Bóg, który zapragnął być jednym z nas

(fot. shutterstock.com)
Paweł Sawiak SJ

Pomysł na wcielenie się Boga w życie człowieka nie pochodzi od nas, chrześcijan. Wystarczy prześledzić historię ludzkości od jej zarania, a szybko przekonujemy się, że człowiek od zawsze marzył o bliskości ze swoim bogiem i o tym, aby choć któryś z jego synów stał się człowiekiem.

Mówią nam o tym afrykańskie historie o początkach ludzkości, mezopotamski mit o Gilgameszu, mity greckie itp. W to marzenie wspisuje się również historia biblijna - w niej naród wybrany jest garstką ludzi, której Bóg objawia (niespodzianka!), że w Nim też jest to samo pragnienie: być blisko nas i wcielić się w nasze życie.

Począwszy od Mojżesza, poprzez proroków takich jak Izajasz, Zachariasz, Micheasz, a skończywszy na Janie Chrzcicielu - Bóg ogłasza ludziom, że ów moment spotkania się dwóch takich samych pragnień, jest bliski.

Po wiekach oczekiwań, w czasach panowania Cezara Augusta, ludzkość w końcu mogła zaśpiewać polską kolędę "Ach, witaj Zbawco, z dawna żądany".

DEON.PL POLECA

Podobnie jak 20 lipca 1969 roku Neil Armstrong postawił swoją stopę na księżycu, ponad dwa tysiące lat temu Syn Boży, Jezus z Nazaretu postawił swój pierwszy krok na planecie Ziemia.

Boże Narodzenie jest dla nas tak przełomowym wydarzeniem, że postawienie stopy przez człowieka na księżycu może nam jedynie przybliżyć skalę jego ważności. Z przyjściem Jezusa na świat rozpościera się przed nami droga do wieczności, do spotkania twarzą w twarz z Bogiem, jak z niedostępnym dotychczas kosmosem.

Przegląd katolickich tradycji na całym świecie pokazuje, że Boże Narodzenie w Polsce jest traktowane niezwykle poważnie. I dobrze. Przygotowujemy się do niego poprzez adwentowe rekolekcje, wyrzeczenia, roraty, a kiedy wreszcie przychodzi Wigilia - pościmy. Wieczór ten przynosi kolację, opłatek, prezenty, ale przede wszystkim historię Boga, który stał się jednym z nas i siada z nami do stołu.

Wielu z nas spotyka się całą rodziną u babci i dziadka, żeby wspólnie kolędować o małym urwisie z Nazaretu i Jego rodzicach, którym sprawiał kłopoty wychowawcze. Wielu z nas - bez lukru, głęboko i bardzo duchowo - przeżywa pasterkę. Warto jednak zawsze spojrzeć na swoje tradycje z nowej strony.

Dlatego proponuję, abyśmy zobaczyli, w jaki sposób dokonuje się Wcielenie i Boże Narodzenie w życiu Maryi, Józefa oraz samego Jezusa. Ta trójka, tak żywo zaangażowana we Wcielenie Syna Bożego, reprezentuje bowiem zupełnie inne światy, które musiały się spotkać, abyśmy rok w rok mogli spokojnie świętować, śpiewać kolędy i wspominać ich historię.

Nawiązując do słynnej książki Johna Graya, Józef i Maryja pochodzili z różnych światów - jedno z Marsa, drugie z Wenus. Te dwie genialne osoby poradziły sobie jednak ze wszystkimi problemami i trudnościami, jakie Bóg postawił przed nimi.

Pierwsze zmagania musiała podjąć Maryja, potem dołączył Józef. Ewangelie nie mówią nam wiele o ich relacji, ale patrząc na kulturę Bliskiego Wschodu i zobowiązania Prawa żydowskiego - wiemy, że sytuacja Maryi po zajściu w ciążę po zaślubinach była krytyczna (por. Mt 1,19). Jak ciężkie musiały to być chwile, mówi żydowska tradycja z I wieku, określająca Jezusa jako dziecko z nieprawego łoża. Nic dziwnego, z zewnątrz właśnie tak to wyglądało.

Jedynie interwencja Boga mogła tutaj pomóc, dlatego Bóg dokonuje drugiego zwiastowania - Józefowi (por. Mt 1,20-25). Bóg objawia również jemu swój plan, w którym wszystkie zapowiedzi proroków, marzenia całej ludzkości i pragnienie Trójcy wypełnią się w Dziecku, które nosi w sobie Maryja.

