Kapłani zawsze byli i pozostaną grzesznikami

(fot. shutterstock.com)

Wyznajemy wiarę w "jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół". Wiemy zatem, że Kościół jest święty. Widzimy jednak, że równocześnie jest grzeszny. Jak to połączyć? Czy naprawdę można być świętym i grzesznym jednocześnie?

Kościół jest święty, ponieważ jego Głową jest Chrystus - to Jezus sprawia, że jest on święty. Kiedy mówimy o świętości Kościoła, mówimy o prawdziwej obecności Jezusa w nim. Równocześnie Kościół tworzą ludzi, którzy są grzesznikami, i dlatego jest grzeszny. Oczywiście nie wyznajemy wiary w grzeszność Kościoła - to, co widoczne gołym okiem, nie wymaga wiary. Natomiast wyznajemy wiarę w to, czego nie widać, czyli w to, że Głową Kościoła jest Jezus Chrystus - a zatem Kościół jest święty.

Dla wielu ludzi ten stan faktyczny nie jest satysfakcjonujący. Utożsamiają oni świętość Kościoła z kapłanami, a nie z Chrystusem. W konsekwencji, widząc, że kapłani święci nie są, podejmują decyzję o odejściu z Kościoła.

DEON.PL POLECA

Niektórzy mówią: Jezus - tak, Kościół - nie. A kiedy zapytamy dlaczego, usłyszymy odpowiedź: bo kapłani nie żyją tak, jak powinni. Taka postawa może być usprawiedliwieniem własnego życia w grzechu - jakoś trzeba sobie wyjaśnić swój styl życia.

Kapłani zawsze byli i pozostaną grzesznikami. Było tak od początku, od pierwszych kapłanów, czyli Apostołów wybranych przez samego Jezusa. Chociaż Jezus osobiście wybrał swoich uczniów, w Ewangeliach czytamy, że ci pierwsi kapłani kłócą się. Nie przyjmują tego, co On im mówi. Zdradzają i zapierają się Go. Uciekają spod krzyża. Nie wierzą w zmartwychwstanie. Jezus wybrał na kapłanów grzeszników - On osobiście ich zweryfikował i powołał. To Jezus podjął decyzję o ich powołaniu, bo On powołuje grzeszników…

Kościół tak wygląda od początku i to może się komuś nie podobać. Faryzeuszom i uczonym w Prawie oraz uczonym w Piśmie to się nie podobało. Sami uważali się za idealnych. Wiedza (również religijna) dawała im poczucie, że są ponad resztą ludzi. To oczywiście postawa zaprzeczająca temu, co objawił nam Jezus. On - prawdziwy Bóg - uniżył się przed człowiekiem. Jezus jest Bogiem, który myje człowiekowi nogi. Jest Bogiem, który pochyla się zarówno przed cudzołożną kobietą, jak i jej oskarżycielami. Jezus jest Bogiem, który dalej ufa tym, którzy zdradzili i wyparli się Go. Jezus jest miłosierny, a miłosierdzie w oczach ludzkich dalekie jest od bycia idealnym.

Kościół też jest miłosierny. Ma mieć szeroko otwarte ramiona, aby tak jak Jezus mówić: nie jesteśmy, aby potępiać, ale by ocalać (por. J 12,47).

Ocalenie jest związane z przygarnięciem jawnogrzeszników i skrytogrzeszników, z dawaniem im drugiej, trzeciej i setnej szansy. W świecie "idealnym" nie ma miejsca na drugą czy trzecią szansę. A nawet jeśli się to zdarzy, to nie ma miejsca na czwartą. Tymczasem w Kościele jest, dlatego Kościół nie jest idealny. Oczekiwanie, aby był idealny, jest oczekiwaniem demonicznym - to oczekiwanie Kościoła niemiłosiernego. A Jezus nie może być Głową Kościoła niemiłosiernego, skoro sam jest miłosierny.

Problem w przyjęciu świętości Kościoła związany jest też z tym, że świętość rozumiemy jako bycie idealnym. Tymczasem ona jest heroiczną miłością i miłosierdziem. To, co idealne, najczęściej święte nie jest. Do zachowania ideału potrzeba hermetyczności, zamknięcia - tymczasem świętość związana jest z otwartością i brakiem sterylności. Widzimy to w przypowieści o miłosiernym ojcu, który wybiega na spotkanie syna i rzuca mu się na szyję. Ojciec brudzi się brudem syna. Po okazaniu miłosierdzia ojciec jest brudny - podobnie jak jego grzeszny syn. Na taki rodzaj brudu, wynikającego z przytulenia grzesznika, Kościół musi się zgodzić, ponieważ to jest styl bycia Chrystusa, Głowy Kościoła.

Świętość Kościoła to Jezus Chrystus ciągle w nim obecny. A grzeszność Kościoła to jego członkowie - ludzie słabi, którzy upadają, ale udają idealnych i ubierają maski, aby ich grzech nie stał się publiczny.

