By dobro miało ostatnie słowo

(fot. vimeo.com)
ks. Dariusz Madejczyk

Brat Roger był zawsze gotowy przebaczać i zawsze walczyć, by dobro miało ostatnie słowo. Chciał, żeby we wszystkich trudnościach zwyciężało zawsze dobro człowieka - z bratem Aloisem, przeorem wspólnoty z Taizé rozmawia ks. Dariusz Madejczyk

Jakie myśli towarzyszą dziś Przeorowi Taizé, gdy tutejsza wspólnota staje wobec niezwykle znaczących w jej historii dat: 100. rocznicy urodzin brata Rogera, 75. rocznicy jego przyjazdu do Taizé i wreszcie 10 lat, które mijają od jego śmierci?

DEON.PL POLECA

- Odczuwam przede wszystkim wielką wdzięczność za ten czas, ale też bardzo szczególną radość. Jest to radość z tego, że Bóg pozwala nam żyć w naszej małej wspólnocie i zarazem współtworzyć ciągłość tego doświadczenia wiary przeżywanej razem. W tych dniach ta radość konkretyzuje się w bardzo namacalny sposób, ponieważ wszyscy bracia, którzy żyją w rozmaitych fraterniach na całym świecie po raz pierwszy znaleźli się razem w Taizé. Jest to okazja, by odnowić się w naszym powołaniu do życia wspólnotowego oraz by pomagać sobie w przeżywaniu trudności, które przynosi życie, każde życie: i to w rodzinie, i to we wspólnocie. To doświadczenie rozmaitych trudności jest też naszym doświadczeniem, które chcemy podjąć razem, pomagając sobie w tej wspólnocie, którą tworzymy.

Radością tych dni jest też świadomość, że młodzież, która przyjeżdża do Taizé, rozumie jak wielkie znaczenie przywiązujemy do kwestii solidarności. Widzimy, że młodzi chcą być hojni w dawaniu siebie innym. Szukają odpowiedzi na pytanie: jak tworzyć społeczeństwo bardziej solidarne; co robić, by ludzie byli coraz mniej zamknięci, a bardziej otwarci na siebie.

Dziesięć lat temu podjął Brat bardzo szczególne zadanie pokierowania wspólnotą, której życie było związane od samego początku z życiem brata Rogera. Jak Brat postrzega tych dziesięć lat, które minęły od tragicznej śmierci Waszego Założyciela?

- Przede wszystkim muszę powiedzieć, że tych dziesięć lat minęło niezwykle szybko. Ale mimo to czuję wciąż na nowo to samo, co czułem zaraz po śmierci brata Rogera. Była to śmierć straszna, pełna przemocy, gwałtowna. Był to dla nas wielki szok, ale - choć brzmi to paradoksalnie - szok uzdrawiający. Jako bracia wówczas bardzo zbliżyliśmy się do siebie. Dziesięć lat temu trudno było mówić w taki sposób, ale dziś możemy powiedzieć, że także to trudne doświadczenie jest dla nas Bożym darem. Śmierć brata Rogera pozostaje dla nas swoistym znakiem, który przypieczętowuje całe jego przesłanie, jest ona jakby ostateczną konsekwencją tego wszystkiego, co on nam ofiarował, całego jego życia. Można właściwie powiedzieć, że jego życie i jego śmierć są ze sobą złączone. Jest to jakby jedno przesłanie.

Co jest szczególnym skarbem ofiarowanym przez brata Rogera, który wspólnota stara się dziś pielęgnować i dawać innym?

- Myślę, że można by w tym momencie wskazać na dobro i przebaczenie. Brat Roger był zawsze gotowy przebaczać i zawsze walczyć, by dobro miało ostatnie słowo. Chciał, żeby we wszystkich trudnościach zwyciężało zawsze dobro człowieka. To jest bardzo trudne, ponieważ wiele jest dziś różnych konfliktów. Brat Roger nie zatrzymywał się jednak nigdy w ogniu polemik. Był człowiekiem wewnętrznego pokoju, który w moim przekonaniu był znakiem obecności Ducha Świętego w jego życiu.

