Gdy już nie masz nadziei...

(fot. sxc.hu)

Są w życiu takie momenty, kiedy mamy ochotę zostawić cały świat za sobą, zaszyć się w jakimś spokojnym miejscu, by nie musieć, choć przez chwilę, walczyć z codziennymi problemami.

Jak mamy postąpić, gdy wydaje się nam, że cały świat sprzysiągł się przeciwko nam? Gdzie szukać pomocy, kiedy już zwyczajnie nie mamy sił?

Nie wierzyć w kłamstwo

Sam kilkukrotnie przeżywałem takie momenty. Czasem były one wynikiem nieszczęśliwych zbiegów okoliczności, czasem były całkowicie zawinione przeze mnie. Szczególnie wtedy, gdy zdawałem sobie sprawę, że sam nawarzyłem sobie piwa, było naprawdę trudno.

Jesli myślisz, że to, w czym tkwisz (tudna sytuacja życiowa, samotność, grzech) jest konsekwencją twoich błędów i że tak będzie już zawsze, musisz zrozumieć i uwierzyć, że to nieprawda. Nawet jeśli zawaliłeś sprawę na wszystkich frontach, zawsze jest droga ucieczki, jakieś wyjście awaryjne.

Szatan często nazywany jest ojcem kłamstwa i to chyba jedno z najtrafniejszych określeń jego działania w stosunku do człowieka. To właśnie on w tych trudnych chwilach wmawia ci, że jesteś zły, że zawiodłeś, dałeś ciała, a teraz musisz po prostu się z tym pogodzić i przestać walczyć.

Nie poddawaj się. Zawsze jest jakieś dno, od którego możesz się odbić. Nie wierz w kłamstwo, nie wierz w to, że jesteś zły. Popełniamy błędy, małe lub większe, ale z natury nie jesteśmy przecież źli. Bóg stworzył nas do bycia dobrymi. Nie udaje się to? Pewnie. Nie jest to jednak powód, by przestać się starać.

Nigdy nie jest za późno, by zmienić swe życie. Jak mawiał brat Roger z Taize - każdy dzień jest po to, żeby zaczynać swoje życie od nowa. Nie wierzysz, że to możliwe - spójrz na historę Jacquesa Fescha, francuskiego mordercy, który nawrócił się w więzieniu, oczekując na karę śmierci (w 2011 roku zakończył się etap diecezjalny jego procesu beatyfikacyjnego).

Nie przeżywaj swoich porażek w samotności, nie zamykaj się w sobie. Ktoś może powiedzieć, że został całkowicie sam i nawet jeśliby chciał się otworzyć, to nie jest w stanie tego zrobić, bo po prostu nie ma przed kim. Ktoś może też powiedzieć, że jego problemy, grzechy lub błędy napawają go takim wstydem, że nie potrafi z nikim o nich rozmawiać. Ale to nieprawda, zawsze jest ON, cierpliwy, życzliwy i skory do pomocy, ON, który mówi: "Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię" (Mt 11,28).

Spróbuj Mu zaufać, otwórz się przed Nim i powiedz Mu o swoich problemach. Przecież niczym nie ryzykujesz.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Gdy już nie masz nadziei...
Komentarze (62)
MK
Marta Kłos
12 grudnia 2019, 12:46
Kochani, ja przeżywam niemal piekło na ziemi, z młodej kobiety z planami rodziny i dwójki dzieci lekarze uczyniki ze mnie schorowaną staruszkę, bezpłodną, akobiecą, dziękujcie Bogu za wszystko, gdyż czasami problemy nie są aż takimi problemami, teraz to widzę, gdy nie mam wyjście po ludzku nic mnie już nie czeka.
P
paula
31 maja 2014, 04:15
czy zdrade idzie wybaczyc po raz drugi chyba nie to bardzo boli a serce sie rozrywa kiedy ktos ci obiecuje ze tak bardzo cie kocha i ma zamiar miec z toba dziecko w tym momecie wszystko sie wali i nie mozesz podnies sie z tego a szczegolnosci wybaczyc juz nie potrafie czy ktos moze wytulmaczyc czemu tak jest na tym swiecie ze trzeba cierpiec i zyc w ciaglym strachu
O
olik
31 maja 2014, 09:32
Drugi raz się nie wybacza.
MU
~Marta Ulaszek
17 grudnia 2022, 18:22
Wybaczenie to nie zapomnienie, ale wybaczenie to pragnienie, chcenie dobra dla tej osoby, nie zemsty. Jeśli Bóg w Piśmie św. mówi, ze trzeba przebaczać nieskończenie wiele razy, to znaczy że Bóg uzdalnia zawsze do takiego czynu. Jeśli starasz się przebaczyć, prosisz o to Boga, to nawet jeśli uczucia pozostaną , ale ty ciągle będziesz na tak z przebaczeniem, to Bog to przyjmuje. Po za tym popatrz, czy nie grzeszyłaś ciężko w życiu i w ogole grzeszyłaś... a Bóg Ci zawsze chce przebaczyć.
A
Asia
3 maja 2013, 23:01
trochę z praktyki zakochałam się w takim u którego wierność i czystość to rzeczy niemożliwe nieistniejące :) powoli próbuje mu tłumaczyć na czym polega miłość wierność i uczciwość :) hm nie wiem czy to najlepszy materiał na mężą :) Bóg ma poczucie humoru bo ja tu mam mocne katolickie zasady :) On teraz dużo więcej się modli i myśli o pokucie :) w miłości dużo trzeba wybaczać być cierpliwym dużo przetrzymać :) miłość nigdy nie ustaje :) 
C
ciekawy
3 maja 2013, 16:08
Asiu, Ty tak z praktyki mówisz, czy tylko teoretycznie?
A
Asia
3 maja 2013, 14:33
Nawet zdradę można wybaczyć ba nawet trzeba jesli jest sie chrzescijaninem czyli uczniem Jezusa
?