W Kościele mamy małżeństwa trwające w miłości i małżeństwa rozbite, mamy pracowników bardzo pracowitych i leniwych, kapłanów budzących nadzieję i kapłanów ją odbierających... Razem tworzymy Kościół, w którym gorliwość przeplata się z ospałością. Jedni inspirują do czegoś więcej, inni osłabiają wiarę. Historia dwóch tysięcy lat istnienia Kościoła pokazuje, że tym, co pozwala mu przetrwać każdą zawieruchę, prześladowanie i każdy grzech wewnętrzny - nie jest człowiek ani jego spryt. Trwałość Kościoła gwarantuje sam Bóg, który posyła Ducha Świętego, aby On Kościół przenikał i scalał. I dlatego możemy śmiało mówić: "wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół".

Remigiusz Recław SJ - wieloletni dyrektor Ośrodka Odnowy w Duchu Świętym w Łodzi, asystent kościelny dwumiesięcznika "Szum z nieba"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kapłani zawsze byli i pozostaną grzesznikami
Komentarze (7)
Zbigniew Ściubak
13 czerwca 2017, 17:57
Generalnie jest ogromny problem.
WDR .
12 czerwca 2017, 21:19
Doceniłem polskich księży i jednocześnie przecedziłem moje uwagi krytyczne, ale i pochwały, przez sito porównania, jak zacząłem jeździć i pomieszkiwać za granicą. Wielu rzeczy człowiek nie docenia dopóki ich nie straci. Wielki szacunek dla polskich księży! Krytykę też obiecuje, bo jak słusznie zauważył ks.Pawlukiewicz... jeżeli twój przyjaciel, choć raz do roku, nie powie ci, że coś źle robisz to nie jest twoim przyjacielem! ;-)
Oriana Bianka
12 czerwca 2017, 15:19
"A grzeszność Kościoła to jego członkowie - ludzie słabi, którzy upadają, ale udają idealnych i ubierają maski, aby ich grzech nie stał się publiczny." Po co udają idealnych i chodzą w maskach? To jest znacznie gorsze niż bycie nieidealnym. Słabości można zrozumieć, ale taką hipokryzję i tchórzostwo trudno zaakceptować.
12 czerwca 2017, 15:59
Najwiekszy dramat współczesnego Kościoła to problem z wiarą w sakramenty. Począwszy od Chrztu. Slaby człowiek dzięki Sakramentom dostaje darmo potrzebne dary, nie jest juz słabym człowiekiem, (który upadajc rzekomo zakałda maski skrywajace upadki).  ​Chrzest to nasze powołanie do swietosci, a nie do upadków. Otrzymujesz wszysstko, później praktycznie codzinnie wzmacniane Eucharystią, do tego oczywiscie Bierzmowanie i Sakrament Małzeństwa/Kapłaństwa. ​
12 czerwca 2017, 22:24
Bo to teatr, który trwa od ok. 1700 lat. To cena władzy, pieniedzy, oszustw. Kiedy ci młodzi to zrozumieją ... jest za późno. 
Zbigniew Ściubak
13 czerwca 2017, 17:55
Do pouczania innych, do oceniania innych, do potępiania innych, potrzebny jest AUTORYTET.
12 czerwca 2017, 14:13
"Nie chodzę do kościoła bo ksiądz ......" oznacza problem wygłaszajacego ten test z własnym grzechem. Genialnie jest się wytłumaczyć postawą grzeszącego księdza i zagłuszyc swoje sumienie. To się doskonale zresztą wpisuje w infaltylny współczeny świat i infantylną współczesną wiarkę. ​Bo jest jak zwykle druga strona medalu. Dziś mało który katolik świadom swej grzesznej natury wzywa siebie ale też innnych do bycia świętymi. Tu i teraz. Bo bycie świętym to jest bardzo trudna droga walki ze sobą, światem, a czasami nawet z ludźmi Kościoła. ​Wielu wspólczesnych katolików aż tak boi sie bycia swietymi (podjecia tej walki o świętość), że woli nieustannie podkreślac swą grzeszna naturę człowieka. To takze wyprzedzajaco usprawieliwia ich ewnetualne przegrane. Przykładowo jak ktoś powie iż można życ bez grzechów śmiertelnych, to wielu praktykujacych katolików uzna to za nieprawdę czy wrecz świetokradztwo. Tak bardzo nauczyliśmy sie być grzesznymi, zamiast swiętymi. ​I jeszce jedno - wiele małżeństw i wielu księży nie trwa w swoim powołaniu, ale dzień w dzień dzięki Bogu je rozwija. Pomimo tego co proponuje świat. Samo trwanie w miłości małżeńskiej czy kapłaństwie to jest zaprzeczenie tych sakramentów i zaprzeczenie drogi katolika do swiętości.