Klucz do uzdrowienia

(fot. centralasian/flickr.com)

Analiza psychologiczna doznanej krzywdy, choć bardzo ważna, nie gwarantuje automatycznego rozwiązania problemu. Rozbudowana i przedłużająca się psychoanaliza, która lekceważy wymiar duchowy i moralny, może niekiedy wręcz hamować uzdrowienie z poczucia krzywdy, a nie leczyć je.

Nabyte umiejętności szczegółowego analizowania własnych emocji i doznań mogą być traktowane jako sztuka dla sztuki. Niekończąca się autoanaliza prowadzi też niejednokrotnie do przesadnego eksponowania krzywdy i uzasadnia z jej pomocą niedojrzałe zachowania czy postawy. Analiza psychologiczna może być też traktowana jako rodzaj ucieczki od zaangażowania w głębsze, rzeczywiste przekroczenie poczucia krzywdy i uwolnienie się od niej.

Klucz do uzdrowienia

Pełniejsze zrozumienie psychologicznych mechanizmów, jakimi kieruje się człowiek, daje niekiedy do ręki osobie zranionej „doskonałe narzędzie" manipulowania ludźmi i wikłania ich we własne problemy. Przedłużająca się psychoanaliza sprawia też nieraz, że w relacji z bliźnimi osoba skrzywdzona, naśladując postawę psychoanalityka, usiłuje oceniać i tłumaczyć niemal wszystkie ludzkie zachowania i postawy - także w dziedzinie moralnej - wyłącznie zależnościami i mechanizmami psychologicznymi.

DEON.PL POLECA

Głównym problemem osoby zranionej doświadczeniem krzywdy są nie tyle bolesne uczucia, choćby silnie odczuwane, co raczej jej gotowość stanięcia przed sobą i przed Bogiem w postawie szczerości, pokory i prawdy. Decyzja trwania przed Panem ze swoją krzywdą i słuchanie Jego słowa, wbrew wewnętrznym oporom, jakie mogą się wówczas rodzić, ma dla procesu wewnętrznego uzdrowienia z poczucia krzywdy fundamentalne znaczenie.

Jak pokazuje doświadczenie, do rzeczywistego uzdrowienia z poczucia krzywdy nie jest konieczna szczegółowa psychoanalityczna znajomość genezy własnych problemów. Pełne poznanie przyczyn wielu naszych zachowań i doznań jest zresztą bardzo trudne, a w niektórych sytuacjach wręcz niemożliwe. Nieraz to, na co psychoterapeuci wskazują jako genezę pewnych zjawisk psychicznych, bywa jedynie dość wątpliwą hipotezą. Tak dzieje się zwłaszcza wówczas, kiedy terapeuta posługuje się jedną dobrze „wypraktykowaną" metodą terapeutyczną. Doświadczony psychoterapeuta to zwykle mistrz wielu metod, w konkretnym przypadku stosujący tę, która wydaje mu się najbardziej stosowna. Niekiedy zaś tworzy wręcz nowe metody na doraźny użytek pacjenta. Tak czynią prawdziwi mistrzowie psychoterapii. Wiedzą też dobrze, że to nie oni dają pacjentowi klucz do zdrowia psychicznego, ale on sam odnajduje go w sobie. Terapeuci skłonni do przeceniania swoich usług bywają zwykle mało skuteczni. Ci zaś, którzy pomniejszają czy wręcz lekceważą wymiar duchowy i moralny w procesie uzdrowienia z poczucia krzywdy, często więcej szkodzą pacjentom, niż pomagają.

Dodajmy też, że ważniejsze od psychoanalitycznego zgłębienia genezy problemów jest poznanie wpływu własnych postaw i zachowań na codzienne funkcjonowanie osoby: na jej sposób myślenia, reagowania, podejmowane decyzje i dokonywane wybory. Dobre poznanie postaw wewnętrznych oraz ich oddziaływanie na codzienność pozwala osobie skrzywdzonej bardziej świadomie kierować swymi potrzebami, pragnieniami i doraźnymi odczuciami.

Psychoterapia wstępem do osobistej modlitwy

W procesie uzdrowienia wewnętrznego wypowiadanie się osoby skrzywdzonej przed terapeutą winno znaleźć przedłużenie w modlitewnym dialogu z Bogiem. Każdy seans terapeutyczny winien mieć ciąg dalszy w medytacji słowa Bożego, codziennym rachunku sumienia i adoracji Najświętszego Sakramentu. W ten sposób z pomocą modlitwy ważne odkrycia psychologiczne dokonane w trakcie analizy zostają w naturalny sposób włączone w duchowe rozeznanie. Osoba skrzywdzona zwraca się też bezpośrednio do Boga z prośbą o wewnętrzne uzdrowienie i oczyszczenie. W procesie leczenia z poczucia krzywdy to On jest bowiem Tym, na kogo zraniony ludzką krzywdą „przenosi" swoje bolesne doświadczenia. Uprzednie wypowiedzenie ich w trakcie psychoterapii staje się więc „jedynie" przygotowaniem do tego, by móc jeszcze raz wypowiedzieć je w samotności przed Panem, ale z większą jasnością, świadomością i wolnością wewnętrzną.