???
31 maja 2014, 06:08
Jesli piszesz o narzeczenstwie to uruchom jeszcze rozum bo to zly sygnal.
ZS
ze strony Opoki
3 maja 2012, 09:39
Rozwód jest potępiony przez Jezusa, ale w nie w rozumieniu potępienia "papierka rozwodowego Mylisz się - chodzi właśnie o rozwód cywilny (bo w Kościele Kat. nie ma rozwodów). Katechizm Kościoła Katolickiego mówi o niezgodzie na złamanie przymierza zbawczego z Bogiem, czyli niezgodzie na:                               rozwód cywilny sakramentalnych małżonków. <a href="http://www.katechizm.opoka.org.pl/kkkIII-2-2.htm#o18kkkIII-2-2">http://www.katechizm.opoka.org.pl/kkkIII-2-2.htm#o18kkkIII-2-2</a> ... i w tę niewiedzę wpędzają ludzi niedouczeni księża :( Jesteś ofiarą niedouczenia księży, bo gloszą oni inne rzeczy niż w Katechiźmie Kościoła Katolickiego. Wstyd.
PZ
po zdradzie
1 maja 2012, 22:42
Miłości, po zdradzie, nie można wskrzesić. U Ciebie nie można, u innych można. <a href="http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100424&typ=ro&id=ro32.txt">http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100424&typ=ro&id=ro32.txt</a>
N
NN
1 maja 2012, 18:43
Mój mąż mnie zdradził, chciał rozwodu, sąd go orzekł. Minęło już parę lat i on żyje własnym życiem, nie interesuje się mną. I nie żałuję wcale że mam rozwód! Po prostu nie dałabym rady żyć z tym człowiekiem, po zdradach i  psychicznym koszmarze jaki mi zgotował, nie chcę go oglądać na oczy. Straciłam do niego zaufanie i szacunek. Miłości, po zdradzie, nie można wskrzesić. Bardzo dobrze, że jesteśmy rozwiedzeni i nawet chciałabym żeby Kościół też dawał rozwody kościelne z powodu cudzołóstwa, tak jak to dzieje się w Kościele prawosławnym. Sakrament małżeństwa dalej nas łączy, ale to jest fikcja, bo małżeństwa NIE MA Po co mi separacja, jeśli nie zakładam powrotu do małżeństwa? W żadnym innym związku też nie jestem.
?
?
1 maja 2012, 16:46
Rozwód jest potępiony , przez samego Chrystusa, o czym mówi EWANGELIA Uczepienie się papieru,który orzeka rozwód, jest szczytem hipokryzji. Nie widzisz, że przeczysz sama sobie? Poza tym widzę lenistwo w czytaniu, ponieważ jest link: Czy w prawie polskim istnieją sytuacje, w których rozwód pozostaje jedynym możliwym sposobem zabezpieczenia opieki nad dziećmi lub obrony majątku? <a href="http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=106986">http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=106986</a> I tam wszystko szczegółowo wyjaśnione od A do Z przez katolickiego prawnika, więc szkoda się denerwować bezpodstawnie..
WW
wolna wola
1 maja 2012, 16:30
Nikt nikogo nie zmusza do przestrzegania KKK.
A
ana
1 maja 2012, 14:16
do @ smutny koniec rozmowy;'  Ksiądz, w podanym linku, nie napisał "bezmyślnych słów". On nie namawia do złego. . Rozwód jest potępiony przez Jezusa, ale w nie w rozumieniu potępienia "papierka rozwodowego", ale doprowadzenia przez jednego z małżonków do faktycznego rozpadu małżeństwa(np. przez zdradę i porzucenie). Pan Jezus nie jest formalistą, o czym można się przekonać czytając Ewangelię, On wręcz walczył z formalnym przestrzeganiem przepisów !  Tak mi się skojarzyło: załóżmy, że ktoś umarł, ale rodzina nie zgadza się na wypisanie aktu zgonu, bo w ich pamięci ten zmarły ciągle żyje. Czy brak aktu zgonu pomoże w czymś nieboszczykowi? czy będzie on uważany za żywego? ;-)
M
Megi
1 maja 2012, 12:07
MAŁŻEŃSTWO ZNIEWAŻA GRZECH!!!!!!!!!!! Rozwód jest potępiony , przez samego Chrystusa, o czym mówi EWANGELIA Uczepienie się  papieru,który orzeka rozwód, jest  szczytem hipokryzji. Uzasadniam dlaczego? CZŁOWIEK ZOSTAŁ STWORZONY DO ŻYCIA W PRAWDZIE. WOLNOŚCI I MIŁOŚCI. Rozwód nie rozwiązuje sacrum węzła małżeńskiego...........................Daje  RODZINE możliwość ochrony i obrony  przed demoralizujacą niegodziwością wiarołomnego współmałżonka stricte obojga płci,.................... którzy będąc w fikcyjnym, ale  w majestacie prawa ważnym związku małżeńskim bardzo często  narażają żony, mężów i dzieci na ponoszenie konsekwencji łajdackiego życia i to we wszystkich obszarach jej egzystencji....................Z cały szacunkiem dla broniących małżeństwa,.................. ale to na siłę - egoistyczne uczepienie się człowieka..................... ,a nie BOGA, który de facto nie uznaje rozwodów..............., jest uwłaczaniem godności ludzkiej. Ta walka o coć, co w ogóle w obliczu majestatu Boga nie ma znaczenia, jest irracjonalna ponieważ  zaprzecza MIŁOŚCI, która JEST więzią doskonałości.  Jeśli jest w tobie  MIŁOŚĆ, to nie powinnaś się bać  rozwodu. Dlaczego? , bo jest z tobą Chrystus i nic z NIM ci nie grozi..................... Chyba, że bardziej kochasz  człowieka od Boga?.................... no to wówczas, jako że jesteś  małej WIARY należy ci się człowieku  ludzkie politowanie.
