Bóg, który się uśmiecha [WYWIAD]

(fot. Martyna Tola Piotrowska)
Katarzyna Olubińska/ Agnieszka Cegielska

- Jeśli spotka mnie coś smutnego czy trudnego, to nie skupiam się na tym, tylko siadam i zastanawiam się: czego ma mnie ta sytuacja nauczyć? - mówi Agnieszka Cegielska, prezenterka TVN.

Z Agnieszką Cegielską, prezenterką TVN, umówiłam się w kawiarni Niezłe Ziółko w Warszawie. Miejsce wybrałam ze względu na zainteresowania Agnieszki. Wiem, że jest wielką zwolenniczką zdrowego, zgodnego z naturą stylu życia. Jak mało kto zna się na ziołach i zasadach zdrowego odżywiania. Agnieszka zaskoczyła mnie, wręczając mi na powitanie bukiet konwalii, które kupiła od staruszki na ulicy.

(fot. Martyna Tola Piotrowska)

DEON.PL POLECA

KASIA: Uwielbiam konwalie, to chyba moje ulubione kwiaty. Zaskoczyłaś mnie, dziękuję!

AGNIESZKA: Zaprosiłaś mnie, a to bardzo miły gest, więc też chciałam Ci coś dać - przyniosłam więc dar od Pana Boga, jakim są kwiaty.

Wzruszyła mnie historia o staruszce na ulicy, od której kupiłaś cały pęk konwalii, żeby nie musiała stać w deszczu. Czy zawsze jesteś tak wrażliwa na drugiego człowieka?

Zarówno moi dziadkowie, którzy mnie wychowywali, jak i mama sprawili, że jestem wyczulona na los słabszych, a zwłaszcza ludzi starszych. Oni mają w sobie coś wyjątkowego. Kiedy na nich patrzysz, myślisz sobie: "Tak, ci ludzie mają mądrość życiową", a chyba nie ma nic cenniejszego i piękniejszego od tego rodzaju daru. Żaden klejnot ani luksusowe auto, ani elegancka willa, ani nie wiadomo jaki strój nie da ci tego, co może dać taka mądrość. Ona kryje się w twoich zmarszczkach od uśmiechania się, we wszystkim, co masz wypisane na twarzy, co przeżyłaś… Naprawdę uważam, że życie jest warte świadomego przeżycia, ze wszystkimi swoimi momentami i emocjami, także tymi negatywnymi, które są w nie wpisane po to, abyśmy mogli się rozwijać.

Jeśli spotka mnie coś smutnego czy trudnego, to nie skupiam się na tym, żeby tkwić w wywołanych przez to emocjach, tylko siadam i zastanawiam się: czego ma mnie ta sytuacja nauczyć? Zawsze zadaję sobie to samo pytanie i poświęcam czas na próby znalezienia na nie odpowiedzi. Kiedy już ją odnajdę - jest mi łatwiej zaakceptować to, co się stało. Wtedy pozbywam się tych trudnych emocji. Odbieram lekcję i idę dalej.

Skąd u ciebie taka mądrość i dojrzałość w traktowaniu niepowodzeń? Czy wiara ma z tym coś wspólnego?

Dla mnie życie to jest ciągły rozwój, dokonujący się każdego dnia, przy każdym spotkaniu z drugim człowiekiem, każdym zdarzeniu. Jestem otwarta na zmiany, na naukę. Duchowość to dla mnie po prostu droga do stawania się lepszym człowiekiem. Tak pojmuję wiarę.

Moi rodzice bardzo intensywnie pracowali, więc z siostrą spędziłyśmy dzieciństwo u dziadków w Malborku, w ogrodzie na skarpie nad Nogatem. Często wracam do tego czasu i tych beztroskich chwil. Zapamiętałam z nich wolność i piękno natury. Miłość do natury, ogrodu i ziół oraz przekonanie, że natura najlepiej leczy, również zostały mi z dawnych lat. To były czasy, kiedy na przeziębienie babcia robiła nam kanapkę z czosnkiem, kazała pić szklankę mleka z miodem albo stawiała bańki. Nasze dzieciństwo nie odbyło się bez chorób, na przykład grypy, ale jednak panaceum na te wszystkie dziecięce przeziębienia babcia znajdowała w ogrodzie. Innej możliwości nie było. Dziś od razu biegniemy do apteki.

