Sprowadzenie jej historii do śmierci w imię zachowania czystości byłoby niesprawiedliwym uproszczeniem. Ta nastolatka, która stała się ofiarą męskiej przemocy, nauczyła nas czegoś znacznie bardziej istotnego - tego, że wybaczenie może zbawić duszę drugiego człowieka.
Maria Goretti wychowywała się w bardzo biednej rodzinie. Ubóstwo i poszukiwanie pracy zmusiło rodzinę Gorettich do opuszczenia rodzinnego Corinaldo koło Ancony i osiedlenia się w okolicach Nettuno. Gdy miała 9 lat zmarł jej ojciec. Dla małej Marii śmierć ukochanego taty była wielkim ciosem, lecz pomimo wieku podtrzymywała samotną matkę na duchu w tej trudnej sytuacji.
"Łzy towarzyszyły wczoraj, tak jak dramatycznie również dzisiaj, rodzinom i ludom na ich drogach mających przeróżne przyczyny, w tym też ubóstwo. To sprawia, że ta dziewczynka jest nam jeszcze bliższa. Jej rodzina przeżywała z godnością tę sytuację. Matka zajmowała się pracą, a ona sama troszczyła się o rodzeństwo i dom" - pisał o niej papież Franciszek.
Pragnęła jak najczęściej przystępować do sakramentu Eucharystii, ale często było to niemożliwe, bo od lipca do listopada w tych okolicach nie były w ogóle odprawiane nabożeństwa. Wierni musieli chodzić pieszo ponad 10 km na mszę do Nettuno. To było najczęściej nierealne nawet dla samych dorosłych, z powodu licznych niebezpieczeństw czyhających na dzikich, niezaludnionych mokradłach. Dlatego, Maria Goretti do Komunii Świętej w ciągu całego swojego życia przystąpiła tylko pięć razy.
W nowym domu zajmowanym przez Gorettich, mieszkała także druga rodzina Serenellich. Im także nie było łatwo. Ojciec rodziny był nałogowym alkoholikiem, w domu panowała nieznośna atmosfera. Maria przykuła uwagę osiemnastoletniego syna, Aleksandra. Była dla niego dobra, ufała mu i traktowała po przyjacielsku. Z czasem Aleksander zaczął jej pragnąć. Walczył ze swoim pożądaniem, bał się go, bo Maria była tylko małym dzieckiem. Przez jakiś czas próbował jej unikać, żeby opanować swoje myśli, ale nie przynosiło to żadnego skutku. Trudno unikać kogoś z kim mieszkasz pod jednym dachem. Gdy Aleksander zaczął dręczyć sąsiadkę, Maria uciekała przed nim nie mówiąc o niczym swej mamie i braciom, którzy i tak byli nieufni wobec Serenellich. Atmosfera stawała się coraz bardziej napięta.
5 VII 1902 r. gdy obie rodziny pracowały w polu, Maria pozostała w domu. Zauważył to Aleksander i pod pretekstem, że musi wejść na chwilę do mieszkania Gorettich, wciągnął ją do kuchni i tam chciał ją napastować. Ponieważ Maria stawiała mu opór, Aleksander chwycił nóż i zadał jej czternaście groźnych ran. Maria wołała tylko: "Co robisz, Aleksandrze? Pójdziesz do piekła!". Szczegóły te podał sam morderca przed sądem.
Należy pamiętać, że sedem nie jest "walka w obronie czystości", lecz przebaczenie, które Maria ofiarowała swemu oprawcy. Powracająca z pracy matka zastała córkę w agonii. Natychmiast zawieziono ją do szpitala, lecz nie udało się uratować życia Marii. Zmarła w szpitalu następnego dnia. "Przebaczam mu i chcę, żeby był ze mną w raju" - to ostatnie słowa, które św. Maria Goretti wypowiedziała na łożu śmierci o swoim mordercy.
Pogrzeb niespełna 12-letniej dziewczynki przerodził się w wielką manifestację. Wzięły w nim udział tysiące osób, celebrowały setki kapłanów pod przewodnictwem biskupa. Aleksander został skazany na trzydzieści lat więzienia.
