Adam Szustak OP: pilocik, meczyk, piwko - to współczesne męskie atrybuty

fot. Depositphotos
RTCK Adam Szustak OP

"Gdy rozmawiam z kobietami, które przychodzą po radę w kryzysie małżeńskim, to dziewięćdziesiąt procent ich zarzutów skupia się na tym, że mąż jest nieaktywny, że ma swoją wizję świata, swój punkt widzenia i nie da się z nim wejść w żadną współpracę" - pisze Adam Szustak OP w książce "Izaak".

Myślę, że historia Izaaka to naprawdę opowieść o wielu z nas. Oczywiście, jeśli ktoś z czytających te słowa żyje jak Adam sprzed grzechu, w pełni realizuje męską tożsamość przedsiębiorcy i kreatora, to może (...) nie czytać dalej. Jednak, patrząc na własne życie oraz funkcjonowanie innych mężczyzn, mam nieodparte wrażenie, że losy Izaaka mówią o tym, z czym się mierzymy i czemu ulegamy. Może się wydawać, że jako dominikanin, wędrowny kaznodzieja, robię dużo rzeczy, jestem przedsiębiorczy i kreatywny, i to prawda. Ale również prawdą o mnie jest to, że gdybym tylko mógł, to robiłbym NIC. Uwielbiam nic nie robić. Przyznam, że nie ma dla mnie szczęśliwszego momentu, gdy między rekolekcjami trafia się dzień lub dwa przerwy, gdy niczego nie mam do roboty. Wtedy, gdy mogę robić, co tylko chcę, gdy mogę robić coś fajnego lub pożytecznego, najbardziej chce mi się nic nie robić.

To jest właśnie nasza męska natura popsuta grzechem pierworodnym. Bóg nie wymyślił tego bezwładu i ciągłego pragnienia nicnierobienia w nas, ale to zło, któremu pozwoliliśmy działać, w taki sposób wykrzywiło naszą tożsamość. Skąd się wzięły te wszystkie stereotypowe obrazy mężczyzny, który w jednej ręce ma zimne piwo, a w drugiej pilota? Pilocik, meczyk, piwko - to współczesne męskie atrybuty, które tak naprawdę są znakiem naszej popsutej grzechem tożsamości. Oczywiście nie ma nic złego w oglądaniu piłki nożnej czy wypiciu piwa, jednak facet w fotelu przed ekranem telewizora, wokół którego na dodatek wszyscy muszą skakać i usługiwać mu, to według mnie idealny obraz bezruchu będącego zaprzeczeniem tego, kim jesteśmy jako mężczyźni. Izaak potulnie składający głowę pod nóż jest z pewnością kolejnym symbolem tego bezwładu - jego brak działania jest tak skrajny, że doprowadza go aż do śmierci. Panowie, czy nie ma w nas takiej tendencji? Oczywiście na to pytanie każdy sam musi szczerze dać odpowiedź. Ja, mimo że wykonałem już w moim życiu mnóstwo pracy nad sobą, to jednak cały czas muszę walczyć z osuwaniem się w ospałe nic. Choć udało mi się w wielu sprawach nawrócić, to jak bumerang wraca do mnie ten bezwład i pragnienie nicnierobienia.

Mnóstwo jest we mnie kombinowania, którego celem jest "święty spokój", czyli, by było jak najmniej kłopotów. Czy nie jest tak, że najczęstsza męska odpowiedź na prośby kobiet brzmi: "Czego ty znowu chcesz? Męczysz mnie i męczysz ciągle"?

Dalsze życie Izaaka, gdy nie jest już nastolatkiem, ale dorosłym facetem, także pokazuje, że nie zniknęła w nim tendencja osuwania się w nic. Gdy przestanie decydować o nim ojciec, zacznie to robić Rebeka, jego żona, a gdy pojawią się synowie, okaże się, że z czasem i oni rządzą Izaakiem, bo jego bezwład powoduje, że mogą go oszukiwać nawet w tak ważnych kwestiach, jak przekazanie błogosławieństwa pierworodnemu. Jakub, młodszy z bliźniaków, tak omamił ojca, wykorzystując jego słabość, ułomność starczą i ślepotę, że choć Izaak planował dać błogosławieństwo Ezawowi, to nieświadomie pobłogosławił Jakuba. Co więcej, gdybyśmy nawet sięgnęli do jedynego rozdziału Księgi Rodzaju, w którym Izaak działa samodzielnie, bo już nie żyje pod wpływem ojca, a jeszcze nie urodzili się jego synowie, to, gdy dociera do Geraru i kopie studnie, a mieszkańcy tej krainy ciągle mu je zasypują, nawet wtedy poddaje się bez walki, zostawia studnie, idzie kopać nowe i tym samym pozwala się przepychać z miejsca na miejsce. Izaak to facet, którego życie popycha do przodu i który ma jedno pragnienie: "Żebym nic nie musiał robić". Biblia to dobitnie pokazuje, gdy mówi o jego synach. Starszy z nich, Ezaw, był myśliwym, a Jakub z powodu spokojniejszej natury wolał przebywać przy domu. Izaak bardziej kochał Ezawa, bo ten przynosił mu często potrawkę z upolowanego mięsa. Czaicie to? Jedzenie jest dla niego kryterium miłości? Co to jest za okropny gość, który lubi siedzieć i objadać się potrawką z dzikich zwierząt?! To jest nikt inny jak biblijna wersja faceta, który nic nie robi, tylko siedzi przed telewizorem i żre, a do tego jest totalnym popychadłem, pozwala, by inni za niego o wszystkim decydowali.

