małżeństwo, mąż, chłopak zapewni im poczucie bezpieczeństwa. Mają one świetną pracę, poczucie stabilności finansowej, prestiż bądź władzę, uważają się za niezależne kobiety, preferują hedonistyczny styl życia, a jednak brak w nich poczucia bezpieczeństwa. Dlaczego?

Godność

Ponieważ bez doświadczenia bycia dzieckiem samego Boga, bez poczucia własnej wartości, bez poczucia godności trudno o poczucie bezpieczeństwa. Nie sposób też wówczas zaufać i zbudować zdrowe relacje z innymi. Poruszenie tematu godności przy mówieniu o intymności wywołuje na twarzach kobiet zdumienie, zaskoczenie, ale też zaciekawienie. Według językoznawców słowo "godność" od wielu lat uznawane jest przez nowoczesne społeczeństwa za archaiczne.

W psychologii egzystencjalnej godność to cecha osobowości, poczucie własnej wartości, szacunek wobec siebie. Poczucie własnej godności uzależnione jest od tego, jak sami siebie oceniamy, ale także od tego, jaki stosunek mają do nas inni. Jeżeli sami siebie poniżamy bądź traktujemy przedmiotowo albo gdy inni tak nas traktują, nasza godność ulega zatraceniu. Poczucie godności pogłębia się, kiedy obdarowujemy innych szczerą miłością, a zatraca się przez brak miłości, bierność, zaniedbanie, gniew, nienawiść, cynizm. Jeżeli więc chcemy odnaleźć nasze poczucie godności, zacznijmy poznawać siebie. Nie jest to łatwe, wymaga wysiłku, determinacji.

Czystość

Godność w kontekście czystości przedmałżeńskiej i małżeńskiej wydaje się czymś priorytetowym. Uczciwość względem siebie, szacunek do siebie i swojego ciała rodzi uczciwość i szacunek względem drugiego człowieka. Warto zatem zgłębiać swoją godność kobiety, żony i matki, ale też godność mężczyzny, męża i ojca - godność człowieka. Proszę nie tracić nadziei na jej odnalezienie. Od kilku lat, jako psycholog, pracuję przede wszystkim z kobietami: zamężnymi i niezamężnymi, z singielkami i kobietami, które są w tzw. nieformalnych związkach. Przez warsztaty, które współprowadzę od ponad trzech lat, przewinęło się prawie dwieście kobiet i miałam okazję obserwować niezwykłe działanie Boga w ich życiu. Niejednokrotnie słyszałam od uczestniczek, że były to dla nich rekolekcje, podczas których doświadczyły przemiany siebie i swojego małżeństwa. Zdarzały się podziękowania mężów za przemianę żon, ale też uzdrowienia relacji w małżeństwach, które były zagrożone rozwodem.*

Dlaczego warto zachować czystość dla tej wybranej?

Oczywiście, że możesz spróbować, jak smakuje seks przedmałżeński. Ale pamiętaj: już nigdy nie będziesz wiedział, jak smakuje zachowanie czystości dla tej jedynej osoby, tobie przeznaczonej. W życiu nie da się mieć wszystkiego.

Poczekaj, aż jabłka dojrzeją!

Kiedy poznaliśmy się i zakochaliśmy się w sobie, Beata miała 19 lat, ja - 18. Poznaliśmy się podczas pieszej pielgrzymki na Jasną Górę i taki też był wymiar naszej relacji: przyciągała nas do siebie nie tyle atrakcyjność fizyczna (choć i to, rzecz jasna, miało swoje duże znaczenie), ile to "coś", co do dzisiaj, już dwudziesty trzeci rok, próbujemy "rozgryźć", zrozumieć i nazwać, a co zawsze w jakimś stopniu pozostanie Bożą tajemnicą. Składały się na to "coś" podobne zainteresowania, rozmowy o przeczytanych książkach, wspólne wyjścia na koncerty czy wykłady organizowane przez duszpasterstwo akademickie ojców jezuitów, zamiłowanie do turystycznych wędrówek po Polsce, a patrząc na samo dno naszych dusz - tkwiące w nas obojgu dążenie do "czegoś więcej", pragnienie Boga, którego działanie coraz bardziej odkrywaliśmy w naszym życiu. Wśród wielu wymiarów naszej znajomości, a potem miłości, znalazł się, rzecz jasna, i ten najbardziej intymny.

