Kard. Krajewski: nie byłem pijany, to jest rzecz związana z Ewangelią

(fot. YouTube.com / MaskacjuszTV)
kard. Konrad Krajewski

"Kiedy cierpiałem dla Kościoła? Nigdy! To ja mam iść do swojego mieszkania, włączyć ciepłą wodę, usiąść w fotelu, wyciągnąć kiełbasę krakowską i oglądać dziennik?" - pomyślał, gdy zobaczył 500 osób żyjących bez prądu od tygodnia.

Staram się żyć Ewangelią dnia i ona normuje mój dzień. Nie wybieram nigdy szczególnych fragmentów, tylko takie, jakie są czytane w Kościele na całym świecie. Ta Ewangelia [J 14, 1-6] jest dzisiaj czytana wśród Eskimosów, w Niemczech i klasztorach, gdy ktoś nieraz sam odprawia. Spróbujmy się z nią zmierzyć.

"Panowie, nie bójcie się niczego"

Ks. Krzysztof, kiedy mówił, że "mam przyjechać", od razu zajrzałem do Ewangelii i zareagowałem: "O, Boże, przecież ten fragment czyta się na pogrzebach, a to jest zakończenie radosnego cyklu życia słowem Bożym!". Ale kiedy zacząłem czytać "tysiące razy" tę Ewangelię, także w samolocie kilka razy ją przeczytałem, chodziłem z nią przed Najświętszy Sakrament, by "opalać się" nią, by "opalać się" tekstem tej Ewangelii, to zobaczcie, co wam mówi Bóg na koniec tych dwóch lat: "Niech się nie trwoży serce wasze!".

Co za delikatność! Co za ojcostwo! Co za miłość! Bóg mówi: "Panowie, nie bójcie się niczego! Niech się nie trwoży wasze serce! Ale pod jednym warunkiem: że Ja jestem dla was wszystkim!". Dróg jest wiele i świat oferuje każdemu z nas wiele dróg, a On mówi: "Idź moją drogą! Ja mam się stać twoją Drogą!". Świat ofiaruje wiele prawd, nawet niektóre będzie ustawami sankcjonował, a Jezus mówi: "Ja jestem twoją Prawdą! Jeśli stanę się dla ciebie i Życiem, i Drogą, i Prawdą, niech się nie trwoży twoje serce, nie bój się niczego, nikt ci nic zrobić nie może!". Jakby Jezus chciał powiedzieć: "Żyj czystą Ewangelią, bez komentarzy!".

DEON.PL POLECA

"Tam znajdziecie odpowiedź na wszystko"

Na początku pontyfikatu, nie wiem z jakiej okazji papież to powiedział, ale chyba mówił to do kleru i do sióstr zakonnych w trakcie jakiegoś spotkania w czasie jakiejś pielgrzymki, papież powiedział, że wszedł do kaplicy i zobaczył ławki wypełnione książkami. Mówił: "O, Boże, oni nie czytają Ewangelii, oni czytają opracowania!". To tak jakby ktoś miał źródło, a pił z konewki albo, nie daj Boże, z kałuży, bo i tak może być.

Od początku pontyfikatu chyba kilkanaście razy rozdawaliśmy na placu świętego Piotra Ewangelię, kieszonkową Ewangelię, nic więcej. Papież mówił: "Noście ją w kieszeni! Czytajcie ją! Tam znajdziecie odpowiedź na wszystko!". Kiedyś, kiedy powiedziałem papieżowi, że w pewnej sytuacji w konfesjonale nie wiedziałem, co mam zrobić, mówił: "Ale ty jesteś głupi!" (papież lubi używać takiego słowa, choć "stupido" lepiej brzmi po włosku niż "głupi" po polsku; może brzmi mniej drastycznie). On mówił: "Trzeba było szukać w Ewangelii, co chciał powiedzieć Jezus, co On by zrobił w tym momencie". Ewangelia zawiera więcej przypadków niż te, które zdarzają się w twoim życiu. Znajdziesz tam odpowiedź na każdą sytuację z twojego życia, na każdą, tylko zapytaj, co by zrobił Jezus, co by zrobił Jezus na twoim miejscu. Czy podobasz się Bogu? Nie ludziom, nie przełożonym, ale czy Bogu się podobasz? "Czy Ja jestem dla ciebie wszystkim, czy też jestem dla ciebie tylko <<życiem duszpasterskim>>?" [pyta Bóg - przyp. red.].

