Czego uczy nas historia uczniów idących do Emaus?

Niezmiennie zachwyca mnie opowieść o uczniach idących do Emaus, którzy w drodze spotykają Zmartwychwstałego Pana. Dostrzegam w niej delikatne obchodzenie się Jezusa z ludźmi, którzy pogubili się w tym, co się w nich i wokół nich dzieje. Nie wiedzą już, co myśleć, co jest prawdą. Rozmawiają ze sobą, lecz nie dochodzą do żadnych wniosków, które byliby w stanie przyjąć bez wahania. Przeżyli dramat aresztowania i śmierci swojego Mistrza, żeby potem trzeciego dni usłyszeć o tym, że On żyje. Smutni, zmieszani i zagubieni wychodzą ze Świętego Miasta Jeruzalem.

Nie spodziewali się pewnie, że ta około jedenastokilometrowa droga zmieni całkowicie ich życie. A to wszystko z jednego powodu: „Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi” (Łk 24,15). Na drodze do Emaus widzimy Boga towarzyszącego człowiekowi w jego zmaganiach z wiarą. Nie ma potępiania, nie ma pouczania „ex cathedra”, jest cierpliwość i wyrozumiałe wyjaśnianie, o co chodzi w historii Jezusa z Nazaretu i że jest to historia zbawienia, wyzwolenia Izraela z dużo większej niewoli niż rzymskie panowanie: „Zaczynając od Mojżesza, poprzez wszystkich proroków, wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego” (Łk 24,27). Droga do Emaus to proces stopniowego otwierania oczu, budzenia się ze snu zwątpienia i rozczarowania historią Jezusa z Nazaretu: „A my spodziewaliśmy się, że On właśnie miał wyzwolić Izraela” (Łk 24,21). To droga przygotowywania serca uczniów na spotkanie ze Zmartwychwstałym Panem, którego obecność dostrzegli w pełni dopiero, gdy „wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im” (Łk 24,30).

Zastanawiające może być jednak to, co się dzieje chwilę później: „Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu” (Łk 24,31). Nie rzucili się Jezusowi na szyję, krzycząc: „Ty naprawdę żyjesz!”. On również nie skwitował całej sytuacji słowami: „Nareszcie zauważyliście, że to Ja!”. Po prostu zniknął im z oczu. Nie został choćby chwili dłużej. Jak gdyby chciał zasugerować: „Szukajcie mnie dalej. Nie zostawajcie w miejscu. Bądźcie czujni. Wasza droga się nie skończyła”. Idą więc do Jerozolimy, do Kościoła, który nie do końca chyba rozumie, co się dzieje: „W tej samej godzinie zabrali się i wrócili do Jeruzalem. Tam zastali zebranych Jedenastu, a z nimi innych” (Łk 24,33). Dzielą się swoim doświadczeniem spotkania ze Zmartwychwstałym w Emaus i dowiadują się od innych, że „Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi” (Łk 24,34).

DEON.PL POLECA

Inaczej zaczyna funkcjonować wspólnota uczniów. Po zmartwychwstaniu nie idą już za Jezusem, lecz On idzie pośród nich, a jako Zwycięzca śmierci ożywia i oświeca ich serca i umysły, by coraz bardziej rozumieli to, czego byli świadkami, i Tego, za którego oddadzą życie. Z tych, którym trzeba było wszystko wyjaśniać, krok po kroku, uczniowie staną się głosicielami przekonanymi o wypełnieniu się zapowiedzianych proroctw w Jezusie. Wystarczy przypomnieć fragment odczytywanej dziś mowy Piotra wygłoszonej w dniu Pięćdziesiątnicy: „Bracia, wolno powiedzieć do was otwarcie, że patriarcha Dawid umarł i został pochowany w grobie, który znajduje się u nas aż po dzień dzisiejszy. Więc jako prorok, który wiedział, że Bóg przysiągł mu uroczyście, iż jego Potomek zasiądzie na jego tronie, widział przyszłość i przepowiedział zmartwychwstanie Mesjasza, że ani nie pozostanie w Otchłani, ani ciało Jego nie ulegnie rozkładowi. Tego właśnie Jezusa wskrzesił Bóg, a my wszyscy jesteśmy tego świadkami” (Dz 2,29-32).