L
link
1 maja 2012, 10:48
Odpowiedź: I owszem, Mama w takiej sytuacji, jak jest wyżej opisana, może wnieść o rozwód, który z katolickiego punktu widzenia będzie trktowany jak separacja. Oczywiście Mam, aby trzymać sakramentalne rozgrzeszenie i przyjmować Komunię św. nie może z nikim innym się związać. Jeśli po tym rozwodzie będzie osobą z nikim niezwiązaną, to może rzystępować do sakramentów Ten ksiądz nie zna tego tekstu: inaczej nie napisałby tych bezmyślnych słów. Miał być ten link: <a href="http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=106986">http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=106986</a>
SA
separacja a nie rozwód
1 maja 2012, 10:46
Odpowiedź: I owszem, Mama w takiej sytuacji, jak jest wyżej opisana, może wnieść o rozwód, który z katolickiego punktu widzenia będzie trktowany jak separacja. Oczywiście Mam, aby trzymać sakramentalne rozgrzeszenie i przyjmować Komunię św. nie może z nikim innym się związać. Jeśli po tym rozwodzie będzie osobą z nikim niezwiązaną, to może rzystępować do sakramentów Ten ksiądz nie zna tego tekstu: <a href="http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=91347">http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=91347</a> inaczej nie napisałby tych bezmyślnych słów.
OS
o. Salij jedyny?
1 maja 2012, 10:39
Niestety małżeństwa sakramentalne też się rozpadają. Jako społeczeństwo – łącznie z ludźmi wierzącymi i często przystępującymi do komunii – daliśmy przyzwolenie na rozwody. Rozwód stał się najprostszą drogą rozwiązania kryzysu w małżeństwie. Zdarza się, że popierają go, a nawet do niego popychają rodzice jednego z małżonków. Doradzanie rozwodu przez bliskich i znajomych stało się u nas plagą. Również wielu katolików zachowuje się tak, jakby mieli za nic naukę Chrystusa Pana o tym, że co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela (Mk 10,9). 2384. Rozwód jest poważnym wykroczeniem przeciw prawu naturalnemu. Zmierza do zerwania dobrowolnie zawartej przez małżonków umowy, by żyć razem aż do śmierci. Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne. Fakt zawarcia nowego związku, choćby był uznany przez prawo cywilne, powiększa jeszcze bardziej ciężar rozbicia; stawia bowiem współmałżonka żyjącego w nowym związku w sytuacji publicznego i trwałego cudzołóstwa.   (...) Wydaje się jednak, że również gorliwi katolicy – a nawet ci księża, którzy pragną ściśle trzymać się nauki Kościoła – niekiedy ulegają, zazwyczaj bezwiednie, duchowi tego świata i nie mają odwagi podtrzymywać nadziei na odbudowanie sakramentalnego małżeństwa w sytuacjach szczególnie beznadziejnych.   O.Salij  
SK
smutny koniec rozmowy
1 maja 2012, 10:37
<a href="http://www.rozmawiamy.jezuici.pl/rozmawiamy/forum/109/comments/5697">http://www.rozmawiamy.jezuici.pl/rozmawiamy/forum/109/comments/5697</a> Rzeczywiście, masz rację! Ten jezuita namawia do złego!! :( Ksiądz nie pomaga małżonkom sakramentalnym, potem dziwić się jak ludzie masowo odchodzą od KK.
X
xcx
1 maja 2012, 10:29
przeczytaj tu: <a href="http://www.rozmawiamy.jezuici.pl/rozmawiamy/forum/109/n/5697">http://www.rozmawiamy.jezuici.pl/rozmawiamy/forum/109/n/5697</a> Szczęść Boże! Mój ojciec zdradza moja mamę już od 13 lat.Teraz okazało się,że ma ogromne długi i kredyty w wielu bankach,nie wiadomo na co szły pieniądze,nikt o tym nie wiedział,sprawa wyszła na jaw jak wierzyciele zaczęli upominać się o swoje.Mama i tak mimo wszystko postanowiła dać ojcu szanse,lecz on kolejny raz tego nie wykorzystuje.Wiele czasu spędza na portalach randkowych,umawia się z wieloma kobietami i spotyka się z nimi.Mama o tym wie,ma na to liczne niezbite dowody. Namawiam ja na rozwód.Nie mogę patrzyć jak ona cierpi,wiele lat juz walczy i daje szanse,a tu nic... widzę jak gaśnie w oczach...Mama jest osobą bardzo wierzącą,wiele razy bardzo cierpiała z powodu,że nie może iść do komunii z powodu ojca,boli ja ta cała sytuacja i ma do niego ogromny żal,że mimo jej starań ojciec tak to wykorzystuje. Mama nie może zdecydować sie na rozwód. CZY PO ROZWODZIE MAMA BĘDZIE MOGŁA PRZYSTĘPOWAĆ DO SPOWIEDZI I KOMUNII ŚWIĘTEJ? Ona nie ma nikogo,prowadzi dobre życie,nie chce się z nikim innym związać.Ona ma już 50 lat i nigdy z nim dobrego życia nie miała,najpierw ojciec bardzo dużo pił,potem choroba to uniemożliwiła,a teraz wręcz otwarte zdrady oszukujące nie tylko ją, ale i wiele innych kobiet. CZY WŁAŚCIWE JEST TO ŻE NAMAWIAM JĄ NA ROZWÓD? badzo proszę o udzielenie odpowiedzi. pozdrawiam Odpowiedź: I owszem, Mama w takiej sytuacji, jak jest wyżej opisana, może wnieść o rozwód, który z katolickiego punktu widzenia będzie trktowany jak separacja. Oczywiście Mam, aby trzymać sakramentalne rozgrzeszenie i przyjmować Komunię św. nie może z nikim innym się związać. Jeśli po tym rozwodzie będzie osobą z nikim niezwiązaną, to może rzystępować do sakramentów
TW
TYLE W TYM TEMACIE
1 maja 2012, 10:15
ROZWÓD ZNIEWAŻA SAKRAMENT MAŁŻEŃSTWA. NIE PRÓBUJ WMAWIAĆ KATOLIKOM, ŻE JEST INACZEJ. I LEPIEJ, ŻEBY SIĘ WYPOWIEDZIAŁ JAKIŚ KSIĄDZ (ALE NAJLEPIEJ TAKI, KTÓRY BŁOGOSŁAWIĄC MAŁŻONKÓW PRZY OŁTARZU I BĘDĄC ŚWIADKIEM ZAWARCIA ICH MAŁŻEŃSTWA W KOŚCIELE KATOLICKIM, NIE POPIERA POTEM U NICH ROZWODU, TYLKO IM POMAGA PRZETRWAĆ TEN KRYZYS) TYLE W TEMACIE :)
X
xcx
1 maja 2012, 10:03
do "sprzeczności" gdyby Kościół nie traktował rozwodu jak separację, tylko jako rozwód ze wszystkimi jego skutkami, to pozwalałby na kolejne małżeństwo, prawda? A tak nie jest. To wspaniałe, co piszesz, że odrodziło się kolejne małżeństwo, będące na granicy rozwodu. Ale czy uważasz, że gdyby mieli ten rozwód=kartkę papieru, to nie mogliby się odrodzić? Nie traktuj tych spraw tak ściśle formalnie tj: rozwód=nie ma małżeństwa katolickiego, brak rozwodu=jest małżeństwo (chociaż faktycznie żyją osobno 5 lat i mają innych partnerów).
