Czego chrześcijanin może nauczyć się z "Gwiezdnych Wojen"?

(fot. shutterstock.com)

Najchętniej byśmy nie chcieli, żeby ci źli podnosili maski i pokazywali swoją twarz, żeby mówili o jakimś dobru w nich. To burzy nasz schemat. Zaczynasz widzieć człowieka, który nie pasuje do utworzonego już w twojej głowie obrazu.

Ostrzegamy, w dalszej części teksu znajdują się spoilery dotyczące fabuły filmu. Jeśli jeszcze go nie widzieliście, nie zalecamy dalszej lektury.

Kiedy oglądałem najnowszy epizod "Gwiezdnych wojen", miałem mały problem z głównym czarnym charakterem - Kylo Ren. Czarny charakter ma z definicji być zły. Kylo Ren wydaje się bardzo dobrze wywiązywać z tego zadania. Służy ciemnej stronie mocy, zabija, nienawidzi. Dopóki pojawiał się na ekranie taki zły i nienawistny, było mi go łatwo sklasyfikować: czarny charakter - nie lubię go. Wszystko popsuła mi scena rozmowy Kylo Ren z Rey. Gdy Kylo Ren próbuje uzyskać od niej poszukiwany fragment mapy, używa swoich mocy, aby przeszukać jej świadomość. Niespodziewanie to on sam zostaje zinfiltrowany.

To moment, kiedy zdejmuje maskę i... pomyślałem sobie: "Ten gość nie pasuje mi do tej postaci. Nie wygląda na następcę Dartha Vadera. Taki chłoptaś". Kylo Ren odkrywa nie tylko swoją twarz. Odkrywa także to, że jednak odzywają się w nim ukryte siły jasnej strony mocy. W jego oczach pojawiają się nawet łzy. Rey dotknęła w nim tego, co ukrywał pod maską przed innymi i przed samym sobą. To naprawdę bardzo ciekawy motyw.

DEON.PL POLECA

Niejednokrotnie staję przed pokusą klasyfikowania drugiego człowieka: dobry albo zły. Wtedy sprawa wydaje się prosta. Tutaj nagle okazuje się, że ten zły kiedyś był dobry i to dobro gdzieś w nim ciągle tkwi. Najchętniej chcielibyśmy, żeby ci źli nie podnosili maski i nie pokazywali swojej twarzy, żeby nie wspominali o jakimś dobru w nich. To burzy nasz schemat.

Zaczynasz widzieć człowieka, który nie pasuje do utworzonego już w twojej głowie obrazu. Są osoby, przy których - jeśli ktoś chce pokazać choćby cień dobra w nich, jakiegoś światła, wrażliwości - to zaraz znajdą się tacy, którzy zaczynają wyciągać wszelkie dowody na to, że ten człowiek jest zły i koniec. Tu jednak nie chodzi o rozstrzyganie: zły czy dobry. Chodzi o pokazanie prawdy.

A prawdą jest zło czynione przez Kylo Ren i dobro, które w nim jest. Wydaje się, że czasami boimy się zobaczyć coś więcej w drugim człowieku ponad to, co już zdołaliśmy sklasyfikować jako dobre - złe. Szczególnie kiedy chodzi o tych złych. W różnych dyskusjach widać lęk, kiedy pojawia się choćby jedno pozytywne zdanie o człowieku, którego uznano za czarny charakter. Lęk przed tym, że dostrzeżenie jasnej strony mocy będzie służyło zbagatelizowaniu ciemnej strony. To ciekawe, że ludzie opowiadający się po jasnej stronie mocy bywają jednocześnie strażnikami ciemnej strony. Kiedy uznają kogoś za złego, robią wszystko, by utrzymać ten obraz.

Nie dopuszczają choćby przebłysku jasnej strony mocy w nim. Jakby bardziej zależało im na tym, żeby już na zawsze pozostał po tej ciemnej stronie. Nie wolno o nim mówić niczego dobrego. Ma być zły i koniec.

Działają w jakimś lęku, że jak się powie coś dobrego, to oznacza, że chce się go wybielić, że się promuje zło. Wydaje się, że ludzie uznający się za stojących po jasnej stronie mocy są czasem bardziej w swojej głowie owładnięci jej ciemną stroną. W Ewangelii mamy przypowieść o rosnących razem zbożu i chwaście. Jezus mówi w niej, by nie wycinać chwastu, bo można przy tym uszkodzić zboże. To jest wrażliwość Jezusa. On widzi i dobro, i zło. Widzi, że zboże i chwast rosną na jednym polu.