Droga do Emaus to odkrywanie prawdy o tym, że zmartwychwstanie nie wydarzyło się przypadkowo, lecz jest kulminacją mesjańskiej misji Jezusa, a także siłą dla założonego przez Niego Kościoła, by nigdy nie przestał głosić światu zbawienia w Chrystusie. Tak, Kościół był przez Jezusa chciany i świadomie założony jako kontynuacja Jego obecności w świecie. Nie można odrywać historii Jezusa od historii Kościoła – Głowa i członki stanowią jedno Ciało. Dobra Nowina o spotkaniu zmartwychwstałego Jezusa w Emaus uczy więc kilku bardzo ważnych rzeczy o Kościele – wspólnocie odkrywających obecność zwycięskiego Pana.

Mogę być Kościołem zawiedziony, sfrustrowany tym, jak daleko jego członkom do życia według Ewangelii, jak daleko do wzajemnej miłości i wspólnego przeżywania wiary jako cierpliwego poszukiwania. Mogę widzieć w nim tylko grzech czy opresję religijnych zakazów i nakazów. Mogę odejść, bo nie jest idealnie. Mogę być także rozczarowany sakramentami i Słowem Bożym, bo nie są tak efektywne, jak się tego spodziewam. Nie przemieniają „od zaraz” ludzkiego życia i nie rozwiązują problemów „od ręki”. Mogę być również niecierpliwy wobec siebie, bo cele, które sobie postawiłem w swoim rozwoju, wciąż są poza moim zasięgiem. Nie dotarłem do poziomu, na który chciałbym się wspiąć.

Te wszystkie rozczarowania i zawiedzione oczekiwania mogą być dla mnie potrzebnym oczyszczeniem wiary. Chrześcijaństwo jest drogą, jest rozwojem, jest czasami ciągnięciem nogi za nogą, by postąpić choć krok naprzód. To szansa na to, żeby przestać patrzeć na Jezusa i Jego Kościół życzeniowo, ale realnie. A przede wszystkim, by nie patrzeć na to wszystko z zewnątrz, odcinając się i mówiąc „ten Kościół”, lecz widzieć siebie jako jego część. Historia, która wydarzyła się w drodze do Emaus, mówi mi, że zawsze mam powracać do wspólnoty, by dzielić się doświadczeniem wiary, choćby najmniejszym, choćby wydawało mi się mało ważne, umacniając tym innych, którzy mogą przeżywać większe zwątpienia niż ja. We wspólnocie nigdy nic nie jest dane tylko dla mnie, ale dla wszystkich – każde natchnienie i każda łaska, które mnie umacniają, mogą dać siłę innym.

W Kościele nie jest i nigdy nie będzie jak w bajce – tego się nie spodziewajmy. Jest on jednak Mistycznym Ciałem Chrystusa, które wciąż umiera i zmartwychwstaje. Są w nim zarówno zdrajcy, jak i świadkowie Chrystusa. Tworzą go grzesznicy, pośród których żyje Jezus, cierpliwie prowadząc nas do zbawienia, bo „wyjaśnia nam Pisma i łamie dla nas chleb” (V modlitwa eucharystyczna).

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czego uczy nas historia uczniów idących do Emaus?
Komentarze (2)
GK
Gosia Kurzawa
24 kwietnia 2023, 09:28
Dziękuje -Historia, która wydarzyła się w drodze do Emaus, mówi mi, że zawsze mam powracać do wspólnoty, by dzielić się doświadczeniem wiary, choćby najmniejszym, choćby wydawało mi się mało ważne, umacniając tym innych, którzy mogą przeżywać większe zwątpienia niż ja. We wspólnocie nigdy nic nie jest dane tylko dla mnie, ale dla wszystkich – każde natchnienie i każda łaska, które mnie umacniają, mogą dać siłę innym.
MW
~Małgorzata Wąsowska
23 kwietnia 2023, 19:39
I dotarło nareszcie co to jest Kościół, Jak żyć z niedowiarkami. Bóg zapłać.