3 rzeczy, których możemy nauczyć się od Drużyny Pierścienia

(fot. Warner Bros / youtube.com)

Tolkien, autor "Władcy Pierścieni", był katolikiem. Nie ma wątpliwości, że w swoim dziele życia pozostawił wiele wskazówek na temat dobrego życia czy budowania wspólnoty. Poznaj 3 rzeczy, których od "Drużyny Pierścienia" powinien nauczyć się każdy katolik.

Dzieło Johna Tolkiena jest jednym z moich ulubionych. Na tyle, że przeczytałem chyba wszystkie jego książki, w tym listy do jego syna, Christophera. Bardzo często po przeczytaniu "Władcy Pierścieni", albo po prostu obejrzeniu filmu, rzadko komu chce się wejść głębiej w tę filozofię, która zainspirowała Tolkiena do napisania dzieła życia.

Jedną z idei stojących za pierwszym tomem - "Drużyną pierścienia" - było pokazanie formowania się wspólnoty, która walczy o jakieś dobro, może nie do końca określone, nie do końca poznane, ale która chce robić to razem. Można dostrzec tu pewną analogię do naszych wspólnot, które budujemy w naszych parafiach, z naszymi przyjaciółmi. Też dążymy w nich do jakiegoś dobra: zbawienia, ale też po prostu szczęśliwego życia, choć nie do końca znamy cel naszej drogi. Mamy kilka wskazówek: Pismo święte, przewodników duchowych, nauczanie Kościoła czy teologię.

DEON.PL POLECA

Niestety, wielu znajomych katolików nie ma ochoty włączać się aktywnie w życie wspólnot czy parafii. Przychodzą na Mszę w niedzielę, czasami modlą się sami w domu, nie mając pomysłu lub ochoty, by zaangażować się bardziej. Często wymawiają się brakiem czasu, rodziną, robieniem kariery.

A Frodo i jego towarzysze pouczają nas o jednym: że tylko we wspólnocie możemy zaspokoić nasz głód bycia zrozumianym i bycia autentycznym.

Życie w Kościele nie ma być łatwe. Wręcz przeciwnie - budowanie naszej wspólnoty tu i teraz, musi odbywać się w codziennych trudach, w zmaganiu z różnymi brakami: materialnymi, psychologicznymi czy duchowymi.

(fot. facebook.com / JRR Tolkien / aj)

Poznaj trzy wskazówki na temat budowania wspólnoty, które mogą Ci pomóc być w Kościele, włączyć się w jego działalność i stać się jego żywą częścią:

1. Nie oczekuj znalezienia doskonałej wspólnoty

Drużyna pierścienia składała się z 9 członków. Pochodzili oni z różnych regionów Śródziemia, mieli bardzo różnorodne poglądy na sprawę pokonania Saurona, a co gorsza - reprezentowali niezbyt lubiące się rasy. Nie licząc obecności hobbitów, elfów i krasnoludów - było tam dokładnie tak, jak często jest w naszych parafiach.

Bardzo ważne jest zrozumienie, że w każdej wspólnocie znajdują się osoby, które nie spełniają naszych oczekiwań, które wielokrotnie się z nami nie zgadzamy. Idealna wspólnota nie polega na tym, że nie ma między nami różnic. Nie budujmy "zdrowej" wspólnoty, odrzucając tych, którzy myślą inaczej. To tak, jakbyśmy chcieli dotrzeć do jakiegoś celu bez odbycia podróży. Chcemy by ludzie nas kochali i rozumieli, nie mając do tego żadnej podstawy. A budowanie zaufania i relacji to długa droga.

Spójrzmy na te różnice jako na wyzwanie. Bo to zmierzenie się z nimi powoduje, że budujemy żywe relacje.

2. Zostaw swoje pragnienia i cele na boku. Służ innym

We wspólnocie każdy jest potrzebny. Tak było w drużynie pierścienia. Po co Gandalf zgodził się na udział wszystkich czterech hobbitów? Dlaczego trzymał w drużynie Pippina, który kilkakrotnie naraził całe przedsięwzięcie na porażkę (i pośrednio doprowadził do upadku Gandalfa w Morii)? Bo każdy jest potrzebny, nawet ten najsłabszy.