Byliśmy młodzi, kipiała w nas krew (zrozumie to każdy, kto sam to przeżył...), a jednocześnie oboje w ten sam sposób patrzyliśmy na kwestię czystości przedmałżeńskiej: uważaliśmy, że właśnie w imię prawdziwości naszych wzajemnych uczuć powinniśmy poczekać z rozpoczęciem pożycia seksualnego aż do ślubu. Wymagało to nieraz wielkiego panowania nad sobą i było trudem, już wówczas jednak (a im dłużej jesteśmy małżeństwem, tym wyraźniej widzę, że mieliśmy rację) uznaliśmy, że to będzie najprawdziwszy "dowód" miłości, jaki możemy sobie złożyć.

Warto było!

"Trzeba wszystkiego spróbować"; "Chcę wiedzieć, jak to jest" - mówią młodzi, usprawiedliwiając podejmowanie współżycia przed ślubem. Pewien znajomy kapłan odpowiada im tak: "No cóż… Oczywiście, że możesz spróbować, jak smakuje seks przedmałżeński. Ale pamiętaj: już nigdy nie będziesz wiedział, jak smakuje zachowanie czystości dla tej jedynej osoby, tobie przeznaczonej. W życiu nie da się mieć wszystkiego…". Tak - trzeba wybierać.

Między zaufaniem Bogu, który wzywa nas do czystości, a wejściem w logikę tego świata kuszącego: "Używaj życia. Należy ci się. Nie daj się ograniczać przez bezduszne przykazania lub przez księży, którzy są jak pies ogrodnika: sami nie mogą, więc innym też nie pozwalają". Taki sposób myślenia to wielkie zwycięstwo demona. Bóg stworzył nas jako istoty obdarzone seksualnością. Pociąg płciowy nie jest zagrożeniem, lecz darem, do którego jednak Stwórca dołączył instrukcję obsługi w postaci przykazania: "Nie cudzołóż". A Jezus Chrystus sprecyzował tę instrukcję: "Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa" (Mt 5, 27-28). Wyobraźmy sobie: piękny sad, jabłonie, a na nich zielone, kwaśne jabłka. Mądry poczeka, aż dojrzeją. Nieroztropny, niecierpliwy nie wytrzyma i zje. Jedno, drugie, piąte… Co będzie dalej, nietrudno przewidzieć. Nie umiesz poczekać ze współżyciem do ślubu? Skaczesz z kwiatka na kwiatek, zmieniając obiekty swych uczuć jak rękawiczki?

Ja poczekałem na tę jedyną i jej, tylko jej, ofiarowałem całego siebie. Stanowimy szczęśliwe małżeństwo, mamy wspaniałe dzieci, które wychowujemy tak, by umiały od siebie wymagać i żyć dla innych. Kiedy spotkamy się po latach, ty opowiesz mi o twoim szczęściu, a ja opowiem ci o moim…**