Nie wiem, jak Wy, ale ja znajduję w sobie tę tendencję. Mnóstwo jest we mnie kombinowania, którego celem jest "święty spokój", czyli, by było jak najmniej kłopotów. Czy nie jest tak, że najczęstsza męska odpowiedź na prośby kobiet brzmi: "Czego ty znowu chcesz? Męczysz mnie i męczysz ciągle"? Oczywiście wiem, że czasem kobiety naprawdę przesadzają, ale, pomijając ten fakt, czy przypadkiem nie chodzi nam o to, by wszyscy zostawili nas w spokoju, byśmy mogli zamknąć się w garażu i coś tam sobie podłubać? Przypuszczam, że to nie są tylko moje myśli. Choć mamy inne okoliczności życia (ja w zakonie, Wy najczęściej w rodzinach), to jednak w tym jesteśmy podobni, działają w nas te same mechanizmy. Gdy rozmawiam z kobietami, które przychodzą po radę w kryzysie małżeńskim, to dziewięćdziesiąt procent ich zarzutów skupia się na tym, że mąż jest nieaktywny, że ma swoją wizję świata, swój punkt widzenia i nie da się z nim wejść w żadną współpracę. Pewnie, że są to subiektywne i często wyolbrzymione opinie, ale niestety w wielu przypadkach zasadne. Każdy z nas jest w większym lub mniejszym stopniu Izaakiem, który chce mieć "święty spokój" i który, choć wisi nad nim nóż, nie podejmuje żadnego działania. Znam mężczyzn, którzy są w stanie takiego rozkładu, że wobec tak dramatycznej własnej sytuacji mówią tylko: "Najwyżej umrę i tyle. Będzie w końcu spokój".

Artykuł to fragment książki Adama Szustaka OP "Izaak".

 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Adam Szustak OP: pilocik, meczyk, piwko - to współczesne męskie atrybuty
Komentarze (7)
LP
~Lucjan P.
16 lipca 2022, 12:48
Hmm. Ojciec pisze o sobie, że ma nieczęsto dzień lub dwa wolnego od obowiązków w związku z czym gdy go ma to nic nie robi. Czy powinienem robić coś poza odpoczynkiem? Moim zdaniem nie. Podobnie ma się sprawa z mężczyznami, którzy w tych nielicznych naprawdę wolnych dniach mają okazję (czy chcieliby mieć) zrobienia czegoś dla siebie (np. podłubanie w garażu) rekreacja i odpoczynek przy ogromie obowiązków jest ważna. I jeszcze co do zakończenia. Życie w ciągłym biegu i stresie, z przymusem nad głową może rodzić stany depresyjne, które kończą się cytatem "najwyższej umrę". To już jest ostatni dzwonek żeby dać odpocząć.
JJ
~Jan Jan
9 maja 2022, 17:20
Szustak pisał z doświadczenia o sobie.
TN
~Tomasz Nowak
9 maja 2022, 15:23
Szkoda że inteligentny skądinąd o Szustak ma zakodowane takie stereotypy o współczesnych mężczyznach. Ja widzę dookoła raczej że to więcej kobiet rozleniwionych socjalem żyje "pilocikiem, facebookiem, piwkiem i duchowością Netflixa"
BD
~B D
9 maja 2022, 14:52
A się uczepił Izaaka, jest tam trochę więcej takich postaci. Tak czytam ten tekst i mam wrażenie, że ktoś tu widzi jakiś wąski obraz świata przyniesiony właśnie przez żony tych "rozkładających się" facetów. Wąski bo inne żony po poradę nie przychodzą. Bo ich mężowie nie spędzają życia przed telewizorem z piwem w ręku albo potrafią nawiązać dialog ze swoimi mężami. A mężowie z nimi.
TW
~Tomek Włodarczyk
9 maja 2022, 17:13
Mężowie żon z takiej poradni nie czytają takich książek. Sztuka dla sztuki, nakład dla nakładu…
RT
~Roland Topor
9 maja 2022, 04:11
Tezy sa calkowicie absurdalne. Mezczyzni nie tylko wiecej pracuja ale tez maja wiecej pasji czy uprawiaja wiecej sportu. W kosciele zenskokatolickim nie wolno kobiet krytykowac bo wiadomo wyswietlenia spadna. Mniej netflixa czekolady i fejsbuka i bedzie dobrze.
JK
Jarek Karczmarzyk
7 maja 2022, 18:43
Początek artykułu zawiera uproszczenia i błędy z obserwacji współczesnego świata. Wbrew temu co twierdzi o. Adam, "nic-nierobienie" jest dzisiaj cennym towarem. Współcześni mężczyźni mają zakodowane (przynajmniej z otoczenia, w którym się poruszam) ciągłe robienie a chwila oddechu dla niejednego z nas brzmi jak wyrzut sumienia. Jednak często tego potrzebujemy. Widzę, że ciągle albo pracujemy zawodowo albo jesteśmy aktywni z rodziną, dla rodziny. Jednocześnie cały czas próbujemy nad sobą pracować, zmieniać się. Stąd zacytowany w artykule ww fragment wpisuje się w pokusę permanentnej aktywności. Jest napisany ciekawym językiem, ale to jego jedyna zaleta. Artykuł brzmi jak tani wyrzut dla mężczyzn. Z przymrużeniem oka dodam, jeśli tylko takie problemy macie po tamtej stronie klauzury to trudno nam będzie znaleźć język zrozumienia.