Wspólnota Taizé tego ducha pokoju wciąż pielęgnuje i daje młodym, którzy przyjeżdżają na wzgórze…

- Bardzo chcemy, by młodzi wciąż na nowo mogli odnajdywać tutaj ten pokój serca, którym obdarowywał nas brat Roger. On starał się odcisnąć tak mocny ślad na sposobie życia naszej wspólnoty, żebyśmy potrafili nieustannie żyć duchem przebaczenia i miłosierdzia i robili to jakby niezależnie od zasad zapisanych w regule. Miłosierdzie to słowo klucz do naszego życia, coś naturalnego, co wpisuje się w życie naszej wspólnoty i od czego to wspólnotowe życie jest w jakimś sensie uzależnione. Bez takiej postawy nasze życie byłoby niemożliwe, zwłaszcza, że jesteśmy wspólnotą, w której pisane zasady życia są zredukowane do minimum. Bez postawy miłosierdzia nie dałoby się tak żyć. Sądzę, że młodzież, przyjeżdżając do Taizé, właśnie w takiej postawie odnajduje pokój serca, którego szuka.

Obchodzone rocznice są chyba dobrą okazją, by spojrzeć w przyszłość. Jak są priorytety wspólnoty z Taizé na najbliższy czas?

- Priorytet jest zawsze ten sam: budowanie komunii. Jezusa odkrywamy we wspólnocie, czyli w komunii osób. Jezus nie jest Postacią z przeszłości; nie jest też Kimś wyłącznie dla mnie, w wymiarze mojego osobistego zbawienia. Chrystus umierając, rozciąga swoje ramiona na krzyżu, żeby zjednoczyć całą rodzinę ludzką. I to jest dla nas, dla wiary każdego z nas z osobna, bardzo konkretne wezwanie, którym musimy żyć w naszej wspólnocie. Czynimy to na różne sposoby. W ostatnim czasie przyjęliśmy np. rodzinę emigrantów, którzy uciekli z Iraku. Żyją teraz pośród nas, pomagamy im, bo zależy nam, by wiara w Chrystusa znajdowała swoje odbicie w konkretnych gestach, w naszym działaniu. W nawiązaniu do rocznic przeżywanych przez wspólnotę, przygotowaliśmy święto dla dzieci z okolic Taizé, zaprosiliśmy też ubogie rodziny z naszego regionu do przeżycia tygodnia spotkania w Taizé całkowicie za darmo. Chodzi nam wciąż o to, by nie brakowało w życiu konkretnych gestów miłosierdzia. Mogą być bardzo małe, ale muszą być konkretne.

Obok tego szukamy też działań o charakterze bardziej powszechnym. Bracia przygotowują się właśnie do wyjazdu na Kubę. Kilku z nas już w sierpniu wyjedzie do tego kraju, by żyć tam przynajmniej przez kilka najbliższych lat pośród ludzi bardzo ubogich, doświadczających rozmaitych trudności. Równolegle toczą się przygotowania do Europejskiego Spotkania Młodych, które na końcu roku odbędzie się w Hiszpanii, w Walencji, oraz do spotkania, które za rok będzie miało miejsce w Beninie. To jest dla nas bardzo ważne, że kilka tysięcy młodych ludzi z różnych stron świata będzie mogło spotkać się właśnie w Afryce i tam dać świadectwo nadziei. To nie będzie pierwsze spotkanie afrykańskie. Po śmierci brata Rogera miały one miejsce dwukrotnie: w Kenii i w Rwandzie. Zwłaszcza spotkanie w Rwandzie było bardzo ważne, by niosło w sobie element pojednania i komunii w Chrystusie. Przybyło wówczas na spotkanie 8,5 tys. młodzieży ze wschodniej Afryki. We wrześniu przyszłego roku podobne spotkanie będzie właśnie w Beninie.

Wspomniał Brat o wyjeździe na Kubę. Jaki jest cel powstawania tych domów, które nazywacie fraterniami? Dlaczego fraternia w tym właśnie kraju?