S
sprzeczności
1 maja 2012, 08:46
Właśnie to, co napisałeś/aś potwiedza myśl, że rozwód nie ma dla katolika żadnego znaczenia! :-) Piszesz, "Kościół katolicki nie uznaje rozwodów" - i tak jest, masz rację, bo traktuje rozwód jak separację, która nie uprawnia do zawarcia kolejnego związku. Człowiek nie może za pomocą "papierka rozwodowego" rozdzielić tego, co Bóg złączył. Zauważ, że zanim dojdzie do rozwodu(formalnego), juz wcześniej następuje "rozdzielenie" wspólnoty małżeńskiej przez zdrady, brak więzi, psychiczne czy fizyczne znęcanie się jednego małżonka nad drugim. Już w tym momencie następuje faktyczne zerwanie umowy małżeńskiej, czyli mentalny "rozwód", a nie dopiero wtedy, gdy sąd wyda wyrok rozwodowy. Sąd cywilny tylko stwierdza fakt stałego i trwałego rozpadu małżeństwa pod względem cywilnym. Jak sądzę taki "papier" nie ma dla Boga żadnego znaczenia. A strona, która dążyła do rozwodu i zawarła nowy związek, to ona żyje oczywiście w trwałym cudzołóstwie. Ale nie dlatego, że ma orzeczony rozwód, bo może tak żyć i bez rozwodu. Kościół nie traktuje rozwodu jako separację! Bo jeśli jest tak jak piszesz, to znaczy, że Kościoł przeczy sam sobie! Oczywiście żaden jezuita się nie wypowie w tym temacie :( zresztą są tacy duchowni, którzy popierają ROZWODY, może właśnie myślą, tak jak TY tutaj. To tragiczne! Dodam, że takie myślenie przyczynia się do zgorszenia. Dodam, że ostatnio odrodziło się kilka małżeństw będących na granicy rozwodu - którzy otrząsnęli się i autentycznie zaczęli walczyć o siebie i o swoją miłość jaką mieli w dniu ślubu i autentycznie wygrali. Dodam, że wszyscy dookoła zalecali im rozwód, łącznie z duchownymi. A na przekór diabłu wszystko się odwórciło przeciwko innym, a nie przeciwko miłości w malżeństwie sakramenatlnym. Teraz świadczą o swojej walce wśród rodziny i bliskich.
X
xcx
1 maja 2012, 08:28
do "poczytaj a potem się wypowiadaj"; Właśnie to, co napisałeś/aś potwiedza myśl, że rozwód nie ma dla katolika żadnego znaczenia! :-) Piszesz, "Kościół katolicki nie uznaje rozwodów" - i tak jest, masz rację, bo traktuje rozwód jak separację, która nie uprawnia do zawarcia kolejnego związku. Człowiek nie może za pomocą "papierka rozwodowego" rozdzielić tego, co Bóg złączył. Zauważ, że zanim dojdzie do rozwodu(formalnego), juz wcześniej następuje "rozdzielenie" wspólnoty małżeńskiej przez zdrady, brak więzi, psychiczne czy fizyczne znęcanie się jednego małżonka nad drugim. Już w tym momencie następuje faktyczne zerwanie umowy małżeńskiej, czyli mentalny "rozwód", a nie dopiero wtedy, gdy sąd wyda wyrok rozwodowy. Sąd cywilny tylko stwierdza fakt stałego i trwałego rozpadu małżeństwa pod względem cywilnym. Jak sądzę taki "papier" nie ma dla Boga żadnego znaczenia. A strona, która dążyła do rozwodu i zawarła nowy związek, to ona żyje oczywiście w trwałym cudzołóstwie. Ale nie dlatego, że ma orzeczony rozwód, bo może tak żyć i bez rozwodu.
