"Bo nasze własne zło nas przerosło. Bo o własnych, ludzkich siłach nie potrafimy mu do końca zapobiec" - mówi arcybiskup.
„Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, swojej Małżonki, albowiem z Ducha Świętego jest To, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów" (Mt 1, 20-21).
Jezus - powtarzamy to Imię: recytujemy, wyśpiewujemy w kolędach. Imię nadane Mu jeszcze w łonie Matki.
„Nadasz Mu imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów". Jezus znaczy „IHWH jest zbawieniem". W rozmowie z Józefem Anioł Pana mówi, że Synowi Maryi to imię przysługuje w sposób wyjątkowy, jedyny. Dopiero w Nim - i tylko w Nim - imię to osiąga pełną prawdę. Wyłącznie Synowi Maryi przysługuje to imię. Dlaczego?
Dlatego, że On zbawia swój lud od jego grzechów. Kto nie zbawia od grzechów - nie zbawia do końca. Być może oferuje wyzwolenie od jakiegoś zła - mniej czy bardziej skutecznie; mniej czy bardziej dotykając korzenia problemu. Ale zbawienie „źródłowe" musi sięgnąć tam, gdzie zło się rodzi, gdzie ma swoją przyczynę, a to oznacza właśnie: do grzechu. Mojego. Twojego. Naszego.
Można zmieniać warunki polityczne i społeczne, ekonomiczne i prawne, można zmieniać struktury i można zrywać różne instytucjonalne, formalne i nieformalne pęta. Ale bez wyzwolenia od grzechu pozostaję niewolnikiem, nawet jeśli życie uczyniło mnie panem życia i śmierci milionów ludzi.
Anielskie zdanie skierowane do Józefa dociera do mnie jeszcze w inny, aktualny sposób. Mówi bowiem o grzechu ludu Boga: „On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów". Problemem ludu Boga był i jest grzech. Nie prześladowanie. Nie finansowe czy prawne upośledzenie. Nie ubóstwo. Nie niewola. Grzech. Lud Boga jest grzeszny.
Znów widzimy to ostro. W ostatnich latach ta prawda została nam uświadomiona w sposób nie tylko dojmujący, ale wręcz głęboko upokarzający: jesteśmy grzesznym ludem Boga. Nasz grzech potrzebuje Zbawiciela.
Oczywiście potrzebuje także reakcji: rachunku sumienia, przyznania się do winy, wzięcia na siebie konsekwencji, zbudowania systemu prewencji, egzekwowania z mocą i determinacją prawa, karania przestępców. Ale wcześniej - i później, w trakcie podejmowania wszystkich tych działań, potrzebujemy zbawienia. Bo nasze własne zło nas przerosło. Bo o własnych, ludzkich siłach nie potrafimy mu do końca zapobiec.
Anioł jednak ogłasza obietnicę. Nam - bo to właśnie my jej potrzebujemy. Potrzebujemy zobaczyć Jezusa, którego przyjście odbudowuje nadzieję. Pozwala nabrać pewności, że nasz grzech nie jest naszym ostatnim słowem i więzieniem, z którego nie ma wyjścia. Bylebyśmy - to ogromnie ważne - przyjęli Zbawiciela, a nie próbowali zbawiać się sami. Budować misternych konstrukcji samousprawiedliwienia albo - jeszcze gorzej - uciekać od odpowiedzialności w iluzję bezgrzeszności.
Uwierzmy Imieniu Jezus.
Skomentuj artykuł