- Brałem udział w dwóch Synodach Biskupów w Rzymie. Poznałem wówczas bp. Manuela Hilario De Céspedes z Kuby. W jednej z rozmów powiedział mi: "Przyjedźcie do nas. Musicie do nas przyjechać". I tak to się zaczęło. W zeszłym roku pojechaliśmy tam z kilkoma braćmi i zrobiliśmy też dwa małe spotkania z młodzieżą - w Hawanie i w Matanzas, gdzie ordynariuszem jest właśnie bp Manuel, który nas zapraszał na Kubę. Powtórzył wówczas swoją prośbę i teraz udaje się tam dwóch braci. Jest to przede wszystkim gest solidarności. Nie mamy żadnych projektów, które chcielibyśmy zrealizować. Nie jesteśmy wyspecjalizowani w prowadzeniu szkół czy jakichś projektów socjalnych. Liczy się obecność. Jedziemy z gotowością pomagania, będziemy otwarci na ludzi i słuchali, co Duch Święty nam podpowie.

Pewien chłopak, który już po raz czwarty jest w Taizé, zapytał mnie kilka dnie temu, czy przyjazd tu nie jest jakimś zagrożeniem dla jego wiary jako katolika. Jest wielu, którzy lękają się spotkania z chrześcijanami innych wyznań, mają jakieś wątpliwości. Co im może powiedzieć Brat Alois, który ma swoje korzenie we wspólnocie katolickiej, wzrastał w katolickiej parafii, udzielał się w duszpasterstwie, a potem spotkał Taizé i brata Rogera?

- Jestem bardzo szczęśliwy, że nasza wspólnota może się cieszyć zaufaniem wielu przedstawicieli Kościoła. Podczas ostatniego spotkania z papieżem Franciszkiem także od niego otrzymałem dwie zachęty. Najpierw były mocne słowa wsparcia, żeby nie ustawać w towarzyszeniu młodzieży, która przyjeżdża do Taizé, a potem papież powiedział z mocą: "Musicie kontynuować wasze dzieło jako wspólnota ekumeniczna!" W tym też duchu osobistym wysłannikiem papieża Franciszka na nasze rocznicowe uroczystości został mianowany kard. Koch, żeby w imieniu Ojca Świętego przeżywał wraz z nami dziękczynienie za 75 lat wspólnoty i za życie brata Rogera. Wraz z nami będą też przedstawiciele innych wspólnot kościelnych, prawosławni, protestanci, którzy obdarzają nas swoim zaufaniem i dlatego chcą być razem z nami i razem z nami się modlić. To ich zaufanie dodaje nam odwagi i musi być odczytane jako konkretny znak, że nie możemy się siebie lękać. To jest też znak dla młodzieży, że jako ludzie, którzy przyjęli chrzest nie możemy się siebie bać, ale musimy odkrywać to co nas łączy. Taizé jest takim wyjątkowym miejscem, gdzie tę komunię wszystkich ochrzczonych możemy w jakiś sposób wyrazić, uzewnętrznić.

Wspominał Brat jakiś czas temu o znaczeniu papieża w dziele jednoczenia chrześcijan…

- Już brat Roger mówił, że dla zjednoczenia chrześcijan niezbędny jest pasterz, sługa komunii. Dzieła pojednania nie da się zatrzymać. Widzimy, że dziś wielu ludzi, którzy nie są katolikami odwołuje się do nauczania papieża Franciszka. On sam odwiedza wyznawców innych Kościołów chrześcijańskich, modli się nimi. Nie ma oczywiście pełnej komunii między Kościołami, ale pewne stopnie, które nas zbliżają nieustannie pokonujemy. W tym kontekście zadaję sobie pytanie, czy nie miałoby sensu, aby także chrześcijanie niekatolicy szukali większego odniesienia do papieża i trwali w pewnej komunii z papieżem. Tak jak w jedności z papieżem trwają Kościół rzymskokatolicki, greckokatolicki i inne Kościoły wschodnie, może trzeba szukać dróg zbliżenia w innych wspólnotach. Nawet jeśli do pełnej komunii jest jeszcze daleko, warto pokonywać małe stopnie, by być coraz bliżej siebie, respektując własne tradycje i szanując się nawzajem. Jan Paweł II mówił, że trzeba "szukać jedności bez wchłonięcia". To jest właśnie ta droga poszukiwania komunii, którą staramy się tu w Taizé realizować.

