Jak rozpoznać charyzmatyka? Choćby po tej jednej rzeczy...

(fot. Alexa Mazzarello on Unsplash)
Hanna Szalińska

Już widzę, jak niejeden drapie się po głowie. Aureolka nad głową? Raczej nie. A może wyciągnięte i nieco rozłożone ręce? Już bliżej, ale skąd wiadomo, czy to nie ksiądz. Trudne zadanie, prawda?

Na początek pytanie. Gdybyś miał narysować lekarza, to jak byś to zrobił? Zapewne byłby to jakiś człowieczek, mniej lub bardziej kształtny. Na bardziej wybitnych rysunkach ubrany byłby w biały kitel. Idę jednak o zakład, że każdy z was narysowałby na szyi lekarza stetoskop, bo to najważniejszy atrybut tej profesji. A teraz trudniejsze zadanie: narysuj charyzmatyka.

Już widzę, jak niejeden drapie się po głowie… Początek ten sam, co rysowanie lekarza: człowieczek. Ale co dalej? Może aureolka nad głową? Raczej nie. A może wyciągnięte i nieco rozłożone ręce? Już bliżej, ale skąd wiadomo, czy to nie ksiądz. Trudne zadanie, prawda? Aby je uprościć, mógłbyś narysować na sercu kieszeń i włożyć do niej jakieś wypisane karteczki: charyzmaty. No, teraz to już prosta sprawa! Ale czy każdy z rysujących włożył takie same karteczki? Jeśli nie, to czy chociaż jedna jest taka sama? Pewnie powiesz, że tak - to miłość. Ale miłość to coś więcej niż charyzmat, więc co? Czy już wiesz?

Modlitwa w językach, czyli glosolalia

Nazwa pochodzi od greckiego glossa - język i lalein - mówić. To najprostszy i najzwyklejszy z nadzwyczajnych charyzmatów, taki blok startowy. W dodatku dany każdemu charyzmatykowi, choć nie wszyscy w to wierzą. Tak, tak, ty, drogi Czytelniku, też go masz. Myślisz, że ciebie to nie dotyczy, bo nie uważasz się za charyzmatyka? Prawdopodobnie dlatego, że nie sięgasz do tej kieszeni, co trzeba. Bo widzisz, każdy z nas ma dwie takie kieszenie. Jedna to wiara, druga to rozum, i w tej drugiej glosolalii nie znajdziesz. Jest ona tam, gdzie jest wiara, ponieważ tam "Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami (Rz 8,26).

DEON.PL POLECA

Wróćmy teraz do naszego lekarza. Już dawno temu medycy używali nie tylko ucha, aby móc posłuchać, jak pracuje serce człowieka. Dopiero XIX wiek przyniósł medycynie stetoskop. To dzięki niemu można wyraźnie usłyszeć bicie serca, pracę płuc, a każdy szmer staje się wyraźniejszy. Hałas zewnętrzny zostaje naturalnie stłumiony i lekarz może swobodnie wsłuchiwać się w to, co tam pacjentowi w ciele gra. Analogia nasuwa się sama...

Glosolalia jest jak stetoskop

Dzięki niej odcinamy się od tego, co nasze - myśli, odczucia, rozum - a zaczynamy wsłuchiwać się w Ducha. Pamiętam, kiedy po raz pierwszy spotkałam ojca Józefa Kozłowskiego. Po krótkim powitaniu stanęliśmy razem do modlitwy. Przeżegnaliśmy się, padły pierwsze słowa i po kilku, podkreślam: kilku sekundach całe zgromadzenie (osoby będące w Ośrodku Odnowy) zaczęło modlić się w językach. Byłam zadziwiona i podekscytowana, że tak można. Do tej pory używałam tego daru jedynie sporadycznie.