PA
poczytaj, a potem się wypowiada
1 maja 2012, 07:59
Rozwód Kościół katolicki nie uznaje rozwodów. Traktuje małżeństwo za nierozerwalne. „Między ochrzczonymi „małżeństwo zawarte i dopełnione nie może być rozwiązane żadną ludzką władzą i z żadnej przyczyny, oprócz śmierci” (KPK, kan. 1141). Człowiek nie powinien rozdzielać tego, co Bóg złączył (por. Mt 19,6). „Rozwód jest poważnym wykroczeniem przeciw prawu naturalnemu. Zmierza do zerwania dobrowolnie zawartej przez małżonków umowy, by żyć razem aż do śmierci. Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne. Fakt zawarcia nowego związku, choćby był uznany przez prawo cywilne, powiększa jeszcze bardziej ciężar rozbicia; stawia bowiem współmałżonka żyjącego w nowym związku w sytuacji publicznego i trwałego cudzołóstwa” (KKK 2384).
P
poczytaj
1 maja 2012, 07:57
do KKK, właśnie Kościół uczy, że rozwód cywilny nie ma dla katolika żadego znaczenia, bo nie rozwiązuje małżeństwa. Taki rozwód jest traktowany w Kościele jak separacja Ależ to jest zakamuflowane kłamstwo! <a href="http://www.teologia.pl/m_k/prz-07.htm#w">http://www.teologia.pl/m_k/prz-07.htm#w</a>
X
xcx
1 maja 2012, 07:27
do KKK, właśnie Kościół uczy, że rozwód cywilny nie ma dla katolika żadego znaczenia, bo nie rozwiązuje małżeństwa. Taki rozwód jest traktowany w Kościele jak separacja
M
Megi
30 kwietnia 2012, 22:58
Pisanie do anonima niestety deformuje wypowiedź. Pisanie z pseudonimem zdecydowanie ułatwia kontakt. Koduję zgodnie z szyfrem i nie wiem dlaczego mam problemy?
M
Megi
30 kwietnia 2012, 22:56
Pisanie do anonima niestety deformuje wypowiedź. Pisanie z pseudonimem zdecydowanie ułatwia kontakt.
DM
do Megi
30 kwietnia 2012, 22:18
imputowanie mi przemocy świadczy..   Nie świadczy o niczym, bo te słowa nie dotyczyły Ciebie, tylko krzywdziciela.
KU
KKK uczy inaczej
30 kwietnia 2012, 22:07
Poza tym dla katolika rozwód cywilny też nie ma żadnego znaczenia, bo sakrament małżeństwa nadal trwa.
NM
nie moje
30 kwietnia 2012, 22:00
Świadectwo, świadectwo, świadectwo - to trzy posty - przekopiowane stąd : <a href="http://www.kryzys.org/viewtopic.php?p=135792#135792">http://www.kryzys.org/viewtopic.php?p=135792#135792</a> nie moje, przepraszam, ale wystarczyło wejść w link, żeby odkryć, że to kopia. Sorry za utrudnienia! Świadectwa się czyta, nie dyskutuje się z nimi :) sorry..
M
Megi
30 kwietnia 2012, 20:45
PRZEPRASZAM  Siostrę - Świadectwo akapit ten zadedykowałam do  @  idź do Jezusa A propos błogosławionego Jerzego Popiełuszki mottem Jego życia była zasada ZŁO DOBREM ZWYCIĘŻAJ, @Idź do Jezusa, twój ton wypowiedzi i imputowanie mi przemocy świadczy, niestety o rozdrażnieniu i braku pokoju w twoim sercu. No cóż  @ idź do Jezusa walka i przymus do wspólnego życia bardzo wyczerpuje.
X
xcx
30 kwietnia 2012, 20:12
do "świadectwo", przyznam, że nie rozumiem w czym widzisz tę wygraną, że sąd nie orzekł rozwodu, podczas gdy mąż żyje nadal z inną kobietą, mieszka za granicą i nie kocha cię.?? Widzisz, że brak orzeczenia rozwodu wcale nie nakłonił Twojego męża do powrotu do Ciebie. Dla cudzołożnika nie ma znaczenia czy ma papier rozwodowy, czy nie. W jaki sposób - według Ciebie - Jezus wygrał??? Można by było mówić o uratowaniu małżeństwa, gdyby mąż wrócił. Poza tym dla katolika rozwód cywilny też nie ma żadnego znaczenia, bo sakrament małżeństwa nadal trwa.
M
Megi
30 kwietnia 2012, 20:07
Do świadectwo, Pan Jezus jak wiesz, nie zmusza do MIŁOŚCI, jak myślisz dlaczego ? Otóż, siostro w wierze, wskaż mi w Ewangelii,  przykład przymuszania do powrotu męza do żony i vice versa? Ojciec MIŁOSIERNY, jak wiesz marnotrawnemu synowi pozwolił żyć, według jego woli................................................................ Z mojej wiedzy wynika, że  człowiek decydujący się na wybór grzechu, powinien być upomniany, jeśli nie posłucha, ponownie należy upomnieć , ale już w obecności świadka, jeśli wówczas nie posłucha, mamy zostawić grzesznika i pozwolić mu żyć jak poganinowi A propos błogosławionego Jerzego Popiełuszki mottem Jego życia była zasada ZŁO DOBREM ZWYCIĘŻAJ,  Świadectwo, twój ton wypowiedzi i imputowanie mi przemocy świadczy, niestety o rozdraznieniu i braku pokoju w twoim sercu.   No cóż walka i przymus do wspólnego życia siostro bardzo wyczerpuje.
Ś
świadectwo
30 kwietnia 2012, 19:37
rozwód jest orzekany na wniosek................. , np. całkowitego rozpadu pożycia małzeńskiego.............i, to w majestacie obowiązujacego prawa RP, jest wystarczający powód , aby Sąd wydał orzeczenie o nie istnieniu małżeństwa.DDD Jeśli można w powyzszej sprawie czegokolwiek się domagać, to jedynie orzeczenia winy. Nie zawsze!! Jest wiele świadectw, że można nie dostać rozwodu! I wygrać dla Jezusa i dzięki Niemu!! To diabelstwo szerzy nawet wśród duchownych i wśród działających świeckich przy KK - którzy wręcz namawiają na rozwód - nie u siebie rzecz jasna - namawiają innych!! To plaga, która rozszerza się jak wirus! Oto świadectwo i jest tysiące podobnych - i powstają nawet książki na ten temat! "MĄŻ NIE DOSTAŁ ROZWODU mimo iż : nie jesteśmy razem od ponad 5 lat , nie kocha mnie , ma dziecko z inną kobietą , nic nas już nie łączy , on mieszka za granica i nie ma po ludzku rzecz ujmując szans na nic."