W Ćwiczeniach Duchowych Ignacego z Loyoli znajduje się medytacja nad tym wydarzeniem. Oto osoba odprawiająca rekolekcje ignacjańskie jest zaproszona do patrzenia na scenę, gdzie Trójca Święta spogląda na świat i widzi, jak ludzie się rodzą, umierają, cieszą, ale i krzywdzą, a bez odpowiedniej pomocy - idą na zatracenie.

Musimy wiedzieć, że w języku biblijnym Bóg czuje do nas rahamim (hebrajski rzeczownik oznaczający litość, uczucie dotykające wnętrza, wewnętrznych organów, nerek i wątroby; czułość). Najciekawsze jest to, że pochodzi on od innego rzeczownika, oznaczającego łono kobiety, ściślej: jej macicę.

Gdy Bóg na nas patrzy - dotyka to Jego wnętrza, centrum Jego jestestwa i dlatego wszystkie Jego czyny wynikają z tego stanu. On nie może postąpić wobec nas nieodpowiednio, ponieważ Jego wnętrze by tego nie zniosło. Ogromna miłość Boga do człowieka - swojego dzieła i dziecka - była motorem wszystkich wydarzeń około-Bożonarodzeniowych.

On wiedział doskonale, że Józefowi i Maryi nie będzie łatwo, ale ufał, że z Jego pomocą sobie poradzą. Musimy mieć też świadomość, że cała ewangeliczna akcja Wcielenia podobna jest do wydarzeń z potopu - Maryja jest taką arką Noego, która nosi zbawienie ludzkości. A Józef, nazwany człowiekiem sprawiedliwym (por. Mt 1,19), podobny jest do Noego - jedynego sprawiedliwego człowieka na ziemi w tamtym czasie.

Innymi słowy, Józef i Maryja byli ostatnią deską ratunku… dla Boga. Patrzył na Nich jak na jedynych, którzy mogli Mu pomóc w realizacji wielkiego pragnienia przyjścia do ludzi i wybawienia ich ze śmierci i samotności.

Jednakże nie wiadomo, co było dla Józefa trudniejsze - świadomość, że jego własna żona nosi w sobie dziecko, które poczęło się bez jego fizycznego udziału, czy świadomość, że to dziecko jest Synem Bożym. Jak tu się zachować? Józef i Maryja radzą sobie świetnie, czyli… nie robią nic szczególnego. Po prostu żyją i patrzą na Jezusa.

Jezus natomiast uczył się ludzi, patrząc na swojego ziemskiego tatę i mamę. Od Niej nauczył się m.in., że trzeba karmić tych, których się kocha, a od niego nauczył się pracowitości oraz Tory. Kiedy spytano Jezusa, jakie jest pierwsze przykazanie, Ten bez zastanowienia odpowiedział: "Sh’ma Israel, Adonaj Elohenu, Adonaj ehat" ("Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem, Panem jedynym - por. Mk 12,29) - ponieważ tego nauczył Go Józef.

We trójkę mieszkają razem w Nazarecie, gdzie Józef jest znany jako rzemieślnik i pracownik budowlany - niekoniecznie tylko stolarz. Ponieważ nowe odkrycia archeologiczne wskazują, że Nazaret był satelicką wsią Seforis (dużego miasta w rzymskim stylu, które Herod Antypas budował w czasach Jezusa 5 km od Nazaretu), możemy przypuszczać, że codziennością dla Józefa, a potem dla Jezusa, było pracować w Seforis, które potrzebowało wielu robotników do swojej budowy.

Czy Jezus tam pracował i spotykał wielu cudzoziemców i pogan? Nie wiemy. Ale patrząc na Jego ewangeliczne wyprawy do pogańskich miejscowości, do których zabierał także uczniów (do Cezarei Filipowej, kraju Gerazeńczyków itd.) oraz Jego podejście do pogan - wskazuje na to, że tak.

Czy Jezus chodził do teatru, znajdującego się w Seforis? Nie wiemy. Ale czytając wiele Jego mów, zaczynających się i kończących zupełnie jak sztuka teatralna (opowieść o synu marnotrawnym, przewrotnych rolnikach itd.) oraz fakt nauczania tłumów w łodzi na wodzie, gdzie była doskonała akustyka - te fakty również wskazują na to, że tak.

Bóg zapragnął pełnego doświadczenia człowieczeństwa, dlatego osiedlił się w Galilei. Wydaje się, że otrzymał to, co chciał - "napełnił się" nami aż po brzegi.