"Prawdopodobnie więcej zjadłem Pana Jezusa niż ważę"

Słuchajcie! Ewangelia jest bardzo radykalna i ona mnie "niszczy". Bo wybory nie są moje, są ewangeliczne. Ona mnie "niszczy", to znaczy ona we mnie "skwierczy", bo ja bym tego nigdy nie zrobił, ja bym nigdy tak nie postąpił. Ona reorganizuje całe moje życie. Ewangelia wali jak w bęben. Jest piękna jak wiosna, fajnie ją się czyta, nawet ją całujemy; ale jest niebezpieczna, jak krzyż; jest niebezpieczna, jak krzyż.

Zauważcie, że kiedy czytamy fragmenty przepisane teraz w liturgii, po czasie zmartwychwstania, szczególnie w tym czwartym tygodniu, one pokazują, że Bóg ma twarz. Bóg ma twarz, a tą twarzą jest Jezus Chrystus: "Kto Mnie widzi, widzi Ojca". I ja tego Boga spożywam! Ja jem Boga, On się pozwala zjadać. Nie wiem, czy ksiądz prowincjał pozwala się zjadać swoim współbraciom, zakonnikom? Ale Jezus pozwala się zjadać, za chwilę będziemy spożywać Boga. Ile kilogramów Ciała Chrystusowego jest w moim ciele? Prawdopodobnie więcej zjadłem Pana Jezusa niż ważę. Ile Krwi w moim krwiobiegu? Jak to jest, że nikt o tym nie wie na świecie? Jak to jest, że nikt nie wie, że jestem żywym tabernakulum? Jak to jest, że nikt się nie zorientuje, że jestem po Mszy świętej?

Wyobraźcie sobie, że codziennie odprawiam Mszę świętą na dole [w bazylice św. Piotra - przyp. red] u grobu św. Piotra, karmię się Ciałem Boga, piję Jego Krew, rozdaję ją jak tylko mogę, bo zawsze rozdaję pod dwoma postaciami Komunię świętą, wracam do biura i nikt się nie zorientował, że jestem po Komunii świętej. Zachowuję się jakbym nigdy Boga nie spotkał, jak menadżer w biurze.

Papież Franciszek codziennie godzinę "opala się" przed Najświętszym Sakramentem, od 19.00 do 20.00. Codziennie. Ile razy mnie pytał: "Czy byłeś już dzisiaj? Czy jeszcze nie?". "Nieraz mi się zaśnie, ale…", zaraz dopowiada: "chyba lepiej tam niż przed telewizorem". Kiedyś zwrócił się do księży z Rzymu: "Podnieście ręce, kto zasypia przed telewizorem!" i dodał "Nie, nie. Siedźcie!".

Ewangelię musi być widać w moim życiu. Najpierw muszę zacząć nią oddychać, moje serce musi zacząć bić tak, jak bije Serce Jezusa. On jest twarzą Boga. Ja mam być twarzą Jezusa. Kościół ma być twarzą Jezusa.

"Papież mówił <<proszę mi pozwolić>>"

Ponad trzydzieści lat sprawuję Eucharystię, ale tak naprawdę uświadomiłem sobie niedawno, czym jest Eucharystia. Kiedy papież celebrował Eucharystię poza Eucharystią, tak jak u św. Jana; nie w Wielki Czwartek. Zaprosił trzech czy czterech Sudańczyków, szefów Sudanu, którzy mają krew na rękach. Papież zaprosił ich do Domu św. Marty i mówił o pokoju, że od nich zależy pokój, że oni mogą uczynić tyle dobra na świecie. W pewnym momencie powiedział do tłumacza, sam papież opowiadał, jak to się stało: "Ja nie byłem do tego przygotowany" (nie wiem, czy widzieliście na youtube to spotkanie, warto! Niech to będzie zakończenie waszych rekolekcji!). Papież mówił do Amerykanina: "Chodź ze mną". Podszedł do każdego z tych Sudańczyków i ucałował im buty, nogi, stopy. Papież, który nie może klękać, bo ma problemy z kręgosłupem (każde przyklęknięcie jest związane dla niego z takim bólem, jakby go ktoś zdzielił po plecach), przed każdym uklęknął i ucałował mu nogi.