To szczere stawanie przed Stwórcą osoby skrzywdzonej jest rzeczywistym źródłem jej uzdrowienia. Tylko Bóg ostatecznie może „przekonać" skrzywdzonego, że jego życie ma sens także wówczas, gdy doświadcza bolesnych konsekwencji wyrządzonej mu krzywdy. Modlitwa staje się więc zasadniczym lekarstwem, z pomocą którego dokonuje się prawdziwe uzdrowienie. Cóż bowiem może zrobić jeszcze człowiek po zwerbalizowaniu wobec terapeuty swojego problemu i wyrzuceniu przed nim wszystkich bolesnych i dręczących go emocji: rozżalenia, gniewu, zagubienia, bezradności i wszystkich innych? Komu może je powierzyć? Kto gotów jest przyjąć cały bagaż jego trudnych doświadczeń? Któż powie mu, jak ma dalej żyć: cierpieć, pokonywać lęki, budować relacje z bliźnimi? Tylko żywe słowo Boże, którego skrzywdzony słucha z uwagą, otwartością i cierpliwością, odpowiada na jego najtrudniejsze rozterki, wątpliwości i pytania. Ono doprowadza zranionego do najgłębszego źródła uzdrowienia: do ojcowskiej miłości Boga, która objawiła się w Jezusie Chrystusie.

W trakcie terapii psychologicznej osoba skrzywdzona winna często sięgać po liczne teksty biblijne opowiadające o problemie ludzkiej krzywdy, które pomogłyby jej lepiej poznać zarówno własne zranienie, jak i głębię miłosierdzia oraz łaski, którą ofiaruje jej Stwórca pochylający się ze współczuciem nad każdą zranioną istotą. Medytacja Księgi Hioba z jej szukaniem odpowiedzi na problem ludzkiego cierpienia może okazać się bezcenna dla ukojenia narzucającego się rozpaczliwego pytania: Dlaczego? Któż z ludzi może na nie odpowiedzieć?

Szczególnie owocne dla procesu wewnętrznego uzdrowienia może być medytowanie nauczania Jezusa o przebaczeniu i pojednaniu oraz rozważanie cudów uzdrowienia opisanych w Ewangeliach. W chwilach szczególnie trudnych osoba zraniona winna sięgać po rozważanie męki, śmierci i Zmartwychwstania Jezusa. Przejście paschalne Pana jest ostatecznym źródłem uzdrowienia dla wszystkich: sprawców krzywdy i jej ofiar, upokarzających i upokorzonych, winnych i niewinnych. Utożsamienie się z Jezusem skrzywdzonym, oskarżonym, wyśmianym, poniżonym, niesprawiedliwie skazanym na śmierć i umierającym na krzyżu przynosi osobie skrzywdzonej pociechę i nadzieję. Kontemplacja tajemnicy Zmartwychwstania daje z kolei obietnicę rzeczywistego uwolnienia się od poczucia krzywdy i wszystkich dręczących uczuć z nią związanych.

Akt pokory, który leczy z nienawiści

Kiedy osoba skrzywdzona wejdzie w głęboką osobistą modlitwę, staje się gotowa dotknąć centralnego nerwu swojej chorej duszy: głęboko zranionej ambicji, ludzkiej dumy, pychy. Na tym etapie uzdrowienia z poczucia krzywdy konieczna staje się duchowa walka, która doprowadza -z pomocą łaski - do jednoznacznej decyzji ukorzenia się przed Bogiem i otwarcia przed Nim swojego zranionego serca. Osoba skrzywdzona, wchodząc w wewnętrzne zmaganie podobne do tego, jakiego doświadczył Jezus w Ogrójcu, zdaje się całkowicie na Jego łaskę i miłosierdzie. Ukorzenie się osoby skrzywdzonej przed Bogiem prowadzi ją do głębokiego wewnętrznego nawrócenia. Tak naprawdę bowiem proces uzdrowienia z poczucia krzywdy jest nawróceniem, to znaczy zwróceniem się z doznaną krzywdą wyłącznie do Boga i uczynienie Go jedynym rozjemcą i sędzią: Ty widzisz mą krzywdę, sprawę mą rozsądź (Lm 3, 59).