Jezusowe zniecierpliwienie i pośpiech w drodze do Jerozolimy, gdzie miał za nas umrzeć i dla nas zmartwychwstać, jakby chciały nam powiedzieć: "Cudownie było być u was i dziękuję Ojcu, że Mnie tu posłał. Dlatego też zapraszam was wszystkich do siebie, nawet nie wiecie, co was czeka. Mamo, tato, moi przyjaciele - umieram za was po to, abyście żyli ze Mną w wieczności, w moim domu, a zarazem domu naszego Ojca".

Boże Narodzenie ma wiele stron. Patrząc na te najcudowniejsze, rodzinne święta upamiętniające historię Syna Bożego, który stał się galilejskim chłopcem - wiemy, że Boskie marzenie, aby być jednym z nas, wypełniło się. Teraz nasza kolej, aby przyjąć i zrealizować kolejne marzenie Jezusa, który chce, abyśmy mieszkali tam, gdzie On (J 14,1-3).

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bóg, który zapragnął być jednym z nas
Komentarze (5)
A
andrzej_a
25 grudnia 2015, 02:44
Życie w wierze to ciągłe wspinanie się po drabinie do Nieba. Z chwilą śmierci (naszego ciała) przenosimy w tamten świat tylko to czego nauczyliśmy się i osiągnęliśmy (w wymiarze ducha) tutaj na tych pokonanych z trudem szczeblach drabiny naszej wiary. Zwykle każdy z nas jest w danym momencie życia na innym szczeblu naszej drabiny, a każdy jej szczebel to zupełnie inna perspektywa postrzegania świata, życia, przyszłości i teraźniejszości, a także wizji naszej wiary. Dlatego jest wiele perspektyw na Boże Wcielenie w osobie Jezusa. Dla mnie akurat tą najważniejszą jest Dar Boga dzięki, któremu być może i ja dostąpię kiedyś zaszczytu życia w Domu Ojca Pana naszego Jezusa Chrystusa. Jednak póki żyję ta perspektywa wcale nie wydaje mi się już taka łatwa do osiągnięcia, szczególne gdy spoglądam na biografie Świętych i nauki Pana Jezusa, które wcale nie są łatwe do wdrażania w życiu codziennym. Dostrzegam to na przykładzie własnego życia, a także na przykładzie życia wielu innych ludzi. Co w takim razie należy czynić, aby być bliżej obiecanej przez Boga nagrody, czyli osiągnięcia życia wiecznego? Z perspektywy Bożego Narodzenia wypływa nauka iż; 1. Trzeba żyć w wolności od grzechów. 2. Trzeba odnosić się z szacunkiem do Daru Życia, którym obdarowuje nas Bóg. 3. Trzeba codziennie poświęcać swój czas Bogu (na modlitwę, decyzje podejmowane zgodnie z naukami i wskazówkami Pana Jezusa). 4. Trzeba żyć tak, aby się wyzwolić od wszelakich przywiązań materialnych tego świata (bogactwo, majętność, władza nad innymi). To tylko cztery zobowiązania z wielu innych. Czy podołamy sprostać choćby tylko tym w kolejnych dniach naszego życia? Próbujmy, nie poddawajmy się, bo naprawdę warto! Chociażbym chodził ciemną doliną (Ps 23) Naprawdę warto bić się nawet każdego dnia o to Boże Niebo!
24 grudnia 2015, 12:06
Człowiek wymyslił ponad 4 tys. Bogów. Bajki, bajeczki, klechdy i mity. Fajne ... tyle, że te opowiesci są niprawdziwe.
J
jack
26 grudnia 2015, 19:20
To punkt widzenia dziecka, które nie wie nic o tym, o czym próbuje pisać. Na początek polecam esej "Mit, który stał się faktem" autorstwa Lewisa.
jazmig jazmig
24 grudnia 2015, 11:25
Józef i Maryja nie byli ani jedyną, ani ostatnią deską ratunku dla Boga. Przestańcie wreszcie pisać bzdury wyssane z palca, a na dodatek bezbożne. Bóg wybrał taką drogę zbawienia ludzi, a mógł wybrać inne sposoby, ale na pewno nie był uzależniony od decyzji Józefa i Marii.
ZZ
Zrodzony z Ducha
25 grudnia 2015, 18:40
Maryja w swojej wolnej woli mogła powiedzieć 'nie'. Po drugie nie siedzimy w umyśle Pana Boga, żeby mysleć jego kategoriami. Po trzecie, najważnieszje, w teologii nie ma gdybania więc koniec tematu. Amen. Wesołych Świąt.