To zresztą wspólnota pozwala dojrzeć ten fakt: że każdy jest potrzebny. To tutaj jesteś w stanie powściągnąć swoje pragnienia, spojrzeć na coś większego niż one. Historia drużyny pierścienia pokazała to wielokrotnie: gdy Sam zdecydował się pójść do Mordoru z Frodem, gdy elf Legolas i krasnolud Gimli przełamali wzajemną niechęć, gdy wreszcie Aragorn rzucił się na stado orków, broniąc swoich przyjaciół. Tego typu sytuacje - być może mniej spektakularne - będą występować w każdej wspólnocie.

Tolkien jasno pokazał, że nie może być dobrej wspólnoty, jeśli każdy jest w niej przede wszystkim dla siebie, dla własnego dobra. Nie może być też wspólnoty, jeśli każdy chce rozkazywać, robić wszystko po "swojemu". Jak pisał w liście do syna (z 29.11.1943 roku): "Najbardziej niewłaściwym zajęciem dla ludzi, nawet świętych (...) jet dyrygowanie innymi. Nie jest do tego przygotowana nawet jedna osoba na milion, a już najmniej ci, którzy szukają takiej możliwości. A przynajmniej zdarza się to tylko małej grupie ludzi, którzy wiedzą, kto jest ich panem" - pisał Tolkien do syna 29 listopada 1943 roku.

Zostaw swoje pragnienia, "nie szukaj swego" - jak pisał św. Paweł. Pamiętaj, że jesteś we wspólnocie przede wszystkim po to, aby służyć innym.

3. Nie uciekaj, kiedy zaczyna być trudniej

Jednym z moich ulubionych momentów "Władcy Pierścieni" jest chwila, w której do Froda i Sama dołączają dwaj hobbici. Towarzyszą im bardzo długo. Choć są momenty zwątpienia, obaj chcą wracać do Shire, to uczestniczą w walce z Sauronem do samego końca. Nie uciekają. Co więcej, w tych najtrudniejszych chwilach odkrywają swoje talenty.

Od tego jest właśnie wspólnota. Wtedy, gdy zostajemy w niej, gdy wszystko się sypie; gdy wspieramy siebie nawzajem, gdy jesteśmy ze sobą - budujemy wspólnotę. Gdy idziemy razem z innymi (a nie obok innych), odkrywamy swój talent, swoje powołanie i miejsce we wspólnocie.

Tolkien poprzez swoją opowieść o wspólnocie pokazał, że nie trzeba obawiać się o swoje bezpieczeństwo. Że nie trzeba uciekać, gdy coś we wspólnocie się sypie. Ważne, żeby mieć nadzieję, że nawet te trudności zmierzają do jakiegoś dobra. Jak pisał w innym liście do swojego syna (podczas II wojny światowej): "Wiem tylko (...), że zło trudzi się - z wielką mocą i nieustannym sukcesem - na próżno: zawsze jedynie przygotowuje glebę dla niespodzianego dobra. Tak się dzieje w ogóle i tak się dzieje w naszym życiu (...). Wciąż jednak istnieje nadzieja, że dzięki Bożemu miłosierdziu może nam być lepiej".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

3 rzeczy, których możemy nauczyć się od Drużyny Pierścienia
Komentarze (1)
23 lutego 2016, 20:24
Ciekawy artykuł, ale my i tak nie potrafimy tworzyć wspólnot parafialnych. Teorie nie przechodzą w praktykę. Lepszy jest żywy przykład. Tak się jednak składa, że w Kościele głównie teoretyzujemy. Większość pisze i głosi. Oddalamy się więc od siebie i w dodatku robimy się wspólnotą komputerową, w niedzielę zdziwieni,  że są w Kościele żywi ludzie, którym przekazujemy znak pokoju. Dla większości parafian w Polsce jest to jedyny ludzki wspólnotowy gest.