Bez rzeczywistego zwrócenia serca ku Bogu wszelkie starania i zabiegi terapeutyczne bardziej nieraz hamują proces leczenia, niż go wspomagają. Opisywanie i analizowanie swojej krzywdy kolejny raz, choć daje chwilowe odprężenie, nie jest de facto prawdziwym leczeniem. Bez głębokiego zaangażowania duchowego psychologiczne „olśnienia", jakich doświadcza się w czasie psychoterapii, okazują się nieraz jedynie błyskami świętojańskich robaczków, które szybko gasną w chwilach rozpaczy, nie zostawiając po sobie żadnych śladów. Nawrót „starych emocji" żalu, lęku i gniewu sprawia, że skrzywdzony łatwo zapomina o swoich - jak mu się uprzednio zdawało - niezwykłych psychologicznych „objawieniach".

Wiele osób skrzywdzonych nie wchodzi w autentyczny proces uleczenia wewnętrznego właśnie dlatego, iż nie chce tak naprawdę zdecydować się na wewnętrzne ukorzenie się przed Bogiem i uznanie Go za jedynego Pana i Dawcę życia. Człowiek, który doznał głębokiej krzywdy, jeżeli chce ją naprawdę przekroczyć, winien stanąć przed Bogiem, i tylko przed Nim, z całą swą biedą, poniżeniem i odarciem z godności. Tylko Jego może błagać o współczucie, miłosierdzie, przebaczenie i pojednanie; najpierw z samym sobą, a potem z bliźnim. Osoba, która czuje się głęboko upokorzona doznaną krzywdą, doświadcza nieodpartej pokusy, by każde okazane jej współczucie, ludzkie i Boskie, traktować jako zagrożenie dla jej poczucia godności. Człowiek poniżony przez życie bywa zwykle bardzo drażliwy na punkcie honoru i szacunku do siebie.

Właśnie dlatego osoby zranione przez swych rodziców koloryzują nierzadko bolesne dzieciństwo, dopatrując się w nim jedynie pięknych przeżyć. Pozwala im to ratować - we własnych oczach - poczucie swojej domniemanej wielkości: „Jeżeli mój ojciec był taki wspaniały, to i ja jestem taki jak on. Jeżeli moja matka tak bardzo mnie kochała, to i ja kocham wszystkich". Za sztuczne podtrzymywanie swojej dumy zraniony poczuciem krzywdy płaci wysoką cenę: jest nią emocjonalna sztywność, drażliwość na swoim punkcie, a nade wszystko uczuciowe zakłamanie, które łatwo nakłada się na zakłamanie moralne.

Zraniona ambicja nie pozwala wówczas na szczere spojrzenie na siebie i całe swoje życie. Osoba tkwi w jakimś wewnętrznym przymusie zniekształcania życia: własnego i bliźnich. Zasadniczą metodą radzenia sobie z bólem krzywdy staje się wtedy ukazywanie wszystkim swojego cierpienia oraz oskarżanie bliźnich, niekoniecznie tych, którzy są naprawdę winni. Podtrzymując chorą ambicję, osoba zraniona rezygnuje tym samym ze spontaniczności w relacjach z innymi oraz z wewnętrznej wolności.

Człowiek podtrzymujący swoją dumę żyje w stanie nieustannej „gotowości bojowej", ponieważ cały świat ogląda przez pryzmat własnych zagrożeń i lęków. Zasadniczy przełom w uzdrowieniu wewnętrznym dokonuje się dopiero wtedy, gdy skrzywdzony przyzna się do swej bezradności i ubóstwa oraz uzna swoją zranioną ambicję. Dopiero to doświadczenie, mające charakter duchowy, staje się przełomem w procesie uzdrowienia z poczucia krzywdy. „Nic tak jak akt ostatecznej pokory nie leczy z nienawiści, z rozpaczy. To on ostatecznie pozwala odnaleźć siebie" - stwierdza Henryk Elzenberg.

Jeżeli nawet sam proces uzdrowienia z poczucia krzywdy trwa nieraz kilka lat, to jednak po doświadczeniu upokorzenia się przed Bogiem i powierzenia się Mu nie ma już w zasadzie powrotu do przeszłości. Lęk, gniew, rozżalenie, pragnienie zemsty mogą jeszcze wielokrotnie powracać, ale odczucia te nie stanowią już rzeczywistego zagrożenia. Nie mają w sobie niszczącej siły, ponieważ uleczona została rana zadana ludzkiej godności.