Z czasem zauważyłam, że kiedy modlę się w ten sposób, do głowy wpadają mi myśli, obrazy, słowa… Poszłam za tym. Najpierw ostrożnie, jak speleolog penetrujący jaskinię. Potem coraz śmielej. Wreszcie zrozumiałam - to "głębia przyzywa głębię", świat duchowy wychodzi mi naprzeciw. Wtedy Bóg poprowadził mnie dalej. Nie tylko używałam tego daru, modląc się sama czy na wspólnym uwielbieniu, ale zobaczyłam, jak bardzo jest on potrzebny w służbie drugiemu człowiekowi. W posłudze modlitwą wstawienniczą ten dar stał się dla mnie niczym stetoskop dla lekarza! Zaczęłam słyszeć i mówić "jak mi Duch pozwalał mówić" (por. Dz 2,4). Ale o modlitwie wstawienniczej innym razem. Wróćmy do glosolalii. Czy jest nam potrzebna? Tak, ponieważ:

  1. ogałaca nas z pychy,
  2. pozwala przejść z poziomu racjonalnego, rozumowego kojarzenia na duchowy,
  3. dzięki niej stajemy się podatni na słyszenie głosu Ducha Świętego,
  4. glosolalia rodzi w nas inne charyzmaty

Trzeba odwagi, aby modlić się językami

Nawet w kompletnym odizolowaniu, w początkach używania tego daru czujemy się jakoś nieswojo, a co dopiero, gdy nie jesteśmy sami! Z naszych ust padają jakieś sylaby, zbitki głosek nic nieznaczące - i to ma być modlitwa ? Pewnie jeszcze nie, ale jeśli do tego dołączymy nasze serce, naszą intencję, to przechodzi to w zawołanie: "Panie, spójrz, oto jestem! Ogołacam się przed Tobą nawet z moich myśli i pragnień". Przecież każde wypowiadane słowo niesie za sobą pewien konkretny obraz. Modląc się językami, jestem bezbronny nie tylko przed Bogiem (bo tak jest zawsze), ale także przed samym sobą, przed moim rozumowym tokiem myślenia. "Ten bowiem, kto mówi językiem, nie ludziom mówi, lecz Bogu. Nikt go nie słyszy, a on pod wpływem Ducha mówi rzeczy tajemne" (1Kor 14,2-3). Nie musisz rozumieć, zostałeś zaproszony, by doświadczać duchowej rzeczywistości. To nic, że dla laika wygląda to śmiesznie - nie ludziom ma się to podobać, lecz Bogu. On nie potrzebuje naszej wykwintnej modlitewnej elokwencji (nie deprecjonuję tu modlitwy słownej!), lecz pragnie nas samych.

Modlitwa w językach nie pozbawia nas korzystania z rozumu

Podobnie jak żaden inny charyzmat. To od nas zależy, kiedy jej użyjemy i kiedy ją zakończymy. Choć słuchającym z boku może się wydawać, że modlący się są w jakimś transie, tak nie jest.

Bóg dał nam rozum i racjonalne myślenie, ale czy tylko rozumowo człowiek może wielbić Boga? Oczywiście, że nie (por. Łk 19,40). Bywa, że nasze myślenie staje się dla nas przeszkodą na drodze modlitwy. Czasami zaczynamy przez nie wchodzić na ścieżki pychy ("ach, jak to ja już ładnie się modlę!"), na ścieżki manipulacji ("czuję, że powinieneś zrobić to czy tamto"), schematyzmu (skoro jest wina, to musi być kara) itd. Tymczasem Bóg jest ponad to wszystko i chce nas zaprowadzić tam, gdzie wykładnią jest Jego prawo miłości. To właśnie oznacza wyjście poza schematy naszego myślenia. Swoją drogą, jeśli człowiek używa tylko niewielkiej części swojego mózgu, to może glosolalia uruchamia te nieczynne obszary?

Gdy zdarzają nam się rozproszenia…

Modlimy się, a równocześnie myślimy, co ugotować na obiad. Zauważamy, że manicure jest już do poprawy, a ściany pokoju są przybrudzone i trzeba je odmalować. Tylko jaką farbę wybrać?

Rozproszenia są nieuchronne przy modlitwie słownej lub myślnej, i nie ma co się za to obwiniać, ponieważ wynika to z naszej natury. Inaczej rzecz ma się w przypadku glosolalii. Najczęściej skupiamy wtedy wzrok na jednym punkcie, czasem zamykamy oczy, aby bodźce wzrokowe nas nie rozpraszały. I, o dziwo, nie ulegamy rozproszeniu, a nasza głowa staje się jak tabula rasa - gotowa, aby ją zapełnił Duch Święty. A śpiewanie w językach polecam zwłaszcza kierowcom na długich trasach i matkom usypiającym dzieci. W pierwszym przypadku śpiew nie pozwala zasnąć za kierownicą, w drugim efekt jest wprost przeciwny.

