Mimo, że rozdzieliła ich śmierć, ona nie przestała się nim opiekować

(fot. unsplash.com)
Joan Wester Anderson

Mary zamilkła. Nie chciała niepokoić ojca. Powoli uświadamiała sobie, że właśnie doświadczyła czegoś nadprzyrodzonego.

Siostra Mary Dolores Kazmierczak planowała podróż życia: najpierw do Rzymu, a stamtąd do Polski. Będący w podeszłym wieku ojciec prag­nął jej towarzyszyć, ale siostra Mary Dolores nie uważała, że jest to dobry pomysł.

- Po pierwsze, moja mama by nie poleciała, a oni zawsze wszędzie jeździli razem. Nie sądziłam, że tata cieszyłby się podróżą bez niej - tłumaczyła.

Drugi powód był bardziej krępujący. Pan Kazmierczak cierpiał na dole­gliwość, która sprawiała, że tracił równowagę. Drgawki przychodziły bez ostrzeżenia. Siostra Mary Dolores obawiała się, czy da radę opiekować się ojcem w czasie tak długiej podróży. Mógł przecież upaść i się zranić. Podjęła logiczną decyzję, jednak miała wyrzuty sumienia.

Na dwa miesiące przed wyprawą, w maju 1970 roku, zmarła pani Ka­zmierczak. Poczucie winy Mary Dolores jeszcze się zwiększyło, bo ojciec był bardzo samotny. Podróż na pewno sprawiłaby mu przyjemność. Choć nie­chętnie, musiała mu odmówić. Zabieranie go ze sobą było zbyt ryzykowne.

Kilka dni przed wyjazdem do Europy siostra Mary Dolores wraz z ojcem odwiedziła grób matki na cmentarzu Holy Cross w Calumet City w stanie Illinois. W drodze do domu mijali niewielki przydrożny stragan. Wyglądał na opuszczony, ale pan Kazmierczak miał ochotę na owoce, więc zatrzymali się, żeby sprawdzić, czy ktoś tam sprzedaje.

Stragan prowadziło dwóch mężczyzn. Jeden z nich, w niebieskiej koszuli, stał za ladą, a drugi, w brązowych spodniach i kapeluszu, ustawiał stoły. Siostra Mary Dolores i jej ojciec byli jedynymi klientami i nie rozmawiali z mężczyznami.

Pan Kazmierczak spacerował i oglądał towar, a Mary wybierała owoce, nie spuszczając ojca z oczu na wypadek, gdyby stracił równowagę. Podała pieniądze sprzedawcy w niebieskiej koszuli, a potem ruszyła w kierunku ojca, który stał tylko kilka metrów dalej. Właśnie wtedy podszedł do niej mężczyzna w kapeluszu.

- Może siostra wziąć ze sobą ojca w podróż - oznajmił bez żadnego wstępu.

- Jaką podróż? - zdziwiła się siostra Mary Dolores. O czym on mówi?

- Podróż, w którą siostra się wybiera - odparł mężczyzna. - Właśnie roz­mawiałem z siostry matką, powiedziała, że może siostra zabrać ojca ze sobą. Nic mu się nie stanie.

- Nie mógł pan rozmawiać z moją matką - podkreśliła dobitnie siostra Mary Dolores. - Ona zmarła w maju.

- Tak, wiem.

Siostra Mary Dolores rozejrzała się ze zdumieniem. Nadal byli jedyny­mi klientami przy straganie. Czyżby ojciec zwierzył się mężczyźnie, że go ze sobą nie zabiera? Ale przecież nie stała daleko - na pewno by to spo­strzegła i usłyszała rozmowę. Nie chciała wypytywać ojca przy nieznajomym, żeby go nie denerwować i nie zawstydzać. Wolała poczekać, aż będą sami.

-  Cóż... dziękuję - zwróciła się do mężczyzny, który nadal spokojnie stał przed nią, a potem pospieszyła z ojcem do samochodu.

Gdy już znaleźli się na drodze, poruszyła drażliwy temat:

- Tato, co powiedziałeś temu mężczyźnie przy straganie?

- Nie rozmawiałem z nim - odparł pan Kazmierczak. - Przecież ty mu zapłaciłaś.

- Nie mam na myśli tego mężczyzny przy ladzie, tato. Chodzi mi o tego w kapeluszu.

- Ale. - ojciec wyglądał na zakłopotanego. - Nie widziałem tam drugiej osoby. Tylko tego sprzedawcę w niebieskiej koszuli, za ladą.

- Widziałeś, jak rozmawiam z tym drugim. Musiałeś to widzieć, stałeś tam przez cały czas, tuż obok.

- Nie widziałem. Nikogo więcej tam nie było.

Mary zamilkła. Nie chciała niepokoić ojca. Powoli uświadamiała sobie, że właśnie doświadczyła czegoś nadprzyrodzonego.

W kolejnych latach siostra Mary Dolores zabierała ze sobą ojca w podróże lotnicze i samochodowe po Arizonie oraz do stanu Michigan. A on ani razu nie upadł. Zmiana klimatu za każdym razem dobrze na niego wpływała. Zmarł jako spełniony człowiek w wieku dziewięćdziesięciu dwóch lat.

- Po tamtym zdarzeniu na straganie już nigdy więcej się nie martwiłam -przyznała siostra Mary Dolores.

Wiedziała, że jej matka opiekowała się nimi dwojgiem i posłała anioła, aby ich o tym zapewnił.

Więcej historii znajdziesz w książce "Anielskie drogi"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Mimo, że rozdzieliła ich śmierć, ona nie przestała się nim opiekować
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.