Odnośnie do drogi Chrystusa wyznajemy w Credo: "Zstąpił do piekieł". Co wówczas się wydarzyło?
Nie znamy rzeczywistości śmierci i dlatego możemy sobie wyobrazić ten proces przezwyciężenia śmierci jedynie za pośrednictwem obrazów, które zawsze pozostają niezbyt trafne. Pomimo całej swej niedoskonałości pomagają nam wszakże zrozumieć coś z tajemnicy.
Stara żydowska legenda, zawarta w apokryficznej księdze "Życie Adama i Ewy", opowiada, że Adam w czasie swojej ostatniej choroby posłał syna Seta wraz z Ewą do Raju po olej miłosierdzia, bo chciał zostać nim namaszczony i wyzdrowieć. Gdy modląc się i płacząc, szukali oboje drzewa życia, ukazał się im archanioł Michał i powiedział, że oleju miłosierdzia z tego drzewa nie zdobędą i Adam będzie musiał umrzeć. W późniejszych czasach chrześcijanie dodali do odpowiedzi archanioła słowa pociechy. Archanioł miał powiedzieć, że po pięciu i pół tysiąca lat przybędzie pełen miłości Chrystus Król, Syn Boży, i namaści olejem swego miłosierdzia wszystkich, którzy w Niego uwierzą.
(fot. Fra Angelico [Public domain or Public domain], via Wikimedia Commons)
Legenda ta odzwierciedla cały smutek człowieka w obliczu choroby, bólu i śmierci - losu, który jest nam przeznaczony. Ukazuje ona opór człowieka wobec śmierci - ludzie zawsze myśleli, że gdzieś przecież muszą istnieć jakieś lecznicze zioła przeciw śmierci. Wcześniej czy później powinno stać się możliwe znalezienie lekarstwa nie tylko na tę czy inną chorobę, ale także przeciw nieuchronnemu przeznaczeniu - przeciw śmierci. Krótko mówiąc, powinno istnieć lekarstwo zapewniające nieśmiertelność.
Można sobie postawić pytanie: Co ten obraz oznacza? Co nowego rzeczywiście wydarzyło się tam za sprawą Chrystusa? Skoro bowiem dusza człowieka jest z natury swojej nieśmiertelna już od chwili stworzenia, co nowego wniósł Chrystus? Owszem, dusza jest nieśmiertelna, gdyż Bóg w sposób szczególny pamięta o człowieku i człowiek jest przez Niego kochany również po swoim upadku. Lecz siła człowieka nie wystarcza, by wznieść się do Boga.
(fot. NOT Andrey Rublev Anonymous Russian icon painter (before 1917) Public domain image (according to PD-RusEmpire) [Public domain], via Wikimedia Commons)
Wielkanocne ikony Kościoła wschodniego przedstawiają Chrystusa, który wchodzi do świata umarłych. Jego szata jest świetlista, ponieważ Bóg jest światłem. "Noc jak dzień zajaśnieje, [mrok jest (…) jak światło]" (Ps 139 [138],12). Jezus, który wchodzi do świata umarłych, nosi stygmaty - Jego rany, Jego cierpienia stały się mocą, są miłością, która zwycięża śmierć. Spotyka Adama i wszystkich ludzi, którzy oczekują w nocy śmierci. Gdy się na nich patrzy, wydaje się nawet, że słychać modlitwę Jonasza: "Z głębokości Szeolu wzywałem pomocy, a Ty usłyszałeś mój głos" (Jon 2,3). Syn Boży poprzez wcielenie stał się jednym z istotą ludzką - z Adamem. Lecz dopiero w owej chwili, w której dokonuje On najwyższego aktu miłości, zstępując w ciemności śmierci, doprowadza do pełni proces wcielenia. Umierając, bierze za rękę Adama, wszystkich oczekujących ludzi i prowadzi ich do światła.
Gdy liturgia mówi o zstąpieniu Jezusa w noc śmierci, posługuje się słowami Psalmu 24 [23]: "Bramy, podnieście swe szczyty i unieście się, prastare podwoje". Brama śmierci jest zamknięta, nikt zza niej nie może powrócić. Nie ma klucza do tej żelaznej bramy. Chrystus jednak posiada ten klucz. Jego krzyż otwiera bramy śmierci, bramy zamknięte nieodwołalnie. Przestają być one niepokonalne. Jego krzyż, radykalizm Jego miłości są kluczem otwierającym tę bramę. Miłość Tego, który będąc Bogiem, stał się człowiekiem, aby mógł umrzeć - ta miłość ma moc otwarcia bramy. Ta miłość jest silniejsza od śmierci.
***
Fragmenty pochodzą z homilii papieża Benedykta XVI podczas Mszy Świętych Wigilii Paschalnej 7 kwietnia 2007 i 3 kwietnia 2010. Obie znajdują się w tomie "Blask zbawienia. Homilie papieskie" wydanym przez wydawnictwo WAM.
Skomentuj artykuł