Ś
świadectwo
30 kwietnia 2012, 19:30
Ważne jednak dla mnie było to , że po raz kolejny powiem : nie zmieniałam zdania – nie zgadzam się na rozwód . Nie ukrywam , że sędzina jak i ławnicy ( nie mówiąc już o prawniku mojego męża , który za dużo naoglądał się serialu Aly McBeal ) patrzyli na mnie jak na zjawisko nie z tej ziemi , kobietę szaloną / choć badania w RODK tego nie potwierdziły ;) / , upartą , niemądrą (rozwód ze strony czysto prawnej był dla mnie najbardziej korzystnym wyjściem ) . Było mi wszystko jedno . Ja , zbuntowana , trochę daleko w tym czasie od łaski Bożej , poważna kobieta na stanowisku - po ludzku robiłam z siebie totalną kretynkę na sali sądowej ! W imię czego ???? – zdawało się że ich oczy krzyczą - kobieto ocknij się – halo tu ziemia ! Ano w imię mojej WIARY i wierności już nie tyle mężowi co Jezusowi . WARTO BYŁO !!!! Ogromną nagrodą za to zdawałoby się upokorzenie mnie jako kobiety – było uzasadnienie wyroku . Mąż nie rozumiał , co się stało – sędzina tłumaczyła ……… ( Ludziska módlcie się o dobrych , sprawiedliwych sędziów dla wszystkich małżeństw trafiających do sądu ! ) . Moja pierwsza myśl gdy usłyszałam decyzję sądu była : Jezu wygrałeś ! Byłam tutaj tylko Twoim narzędziem …… Nie ja wygrałam ale Ty !
Ś
świadectwo
30 kwietnia 2012, 19:28
"DOWÓD NA TO, ŻE MOŻNA WYGRAĆ DLA JEZUSA" <a href="http://www.kryzys.org/viewtopic.php?p=135792#135792">http://www.kryzys.org/viewtopic.php?p=135792#135792</a>
ID
idź do Jezusa ze wszystkim
30 kwietnia 2012, 19:08
Uważam ,że o pospolitego k**dla, nie warto walczyć! Dlaczego?...................... bo leci na s*ki................ i vice versa Nie walcz dla siebie! Walcz dla Jezusa tylko i wyłącznie! Zanim potępisz k** zajrzyj tutaj: <a href="http://www.kryzys.org">www.kryzys.org</a> może pomyślisz wtedy jak ksiądz Popiełuszko: "Przemoc nie jest oznaką siły, lecz słabości" przemoc psychiczna - sądzę, że też. Znam takich k**  którzy się nawrócili (dzięki modlitwom żon sakramentalnych) i takie s** nawrócone dzięki modlitwom mężów sakramentalnych.
M
Megi
30 kwietnia 2012, 16:58
OT musisz wiedzieć, ...................................że rozwód jest orzekany na wniosek................. ,  np. całkowitego rozpadu pożycia małzeńskiego.............i, to  w majestacie obowiązujacego prawa RP, jest wystarczający powód , aby Sąd wydał orzeczenie o nie istnieniu małżeństwa.DDD Jeśli można w powyzszej sprawie czegokolwiek się domagać, to jedynie orzeczenia winy. Asi nie pozostaje nic innego, jak przyjąć z godnością krzywdę, której sprawcą jest człowiek de facto mąż,  z którym przeżyła 30 lat. Proszę wybaczyć moją szczerość, ale niegodziwość człowieka, stricte  płci obojga, którzy porzucają rodzinę, zawsze wzbudza we mnie awersję i ambiwalentne uczucia.   Uważam ,że o pospolitego k**dla, nie warto walczyć! Dlaczego?...................... bo leci na s*ki................ i vice versa
M
Megi
30 kwietnia 2012, 14:12
Ot zupełnie nie zorientowany/a W sytuacji rozwodu, to czy się zgodzi srona niewiina. czy nie............................ Absolutnie nie ma znaczenia wystarczy, że powódem jest całkowity rozpadad pożycia i dla Sądu w majestacie prawa orzeka rozwód.DDD
M
Megi
30 kwietnia 2012, 14:11
Ot zupełnie nie zorientowany/a W sytuacji rozwodu, to czy się zgodzi srona niewiina. czy nie............................ Absolutnie nie ma znaczenia wystarczy, że powódem jest całkowity rozpadad pożycia i dla Sądu w majestacie prawa orzeka rozwód.DDD
M
Megi
30 kwietnia 2012, 14:09
Ot zupełnie nie zorientowany/a W sytuacji rozwodu, to czy się zgodzi srona niewiina. czy nie............................ Absolutnie nie ma znaczenia wystarczy, że powódem jest całkowity rozpadad pożycia i dla Sądu w majestacie prawa orzeka rozwód.DDD
R
renata
30 kwietnia 2012, 12:33
do OT przecież Asia nie pisze nic, że chce się z kimś związac niesakramentalnei! Zgoda na rozwód wcale nie niszczy duszy katolika. Skąd takie domysły? Są różne sytuacje i takie, że porzucona kobieta/mężczyzna nie chce już mieć nic wspólnego z małżonkiem, bo była też psychicznie zniszczona, czy maltretowana, bita, itp. Po co separacja komuś, kto wie, że małżeństwo jest nie do uratowania? I jaki tu grzech ofiary,  nawet jeśliby sama by wystąpiła o rozwód? Grzech jest tylko porzucającego małżonka. Nie dołuj swoimi opiniami i tak cierpiących ludzi.