Modlitwa w językach to desant z nieba

Glosolalia otacza murem naszą wewnętrzna świątynię i nie pozwala się do niej wedrzeć nikomu i niczemu. Zewsząd różne bodźce nacierają na ten mur, by spustoszyć świątynię, ale nie są w stanie go pokonać. My zaś znajdujemy się w naszej wewnętrznej twierdzy. Tak odizolowani zewnętrznie, jesteśmy jednak odsłonięci "odgórnie"- gotowi na duchowe poruszenia. Czasem nie pojawi się żadna duchowa pociecha, nie usłyszymy żadnego słowa, ale po modlitwie zauważymy, że zewnętrzny nieprzyjaciel - nasza gonitwa myśli, niepokój, troski - ustąpił.

Zazwyczaj jednak na modlitwie rodzi się w nas słowo, obraz, czasem dane jest nam nagłe poznanie niezrozumiałych dotąd prawd Bożych. Bywa też, że otrzymujemy wlaną mądrość Bożą. Nie wiemy, skąd to pochodzi, ale jednego jesteśmy pewni - nie od nas. W ten sposób zaczynają się w nas rodzić kolejne charyzmaty: najczęściej proroctwa, uzdrawiania, uwalniania, poznania.

PS. Na koniec znowu trochę o lekarzach. Nawet wyposażeni w najnowocześniejsze stetoskopy, ale bez wiedzy medycznej, niewiele by pomogli. Podobnie charyzmatyk - gdyby godzinami modlił się w językach, a miłości by nie miał, byłoby to dla niego stratą czasu…