Pierwsza wygrana walka wewnętrzna

Pierwszym owocem wewnętrznego ukorzenia się przed Bogiem jest żarliwe pragnienie, wręcz głód modlitwy. Skrzywdzony całym swoim jestestwem pragnie zrzucić z siebie nagromadzony latami ból, żal i gniew. Jasno zdaje sobie sprawę, że nie ma innego wyjścia - tylko wypłakać się w ramionach Ojca jak małe skrzywdzone dziecko. Modlitwę osoby skrzywdzonej cechuje determinacja ewangelicznego ślepca, który nie zważając na nikogo, głośno woła: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! (Łk 18, 38). Modlitwa ta nie jest już „opowiadaniem" Panu Bogu o swoich cierpieniach i udrękach, o doznanych krzywdach, ale usilnym błaganiem o nieskończone miłosierdzie, pełne ufnego otwarcia na Jego dobroć i łaskę.

Człowiek, który ukorzy się przed Panem, nie ma już ochoty opowiadać kolejny raz o swoim bólu czy też oskarżać bliźnich; pragnie jedynie miłosierdzia i przebaczenia. Zdaje sobie bowiem sprawę, iż wraz z nimi doświadczy prawdziwego pocieszenia i nadziei. Podobnie jak samo doświadczenie zranienia ma indywidualny charakter, tak i związana z nim modlitwa. Zdarza się, iż osoba zraniona poczuciem krzywdy niemal natychmiast doznaje głębokiego uspokojenia wewnętrznego i pociechy. Niekiedy łączy się z tym także doznanie wewnętrznej wolności. Obawa o siebie, poczucie krzywdy, rozżalenie, chęć zemsty rozpływają się jak poranna mgła, topnieją jak śnieg na wiosnę. Sam zraniony dziwi się temu, czego doświadcza.

Odczucie pocieszenia i wolności wewnętrznej rodzi potrzebę pojednania się z ludźmi i z Bogiem. Osoba zraniona doświadcza także wielkiej wdzięczności wobec Niego. Samo zranienie bywa nieraz odbierane jako łaska i dar, które pomagają głębiej otworzyć się na Stwórcę i Jego miłosierdzie. Osoba skrzywdzona przeczuwa, iż jej cierpienie może stać się cennym doświadczeniem, które pomoże jej otworzyć się pełniej na ludzi cierpiących, by móc im współczuć i przychodzić z pomocą. Całe doświadczenie bywa przeżywane jako jeden wielki cud. Ta wewnętrzna przemiana ujawnia się nierzadko w zewnętrznej postawie, co łatwo zauważają osoby, z którymi uzdrowiony żyje na co dzień.

I chociaż doświadczenie to jest pewną „chwilą głębokiego pocieszenia", godziną łaski, to jednak owa chwila wpływa decydująco na całe życie skrzywdzonego. Nawroty lęku, rozżalenia i gniewu mają od tego momentu inny charakter. Nie są to już trwałe, „uparte" stany duszy, ale jedynie czasowe pokusy, inwazja wroga, która wymaga zdecydowanej walki i prośby o łaskę. Ta pierwsza zdecydowanie wygrana walka wewnętrzna daje osobie zranionej nie tylko wiarę w łaskę Boga, lecz także w skuteczne jej wykorzystanie przez człowieka.

Wylewać duszę przed Panem

Nie zawsze jednak modlitwa o miłosierdzie przynosi natychmiastowe pocieszenie i ukojenie. Zdarza się, szczególnie wówczas gdy doświadczenie skrzywdzenia było bolesne, że wraz z decyzją ukorzenia się przed Bogiem rozpoczyna się dla skrzywdzonego „wewnętrzna gehenna" i „piekło". „Demony" rozżalenia, poczucia krzywdy, gniewu, pragnienia zemsty są nieraz tak głęboko zakorzenione w całej osobowości i tak z nią zrośnięte, iż nie dają się łatwo usunąć. Doświadczenie skrzywdzenia trwające nieraz wiele lat wpływa silnie na całą osobowość i dogłębnie ją przenika. Uwidacznia się to w reagowaniu emocjonalnym, w sposobie myślenia, w relacjach z bliźnimi, a nierzadko odzwierciedla się w „obolałościach" wyrytych na twarzy.

