Wspólnota jest nadzieją dla świata pozbawionego twarzy - pisze kardynał Tagle. Tylko czy my tak właśnie myślimy o Kościele?
Filipiński kardynał Luis Antonio Gokim Tagle to jedna z najbardziej charyzmatycznych postaci Kościoła. Doskonale potrafi wykorzystywać współczesne narzędzia komunikacji, jego teksty biją rekordy popularności na Facebooku, a homilie oglądają via You Tube wierni na całym świecie. Ale ten sam nowoczesny kardynał (jeden z faworytów ostatniego konklawe), zwany "Wojtyłą z Azji" napisał książkę, która jest niezwykle celną krytyką współczesnego i wszechobecnego modelu kultury. Ratunek na spustoszenia, jakie on w nas czyni jest jeden - wspólnota.
Komunikacja to jeszcze nie komunia
Dlaczego myślenie o Kościele jako wspólnocie nie jest dziś niczym oczywistym? Zdaniem bpa Grzegorza Rysia są ku temu co najmniej dwa powody. Pierwszym jest właśnie paradoks współczesnej kultury. - Mamy wszystkie narzędzia niezbędne do tego, aby żyć razem, ale żyjemy coraz bardziej osobno - zauważa ks. biskup. Porozumiewamy się, owszem, ale najczęściej poprzez SMS-y, czy portale społecznościowe ("nowa nazwa Hadesu - telefon komórkowy", żartuje w swojej książce kardynał Tagle). Świat się skurczył, zamienił w globalną wioskę, można się błyskawicznie skomunikować z kimś, kto mieszka na drugim końcu świata. - Ale komunikacja to jeszcze nie komunia, a informacja to nie wspólnota sensu. Globalnie promowany i implantowany jeden model kultury nie musi prowadzić do jedności lecz wykluczenia - ostrzega bp Ryś.
Kardynał Luis Antonio Gokim Tagle. "Ludzie Wielkiej Nocy"
Druga przyczyna kryzysu leży w samym Kościele. Po prostu myślenie kategoriami struktur jest łatwiejsze niż myślenie kategoriami wspólnoty. Strukturami łatwo się zarządza, Kościół hierarchiczny łatwiej też opisywać językiem współczesnego świata. - Wspólnota, to najważniejsza i najpełniejsza z definicji Kościoła, ale wróciliśmy do niej dopiero pół wieku temu, na Soborze Watykańskim II. I teraz na nowo uczymy się tak myśleć i działać - mówi biskup. I przypomina, że papież Franciszek zaproponował reformę Kurii Rzymskiej właśnie po to, by instytucja służyła wspólnocie.
Proste działania
W adhortacji "Evangelii Gaudium" papież mówi nam wprost: to nie wy jesteście do pomocy księżom, jest dokładnie na odwrót. Nasze kapłaństwo jest służebne wobec was. Wszyscy mamy ewangelizować. Razem, wspólnie. - To dość karkołomna przemiana i nie da się jej dokonać ot, tak. To jest proces, który musi potrwać. A my chcemy mieć wszystko natychmiast. Franciszek mówi o kulturze tymczasowości, ja używam określenia "kultura prowizorki" - przypomina biskup Ryś (który na znak protestu przeciw owej prowizorce nie pija kawy rozpuszczalnej, mówiąc, że wiara mu nie pozwala).
Kardynał Tagle w "Ludziach Wielkiej Nocy" przypomina, co na początku czyniło Kościół znakiem wspólnoty. Proste działania: modlitwa, łamanie chleba, dzielenie dóbr, uzdrawianie w Duchu Świętym, gromadzenie się. I wszystkie te działania wciąż czynią z nas Kościół. Jak bardzo - wystarczy się przekonać, wracając do korzeni.
Na przykład łamanie chleba. Zapominamy już, czym jest wspólnota stołu, odchodzimy od wspólnych posiłków. W centrum naszego życia jest talerz, a nie stół. Kardynał przywołuje wstrząs jaki wywołał w nim wspólny posiłek z lumadami, rdzenną ludnością południa Filipin. Zasiedli przy bufecie i nie bardzo rozumieli, dlaczego mają napełnić swój talerz i odejść. Bo w ich kulturze posiłek spożywa się przy stole, tam gdzie znajduje się jedzenie. "Odpędziliśmy ich od stołu, rozproszyliśmy ich" - wspomina Tagle. "A przecież stół jest symbolem Pana, który tworzy wspólnotę gromadząc ją na wieczerzy wydanej dla tych, których nazywa swymi przyjaciółmi" - pisze kardynał.