Pierwszy był tak zaskoczony, że pozwolił, ale drugi już się opierał, a papież mówił: "Proszę mi pozwolić". Pamiętacie, że kiedy Piotr coś zrozumiał, prosił Jezusa: "Obmyj mnie całego". On celebrował Mszę świętą, Eucharystię i o to chodzi w Ewangelii. Łatwo jest ją sprawować tu na pięknym obrusie, ale ją trzeba sprawować po Mszy świętej. I ona mnie "niszczy". Ona mnie "niszczy", bo zaczyna decydować nie moja logika.

To Ewangelia doprowadziła Maksymiliana do pójścia do bunkra! To Ewangelia oddychała w księdzu Jerzym! W Faustynie Kowalskiej! Czy ja żyję czystą Ewangelią? Czy też żyję nią tak, jak jest wspólny stół i każdy sobie widzi i wybiera ten kęs, który mu pasuje i zachwyca się posiłkiem? A Ewangelię trzeba przyjąć całą!

"W którym momencie apostołowie <<zwariowali>>"?

Zauważcie, że w Ewangelii uczniowie są byle jacy. Słuchają tak fajnie Jezusa, jak my tutaj przez dwa lata słuchaliśmy prowadzących nas. Zgadzamy się z nimi, pomagają nam. W Ewangeliach - wczorajszej, dzisiejszej i jutrzejszej - Jezus zaczyna rozmawiać tylko z uczniami. Rozmawia tylko z uczniami. Nie rozmawia już z tłumami, nie uczy w synagogach, ale tylko z uczniami. Oni zadają mu pytanie. "Gdzie idziesz?" - pyta Tomasz. "Pokaż nam Ojca" - mówi Filip. Jezus im tłumaczy i nic z tego nie ma. Za chwilę pod krzyżem nie ma nikogo z tych, którzy kończyli dwuletni kurs. Wszyscy uciekli. W którym momencie oni "zwariowali"?

Oni "zwariowali", kiedy przeszli od Ewangelii do Dziejów Apostolskich. W Ewangelii, choć był z nimi Jezus, byli byle jacy. Mogę przyjmować Komunię świętą i być byle jakim. Kiedy oni "zwariowali"? "Zwariowali", kiedy On pokazał im, jak ich kocha, kiedy pokazał im ręce, kiedy On pokazał im rany: "To Ja jestem Bóg". Uniżył samego siebie, przyjąwszy postać sługi. Jak papież, który uklęknął i ucałował nogi zbrodniarzom, autentycznym zbrodniarzom dzisiejszych czasów, bo "wycinają się" tragicznie w Sudanie. Po zmartwychwstaniu jeszcze Piotr wrócił do sieci, bo to umiał robić. Zobaczcie, nie pociągnęły go lata przebywania z Jezusem. Wrócił i jeszcze innych kolegów wziął ze sobą. A potem coś się takiego stało, że zaczęli żyć, że przyjęli do siebie to słowo, kiedy Ewangelia stała się ich oddechem, ich biciem serca.

"To jest życie Ewangelią"

Kiedy Duch Święty zaczął nimi kierować, to zobaczcie, wystarczyło, że ludzie kładli chorych, żeby choć ich cień padł na nich. Apostołowie nie musieli ich dotykać, byle cień padł i zaczynały się dziać cuda. Dzisiaj kończy się kurs. Kiedy jutro przyjedziecie do swoich parafii i do swoich klasztorów, usłyszycie Filipa, który powie: "Pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy". Jezus rozwijając tę myśl, powie: "Popatrz na Mnie!". Kiedy ktoś po tym kursie poprosi cię: "Pokaż mi Boga!", powiedz: "Popatrz na mnie!". Kiedy kleryk cię zapyta, z całą odpowiedzialnością powiedz: "Popatrz na mnie! Popatrz na moje życie: czym jeżdżę, jak chodzę, czym się zajmuję, o co zabiegam. Popatrz na mnie!". Trzeba być wtedy transparentnym!

Czy to nieprawda, że Ewangelia jest radykalna i "niszczy"? "Popatrz na mnie!". Bo Jezus tak właśnie mówi: "Patrz na Mnie, a będziesz widzieć Boga!". Może warto byłoby powiedzieć w seminariach: "Jestem ojcem duchownym. Chciałem wam powiedzieć, jak cierpię za was". Jezus to zrobił. "Jak poszczę za was, kiedy któryś z was odchodzi. Jak leżę krzyżem…". To jest życie Ewangelią. Ni z tego ni z owego, tchnij na nas na całego! Przyjdź Duchu Święty, abym zaczął żyć czystą Ewangelią! Żebym zapomniał o sobie!