Jak modlić się w tych trudnych wewnętrznych zmaganiach? Jaką zastosować metodę modlitwy? Rozwiązań jest wiele. Każdy powinien przyjąć takie, które będzie najlepiej odpowiadać jego sytuacji. Nie należałoby z pewnością przyjmować metod zbyt skomplikowanych, które będą przeszkadzać w szczerym i prostym stawaniu i dialogowaniu przed Panem. Trzeba by też uniknąć postawy „biernego" wyczekiwania. W walce wewnętrznej konieczna jest postawa aktywności. Nie może to być jednak wyłącznie aktywność w sferze emocji. Istotą aktywności na modlitwie jest przywoływanie obecności Boga, Jego miłosierdzia, czułości, dobroci i łaski. Aktywność ta wyraża się również w szczerym odsłanianiu przed Nim stanu swojej duszy.
Na modlitwie skrzywdzony „wylewa swoją duszę" przed Panem za przykładem Psalmisty: Głośno wołam do Pana, głośno błagam Pana. Wylewam przed Nim swą troskę, wyjawiam przed Nim swą udrękę (Ps 142, 2-3). Nie obawia się też opowiedzieć Mu o wszystkim, co dzieje się w jego duszy. Przedstawienie stanu duszy powinno łączyć się z szukaniem obecności Boga i z prośbą o Jego łaskę.

Wzorem modlitwy w sytuacji skrzywdzenia jest Psalm 22, którym modli się Jezus tuż przed śmiercią, ofiarując swojemu Ojcu przebłaganie za wszystkie ludzkie nieprawości oraz krzywdy i obarczając się całym złem, jakie w dziejach ludzkości człowiek wyrządził Bogu oraz bliźniemu. Psalmista, ukazując Jahwe swą udręczoną duszę, nieustannie przywołuje Jego obecność. W bezpośredniej rozmowie z Nim przechodzi od opowiadania o swoim bólu do pokornego błagania o miłosierdzie. Modlitwa Psalmisty kończy się dziękczynieniem i oddaniem Bogu chwały.

Uzdrowienie wewnętrzne doświadczane jest jako prawdziwy dar Boga i Jego łaska. Tylko ona bowiem może przemienić poczucie bezradności i niemocy w pokorną prośbę o miłosierdzie. Kierownik duchowy, który towarzyszy osobie zranionej, staje się nierzadko świadkiem prawdziwego cudu nawrócenia.

Doświadczenie upokorzenia wewnętrznego pozwala zranionemu popatrzeć w nowym świetle na własną sytuację i sytuację osób, które go zraniły. Zaczyna rozumieć, że gniew i złość to reakcje „starego człowieka", który kuszony jest do odpłacania złem za zło, nienawiścią za nienawiść, krzywdą za krzywdę. Teraz dopiero widzi, że poddanie się pokusie pomnaża jedynie zło we własnym sercu, w bliźnich i w świecie. Dostrzega też, iż bezradność i niemoc, których sam doświadcza, kierowały także jego krzywdzicielem. Odkrywa prawdę modlitwy Jezusa: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23, 34). Słowa te nie są bynajmniej wyrazem pobłażliwej litości, ale owocem głębokiego wglądu w zranioną ludzką duszę.