Słowa klucze, które proponuje Brat na najbliższe lata młodym ludziom odwiedzającym Taizé to miłosierdzie, radość i prostota. Pierwszy rok będzie poświęcony tematowi miłosierdzia.

- Brat Roger zachęcał, by nieustannie mieć przed oczami ducha ośmiu błogosławieństw: radość, prostotę i miłosierdzie. To jest jakby kwintesencja Ewangelii. Jako wspólnota chcemy tym duchem dzielić się z młodzieżą. Na pierwszy rok wybraliśmy słowo "miłosierdzie". I cieszymy się bardzo, że zbiega się to z ogłoszonym przez papieża Franciszka "Rokiem Miłosierdzia". Musimy wciąż zgłębiać tę prawdę, że sprawiedliwość i miłosierdzie są ze sobą nierozerwalnie złączone; sprawiedliwość wskazuje na miłosierdzie. Pan Jezus mówi w Ewangelii: "Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów…" (Mt 5, 20). Co to znaczy? Jeśli wasza sprawiedliwość nie stanie się miłosierdziem… nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Musimy odkrywać, jak głębokie jest miłosierdzie Boga i jednocześnie zgłębiać dobroć człowieka. Jestem przekonany, że dobro w człowieku jest dużo większe niż zło.

Brat Alois (Alois Löser) - przeor ekumenicznej Wspólnoty Taizé, katolik. Z pochodzenia jest Niemcem, od 1984 r. posiada obywatelstwo francuskie. Na stałe związał się ze wspólnotą w 1974 r. Był jednym z najbliższych współpracowników brata Rogera, który wskazał go jako swego następcę podczas rady braci w 1998 roku. Został przeorem wspólnoty po tragicznej śmierci brata Rogera w sierpniu 2005 r.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

By dobro miało ostatnie słowo
Komentarze (1)
LL
Leszek Leszek
19 lipca 2016, 10:30
misjonarz 21:06:58 | 2016-05-07 Brrr, "zielonoświątkowe frazesy", ale nie chce mi się już udawadniać, wiem jedno, te całe "cudowności", są czysto psychologiczne, a niepokój autora "spotu" mówi sam za siebie. Ok, a jak mam chore kolano i to kolano "samo zdrowieje w przyśpieszonym tempie, to też wymaga owego "nakładania rąk" ? No a wogóle, kto i kiedy może to robić ? jo-hes     misjonarz | 2016-05-10 12:52:37 czyli - mam z tego rozumieć, że należysz do jakiejś sekty ? /wnioskuję na podstawie przykłądowej Twojej wypowiedzi: "Gniewajcie się a nie grzeszcie, niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce" "Nie czyńcie zbyt wielu starań, aby zostać nauczycielami, wiecie bowiem, że doznacie sroższego sądu" "Bóg Miłosierny, jest mym Bogiem i Panem, nie opuści mnie i nie zniszczy" "jeżeli wyrządziłem zło memu dobroczyńcy, a swego wroga złupiłem doszczętnie to niech niepprzyjaciel schwyta mnie i zdepcze moje życie... "ale Ty Panie, nie stój z daleka, powstań aby mnie ocalić"   " oraz tej, w której stwierdzasz że "wyrywanie zdań z kontekstu, jest nieprawidłowe, tak postępują w sektach" ... / to doprawdy zadziwiające że otwarcie się do tego przyznając czytujesz "deona". Ale jak sam stwierdziłeś - nic dodać nic ująć. Na sektach się nie znam, więc nie podyskutuję. Bardziej się orientuję w klimatach czysto-katolickich :) więc pozostanę w tej tematyce. Pozdrawiam