Małe jest piękne, ale…
Prostym działaniem jest też gromadzenie się, bycie razem. "Kościół, to ludzie, którzy wiele czasu spędzają razem" - przypomina Tagle. Ale nie na Facebooku. Tymczasem bycie naprawdę razem, na dłużej, staje się dziś problemem. Takie przeżywanie wiary możliwe jest oczywiście tylko w małych grupach, ale właśnie one są solą Kościoła, jego nadzieją, receptą na samotność i anonimowość współczesnej kultury.
- Gdy zaczynają się wielkie liczby, wchodzimy w sferę teorii. Wspólnota stołu, wspólnota pracy, modlitwy, jest możliwa w małym gronie. Tam, gdzie jest wspólnota realna, tam jest konkret - mówi bp Ryś i - jak na historyka Kościoła przystało - przywołuje św. Benedykta, który całkiem odmienił życie wspólnot klasztornych. Przed nim liczyły one nawet po kilku tysięcy zakonników. Małe wspólnoty pokazują Kościołowi, jaki jest sens jego istnienia. Kłopot pojawia się wtedy, gdy między tymi wspólnotami nie ma kontaktu.
Małe jest piękne. Kryzys myślenia wspólnotowego w Kościele zaczyna się tam, gdzie kończy się owo "małe". Nie bardzo potrafimy być razem jako większa zbiorowość. W "Evangelii Gaudium" papież Franciszek napisał, że całość to coś więcej niż tylko suma części. Brak nam właśnie owej wartości dodanej do prostej sumy. - Wspólnoty robią swoje, ale najważniejsze jest to, co robią razem. I nie na zasadzie "teraz wszyscy będziemy robić po mojemu", ale tak, że każdy wnosi swój dar i przyjmuje dar od innych. Gdy to się udaje, dostajemy jedno z najpiękniejszych doświadczeń, jakie można mieć w Kościele - zapewnia bp Ryś, przywołując ewangelizację Krakowa zorganizowaną jesienią 2012 roku przez kilkadziesiąt różnych wspólnot. Razem.
Słuchać przodków, widzieć bliźnich
"Wspólnota rośnie w siłę, gdy wszyscy uczą się od siebie nawzajem" - pisze kardynał Tagle. I ma na myśli nie tylko przyjaciół z sąsiedniej parafii, ale także tych, którzy są nam obcy poprzez inny wygląd, język, biedę, wyobcowanie. Zdaniem "azjatyckiego Wojtyły" nie ma innej drogi do wspólnoty niż przez solidarność, która polega na przełamywaniu barier. "Naprawdę żyjemy, dopiero gdy doświadczamy solidarności z innymi" - przekonuje kardynał. I wyjaśnia, że chodzi mu o coś więcej niż powszechne dziś akcje wspierania ubogich poprzez datki czy SMS-y. "Łatwiej kogoś wesprzeć, trudniej być solidarnym" - przestrzega.
Istotę wspólnoty najpełniej oddaje symbolika winnej latorośli, w której jesteśmy połączeni z innymi latoroślami i dzielimy z nimi to samo życie. Wbrew coraz wyższym murom, jakimi się oddzielamy od siebie. Tu znów powraca paradoks globalizacji i "postępu" cywilizacyjnego, który wielu ludzi odcina od ich kultury i tradycyjnej mądrości. Dariusz Karłowicz, filozof, zauważa, że ten zły obyczaj dotarł nawet na uniwersytety, gdzie uczy się o Platonie, a nie od Platona. Dlatego z przyjaciółmi z dzisiejszej redakcji "Teologii Politycznej" już przed laty zorganizował interdyscyplinarne seminarium, w ramach którego dyskutowano o klasycznych dziełach. - Uznaliśmy, że będziemy się uczyć od Platona, od świętego Tomasza i Hobbesa. Od mądrzejszych. I mam wrażenie, że na tym skorzystaliśmy - mówi Karłowicz.