Modlitwa Jezusa Ukrzyżowanego, powtarzana z Nim, rodzi dogłębne pragnienie przebaczenia i pojednania. Przychodzi ono niemal spontanicznie, jako odruch serca, które zanurzyło się w miłosierdziu Boga. To właśnie pod wpływem doznanego miłosierdzia zraniony odkrywa, że przebaczenie jest jedyną drogą do rozwiązania problemu ludzkiej krzywdy. Uzdrowienie wewnętrzne, otwierając na Boga, czyni człowieka hojnym, wielkodusznym i wspaniałomyślnym wobec ludzi i otwiera go na pragnienie służenia tym, którzy cierpią -jak on sam kiedyś - z powodu doznawanych krzywd.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Klucz do uzdrowienia
Komentarze (28)
N
nnn
1 lipca 2011, 00:22
. Najbardziej utrudnia przeżycie w sposób konstruktywny - faktu bycia skrzywdzonym, nawoływanie do przebaczenia. .
E
eda
1 lipca 2011, 00:13
Doświadczenie upokorzenia wewnętrznego pozwala zranionemu popatrzeć w nowym świetle na własną sytuację i sytuację osób, które go zraniły. Zaczyna rozumieć, że gniew i złość to reakcje „starego człowieka", który kuszony jest do odpłacania złem za zło, nienawiścią za nienawiść, krzywdą za krzywdę. REAKCJA NA KRZYWDĘ UCZUCIAMI ZŁOŚCI, GNIEWU, OBURZENIA - TO NIE REAKCJA >STAREGO CZŁOWIEKA<, TO REAKCJA ZDROWEGO I NORMALNEGO CZŁOWIEKA Tak został człowiek "skonstruowany" przez P.Boga, że na krzywdę własną lub innej osoby reaguje gniewem, złością.A jeżeli tak nie reaguje, to coś z nim nie tak.  Nadużyciem jest automatyczne wiązanie z tymi uczuciami ulegania pokusie nienawiści i odpłacania złem za zło.
SD
SERCE DOBREGO CZŁOWIEKA
1 lipca 2011, 00:03
Boga spotkasz nie surfując w internecie, nawet w deonie Można, można spotkać Boga w Internecie - gdy piszą ludzie, niektórzy nawet jak złoto i srebro - są naprawdę niezwykli. Niosą Boga w sercu i w piśmie, w dobrych słowach i mądrych uwagach. Każdemu życzę !
E
eda
30 czerwca 2011, 23:55
" ...osoby zranione przez swych rodziców koloryzują nierzadko bolesne dzieciństwo, dopatrując się w nim jedynie pięknych przeżyć. Pozwala im to ratować - we własnych oczach - poczucie swojej domniemanej wielkości: „Jeżeli mój ojciec był taki wspaniały, to i ja jestem taki jak on. Jeżeli moja matka tak bardzo mnie kochała, to i ja kocham wszystkich". Za sztuczne podtrzymywanie swojej dumy zraniony poczuciem krzywdy płaci wysoką cenę: jest nią emocjonalna sztywność, drażliwość na swoim punkcie, a nade wszystko uczuciowe zakłamanie, które łatwo nakłada się na zakłamanie moralne." TOTALNE NIEPOROZUMIENIE !, ponieważ: -osoby krzywdzone przez rodziców ratują(będąc jeszcze dziećmi) przede wszystkim idealny obraz rodziców(nie "poczucie swojej domniemanej wielkości"), tak bardzo potrzebny dziecku - po prostu do zachowania poczucia bezpieczeństwa i  do przeżycia,  -potem nadal idealizują rodziców, ponieważ w naszej kulturze nie wolno krytykować rodziców, księży, tych co mają siwe włosy, etc.  -nie chodzi w fakcie krzywdy o "zranioną dumę" czy "zranioną ambicję". Czy dla ofiary maltretowania fizycznego, psychicznego, moralnego, seksualnego, istotą jej problemu naprawdę jest zraniona ambicja i konieczność ukorzenia się przed Bogiem - jako klucz do uzdrowienia????? Nie sposób skomentować całości - POD WZGLĘDEM MERYTORYCZNYM TEN ARTYKUŁ JEST NIEPOROZUMIENIEM, zbyt wiele w nim nadużyć, za mały  związek z aktualną nauką... W sposób rzetelny potraktowany jest ten temat w pracach ALICE MILLER - tam warto zajrzeć.
STANISŁAW SZCZEPANEK
30 czerwca 2011, 22:02
1. Wyciąganie wniosków, że bez psychologii można się obejść - jest błędem. . Zgadzam się, lecz równie wielkim błędem jest absolutyzowanie Freudyzmu i redukowanie człowieka jedynie do sfey popędowo-pożądawczej.
STANISŁAW SZCZEPANEK
30 czerwca 2011, 21:55