Dziś chyba na wszystko chcemy szybko dostać tabletkę. Sama się na tym łapię.

Przez każdą chorobę, podobnie jak przez każdą inną trudność, próbujemy jak najszybciej przebiec, nie szukamy tak naprawdę jej przyczyny, nie zastanawiamy się, czego jest sygnałem. Tak jak powiedziałaś, na wszystko mamy tabletkę. Często traktujemy chorobę jak wroga, coś złego. Tymczasem jeżeli chorujemy, to ta choroba nie jest naszym wrogiem. Jest przyjacielem, który się nami opiekuje i właśnie daje nam znać, żebyśmy się zatrzymali, pomyśleli o tym, co się dzieje.

Grypa, na przykład, to często wołanie organizmu o odpoczynek. Może źle się odżywiałaś, może żyłaś w zbyt wielkim stresie, może nie było w twoim życiu równowagi? W takich sytuacjach pojawia się choroba. Przyczyną większości chorób jest przecież stres lub zła dieta. Próba zlekceważenia tych sygnałów jest trochę nie fair wobec naszego ciała, które jest świątynią, bo w nim mieszka dusza.

Dużo czasu spędziłam za granicą, w tym dwa lata w Azji, która mnie nauczyła holistycznego podejścia do życia. Mam do niego ogromny szacunek, wierzę, że jesteśmy całością. Stąd też moja decyzja o wyborze studiów podyplomowych, których jestem absolwentką: coaching zdrowia i zdrowego stylu życia z rozszerzonymi zagadnieniami dotyczącymi żywienia.

(fot. Martyna Tola Piotrowska)

Nie lubimy bólu, nie lubimy starości, wygładzamy zmarszczki. Jak ty podchodzisz do współczesnego perfekcjonizmu, do tej mody na bycie idealnym - na przykład w zakresie wyglądu?

Moim zdaniem takie podejście to oszukiwanie samego siebie, ale to jest moje zdanie, którego nie chcę nikomu narzucać. Mogę się nim jedynie podzielić. Nie chcę niczyjego życia oceniać, wolę doceniać. Każdy ma swoją drogę do przejścia. Nie powiem pani, która chce sobie wstrzyknąć jad kiełbasiany, żeby tego nie robiła, bo nie chciałabym, żeby ta pani mówiła mi: "Uważam, że powinnaś to zrobić, bo botoks pomaga na zmarszczki". Lubię swoje zmarszczki. To są moje przeżycia wymalowane na twarzy.

Uwielbiam zmarszczki na twarzach mężczyzn, te od uśmiechu. Zawsze powtarzam, że to są najseksowniejsze zmarszczki, bo mężczyzna, który ma poczucie humoru, jest po prostu najfajniejszym, jakiego można spotkać i iść z nim przez życie. Z ludźmi pogodnymi i radosnymi zawsze lepiej się żyje.

Jeżeli podejmujemy jakąś decyzję, to jest to nasza decyzja i to my ponosimy jej konsekwencje. Bardzo nie lubię, kiedy o życiu kobiet chcą decydować mężczyźni. Ani ci związani z polityką, ani ci związani z Kościołem. Nie mogę się na to zgodzić. Wyznaję zasadę: jeżeli chcesz kogoś przekonać do swojej racji, nie próbuj tego robić siłą, zrób to miłością. A ja często nie czuję u osób, które tak głośno wykrzykują swoje racje dotyczące praw kobiet, żeby te kobiety otaczały miłością. Chciałabym widzieć dialog miłości, a nie agresji.

Kto cię wychowywał w takiej pięknej, pełnej szacunku wierze?

Zdecydowanie to dziadkowie dali mi takie podstawy wiary. Później śpiewałam też w chórze kościelnym, jeździłam na rekolekcje, przed maturą pojechałam na pielgrzymkę do Częstochowy. Ten czas wspominam fantastycznie. Dziś jestem kilkanaście lat w małżeństwie, zostałam mamą Frania, jestem starsza, więc więcej rzeczy widzę i rozumiem i trudno mi się z niektórymi sytuacjami pogodzić. Modlitwa i kontakt z Bogiem są dla mnie oczywiście ważne. Jedyne, czego bym pragnęła, to żeby w kościele przy ołtarzu stawali księża z powołania. Aby byli apostołami miłości, pojednania, dialogu.

