Co to strach przed wyznaniem wiary?

(fot. Leo Hidalgo / flickr.com / CC BY)
o. Leonard Bielecki i o. Franciszek Chodkowski

Chciałbym, ale się boję. Czy istnieje coś takiego jak strach przed wyznaniem wiary? A jeśli tak, jak go pokonać.

O. Leonard Bielecki (ur. 1980) i o. Franciszek Chodkowski (ur.1970).  Są franciszkanami, mieszkają w Poznaniu. "Chcemy mówić o rzeczach dla was i dla nas ważnych, o wierze. Chcemy krótko - czasami z żartem, czasami bardzo poważnie, być może czasem się pokłócimy? - mówić o tym, co Was nurtuje."

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co to strach przed wyznaniem wiary?
Komentarze (5)
M
Mnich
27 września 2014, 21:25
Po pierwsze " męczennicy za wiarę" tak nam w 21 wieku potrzebni jak rybie rower. Po drugie, co w sercu, czyli miłość i wiara, to nie dla innych. Mężczyzna, który opowiada kolegom jak było na spotkaniu z ukochana kobieta to  zwyczajny prostak. Albo, co bardziej podobne, mężczyzna, który czuje sie bardzo niepewnie w swoim związku. IM SŁABSZA WIARA TYM WIĘCEJ O NIEJ TRABIENIA, PIELGRZYMOWANIA I OCIEKAJĄCYCH ZŁOTEM KOŚCIOŁÓW. Ze strachu musimy byc głośni, zeby przede wszystkim siebie przekonać, ze jesteśmy na dobrej drodze. Prawdziwa wiara wie i milczy. Po czynach ja poznać. A i czasy nawracanie minęły. Jak ktos ciekawy jakiejś wiary na internecie znajdzie więcej niż oszolomiasty " apostoł" może mu powiedzieć.
5
5726
27 września 2014, 21:40
Masz rację - ale miłość ukochanej jest tylko dla ukochanego - to co innego. Miłość Boga jest dla wszystkich - dlatego trzeba o tym mówić.
M
Mnich
27 września 2014, 23:27
Przyznaje ci racje, ale jednak wciąż wole czekać, zeby to mnie zapytano, jaka mam receptę na szczęście.  Nie dlatego, ze jestem nieśmiały. Kiedy widze, ze komuś tego roku pięknie "poszły" pomidory to idę i grzecznie pytam Co pan robi, ze takie wspaniałe. Jaka to satysfakcja dla tego " pomidorowego" faceta, mozesz sobie wyobrazic. Ale gdyby "pomidorowy" facet przyszedł do mojego domu chcąc mi sprzedać swój " sekret", to już by mi sie to wydało podejrzane. Pewnie posypal nawozem z firmy, która za reklamę mu płaci. Taka natura ludzka. Co przed nami na talerzu, choćby i najlepsze, mało nas interesuje. Młodzi ludzie tłumami szturmują Tybet, bo tam mnisi buddyjscy sie od nich kijem opedzaja. Coś w tym jest.
5
5726
27 września 2014, 23:50
To prawda - to przykład życia pociąga, a nie samo mówienie. Bywanie na tym portalu oznacza, że może ktoś troszeczkę sam szuka (nikt nie wciska mu się do domu), a inni mogą i chcą powiedzieć - dlatego tu dużo się mówi o tym. Ale zgadzam się, że w normalnym życiu mówienie niewiele da (przeciwnie - zniechęca - masz rację), jeśli gdzieś nie zobaczy się tego w udanej realizacji. Mi też bardzo pomogło spotkanie takich "pomidorowych ludzi", których życie mnie przekonało - na szczęście nie aż w Tybecie, trochę bliżej domu.
M
Mnich
28 września 2014, 00:14
Ja tez spotkałem kiedyś moich "pomidorowych ludzi", wiec jestem szczęśliwy, ze i tobie to sie udało. Zgadzam sie, ze ten portal to błogosławieństwo. Lubię na nim ludzi, którzy "pyskuja", dają mi inna perspektywę. Uczę sie od nich. Czasem chciałbym im "przyłożyć", bo mam inne zdanie. Ale czasem po kilku dniach przyznaje im racje ( albo i nie :). Wszyscy tu jesteśmy jak drożdże. I dlatego ten portal ma coraz więcej lajkow. Gdybyśmy tylko byli Towarzystwem Wzajemnej Adoracji prędko byśmy sie sobie znudzili. Pozdrawiam "pomidorowo" i wielu błogosławieństw życzę.