Mistrzowie psychoterapii po 100 za godzinę. Z tym ich udawanym słuchaniem przerywanym od czasu do czasu zawodowym "yhy", a obmyslajacy w tym czasie co zjedzą na obiad. Nie ma żadnej psychoterapii. Człowiek jest sam ze swoim bólem. I musi go wycierpieć do końca. Psalmy owszem. I zgoda, ze Ps. 22 a także 38 są tu najlepsze. A Bóg? Gdzie on? Na Deonie? Drogi R, chyba nie przeczytałeś artykułu dokładnie. Boga spotkasz nie surfując w internecie, nawet w deonie, ale tam, gdzie zaleca Autor - osobista modlitwa, medytacja Słowa Bożego i adoracja Chrystusa obecnego w Eucharystii. Bradzo dobrze służą spotkaniu z Nim Ćwiczenia Duchowe, organizowane przez jezuitów, polecam 5-dniowy fundament, miejsca i terminy znajdziesz na <a href="http://www.jezuici.pl">www.jezuici.pl</a>
A
ala
30 czerwca 2011, 17:09
1. Wyciąganie wniosków, że bez psychologii można się obejść - jest błędem. 2."Doświadczenie upokorzenia wewnętrznego"- jeżeli ktoś z Was wie o co tu  chodzi, co to jest, może mi podpowie...z góry dziękuję.
R
R
27 maja 2011, 11:33
Mistrzowie psychoterapii po 100 za godzinę. Z tym ich udawanym słuchaniem przerywanym od czasu do czasu zawodowym "yhy", a obmyslajacy w tym czasie co zjedzą na obiad. Nie ma żadnej psychoterapii. Człowiek jest sam ze swoim bólem. I musi go wycierpieć do końca. Psalmy owszem. I zgoda, ze Ps. 22 a także 38 są tu najlepsze. A Bóg? Gdzie on? Na Deonie?
TB
Tomasz Budzeń
27 maja 2011, 11:06
Kluczem do uzdrowienia jest przebaczenie, zarówno dane drugiemu jak i przyjęte od Ojca, który jest w niebie. Do takich wniosków doszedłem po długiej walce wewnętrznej z samym sobą w trudnej sprawie.
E
em
15 marca 2011, 19:51
Serdeczne Bóg zapłać dla Autora artykułu.
E
effa
5 marca 2011, 19:53
Polecam dla rozjaśnienia, świetny tekst na temat: http://dominikanie.pl/polecamy_x/polecamy/news_id,2335,b,1,rodzic,0,powrot.html#head
PP
Pacjentka psychoterapeutki
3 marca 2011, 23:06
 Może na początek różaniec - to praktykowana w mojej rodzinie modlitwa na trudy życia - by znaleźć drogę do Boga i właściwego terapeutę. Borykającym się ze zranieniami życiowymi życzę uleczenia i ukojenia w Bogu.
PP
Pacjentka psychoterapeutki
3 marca 2011, 22:54
Dla jasności. Zgadzam się ze zdaniem Pani Psychoterapeutki.
PP
Pacjentka psychoterapeutki
3 marca 2011, 22:51
Zgadzam się z Panią, mając na względzie własne doświadczenia zarówno w pomocy psychoterapeutycznej, jak i pomocy duchowej.  W moim przypadku poznanie genezy własnych problemów było początkiem podjęcia walki z samą sobą. Jednocześnie ucinanie myślenia negatywnego poprzez modlitwę było nieodzownym elementem mojego zdrowienia. Nie zawsze pomagała psychoterapia, jak i nie zawsze potrafiłam wzbudzić w sobie wiarę. Czasami tylko konsekwentne zaparcie się pozwalało realizować założone działania. Moim zdaniem powyższy artykuł porusza dwie istotne kwestie w tym zakresie - tak, jak nie ma jednej metody terapeutycznej tak i drogi do Boga bywają bardzo różne. Ważne by borykając się z problemami psychicznymi chcieć sobie pomóc i dać sobie pomóc.
AS
Ania S.
3 marca 2011, 16:48
DLA PSYCHOTERAPEUTKI. Dziękuję. To brzmi nader rozsądnie.
P
Psychoterapeutka
3 marca 2011, 16:16
Pani Aniu S., nie zrozumiała Pani mojego wpisu. Korzystanie z psychoterapii ma sens wtedy, jeśli rozumie się granice jej możliwości. Nie występuję przeciwko psychoterapii i psychologii, a jedynie przeciwko nadmiernemu, wręcz magicznemu znaczeniu, przypisywanemu im przez wielu ludzi. Tym samym podkreślam, a nie zamazuję różnicę z tym co psychiczne a duchowe. Nie nazwałam też Jezusa psychoterapeutą, tylko przez odwołanie do Ewangelii Mistrzem, do którego to tytułu nie powinien aspirować psychoterapeuta. Przynajmniej nie na tej samej płaszczyźnie. Proszę czytać ze zrozumieniem. 
ND
Nie da
3 marca 2011, 15:58
się mieszać porządku duchowego i psychologicznego, bo się one przeplatają. Nie da się tego oddzielić, no, tylko w klasyfikacjach - na papierze. Z pewnością Jezus był m. in. psychoterapeutą, leczył dusze (psyche) i ciała... Czyli zajmował się kompleksowo psychosomatyką. Holistyczne podejście godne naśladowania. PS gr. therapeutikós 'leczniczy' i therapeía 'opieka; leczenie' od therapeúein 'troszczyć się; czcić; leczyć' od théraps 'obsługujący'
J
Jola
3 marca 2011, 14:00