* Agnieszka Kluz-Pisula

**Tomasz Strużanowski


Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dlaczego warto?
Komentarze (4)
C
cobytu?
16 grudnia 2013, 02:31
Jako kobieta, która wiele doświadczyła w życiu potwierdzam słowa autora "nigdy nie bedziesz wiedzieć jak to jest".Jjestem właśnie taką kobietą, która tego nie wie i już się nie dowiem. Wtedy kiedy wchodziłam w "dorosłe" życie, nie byłam w bliskiej relacji z Bogiem i nie wiedziałam co tracę. W podejmowaniu życia seksualnego kierował mną lęk utraty ukochanego. Ale nie tylko o czystość przedmałżeńska  chodzi. Potem moje życie seksualne zawsze było poza Bogiem, poza skaramentem, nawet w małżeństwie, która było tylko cywilne. Pisze było, bo już nie ma tego małzeństwa. Dziś na swoje doświadczenia patrze już ze spokojem, mniej lub bardziej pogodzona z przeszłością. Doceniam nawet to czego doswiadczyłam, bo otworzyło mi to oczy na wiele spraw, i to zarówno  jeśli chodzi o to czego brakowało, jak i o to czgeo zasamakowałam.  Jednak nie moge jeszcze zaśpiewać jak Edith Piaf słowami "Nie żałuje niczego". Bo pewnych rzeczy żałuję. Jedna z nich jest to, że nie poznałam jak to jest być w związku sakramentalnym, jak doświadczyć jedności z Bogiem, będąc w związku z mężczyzną. Ciesze sie jednak, ze Bog i tak mnie odnalazł. Jak powiedział autor, nie można miec wszystkiego. Dlatego wchodząc w dorosle zycie tak wazne sa właściwe wybory i by nie kierować sie lękiem i nie dokonywać pośpiesznych wyborów, nie ulegajac naciskom. Tam, gdzie jest prawdziwa miłość, nie ma lęku, nie ma presji, jest za to wolność. Dowodem miłości nie jest przedwczesna inicjacja seksualna, jest wręcz zaprzeczeniem miłości. Dowodem miłości jest cierpliwość i wstrzemięźliwosc i wzajemny szacunek. Piękne choć smutne słowa. Nie zostałam wychowana w wierze. Jestem owocem rozpadu dwóch małżeństw. Sama rozpoczęłam współżycie w bardzo młodym wieku. Po latach nawróciłam się prawdziwie i zrozumiałam... i teraz żyję z moim chłopakiem w czystości. Taka "czystość z odzysku". Wierzę, że nie wszystko stracone.
B
BeeS+
11 grudnia 2013, 23:07
Czytam te pro czystościowe wypracowania i czasem to się śmieje. W pewnym sensie mówię że to psu na budę. Bo tego typu rzeczy brzmią jak moralizatorstwo, pouczanie, dawanie dobrych rad... a człowiek sam z siebie przy popędzie naturalnym raczej nie da rady utrzymać się w ryzach... więc co? potrzeba raczej głębszego spojrzenia na czystość... albo nie spojrzenia ale działania.... Potrzeba Ducha Świętego który w tych którzy chcą będzie czystość tworzył w człowieku który jest kimś więcej....
T
tomek
11 grudnia 2013, 16:57
Moja była żona, przed ślubem stwarzała okoliczności i sytuacje do współżycia. Raz ją nawet wygoniłem ze swojego łóżka, na wyjeździe. Już po rozwodzie, jej matka (była nauczycielka języka polskiego) temat współżycia przed ślubem wyśmiała i cynicznie mi skomentowała. Jej ojciec (dyrektor jakiejś szkoły) nakłaniał mnie do przyjęcia rozwodu z jego córką jako czegoś normalnego, zdziwiony był że tym się przejmuję. Jest w tym i moja wina, bo przymykałem oko na różne negatywne sygnały i je starałem się usprawiedliwić. To z jakiego domu pochodzi osoba jest BARDZO WAŻNE!
I
Iwona
11 grudnia 2013, 08:20
Jako kobieta, która wiele doświadczyła w życiu potwierdzam słowa autora "nigdy nie bedziesz wiedzieć jak to jest".Jjestem właśnie taką kobietą, która tego nie wie i już się nie dowiem. Wtedy kiedy wchodziłam w "dorosłe" życie, nie byłam w bliskiej relacji z Bogiem i nie wiedziałam co tracę. W podejmowaniu życia seksualnego kierował mną lęk utraty ukochanego. Ale nie tylko o czystość przedmałżeńska  chodzi. Potem moje życie seksualne zawsze było poza Bogiem, poza skaramentem, nawet w małżeństwie, która było tylko cywilne. Pisze było, bo już nie ma tego małzeństwa. Dziś na swoje doświadczenia patrze już ze spokojem, mniej lub bardziej pogodzona z przeszłością. Doceniam nawet to czego doswiadczyłam, bo otworzyło mi to oczy na wiele spraw, i to zarówno  jeśli chodzi o to czego brakowało, jak i o to czgeo zasamakowałam.  Jednak nie moge jeszcze zaśpiewać jak Edith Piaf słowami "Nie żałuje niczego". Bo pewnych rzeczy żałuję. Jedna z nich jest to, że nie poznałam jak to jest być w związku sakramentalnym, jak doświadczyć jedności z Bogiem, będąc w związku z mężczyzną. Ciesze sie jednak, ze Bog i tak mnie odnalazł. Jak powiedział autor, nie można miec wszystkiego. Dlatego wchodząc w dorosle zycie tak wazne sa właściwe wybory i by nie kierować sie lękiem i nie dokonywać pośpiesznych wyborów, nie ulegajac naciskom. Tam, gdzie jest prawdziwa miłość, nie ma lęku, nie ma presji, jest za to wolność. Dowodem miłości nie jest przedwczesna inicjacja seksualna, jest wręcz zaprzeczeniem miłości. Dowodem miłości jest cierpliwość i wstrzemięźliwosc i wzajemny szacunek.