R
renata
30 kwietnia 2012, 12:32
do OT przecież Asia nie pisze nic, że chce się z kimś związac niesakramentalnei! Zgoda na rozwód wcale nie niszczy duszy katolika. Skąd takie domysły? Są różne sytuacje i takie, że porzucona kobieta/mężczyzna nie chce już mieć nic wspólnego z małżonkiem, bo była też psychicznie zniszczona, czy maltretowana, bita, itp. Po co separacja komuś, kto wie, że małżeństwo jest nie do uratowania? I jaki tu grzech ofiary,  nawet jeśliby sama by wystąpiła o rozwód? Grzech jest tylko porzucającego małżonka. Nie dołuj swoimi opiniami i tak cierpiących ludzi.
TN
To najszczersza Prawda!
30 kwietnia 2012, 10:26
On jest Dobrym Pasterzem, dba o swoje owce i życie za nie oddaje. Tego się kurczowo trzymam.....
O
Ot..
30 kwietnia 2012, 10:21
Rozwód, czy seperacja ma takie same skutki. To jest właściwie tylko różnica w nazwie. Zresztą rozwodu chce mąż Asi, a więc ona nie ma żadnego grzechu Jak zwiąże się niesakramentalnie z kimś, to również napiszesz, że ona nie ma żadnego grzechu? Poza tym zgoda na rozwód niszczy duszę katolika. Poczytaj świadectwa katolików, którzy zgodzili się na rozwód - każdy z nich teraz żałuje! I przestrzega innych przed tym. Pominę już tekst O. Salija: <a href="http://mateusz.pl/ksiazki/js-sd/Js-sd_38.htm">http://mateusz.pl/ksiazki/js-sd/Js-sd_38.htm</a>
W
wspólnotowiczka
30 kwietnia 2012, 09:45
 Asiu, po 25 latach małżeństwa mąż mnie zostawił w takim momencie, kiedy dorosłe dzieci "wyfrunęły" z domu. Zostałam nagle zupełnie sama. Każdy przeżywa inaczej swoją samotność i odrzucenie ale szczerze Tobie współczuję, że jeszcze ze strony wspólnoty zostałaś potraktowana w tak okrutny sposób. Moja wspólnota WŻCh (Wspólnota Życia Chrześciajańskiego - patrz jezuici:)) dała mi ogromne wsparcie, za co codziennie dziękuję Bogu. W domach rekolekcyjnych oo jezuitów organizowane są sesje na temat przebaczania. Ja skorzystałam z takiej sesji w Gdyni "Czy możliwe jest dla mnie przebaczenie". Bardzo mi pomogło przetrwać i po raz kolejny uwierzyć, że jestem ukochanym dzieckiem Boga. Podpisuję się pod opinią, że widocznie neo to droga niekoniecznie dla Ciebie. Pan Bóg ma dla nas cudowny plan i tego się trzymam gdy dopada mnie zwątpienie i "czarna rozpacz". On jest Dobrym Pasterzem, dba o swoje owce i życie za nie oddaje. Tego się kurczowo trzymam.....
R
renata
30 kwietnia 2012, 07:15
Rozwód, czy seperacja ma takie same skutki. To jest właściwie tylko różnica w nazwie. Zresztą rozwodu chce mąż Asi, a więc ona nie ma żadnego grzechu
NR
nie rozwód
30 kwietnia 2012, 06:58
Widocznie tak Bóg chciał!! Małżeństwo na słę!? Bóg chce zbawienia każdego człowieka, a w KK istnieje pojęcie SEPARACJI !! "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne". Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego punkt 347: rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
G
Gosia
29 kwietnia 2012, 21:25
Asiu twoje cierpienie i ból w tej chwili przytłacza Ciebie . Czyściec, który przeżywasz pali serce, duszę i ciało. Kochana siostro , nie jesteś sama.Rozejrzyj się jesteś kochana, chciana i otaczają Ciebie życzliwi ludzie. Nie chcę sie madrzyć, powiem tylko tyle. Znam z autopsji niegodziwośc wiarołomnego małzonka. Mąż mój porzucił mnie i czworo dzieci po 20 latach małżeństwa, nie dla kobiety, ale dla JEDNOSCI życia ze swoim bratem nota bene kapłanem KK. Moje doswiadczenia krzywdy wynikajace z profanum małżeństwa i rodziny, zraniły nie tylko serce, ale przede wszystkim dusze moich dzieci, które do dnia dzisiejszego są demoralizowane przez stryja i ojca, których zwiazek de facto w ciagu 6lat się rozwinął i i umacnił ( sic!) Obrzydliwośc degrengolady, niestety jest normą w rodzinie męża, gdzie matka, ojciec i rodzeństwo błogosławią amoralność tych facetów. Asiu pragnę żebyś wiedziała, że gdyby nie pomoc, życzliwość i MIŁOŚĆ BOGA , DZIECI, moich RODZICÓW, RODZINY i PRZYJACIÓŁ zginęłabym. Cierpienie staje się wartością i rodzi  piękne owoce dobra tylko wówczas, kiedy przeżywamy je z godnością , w zjednoczeniu z Chrystusowym KRZYŻEM. Asiu Bóg błogosławi skrzywdzonym i cierpiącym życzę SURSUM CORDA. Pozdrawiam.
I
Irenka
29 kwietnia 2012, 19:54
Neokatechumenat niczym partia.Tylko partia liczy się,.....Zgroza Do Agi,prosze dziekować Bogu ,że mąż zostal tam gdzie chciał....On jest wolny i Pani również...Widocznie tak Bóg chciał!! Małżeństwo na słę!? To dopiero pruderia ,zakłamanie ,czyli grzech.Grzech pychy.
