Gwałtownik o mocnym charakterze. Agnostyk i hulaka. Zostaje wyrzucony z wojska, a krótko potem w przebraniu Żyda błąka się po Saharze i zostaje badaczem Maroka. Zanim jednak Karol de Foucauld postanawia żyć wśród afrykańskich nomadów, w wieku 28 lat wstępuje do kościoła św. Augustyna w Paryżu i nawraca się.
Karol jako młody mężczyzna - sam to przyznawał - stracił wiarę. Pisał później w swoich medytacjach, że oddalił się zupełnie. Fascynowały go różne filozofie. Jego kontemplacyjne, surowe życie poprzedza życie utracjusza.
- Mówiono na niego „tłusty Karol”. Prowadził zabawowy tryb życia, trwoniąc pieniądze swojej arystokratycznej rodziny. Był jednak smutny - mówi siostra Eva ze Zgromadzenia Małych Sióstr Jezusa z krakowskiej Nowej Huty. - Był znudzony. Nic go nie pocieszało i nie nasycało - dodaje siostra Teresa.
Być może na jego młodzieńcze życie wpływ miał fakt, że jako sześciolatek został osierocony i ze swoją młodszą siostrą Marią został pod opieką dziadka - pułkownika Morleta, który również później zmarł.
- Mówiąc o nawróceniu Karola najczęściej na myśl przychodzi jedno wydarzenie, jakim była spowiedź u francuskiego księdza Huvelin’a. Ale to nie był moment. To był proces - podkreśla siostra Krystyna Klara.
Czas, który przypada na wczesne lata życia de Foucauld to zmierzch kolonializmu francuskiego w Afryce Zachodniej i pewnie dlatego - podobnie jak jego przodkowie - postanowił zostać wojskowym. Udaje mu się to jednak z ledwością i na chwilę. W wieku 22 lat z tytułem porucznika zostaje skierowany na Czarny Ląd. Jego życie prywatne i złe prowadzenie się zaważyło jednak na służbie wojskowej, z której go wyrzucono. W tamtym czasie - również z tego powodu - został nawet ubezwłasnowolniony przez rodzinę.
Potem jednak, na swoją prośbę, wraca na krótko do wojska do tłumienia buntu w południowym Oranie w Algierii. Kobiety poszły w odstawkę, a Karol nie zważając na trudne warunki wojskowe, odkrywa w sobie odwagę, waleczności i duże pokłady życzliwości i przyjaźni względem kolegów z pułku. Po stłumieniu rebelii prosi o zwolnienie z wojska. Zaczyna pilnie uczyć się arabskiego, hebrajskiego, by w przebraniu Żyda udać się na planowaną wyprawę badawczą do pustynnego Maroka - państwa muzułmańskiego, które było wówczas zamknięte dla chrześcijan pod karą śmierci.
- Ponieważ nie mógł tam wjechać, jako Europejczyk, wpadł na pomysł, by wjechać w przebraniu Żyda, któremu będzie towarzyszył po pustyni Żyd - przewodnik. W tamtym czasie bariera miedzy islamem a Kościołem była ogromna, a on już sieje tam relacje przyjaźni. I w ten sposób przybliżył się do judaizmu i islamu. By nie dać rozpoznać się również wśród Żydów - chcąc nie chcąc - poznawał ich kulturę i religię - tłumaczy siostra Krystyna Klara.
W Maroku Karol zostaje rok, podczas którego przygotowuje szkice i obserwacje topograficzne i wszystko, co będzie mu potrzebne do napisania i wydania we Francji książki o tym kraju.
Podczas roku spędzonego w Afryce Zachodniej w życiu wewnętrznym Karola wiele się dzieje. Żyje zwyczajami i życiem zwykłych ludzi Bliskiego Wschodu. Przebywa wśród wierzących w Boga Żydów i muzułmanów. Jest tu człowiekiem nieznanym i niezauważanym, ma czas na przemyślenia. - Widział tu ludzi, którzy bardzo otwarcie i bardzo szczerze manifestują swoją wiarę - pokazują, że żyją i wierzą jednocześnie. To był dla niego duży szok i przede wszystkim konfrontacja we swoimi przemyśleniami na temat Boga. Dało mu to dużo do myślenia - dodaje siostra Krystyna Klara.