Jezus, kiedy przechodził koło komory celnej Lewiego, spojrzał na niego z miłością i powołał go. Wszyscy, którzy przechodzili obok, widzieli siedzącego tam złodzieja, kolaboranta, człowieka godnego pogardy. A Jezus zobaczył kogoś więcej. Czy to znaczy, że nie widział tego, co widzieli inni?

Widział. Ale Jego wrażliwość polega na tym, że widzi więcej. Jezus nie jest strażnikiem ciemnej strony mocy. Miłość miłosierna ma moc zdjąć z człowieka maskę Kylo Ren, ma moc odnaleźć w nim choćby szczątkowe pokłady jasnej strony mocy po to, żeby człowieka ratować, a nie potępiać.

Han Solo jest tu dobrym obrazem działania Boga. Han wie, że Kylo Ren ma w sobie pokłady jasnej strony mocy. Wie, bo jest jego ojcem. Nie boi się stanąć przed nim twarzą w twarz, żeby odwołać się do tej jasnej strony mocy.

To jest zadanie dla chrześcijan - być strażnikami jasnej, a nie ciemnej strony mocy.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czego chrześcijanin może nauczyć się z "Gwiezdnych Wojen"?
Komentarze (2)
A
andrzej_a
1 stycznia 2016, 14:09
Bardzo celne spostrzeżenia, ale pójdźmy o krok dalej i zadajmy sobie pytanie dlaczego ludzi tak bardzo fascynuje tematyka kosmosu, iż w jej ramach ukazujemy ziemskie problemy walki dobra ze złem. Star Wars, Star Trek, 2001: A Space Odyssey, Alien, Battlestar Galactica, to tylko kilka filmów, których początki sięgają poprzedniego wieku, a mimo to wciąż przyciągają uwagę widza. Wiele lat temu w rozmowie nt. Biblii usłyszałem argument z ust kolegi ateisty, iż jest fantastyką ludzi zaślepionych. A więc zacząłem czytać te kontrowersyjne fragmenty Biblii i się zdumiałem.  Faktycznie dzieje opisane na kartach Pism Świętych są jakby z innego świata. Oto powstaje istota obca całemu ówczesnemu światu - człowiek z ziemskiego pyłu (węgla i wody). Stwórca tej istocie przyporządkowuje planetę i daje mu ją w posiadanie. Następnie obdarowuje go darem tworzenia życia tak by nie żył w samotności, jako lokalny imperator i miał rodzinę. Pierwsza korekta zostaje dokonana, gdy nowa istota nie spełnia wszystkich pokładanych w niej nadziei. Następuje zmiana miejsca egzystencji człowieka i jej przebieg z możliwością zmiany planety. Na przestrzeni czasu Stwórca dokonuje resetu pośród nowych stworzeń dokonując selekcji pomiędzy udanymi istotami (dobrymi), a wadliwymi (złymi). A w następnym kroku modyfikuje człowieka, tak by nie mógł żyć już do 1tys lat, a jedynie do 125lat i ulegał autodestrukcji ("z prochu powstałeś i w proch się obrócisz...").
Andrzej Ak
1 stycznia 2016, 14:11
cz II Dzisiaj marzymy o podróżach w kosmosie i poszukiwaniu nowej planety do życia, ale po co? Być może w tym ogromnym wszechświecie nie jesteśmy sami. Być może jesteśmy jednymi z wielu projektów Stwórcy, które powstały na przestrzeni miliardów lat. Świat egzystuje cyklami, a my jesteśmy tylko wycinkiem jednego z wielu, które mają miejsce tu i teraz. Tą przestrzeń naszych fantazji, które są motorem postępu, a więc i przyszłości; doskonale ukazuje seria Battlestar Galactica, gdyż obejmuje ona zarówno tematykę odwiecznej walki dobra ze złem jak i zależności egzystujące pomiędzy nimi, a także odwieczne pragnienia człowieka, czyli  podróży kosmicznych oraz tworzenia nowych istot.