Pewnego dnia we śnie ukazuje mu się Maria. To moment przełomu. Aleksander spowiada się i zaczyna nowe życie. Jego kara zostaje skrócona za dobre zachowanie i wychodzi na wolność po 27 latach. Pierwsze kroki kieruje do matki Marii, prosząc o wybaczenie.
"Ponieważ Maria ci wybaczyła, dlaczego ja nie miałabym tego uczynić?" - słyszy. Uczestniczy we mszy św. w Nettuno w dzień Bożego Narodzenia. Wtedy wyznaje swój grzech przed całą parafią, w której wciąż żywe były bolesne wspomnienia. Zostaje tercjarzem franciszkańskim i do końca życia pracuje jako ogrodnik w klasztorze kapucynów w Macerta.
Aleksander zmarł w wieku 88 lat. W swoim pamiętniku napisał: "Jestem już stary (...) u schyłku życia. (...) w mojej młodości wszedłem na złą drogę (...). Miałem obok siebie osoby wierzące, żyjące zgodnie z wiarą, ale nie doceniałem ich rad ani przykładu (...) w przypływie namiętności dopuściłem się zbrodni. Obecnie wzdrygam się na samą myśl o niej. Maria Goretti teraz jest świętą, była jakby dobrym aniołem dla mnie, przysłanym przez Opatrzność Bożą, aby mnie ratować. Jeszcze teraz słyszę w moim sercu słowa jej przebaczenia. Modliła się za mną, orędowała za swoim zabójcą".
W 1947 roku Pius XII ogłasza Marię Goretti błogosławioną, a 24 czerwca 1950 r. świętą. W kanonizacji na Placu św. Piotra w Rzymie uczestniczy matka Marii oraz Aleksander.
W dniu kanonizacji papież wypowiedział słowa: "Życie tego prostego dziewczęcia (...) godne jest nie tylko nieba, ale też godne, aby z podziwem i czcią spojrzeli nań ludzie nam współcześni. Niech uczą się ojcowie i matki, jak starannie w prawości, świętości i męstwie należy wychowywać powierzone im przez Boga dzieci; jak kształtować według zasad religii katolickiej, aby gdy staną kiedyś wobec próby, potrafiły z Bożą pomocą wyjść z niej zwycięskie, nietknięte i nieskażone".
Papież Franciszek w zeszłym roku podkreśli, że słowa przebaczenia własnemu zabójcy sprawiły, iż Maria Goretti stała się "świętą, i to wielką". Stanowiły "owoc jej prostego i ubogiego życia", w którym troszczyła się o "słabości i trudności każdego z braci, by zyskać dla nich odkupienie". Podkreślił, że była ona prawdziwym świadkiem miłosierdzia, które "ma istotne znaczenie i wprowadza nas w samo serce Ewangelii".
Przebaczenie, z którym Maria Goretti zmarła w pokoju ducha, miało wielką moc. Dało początek drodze szczerego nawrócenia jej zabójcy Aleksandra Serenelliego. Właśnie dlatego to dziecko powinno być wzorem miłosierdzia dla nas wszystkich.
Modlitwa za wstawiennictwem św. Marii Goretti
(Ułożona przez św. Jana Pawła II)
Święta Mario Goretti,
Któraś w tak młodym wieku zaznała
Niewygody, trudy, smutki i ból
I jakże znikome radości życia;
Któraś była ubogą i osieroconą przez ojca,
Któraś niestrudzenie kochała bliźnich
Czyniąc z siebie służebnicę pokorną i pilną;
Któraś była zawsze odważną, lecz uniżoną;
Któraś umiłowała miłość ponad wszystko inne;
Któraś nie zawahała się wylać krew swoją,
By nie zdradzić Boga;
Któraś przebaczyła swemu zabójcy,
Chcąc zobaczyć go przy sobie w Raju:
Oręduj za nami przed Obliczem Ojca Niebieskiego,
Abyśmy byli godni
Stać się wiernymi Słowu Bożemu.
O Ty, któraś jest Przyjaciółką Boga
I widzisz Go twarzą w twarz:
Módl się za nami do Niego,
Wyjednaj nam łaskę,
O którą Cię pokornie prosimy...
Dziękujemy Ci, Marietto,
Za miłość, którą obdarzyłaś Boga i wszystkich ludzi,
Za miłość, którą już zasiałaś w sercach naszych.
Amen.
Skomentuj artykuł