- Widzi modlących się muzułmanów, którzy, kiedy przychodził czas na modlitwę, zatrzymywali się gdziekolwiek byli i modlili się. W gwarze ulicy słyszał wciąż powtarzające się słowa: „Jeśli Bóg zechce” albo „Bogu niech będą dzięki!” - dopowiada siostra.
Jak się później okaże, był to ważny moment w życiu Karola, który po roku wraca do Paryża i pisze „Reconnaissance au Maroc” - opis tego mało znanego wówczas kraju. Za pracę badawczą otrzymuje złoty medal Towarzystwa Geograficznego w Paryżu. Przed Karolem otworem staje kariera naukowa. On jednak staje się poważny i milczący. Zmienia się również fizycznie.
- Ważną i konfrontacyjną znajomością w kontekście jego wiary i - jak się okaże późniejszego życia - okazała się w tamtym czasie znajomość ze swoją kuzynką Marią de Bondy. Inteligentną, mądrą, dobrą i bardzo wierząca osobą - mówi siostra Krystyna Klara.
- Pozostając pod jej wrażeniem, Karol zaczął zastanawiać się, jak to jest, że taka inteligentna i dobra osoba wierzy w Boga - dopowiada siostra Teresa.
- Te wszystkie elementy, trochę wybijają go z jego odejścia od wiary i kwestionują je. Skoro taka osoba jak jego kuzynka manifestuje swoją wiarę i nie jest to osoba, dla której wiara była jakimś opium, to może chodzi o coś więcej? Jeżeli Maria de Bondy wierzy, że Jezus chodził po wodzie, że zmartwychwstał, to musi coś być. I do Karola zaczyna coś docierać. Na poziomie umysłu zaczyna sobie robić furtkę myślową i wtedy powoli zaskakuje mu serce i rodzi się w nim ta modlitwa: Boże, jeżeli Ty jesteś, to daj mi się poznać - dodaje siostra Krystyna Klara.
I proces się intensyfikuje i zaczyna się kolejny etap w życiu duchowym Karola. Rodzi się jakaś modlitwa, choć jest on wciąż niewierzący.
Biegły koleje lata życia Karola, wypełnione różnymi lekturami i pewnego razu Maria de Boni proponuje mu, by spotkał się z jej kierownikiem duchowym księdzem Huvelinem. Karol zgodził się i zaszedł do kościoła św. Augustyna w Paryżu. Spotkanie mocno zaważyło na dalszym życiu de Foucauld.
- Miał pomysł, że spotka się nim i poprosi go po prostu o lekcje religii tak, jak uczył się o islamie czy języka arabskiego. I z tym zasadniczo Karol podszedł do kratek konfesjonału, ale usłyszał co innego: „Proszę się najpierw wyspowiadać”. I co się dzieje... Karol, człowiek nieznoszący jakiegokolwiek sprzeciwu, narzucania sobie czegokolwiek, pokornie przystąpił do sakramentu spowiedzi - przytacza siostra Krystyna Klara.
- Co się wtedy wydarzyło? W tym momencie myślę, że jego wnętrze, jego dusza, była na tyle przygotowana, że nie wybiegł z tego konfesjonału, tylko pokornie się wyspowiadał. I to był ten moment największej łaski, gdzie rzeczywiście Pan przyszedł bardzo mocno do niego wtedy i jeszcze mocniej, bo Karol poczuł się przyjęty przed Niego z powrotem - mówi.
- Jeszcze mocniejsze było to, że ojciec Huvellin zapytał Karola o to czy coś jadł, czy jest na poście. A że był na czczo, to ojciec Huvellin, powiedział, że udzieli mu Komunii - dodaje.
