Każdego roku to samo: rekolekcje, czuwania, roraty, postanowienia. Wyrwij się z rutyny i zacznij od czegoś innego. To bardzo proste.
* * *
Wtedy, w Betlejem, urodził się wśród nocnej ciszy, w dodatku gdzieś na głębokiej prowincji. Przypomina mi o tym każdy Adwent. Pokazuje mi Boga większego niż wszechświat, a jednocześnie tak delikatnego i pokornego, że swoją wielkością nie chce przytłoczyć nawet najmniejszego z nas. To historia, która zaczęła się wtedy - dwa tysiące i siedemnaście lat temu (plus minus parę lat w którąś stronę, jeśli wierzyć historykom) - a która nie tylko trwa do dzisiaj, lecz wypełnia się w jakiś sposób w życiu każdego, kto zechce wejść w relację z Miłością. On wtedy przyszedł na świat po cichu i dzisiaj przychodzi tak samo. Delikatnie, czule i z zaproszeniem, a nie nakazem rewizji. Nie po to, by wywrócić życie do góry nogami (choć owszem, zdarzają się i takie małe rewolucje), lecz by prześwietlić wszystko swoją obecnością. Bo "Światło przyszło na świat…" (J 3,19). Czytaj dalej >>
Skomentuj artykuł