"Kiedy jesteśmy pod wpływem Ducha Świętego, nic nas nie obchodzi"

Tak było w minioną sobotę, kiedy zobaczyłem 500 osób żyjących bez prądu od tygodnia: dzieci, kobiety w ciąży. Zacząłem po ludzku najpierw: zadzwoniłem do wojewody. "Nic nie mogę zrobić, jest sobota / niedziela". Obdzwoniłem wszystkich, których się dało. Potem poszedłem na Eucharystię. Usiadłem w kościele najbliżej położonym od tego bloku. Usiadłem jak każdy wierny, na końcu. I słucham.

Niedziela Dobrego Pasterza: "Ja jestem Dobrym Pasterzem. Oddaję życie za swoje owce. One Mnie znają". Przyjąłem Komunię świętą i jeszcze to na mnie żadnego wrażenia nie zrobiło. Siadłem w samochód i wracam do Watykanu. Gdzieś na wysokości placu św. Piotra zatrzymałem się i mówię: "Jak do tej pory oddawałem krew tylko do badań: żeby wiedzieć, jak prostata, czy bakterii nie mam, jak stoją kwasy żołądkowe. Kiedy cierpiałem dla Kościoła? Nigdy! To ja mam iść do swojego mieszkania, włączyć ciepłą wodę, usiąść w fotelu, wyciągnąć kiełbasę krakowską i oglądać dziennik?".

Więc zawróciłem, poprosiłem, żeby wszyscy poszli, bo to jest przestępstwo, żeby oni nie ponosili konsekwencji. I po wielu problemach, związanych z faktem, jak to uruchomić, bo to wielkie maszyny wysokiego napięcia, zostawiłem kartkę z informacją, że to zrobiłem ja. A do wojewody napisałem sms-a, że ponoszę wszystkie konsekwencje: nie byłem pijany, nie byłem pod wpływem narkotyków, to jest rzecz związana z Ewangelią. Mówię wam to, bo sam bym tego nie zrobił. Sam nie zszedłbym do podziemi, bo to są pomieszczenia wysokiego napięcia. Tam wielu zginęło, przestawiając korki. Kiedy jesteśmy pod wpływem Ducha Świętego, nic nas nie obchodzi. Liczy się Ewangelia i podobanie się Chrystusowi, nie sobie. "Nie jestem z tego świata". Ile razy już Jezus mówił to nam przez lata kapłaństwa: "Nie zabieraj nic z sobą na drogę".

Co to znaczy "Jezu, ufam Tobie"?

Całkowicie twój! Jezu, ufam Tobie! Zobaczcie, jesteśmy w mieście, którego każda ulica jest jakby namszczona tym powiedzeniem: "Jezu, ufam Tobie!". Tędy przechadzał się Jan Paweł II, chodząc rano do pracy, zaczynając czy kończąc u św. Faustyny. Co to znaczy "Jezu, ufam Tobie!"? To znaczy, że wsiadam do łodzi, gdzie nie ma steru, gdzie nie ma wioseł, gdzie jest tylko prąd, który niesie tę łódź, i mówię: "Jezu, ufam Tobie!".

Żadnej kalkulacji ludzkiej. Żadnego myślenia o konsekwencjach. "Jezu, ufam Tobie!". To jest zdanie się na Ducha Świętego. Zauważcie, że Jezus, jak "nakręcony", cały czas mówi: "Ja przyszedłem pełnić jego wolę!". W każdej modlitwie "Ojcze nasz" mówimy: "Bądź wolą Twoja, a nie moja!". To, do licha, kiedy jest Jego wola? "Bądź wola Twoja, a nie moja! Święć się imię Twoje, a nie moje! Przyjdź królestwo Twoje, a nie moje!". Nie ma mojej logiki. A wiecie, co jest najbardziej zaskakujące w tym wszystkim? Zaskakujące jest, że Jezus posługuje się mną, grzesznym człowiekiem, który ma tyle słabości! A On chce, żebym to był ja! A On chce, żebyś to był ty! W tych wszystkich słabościach. Muszę się do nich przyznać: "Jezu, ja się do tego nie nadaję!" i wtedy zaczyna działać On.

