Dziś podejść może każdy. Grzesznicy wszystkich krajów…

(fot. depositphotos.com)

Tylko dziś jest w Kościele taki obrzęd, w którym można uczestniczyć bez spełniania dodatkowych – dla wielu niemożliwych do spełnienia – warunków. Dziś może podejść każdy, trzeba tylko czuć się grzesznikiem. Wszyscy jesteśmy równi.

Mówią, że to tylko pusty i bezrefleksyjny zwyczaj. Ja tak nie uważam. Co więcej, bardzo lubię Środę Popielcową, a obrzęd posypania głów popiołem cenię i wzruszeniem reaguję na udział w nim ludzi, z Kościołem związanych luźno lub nawet wcale. Tak, wzruszam się, patrząc, jak podchodzą wiedzeni intuicją, że tylko dziś jest w Kościele taki obrzęd, w którym można uczestniczyć bez spełniania dodatkowych – dla wielu niemożliwych do spełnienia – warunków. Dziś może podejść każdy, trzeba tylko czuć się grzesznikiem. Wszyscy jesteśmy równi. Wzruszam się zatem widząc tę ludzką równość wobec grzechu i tych ludzi pokornie pochylających głowy, by przyjąć popiół: i panie w koafiurach, co to jedynie lekko uchylają berecik lub kapelusik, i łysiejących panów; i chłopaków z rozczochranymi dredami, i dziewczyny całe w żelach i lakierach (albo odwrotnie!); i przemęczonych czterdziestolatków, i małe dzieci z ciekawością spoglądające na starszych; i dojrzałych katolików, mających pełną świadomość znaczenia tego gestu, i tych, którzy się tu zaplątali przypadkiem. Wszyscy przyjmują popiół, bo taką mają potrzebę. Nieważne czy duchową, egzystencjalną, czy psychologiczną. Jakaś jest. Wszyscy przychodzą i przed tajemnicą własnej niedoskonałości pokornie schylają głowę, choćby tylko podświadomie uznając potrzebę oczyszczenia. Czyż to nie jest wzruszające?

Przypomina mi się chrzest Janowy w Jordanie. Do Jana też przychodzili najprzeróżniejsi ludzie. Nie wszyscy czuli głęboką potrzebę nawrócenia i zmiany życia. Ale wszyscy – przez sam gest zanurzenia – uznawali się za potrzebujących, boleśnie odczuwających brak, tęskniących za dobrem. Ich postawa nie była doskonała, ale reszty dopełnił Pan Jezus, stojący wraz z nimi w kolejce do chrztu. Tak samo będzie dziś, we wszystkich kościołach: najprzeróżniejsi ludzie podchodzący do posypania głów popiołem, a wśród nich Pan Jezus, dopełniający to, co niedoskonałe w ludzkim braku poczucia grzechu i potrzeby nawrócenia.

Najbardziej w Środzie Popielcowej lubię jednak słowa proroka Joela: „Rozdzierajcie serca wasze…”. Nie żebym jakoś ból kochał, tylko że miłości – takiej aż do bólu – zawsze mi było mało. Serce rozdarte jest mi bliskie, bo to takie serce, które jest poranione, ale stęsknione; krwawiące, ale nieprzestające kochać; pokiereszowane i dlatego bardzo potrzebujące. Taka niegojąca się rana. Życie samo zatroszczy się o zranienia przeprowadzając nas przez przeróżne traumy, grzechy, depresje, kryzysy, wątpliwości i pełne wątpliwości relacje. Doświadczony Joel wie o tym i proponuje, byśmy się nie zatrzymywali na samym zranieniu. Wzywa, byśmy naszym rozdartym sercem wołali do Pana Boga. Bo przecież każda z ran serca nosi w sobie tęsknotę za dobrem, za tym, żeby było inaczej, lepiej. Każda rana serca kryje w sobie tęsknotę za uleczeniem.

Dlatego przychodzimy dziś do kościoła i schylamy głowę po popiół. Bo choć nas życie pokiereszowało, choć nasze grzechy nas poraniły i poniżyły, to jednocześnie rozorały nam serce, a to oznacza, że tęsknimy. Za czym? Za dobrem, za uratowaniem, za spełnieniem. W ostatecznym rozrachunku za miłością. Nasze zranione i rozdarte serce wyrywa się i szarpie, jak pies na łańcuchu. Tęskni i ciągle ma nadzieję. Znamy smak tej tęsknoty, tego wzdychania i niespełnienia: „W ust kąciku łza i sól, w sercu ciemny, niespełnienia ból. I nie cieszy życia smak. Czemu tak? Dlaczego tak?”. Nie wiem dlaczego, ale chyba ważniejsze jest pytanie: po co? Po to, by tym usilniej tęsknić i wołać. Nasza nieumiejętność kochania, to wołanie do Boga o… miłość.

Rozdzierajcie serca… Idźcie za tęsknotą zranionego serca... Kto wie, może się zlituje?

Jezuita, uratowany grzesznik; poprzednio duszpasterz akademicki w Opolu i Krakowie, proboszcz we Wrocławiu, prowincjał (2008-2014), a obecnie proboszcz w Tomsku (Rosja, Syberia); inicjator Deon.pl i Modlitwy w Drodze.

Twitter: wziolek_sj

 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dziś podejść może każdy. Grzesznicy wszystkich krajów…
Komentarze (4)
JM
~J M
18 lutego 2021, 12:49
Co to jest serce? To stan umysłu. Nie potrafimy nazywać emocji i mówimy coś o krwawiącym rozdartym sercu.
MW
~Mówię Wprost
17 lutego 2021, 12:12
Jak nic nie trzeba zrobić to każdy chętny! Zauważyłem tę rzeczywistość Popielca już wiele lat temu. Cały kościół łeb pochyla ale do konfesjonału ochotników brak, mimo że jakiś kapłan zawsze siedzi. Wielkie poruszenie i harmider w sypaniu popiołem i rozdzierająca pustka podczas Eucharystii. Psu na budę pokuta, która nie prowadzi mnie do Komunii z Jezusem.
PR
~Ppp Rrr
17 lutego 2021, 16:48
Pamiętaj, że do Świąt Wielkanocnych jest jeszcze dużo czasu - zatem Twoja obserwacja, choć może być prawdziwa, to faktycznie niczego nie dowodzi. Myślę, że większość chętnych do spowiedzi robi to w Wielkim Tygodniu. Pozdrawiam.
JM
~J M
18 lutego 2021, 12:51
Źdźbło widzisz a belki nie. Daj innym błądzić po swojemu faryzeuszy.