Tekst pochodzi z magazynu "Szum z Nieba"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak rozpoznać charyzmatyka? Choćby po tej jednej rzeczy...
Komentarze (7)
GQ
Grzegorz Q
14 kwietnia 2019, 10:10
Żeby "przyjąć" ten "dar" trzeba wyłączyć myślenie. Pani pisze: Modlitwa w językach nie pozbawia nas korzystania z rozumu ale jednocześnie: - pozwala przejść z poziomu racjonalnego, rozumowego kojarzenia na duchowy - odcinamy się od tego, co nasze - myśli, odczucia, rozum - każdy z nas ma dwie takie kieszenie. Jedna to wiara, druga to rozum, i w tej drugiej glosolalii nie znajdziesz - Panie Ogołacam się przed Tobą nawet z moich myśli pisze też: - ogałaca nas z pychy - Trzeba odwagi, aby modlić się językami i zaprzecza sobie: - Byłam zadziwiona i podekscytowana, że tak można. Do tej pory używałam tego daru jedynie sporadycznie. zaprzecza też św.Pawłowi i pisze: - zobaczyłam, jak bardzo jest on potrzebny w służbie drugiemu człowiekowi Bo przypuśćmy, bracia, że przychodząc do was będę mówił językami: jakiż stąd pożytek dla was, jeżeli nie przemówię do was albo objawiając coś, albo przekazując jakąś wiedzę, albo prorokując, albo pouczając? (1 Kor 14:6) Jest tego o wiele więcej. Jak ze sprzecznościami radzi sobie nowonarodzony "charyzmatyk" we wspólnocie? Nie rozumie, ale ufa liderowi, który staje się przez to guru. Rozmawiałem z kilkoma osobami z mojej wspolnoty pokazując sprzeczności i zazwyczaj dostawałem taką odpowieć, "nie wiem, ale ufam, że nasz ks. dobrze to rozeznał". Dodam jeszcze link: [url]https://episkopat.pl/relacja-miedzy-darami-hierarchicznymi-a-charyzmatycznymi-list-kongregacji-nauki-wiary/[/url] Punkt 7, przypisy 18 i 19 Apostoł wykorzystuje zatem swoją władzę, by ustalić precyzyjne zasady korzystania z charyzmatów «w Kościele» Jeśli w danym zgromadzeniu nie znajdzie się nikt, kto byłby w stanie zinterpretować tajemnicze słowa tego, który przemawia językami, Paweł nakazuje mu milczeć. To też najczęściej nie wystarcza, żeby skłonić tych co to praktykują do zastanowiania.
GQ
Grzegorz Q
14 kwietnia 2019, 12:15
Jeszcze jeden cytat: nasza głowa staje się jak tabula rasa – gotowa, aby ją zapełnił Duch Święty Taki sam efekt daje powtarzanie "Hare kriszna, hare kriszna, hare rama, hare rama". Duch Święty dał nam rozum nie po to, żeby mu przeszkadzał w zamieszkiwaniu w nas.
14 lipca 2018, 09:14
Gdyby Pan Jezus obecnie chodził po ziemii a dostrzegł by człowieka używającego glosolalii, upadającego na plecy, itp. lub gdyby wszedł do kościoła, gdzie odbywają się te i inne towarzyszące temu praktyki - pogoniłby to  całe towarzystwo, a chętnych do nawrócenia ewentualnie by uwolnił.  Wykorzystywania monstracji , Eucharystii, a więc postaci i nauki Pana Jezusa do tych celów jest łamaniem dekalogu - II przykazania. Jest ośmieszaniem Boga. Wykorzystywanie i wzywanie Jego imienia do tych praktyk jest drogą złego ducha. Chrześcijanie nie dajcie sie ogłupiać przez złego ducha !
14 lipca 2018, 08:46
Pismo Święte tak o tym wydarzeniu uczy (I List do Kor. 14,26): " ... Cóż tedy czynić wypada, bracia? Kiedy zbierzecie się na nabożeństwo, zdarzy się, że jeden (z was) przyjdzie z psalmem, inny z pouczeniem, inny z objawieniem, inny z modlitwą w obcym języku, a inny z tłumaczeniem. Niech wtedy wszystko dzieje się ku zbudowaniu. W "obcych językach" nie powinno mówić więcej niż dwóch, najwyżej trzech, i to kolejno, a jeden winien dać tłumaczenie. O ile nie ma tłumacza, winni zachować milczenie podczas zebrania; niech mówią sami z sobą i z Bogiem. Co do proroków, niech przemawia tylko dwóch lub trzech - a inii winni to roztrząsać. Lecz jeżeli ktoś inny z obecnych otrzymałby objawienie, wtedy niech pierwszy zamilknie. Wszyscy możecie przemawiać pod wpływem daru proroctwa, lecz jeden po drugim, aby wszyscy czegoś się nauczyli i żeby wszyscy otrzymali napomnienie. Bo duchy, które działają w prorokach, są w mocy proroków. A Bóg nie jest Bogiem zamieszania, lecz pokoju". W cytacie tym wyraźnie Św. Paweł uczy, że "mowa w językach", a więc psalm, modlitwa, pouczenie, objawienie, bądź prorocze przemówienie musi być Z R O Z U M I A Ł E. Nie ma mowy o posługiwaniu