(fot. Martyna Tola Piotrowska)

Czym jest dla ciebie modlitwa?

Najpiękniejszą modlitwą i medytacją jest dla mnie słuchanie ciszy. Moja modlitwa to wsłuchiwanie się w siebie, takie pobycie z Bogiem i z samą sobą. Nie ukrywam, że najłatwiej jest mi modlić się, medytując w ciszy.

Codziennie jesteśmy otoczeni licznymi bodźcami, nawet tu, kiedy rozmawiamy, trudno nam się skupić, bo w tym wielkim mieście niełatwo o ciszę. Jeśli idę gdzieś z intencją pomodlenia się i mam do wyboru duże, hałaśliwe skupisko ludzi albo ustronne, ciche miejsce, to zawsze wybiorę ciszę. Są ludzie, którzy odreagowują stresy, idąc na siłownię, i są tacy, którzy medytują w ciszy - i ja należę do tych drugich. Chociaż rozumiem też i szanuję potrzebę wspólnej modlitwy w kościele. W grupie wyzwala się inna energia i to też jest piękne. Mnie jednak modlitwa lepiej wychodzi w ciszy, w pustej świątyni.

O co najczęściej się modlisz?

Rano proszę o kolejny dobry dzień, żeby wszystko się dobrze ułożyło i żebyśmy spotkali na swojej drodze dobrych ludzi, a wieczorem dziękuję. Nawet dziś rano, wychodząc z domu, cieszyłam się i mówiłam do mojego męża, że to będzie na pewno cudowny dzień, bo mam tyle fantastycznych spotkań od samego rana i spotkam wielu cudownych ludzi.

On spojrzał na mnie rozbawiony i zażartował, że to dlatego, że mam wolny piątek, jestem taka radosna. Ale ja naprawdę za każdym razem, myśląc o dzisiejszym dniu, zaplanowanych spotkaniach z Tobą i innymi ludźmi, uśmiechałam się, a potem jeszcze o tym mówiłam. Rzadko się zdarza, że od rana do wieczora masz spotkania z osobami, z którymi możesz porozmawiać na tak ważne dla ciebie tematy, wiedząc przy tym, że dla nich też są ważne.

Wieczorem zawsze dziękuję, bo uważam, że obok miłości wdzięczność jest najpiękniejszym uczuciem.

Za co jesteś wdzięczna najczęściej?

Za każdy dzień przeżyty w zdrowiu, spokoju i miłości z najbliższymi, bo tak naprawdę każdy z nas najbardziej pragnie kochać i być kochanym. To miłość i spokój dają nam największą siłę…

Wspomniałaś, że twoje ciało jest świątynią duszy. Jak o tę świątynię dbasz?

Ciało jest nam dane tylko na jakiś czas. Co mogę zrobić, to dbać o nie jak najpiękniej, środkami naturalnymi, nie chemicznymi. W XXI wieku to nie jest łatwe, ale jest możliwe. O duszę też dbam, chociaż zupełnie inaczej. Dbam o nią na przykład w ten sposób, że staram się zawsze przekierowywać swoje myśli w pozytywną stronę, transformować je w coś dobrego. Nawet jeżeli odczuwamy lęk, pamiętajmy, że ma on również pozytywne działanie - nie skoczymy na przykład z dziesiątego piętra, bo będziemy się tego bać.

Pamiętajmy jednak, że lęk jest tylko i wyłącznie wytworem naszej psychiki. Jeśli niepotrzebnie i bezsensownie pojawia się coś, co ma znamiona lęku, to ja zaraz myślę
o czymś pozytywnym. Zwyczajnie zamieniam te szufladki w głowie.

Ekskluzywny Menel: Bóg mnie ocalił [ROZMOWA] >>

Jaki fragment Pisma Świętego jest dla ciebie najważniejszy?

"A Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami". Wyznaję zasadę: jeśli masz powiedzieć o drugim człowieku coś złego, zastanów się dwa razy; jeśli chcesz powiedzieć coś dobrego, to możesz to nawet wykrzyczeć tak, aby usłyszał cały świat. Staram się zawsze pamiętać, że zarówno nasze myśli, jak i słowa mają wielką siłę…

Całą rozmowę przeczytacie w książce "Bóg w wielkim mieście"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bóg, który się uśmiecha [WYWIAD]
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.