A co jeżeli sami sobie wymyśliliśmy Boga? [WYWIAD]

(fot. Michał Lewandowski)
ks. Grzegorz Strzelczyk / Michał Lewandowski

"Teorii, które zakładają, że Bóg został stworzony w naszych mózgach na drodze ewolucji, jest chyba z kilkanaście. Jedne idą bardziej po linii sensu, inne - moralności. I pewnie każda z nich wydobywa kawałek prawdy" - mówi ks. Grzegorz Strzelczyk.

Michał Lewandowski: Wrócę jeszcze do ateizmu. A co jeśli myśmy sobie tego Boga wymyślili, ponieważ nie byliśmy w stanie zaakceptować cierpienia, które nas otacza?

Ks. Grzegorz Strzelczyk: Koncepcji teogenezy ewolucyjnej czy też biologicznej, czyli teorii, które zakładają, że Bóg został stworzony w naszych mózgach na drodze ewolucji, jest chyba z kilkanaście. Jedne idą bardziej po linii sensu, inne - moralności. I pewnie każda z nich wydobywa kawałek prawdy. Jeśli spojrzymy na religię objawioną, to u jej początków mamy właśnie takiego boga. Dlatego pierwsze obietnice, które zostały skierowane do Abrahama, mówią jeszcze: "będzie ci się dobrze powodziło". Chciałoby się mieć określone doczesne korzyści z kontaktu z bóstwem. Ono jest towarzyszem instynktu samozachowawczego. Jednak ostatecznie chrześcijaństwo idzie w inną stronę.

To nie jest kierunek zachowania siebie, ale wydania siebie. Na końcu Objawienie mówi: "masz utracić swoje życie, żeby je zachować". W związku z tym pozostaje pytanie, czy to jest jeszcze taka narracja. Czy jednak chrześcijaństwo nie dochodzi do punktu, w którym przekracza naturalne tendencje. Albo przynajmniej sugeruje, że je trzeba przekroczyć, żeby rozpoznać Boga. Oczywiście w głowie gdzieś tam jest ciągle obiecana nagroda życia wiecznego, która sprawia, że nieustannie uczestniczymy w pewnego rodzaju handlu wymiennego.

DEON.PL POLECA

Jednak że jeśli poczytamy Ewangelię, to okaże się, że chodzi tam o przekroczenie mentalności: "że Bóg mi coś załatwi". Idzie o to, żeby w miłości, która jest jednak przekroczeniem własnego interesu, wydać swoje życie, ufając, że Bóg je uratuje.

Rozumiem ten handel, ale co jeżeli mówiąc o Bogu, miłości, łasce, poruszamy się tylko i wyłącznie w obrębie naszego umysłu?

Na pewno poruszamy się wewnątrz naszego umysłu. Spór nie dotyczy tego, czy to jest w umyśle. Spór dotyczy tego, czy to, co jest w umyśle, odzwierciedla coś, co istnieje poza umysłem, czy też poruszamy się tylko i wyłącznie wewnątrz niego. Jestem jednak zdania, że Bóg istnieje także poza umysłem. To jest w dużej mierze wybór wiary.

A miłość, jest tylko duchowa czy też zachodzi wyłącznie w tkankach?

Nie wiem, nie jestem w stanie tego rozstrzygnąć. W naukach wciąż mamy dyskusję, czy świadomość jest w ogóle funkcją tylko i wyłącznie organiczną, czy mamy do czynienia z "czymś więcej". Czy to funkcja mózgu, tkanki, czy jest jednak jakiś "umysł", który w rzeczywistości jest tym "więcej". No i kolejne pytanie, to pytanie o duszę.

Czyli nie mamy gotowej odpowiedzi?

Nie chcę tego rozstrzygać, ale wiem, że miłość czy też potrzeba miłowania lub niemiłowania jest silnym motywatorem decyzji. Więcej, miłość ujawnia się w procesach decyzyjnych, jest więc silnie związana z wolą. A ta zdaje się jest bardzo silnie organiczna, czyli otoczona uwarunkowaniami. Z jednej strony jestem więc w tym swoim wierzeniu i miłowaniu wolny i swobodny, ale z drugiej jednak silnie uwarunkowany.

Ciągle kłody pod nogi?

Ale ta świadomość uwarunkowania jest fajna, bo ona jednak trochę odbarcza, spuszcza ciśnienie. Wiem, że nie nad wszystkim mam kontrolę i mogę się mniej spinać.

Czy to jednak trochę nie rozwadnia naszej odpowiedzialności?

Nie, to tylko urealnia naszą sytuację. Bo nasza odpowiedzialność jest, ale nie jest absolutna. Niemniej, realna. W związku z tym to jest bardziej kwestia skali. Jeśli sobie powiemy: "mam pewne ograniczenia", to mogę się do nich odnosić bardziej realistycznie. Paradoksalnie, im bardziej jestem świadomy swoich ograniczeń, tym jestem swobodniejszy, bo wiem, jaki mają na mnie wpływ, i jakoś mogę z nimi współdziałać. Jeśli natomiast zakładam, że ludzka wola nie ma ograniczeń, to staję się nieświadomymi narzędziem tego, czego nie zauważam. Uświadomienie sobie ograniczeń jest jednym z najbardziej uwalniających procesów i czyni człowieka bardziej odpowiedzialnym, a nie mniej odpowiedzialnym.

To tylko fragment wywiadu. Całość TUTAJ >>

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

A co jeżeli sami sobie wymyśliliśmy Boga? [WYWIAD]
Komentarze (1)
LL
lomen lomen
27 sierpnia 2018, 10:56
Przeczytawszy to: "Jestem jednak zdania, że Bóg istnieje także poza umysłem. To jest w dużej mierze wybór wiary. A miłość, jest tylko duchowa czy też zachodzi wyłącznie w tkankach? Nie wiem, nie jestem w stanie tego rozstrzygnąć. W naukach wciąż mamy dyskusję, czy świadomość jest w ogóle funkcją tylko i wyłącznie organiczną, czy mamy do czynienia z "czymś więcej". Czy to funkcja mózgu, tkanki, czy jest jednak jakiś "umysł", który w rzeczywistości jest tym "więcej". No i kolejne pytanie, to pytanie o duszę." to nie mam ochoty czytać reszty. Ale wszedłem "na całość", komentujących trochę. Ja jednak zastanawiam się czy duchowny pisze to jako relację z badań naukowych (choć na to nie wygląda) czy jako uznający te badania za swoje. Przypomnę księdzu, że Pismo Święte wyraźnie mówi, iż to "Bóg jest miłością" (1J 4:8; BT) i wiara Kościoła uczy nas - i to wynika wprost z Pisma Świętego - że człowiek ma rozumną duszę nieśmiertelną stanowiącą o jego świadomości a dusza ta wyraża się poprzez ciało. O ile pamiętam to św. Tomasz podał coś takiego, że życiem ciała jest dusza, a życiem duszy jest Bóg. Gdy ciało umiera, wg. przekazów mistycznych, człowiek nadal jest całkowicie świadomy siebie. Gdyby nie był nie mógłby się dokonać nad nim sąd po śmierci bowiem i tu na ziemi sądy kierują się w swojej działalności opinią biegłych czy podsądny był świadomy tego co czyni czy nie był. Ot dzisiejsze duchowieństwo, które mówi, że wierzy a daje świadectwo, że nie.