się niezrozumiałą mową (glosolalią). Jeżeli Prorok, czy Nauczyciel nie znał języka danej narodowości i nie było tłumacza nie miał robić zamieszania na zebraniu. Miał się raczej modlić do Boga w duchu, czyli tak zwana modlitwa osobista, cicha, w skrytości z pożytkiem jedynie dla siebie samego - miał m i l c z e ć jak to mówi Pismo Święte. Św. Piotr i Paweł nigdy w Piśmie Świętym nie uczą nas by posługiwać się jakąś niezrozumiałą mową w znaczeniu glosolalii a wspólnoty charyzmatyczne, również w Kościele Katolickim takową się posługują i nie zachowują M I L C Z E N I A. Jeżeli chodzi o żywoty Świętych w Tradycji KK to nikt nie posługiwał się glosolalią jak juz to jubilacją a to dwie różne sprawy. Jubilacja to spontaniczna radość w wyniku działania Ducha Świętego, reakcja człowieka pod wpływem łaski. 
KK
Krzysztof Kotwica
13 lipca 2018, 14:16
Ciekawy artykuł, pokazujący w skrócie sens i istotę modlitwy haryzmatycznej. Jedna rzecz mnie tylko bardzo niepokoi- zdjęcie obu rąk na początku artykłu. Dlaczego na jednej ręce jest " dziara" ( tatuaż). Pisze specjalnie "dziara", bo uważam to za formę promowania tatuaży, tylko po co ? Dawniej pojedyncze osoby miały tatuaż, dzisiaj w dużych miastach widać je bardzo często. Może i czasem są nie brzydkie. Tylko po co? Ktoś to zrobi sobie klika kropek, kresek tuszem ma uchodzić ze lepszego ? A my zwracamy na niego, na nią uwagę, tylko dlatego, że ma jakiś malunek. Do tego dochodzi kwestia bólu przy robieniu jego, podbno też nie można zrobić badania tomografu głowy, nawet jeśli taki tatuaż jest na ręce. Podsumowując można było dać zdjęcie bez  rąk " wydziarganych" i nie oswajać ludzi z tym widokiem.
Andrzej Ak
12 lipca 2018, 21:14
@ Czesław Drogi bracie Czesławie,  do zrozumienia przestrzeni Darów Boga wystarczy zrozumieć to, co święta Siostra Teresa z Avila zawarła w Twierdzy Wewnętrznej. Ja jedynie mogę dodać, iż żyjąc tak z dnia na dzień nawet nie dostrzegamy, iż nasza dusza ma możliwość "pomieszkiwania w różnych mieszkaniach. Święta Teresa pisze o 7 mieszkaniach (światła), które zbliżają nas do Boga. Ja jednak dostrzegłem iż są jeszcze mieszkania "cieni", mroków i ciemności prowadzące nas do świata upadłych. Ponieważ świat jest oparty na zasadach równowagi, domyślam się iż mieszkań cieni i ciemności jest również 7. Nie zamierzam tego głębiej badać i pozostanę przy teorii. Dostrzegam też, iż wielu z nas wierzących żyjąc  tak zwyczajnie balansuje pomiędzy 1 mieszkaniem światła i 1 mieszkaniem cienia. Pozornie jest to stan, który można by nazwać normą. Jednak już 2 mieszkania i 3 wprowadzają w nasze życie bardzo wiele zmian. Nietrudno domyślić się, iż mieszkania światła będą zamykać nas na zło, a mieszkania cieni będą skutkować wieloma dolegliwościami conajmniej duszy. Ja jednak proponuję na razie przeczytać Twierdzę Wewnętrzną, a kiedyś przy jakiejś okazji odwiedzić którąś Wspólnotę charyzmatyków i pozwolić Duchowi Świętemu działać w nas. Nic na siłę, to dewiza również Boga, który nikogo do niczego nie przymusza, choć czasami ponagla i zachęca, głównie dla naszego i innych - wspólnego dobra.
CC
Czesław Czap
12 lipca 2018, 10:21
Nie wiemy, skąd to pochodzi, ale jednego jesteśmy pewni - nie od nas. W ten sposób zaczynają się w nas rodzić kolejne charyzmaty: najczęściej proroctwa, uzdrawiania, uwalniania, poznania. Może ktoś mi odpowie. Kilka lat temu byłem na modlitwach charyzmatyków. Każdy miał w głowie pomyśleć o swojej przypadłości do uzdrowienia. W trakcie tego prowadząca mówiła, jakby czytając w myślach, co kto wymienia, od czego chce być uwolniony, uzdrowiony. Powtarzała słowo w słowo, dosłownie, to co pomyślałem. Dziwne to trochę... Ja chyba wysiadam z tego pociągu. Czytanie w myślach? Ci charyzmatycy to jacyś półbogowie? To chyba jednak pochodzi od demonów a nie od Boga. Pycha i bufonada, według mnie, może się mylę.  I komu do czego to służy? Żeby Ci ludzie czuli sie jakąś elitą? Co to daje Kościołowi, że grupka ludzi poczuje jakiś "odlot"? Wyjdą z tych ekstatycznych modlitw i świat stoi jak stał, a zbawienie i tak nie zależy od padania na ziemię czy bełkotania jak człowiek po ostrym wylewie.