Do Paulusa: Pilat zapytal, o to co w owym czasie objawial Pilat. Pilat wtedy jeszcze nie mogl znac pelnej prawdy. My ja znamy! A PRAWDA nas zobowiazuje! Zyczmy sobie wiernosci i wytrwalosci w PRAWDZIE. Umilowanie Prawdy i wiernosc Prawdzie zmieni swiat!
P
Paulus
3 marca 2011, 11:25
Prawda a co to jest prawda ? Zapytał Piłat Jezusa Żyda Prawda http://www.youtube.com/watch?v=PJwj8VWJq5k&feature=related
AS
Ania S.
3 marca 2011, 10:41
"To niesłychane, jakiego bożka zrobiły z psychologii i psychoterapii współczesne czasy. Nawet w powyższym, krytycznym tekście pojawia się nazywanie doświadczonych terapeutów "mistrzami". Co na ten temat mówił Jezus? Ludzie traktują przedstawicieli tego zawodu, jakby mieli tajemną wiedzę i nadprzyrodzoną moc. Nawet domy rekolekcyjne zaczynają zamieniać się w miejsca warsztatów psychologicznych. Księża w pierwszych słowach przedstawiają się jako psychoterapeuci..." Szanowna Pani, która się podpisała "Psychoterapeutka", miesza porządki - duchowy i psychologiczny. Nie polecam usług takich psychoterapeutek. Sobór Watykańskii II zachęca do krzystania z psychoterapii, psychologii. Nie jest dobrze, jak się podważa oczywiste uznane w Kościele stwierdzenia. Jezus nie jest psychoterapeutą. I nie należy Go tak nazywać. Takiego języka nie ma w Ewangeliach i nie należy go używać na polu duchowości. Uczciwa terapia, to wielki dar i sam Jezus może nam takie dar ofiarować.
P
Psychoterapeutka
3 marca 2011, 10:01
To niesłychane, jakiego bożka zrobiły z psychologii i psychoterapii współczesne czasy. Nawet w powyższym, krytycznym tekście pojawia się nazywanie doświadczonych terapeutów "mistrzami". Co na ten temat mówił Jezus? Ludzie traktują przedstawicieli tego zawodu, jakby mieli tajemną wiedzę i nadprzyrodzoną moc. Nawet domy rekolekcyjne zaczynają zamieniać się w miejsca warsztatów psychologicznych. Księża w pierwszych słowach przedstawiają się jako psychoterapeuci... To jest chore. Psychoterapia jest zwykłą próbą towarzyszenia i pomocy człowieka względem człowieka. Wśród specjalistów nie ma zgodności, czy można zaliczyć psychoterapię do metod leczenia, czy tylko pomagania. 
E
Elżbieta
3 marca 2011, 07:48
 Powiem tak jak Beata. chwała Panu. Myślałam , że nie można pokochać człowieka stojącego obok mnie, bo wszyscy mają o nim złe zdanie, lekceważą go a przy okazji i mnie za zły wybór - a jednak w postawie pokory dostrzegam że jest moim uzupełnieniem lub dzięki jego niedoskonałościom moge i ja mieć swoje słabości, a wzajemne trwanie w wierności i poswięceniu dla siebie i dla naszych dzieci pomaga w budowaniu pozytywnego obrazu  nas samych. A to co bardzo doskwiera i nie potrafie zmienic złożę u stóp Pana.
J
Jola
3 marca 2011, 04:56
Psychologia zamyka czlowieka w jego emocjach i jest jak dom, w ktorym nie ma okna na swiat Ducha. Uwazam, ze przez to zrobila i wciaz robi b. duzo zla. Rzeczywiscie, najwyzszy czas aby czlowieka traktowac jako istote, ktora pragnie PRAWDY - bo Jezus powiedzial: JA JESTEM PRAWDA (...) - a nie tylko koncentrowac uwage na pomniejszaniu emocjonalnego cierpienia. Obecnie terapia wyglada tak, jakby psycholog chcial odwrocic nurt rzeki, a przeciez czlowiek cierpi poniewaz nie zna PRAWDY, ktora w sobie zagubil. 
P
Paulus
3 marca 2011, 02:20
Ty także możesz pomóc sobie i innym http://www.agatka.tla.pl/agatka/index.html Niech Jahwe i Jezus błogosławią Wszystkim ludziom dobrej woli
P
Paulus
3 marca 2011, 02:16
Jezus jest Żydem temu nie możecie zaprzeczyć . Umarł za wszystkich ludzi zarówno za Żydów jak i nie wierzących jak i ówczesnych chrzescijan. Szanuj brata siostre swą - swego jak siebie samego a Jahwe i Jezus ześle bogactwo łask
B
Beata
2 marca 2011, 19:00
Dziękuję za ten wartościowy i piękny tekst. Odnalazłam w nim wiele z doświadczenia wciąż przemierzanej przeze mnie drogi uzdrowienia wewnętrznego i przebaczenia.
R
R
2 marca 2011, 17:19
Tak, wielki artykuł. Demaskuje niedostatki  psychoanalizy, która, choć wiele tłumaczy, to niewiele leczy. Mnie jeszcze bardziej porusza Psalm 38.
A
Agata
2 marca 2011, 16:27
Wspaniała, wnikliwa analiza tematu. Dziękuję.