"Gwarantuję ci, w twoim życiu zaczną się dziać cuda"

Jezus jutro wam powie, kiedy wrócicie do swoich domów: "Będziecie czynić cuda. Nie takie, jak Ja czyniłem, ale większe niż Ja". To mówi Jezus! Wierzycie Mu czy nie? To dlaczego nie czynicie cudów? Bo to On czyni cuda! Tylko trzeba Mu pozwolić! Za chwilę Go spożyję i On będzie pukał od środka: "Otwórz się wreszcie, człowieku!". Puka od środka: "Otwórz się!". Nie od zewnątrz puka, ale od środka: "Pozwól Mi wyjść! Pozwól Mi działać przez ciebie, całkowicie, tak że nie będziesz wiedział, o co chodzi".

Zauważcie, że Piotr mówi człowiekowi: "To Jezus cię uzdrawia! Nie ja. To Jezus cię uzdrawia!". Piotr wrócił do sieci, był byle jaki, zwiał, zaparł się, a potem za chwilę mówił: "To nie ja cię uzdrawiam, ale Jezus!". Pozwolił działać Jezusowi! Zobaczcie, zaczynają się dziać cuda. Pozwólcie działać Jezusowi! Pozwólcie, aby to wszystko, co [stało się w was - przyp. red.] przez te dwa lata medytacji Słowa i życia słowem Bożym, zaczęło w końcu działać! Dyplom, który otrzymaliście, jest nie po to, żeby potwierdzić, że poznaliście jakieś tajniki, że macie jakieś zasoby tajnej wiedzy i wiecie, jak teraz macie postępować, nie, ale on jest po to, żeby powiedzieć: "Ty, Panie, działaj!".

Gwarantuję ci: w twoim i w moim życiu, w waszych seminariach i w waszych wspólnotach, zaczną się dziać cuda. Będzie interwencja Boga namacalna, kiedy pozwolicie, żeby On działał, a nie wy; kiedy zaczniecie pokazywać swoje rany: "Tak cierpię ze względu na Ewangelię"; kiedy zaczniecie mówić: "Jezu, wreszcie, bądź wola Twoja, a nie moja!".

* * *

Homilia kard. Konrada Krajewskiego w dniu zakończenia Szkoły Wychowawców Seminariów Duchownych Diecezjalnych i Zakonnych 2017-2019, 17 maja 2019 r. wygłoszona w Centrum Formacji Duchowej Salwatorianów w Krakowie. W tekście homilii spisanym z nagrania zachowano styl języka mówionego.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kard. Krajewski: nie byłem pijany, to jest rzecz związana z Ewangelią
Komentarze (6)
MR
Maciej Roszkowski
24 maja 2019, 21:19
To kto teraz płaci za ten prąd?
Andrzej Ak
24 maja 2019, 17:23
Podoba mi się jak kardynał Krajewski opisuje swoje serce, jak działa w nim sam Bóg. Myślę, iż warto czerpać właśnie z takich autentycznych doświadczeń i świadectw ludzi, którzy pragną służyć Bogu.
Jan Maria
24 maja 2019, 10:56
Kiedyś dziwiłem się dlaczego pod ocenami artykułów pisanych na Deonie jest tak dużo negatywnych ocen. Zrozumiałem to kiedy zacząłem sam dostukiwać ocenę pod pewnym artykułem na pozytywną. Po chwili zorientowałem się że nagle szybciej niż ja ktoś dostukuje negatywne oceny pod artykułem. Ja sobie odpuściem dostukiwanie ocen przy ok. 170 razach, kiedy wróciłem po 15 min. patrzę a tu prawie 700. I tak sobie myślę, że na tych forach jest jakiś "użytkownik" który fałszuje wyniki ocen pod artykułami. Proszę przekażcie tą wiadomość dalej, żeby wszyscy wiedzieli, że wyniki ocen pod artykułami mogą być zafałszowane przez klikaczy ;)
M
Mieszko
24 maja 2019, 07:17
Czyżby senator krajewski w ten sposób promuje się przed kolejnym konklawe ?
PW
Paweł Wittek
23 maja 2019, 20:02
OK chyba mnie kardynal przekonał i właśnie podłączam się do energetyki  poza licznikiem.
Patryk Gliński
23 maja 2019, 15:13
dziwnie się to czyta... z jednej strony porywająca choć chaotycznie przekazana i rozemocjonowana wizja, a z drugiej niepokojące skupienie na sobie... stawianie siebie jako wzór... brakuje tu wewnętrznego pokoju, dziwne to jest