SZ
sorry za pomyłkę
29 kwietnia 2012, 18:18
To jest pycha, nie zgroza! Lepiej być we wspólnocie, ale nie neokatechumenat, nie Domowy Kościół.. może taka luźna - bez zobowiązań, np. wspólnota biblijna, gdzie czyta się Słowo Boże i nic poza tym!
OZ
o, zgrozo!
29 kwietnia 2012, 18:15
Do Domowego Kościoła też Cię nie przyjmą. Tak to jest, gdy ludzie związani z Kościołem i działający we wspólnotach czują się lepsi od innych, bo im się życie udało. Nie to, że nie przyjmą, ale wyrzucają, gdy np. męża opuści żona. Znam osobiście taki przypadek! To jest zgroza.
NT
Neo tylko dla świętych
29 kwietnia 2012, 15:27
Do Domowego Kościoła też Cię nie przyjmą. Tak to jest, gdy ludzie związani z Kościołem i działający we wspólnotach czują się lepsi od innych, bo im się życie udało.
A
aga
29 kwietnia 2012, 12:20
jestem własnie w dołku kryzysowym przed rozwodem z pozwu meza, który po 30 latach małżeństwa opuścił mnie by pozostać w Norwegii na zawsze, ja mu przeszkadzam, ma tam kobiete, do tego nie wolno mi za to przez 2 lata przychodzić do wspólnoty drogi neokatechum, katechiści kazali mi po 15 latach drogi przezywac teraz misję domową, modlic się za meza w domu, czyli czuję się dodatkowo wygnana o osamotniona, nie rozumiem tego, ale widac tak ma byc i cierpię bardzo, ale tak jak piszesz mam szczęście bo mam wiare i nadzieje i przyjaciół, którzy o mnie nie zapominają, odwiedzaja mnie, wspieraja. O dziwo na tych co liczyłam, zawiedli, a tych co wydawali się obojetni, przyszli pomagac, radzić. Dziękuję Bogu! Córke ziecia mam tez za sobą, więc tragicznie całkiem nie jest, przejde przez to, a potem prościutko jeśli Bóg przyjmie, to do nieba! Dziękuję za taką wspólnotę...jaki obraz Boga tworzy!!! Pan Jezus chodził i jadał ze wszystkimi, nie odrzucał grzeszników!
IW
inna wspólnota
29 kwietnia 2012, 11:52
do tego nie wolno mi za to przez 2 lata przychodzić do wspólnoty drogi neokatechum, katechiści kazali mi po 15 latach drogi przezywac teraz misję domową, modlic się za meza w domu, czyli czuję się dodatkowo wygnana o osamotniona, nie rozumiem tego, ale widac tak ma byc BZDURA! Musisz wyjść do ludzi! Nie możesz być sama! Nie daj się wciągnąć w samotność!! Diabeł to lubi - lubi wciągać człowieka w rozpacz. NEOKATECHUMENAT to nie Twoja ścieżka, jak widać. Zmień ścieżkę!
WD
wspólnota dla Ciebie
29 kwietnia 2012, 11:46
jestem własnie w dołku kryzysowym przed rozwodem z pozwu meza, który po 30 latach małżeństwa opuścił mnie by pozostać w Norwegii na zawsze, ja mu przeszkadzam, ma tam kobiete, do tego nie wolno mi za to przez 2 lata przychodzić do wspólnoty drogi neokatechum, katechiści kazali mi po 15 latach drogi przezywac teraz misję domową, modlic się za meza w domu, czyli czuję się dodatkowo wygnana o osamotniona, nie rozumiem tego, ale widac tak ma byc i cierpię bardzo, ale tak jak piszesz mam szczęście bo mam wiare i nadzieje i przyjaciół, którzy o mnie nie zapominają, odwiedzaja mnie, wspieraja. O dziwo na tych co liczyłam, zawiedli, a tych co wydawali się obojetni, przyszli pomagac, radzić. Dziękuję Bogu! Córke ziecia mam tez za sobą, więc tragicznie całkiem nie jest, przejde przez to, a potem prościutko jeśli Bóg przyjmie, to do nieba! <a href="http://www.kryzys.org">www.kryzys.org</a> tam znajdziesz zrozumienie, może pomoc (są linki do poradni), ale na pewno znajdziesz wsparcie!! do przejrzenia również: <a href="http://www.sychar.org">www.sychar.org</a>
E
ewelina
29 kwietnia 2012, 11:39
"Są w życiu takie momenty" - oby to były tylko " momenty "! (mają skłonność do "rozrastania się")
W
warrior
29 kwietnia 2012, 11:26
uwielbiam neokatechumenat...! :D 
A
asia
29 kwietnia 2012, 10:59
jestem własnie w dołku kryzysowym przed rozwodem z pozwu meza, który po 30 latach małżeństwa opuścił mnie by pozostać w Norwegii na zawsze, ja mu przeszkadzam, ma tam kobiete, do tego nie wolno mi za to przez 2 lata przychodzić do wspólnoty drogi neokatechum, katechiści kazali mi po 15 latach drogi przezywac teraz misję domową, modlic się za meza w domu, czyli czuję się dodatkowo wygnana o osamotniona, nie rozumiem tego, ale widac tak ma byc i cierpię bardzo, ale tak jak piszesz mam szczęście bo mam wiare i nadzieje i przyjaciół, którzy o mnie nie zapominają, odwiedzaja mnie, wspieraja. O dziwo na tych co liczyłam, zawiedli, a tych co wydawali się obojetni, przyszli pomagac, radzić. Dziękuję Bogu! Córke ziecia mam tez za sobą, więc tragicznie całkiem nie jest, przejde przez to, a potem prościutko jeśli Bóg przyjmie, to do nieba!
A
Aga
29 kwietnia 2012, 10:53
W takich trudnych momentach modlę się o łaskę wiary i nadzieja przychodzi...