- I to był moment, który naprawdę przeżył, że taki brudny, taki błąkający się został przyjęty przez Boga jak syn marnotrawny właśnie - spotkał Ojca, który go przyjął i jak go przyjął! Po królewsku. I został również przyjęty przez księdza Huvellin, który stał się później jego kierownikiem duchowym i przyjacielem - dodaje siostra siostra Teresa. - Doświadczył miłości Bożej, że Bóg nie tylko mu przebaczył wszystkie grzechy, ale dał mu siebie jeszcze w Komunii - dodaje siostra.
To wydarzenie i ten dzień zaważył na dalszym życiu Karola w każdy możliwy sposób. Odtąd postanawia gwałtownie zmienić swoje życie. Wcześniej - jak później zapisze - kiedy pracował nad książką o Maroku zachodził do kościołów paryskich i modlił się słowami: „Panie Boże, jeżeli istniejesz, daj mi się poznać”.
Ksiądz Huvellin stał się jego wsparciem i oparciem. Doradził mu najpierw codzienne życie chrześcijanina i Eucharystię, która stanie się dla niego najważniejszym miejscem w jego duchowości. Trzy lata trwało kierownictwo duchowego francuskiego księdza, w tym czasie Karol odbywał liczne rekolekcje u benedyktynów, trapistów, jezuitów. Zetknął się z ich duchowością. Odbywał pogłębione studia duchowe i biblijne.
Po tym czasie przebywa w zgromadzeniu trapistów w opactwie Matki Boskiej Śnieżnej w Ardenach. Następnie udaje się do Ziemi Świętej, gdzie przez trzy lata mieszka w ogrodzie sióstr klarysek w Nazarecie, a następnie udaje się do Jerozolimy.
Krótko potem we Francji zostaje wyświęcony na księdza i postanawia - w przeciwieństwie do Ziemi Świętej, gdzie było wówczas wielu kapłanów - zostać kapłanem na Saharze. Dostaje pozwolenie na osiedlenie się na terenie administracji francuskiej w Afryce Północnej, która była wówczas pod panowaniem Francji. W tym czasie zaczyna na siebie mówić brat Karol.
Piętnaście lat spędzonych na Czarnym Lądzie przeżył najczęściej samotnie. Czasami towarzyszyli mu francuscy żołnierze. Żył wśród nomadów - Tuaregów - berberyjskiego ludu koczowniczego, który zamieszkiwał wówczas tereny Algierii, innych miejscowych nomadów, Arabów, czarnych niewolników. „Nauczyłem się jedynie samotnej modlitwy, życia książkami i serdecznej rozmowy w cztery oczy z biednymi” - zapisał później w swoich notatkach. Założył pustelnię w górach Hoggaru.
Pisał, choć nie dlatego, że chciał zostawić po sobie pisma. Z jego zapisków zachowały się m.in. listy z jego kuzynką Marią. Jego inne zapiski to głównie myśli związane z przeżywaniem jego relacji z Bogiem, duchowości i prozy życia. Pozostawił listy i medytacje, które pokazują jego drogę duchową i rozumienie Pisma Świętego i medytacje nad nim. Napisał regułę zakonną dla Małych Braci Jezusa i dla Małych Sióstr Jezusa, a także dla świeckich. Sporządził słownik francusko-tuareski i tuaresko-francuski, opisał gramatykę tego języka. Przetłumaczył Ewangelię na ich język. Zrobił kopię ich poezji.
Miał wewnętrzne przekonanie, że powinien założyć zgromadzenie zakonne. Bardzo tego chciał, ale to mu się nie udało, żył sam. Miał na tyle radykalne podejście, że nikt nie był w stanie żyć razem z nim. Nikt do niego nie dołączył, by tworzyć wspólnotę. Jego jedyny towarzysz, brat Michał, który chciał żyć we wspólnocie z Karolem, z powodu choroby został odesłany do Zgromadzenia Ojców Białych.
Brat Karol zginął 1 grudnia 1916 roku w Tamanrasset w południowej Algierii. Został zamordowany strzałem w głowę przez młodego Tuarega podczas lokalnych przepychanek.
Karol jednak nie był wtedy sam. Według świadków obok jego ciała leżała Hostia. Przyjaciele leżeli obok siebie.
15 maja 2022 roku papież Franciszek ogłosił Karola de Foucauld świętym.
Skomentuj artykuł