"Wspólnota, która zawsze widzi twarze swoich przodków i bliźnich, będzie też zawsze widzieć twarz Boga. Ten rodzaj wspólnoty będzie stanowić nadzieję dla świata pozbawionego twarzy" - pisze kardynał Tagle.
Doświadczenie jedności przez wiarę
Żyjemy w świecie głęboko podzielonym: politycznie, ekonomicznie, kulturowo. Czy w tych realiach można w ogóle mówić o Kościele jako wspólnocie? Jak to zrobić, gdy jej członkowie pozostają w ostrym konflikcie? Biskup Ryś w odpowiedzi na te pytania przywołuje słowa Jana Pawła II - z adhortacji o pojednaniu i pokucie - "pojednanie nie może być płytsze niż podział". Cierpimy na deficyt przebaczenia na różnych poziomach: politycznym, społecznym, ten deficyt widać też w Kościele. - Ale jeśli skupiamy się na tym, co jest sednem wiary, na głoszeniu Dobrej Nowiny, budujemy jedność. Wiara przynosi doświadczenie jedności - podkreśla biskup.
"Kto nie spotkał Jezusa Chrystusa zmartwychwstałego, nie znajdzie odpowiedzi na żaden z problemów, jakie przynosi współczesna kultura i cywilizacja" - pisze w swojej książce kardynał Tagle. I wzywa do odwagi w dzieleniu się Dobrą Nowiną. Bo różnie z tym bywa. W "Ludziach Wielkiej Nocy" autor wspomina proboszcza pewnej parafii, który zaprosił go do wygłoszenia kazania, ale prosił, by nie mówić o aborcji i innych rzeczach, które mogłyby zakłócić spokój przybyłych. Albo o organizatorze dużej konferencji, który prosił kardynała, by nie wspominał o Bogu, bo to może dotknąć niewierzących. "Czy prawdziwy szacunek dla ludzi ma polegać na udawaniu, że nie muszą nikogo przepraszać za kradzież, dyskryminację, niszczenie środowiska czy zabójstwo?" - pyta Tagle.
A to ciekawe!
Kardynał przywołuje w książce anegdotę z czasów, gdy studiował w Waszyngtonie. Jego ówczesny przewodnik duchowy odprawiając Mszę świętą tak przeczytał Ewangelię o Kazaniu na górze: "Jezus rzekł: «Błogosławieni bogaci, gdyż ich jest królestwo niebieskie; błogosławieni ci, którzy się śmieją, albowiem oni będą pocieszeni; błogosławieni dumni, gdyż oni odziedziczą ziemię; błogosławieni syci…»". W kościele zapanowało poruszenie. Kaznodzieja przerwał i powiedział. "A więc wiecie, że to co głoszę, nie jest Dobrą Nowiną. To dzielmy się prawdziwą Dobrą Nowiną!"
Czy my, jako wspólnota, dzielimy się - tak jak powinniśmy - tym najważniejszym orędziem, jakim jest radość ze Zmartwychwstania? Biskup Ryś mocno do tego zachęca i zapewnia, że ma ono niesłychanie przyciągającą siłę. Na dowód przytacza anegdotę o Drodze Światła, jaką ostatnio poprowadził w Krakowie po bulwarach wiślanych. Wzięło w niej udział kilkaset osób, dużo więcej przyglądało się modlitewnemu zgromadzeniu. "A co to za procesja? Droga Krzyżowa?" - zapytał jeden z gapiów. "Nie, to Droga Światła. Bo Chrystus zmartwychwstał" - odpowiedział uczestnik. "A to ciekawe!" - podsumował pytający.
Kardynał Luis Antonio Gokim Tagle. "Ludzie Wielkiej Nocy"
Chcesz przeczytać tę niezwykłą książkę? "Ludzie wielkiej nocy" - już od 22,40 zł >> zobacz
Kardynał Tagle jest nazywany "Wojtyłą z Azji"
Uchodzi za jedynego duchownego, który doprowadzał Benedykta XVI do śmiechu.
Jeden z najpopularniejszych kardynałów na Facebooku.
Skomentuj artykuł