Msza Święta "na zaliczenie"

(fot. Lawrence OP / flickr.com)
Mirosław Bożek SJ

Niejednokrotnie spowiednicy słyszą od penitentów o tym, że ktoś z różnych powodów nie był na Mszy Świętej w niedzielę czy święto. Jest jednak taka grupa osób, którym sumienie nie wyrzuca "nieobecności" na Eucharystii. W jakiś sposób na niej , ale czy rzeczywiście w niej uczestniczą?

Zdumiewają mnie ludzie, którzy przychodzą w niedzielę pod kościół, w którym odprawiana jest Msza i stoją gdzieś na zewnątrz - czasem nawet za ogrodzeniem po drugiej stronie ulicy. Niewiele do nich dociera z tego, co dzieje się w środku kościoła. Może zresztą chodzi właśnie o to, żeby głos księdza nie przeszkadzał w prowadzonych rozmowach. Ci, którzy "odstali" swoje, ruszają do domu, kiedy tylko Msza się kończy (lub nieco wcześniej).
Są też i tacy, którzy wchodzą do środka kościoła, ale ukrywają się gdzieś w przedsionku, lub podpierają ściany w różnych zaskakujących miejscach. Miejsca te mają tę wspólną cechę, że zwykle nie widać z nich księdza odprawiającego Mszę, prawie go nie słychać, za to w spokoju można się zająć swoimi myślami, albo jakimikolwiek innymi "ważnymi sprawami".
Po co właściwie przyszli? Żeby "zaliczyć" obecność na Mszy i "wypełnić obowiązek" wynikający z przykazania? Zapytałem kiedyś grupkę młodych ludzi, którzy stali pod kościołem: "Czekacie na kogoś?" Zaskoczeni, nie wiedzieli, co powiedzieć - któryś nawet przytaknął. "Aha… czekacie… bo myślałem, że wam się wydaje, że jesteście na Mszy Świętej - a przecież nie jesteście."
Patrząc na bilans duchowych "zysków i strat", myślę, że w lepszej sytuacji są ci, którzy do kościoła nie przyszli wcale. On przynajmniej nie mają złudzeń co do swojej obecności na Mszy. Tymczasem osoby, które udają, że "święcą dzień święty", nie dość, że wynudzą się setnie w miejscu, w którym nie mają ochoty być, to jeszcze z tej ich obecności nic dobrego nie wynika. Nie mają żadnej duchowej korzyści, bo nie dają sobie szansy, żeby coś do nich z Eucharystii dotarło. Co gorsza, znacznie trudniej im będzie o jakiekolwiek postanowienie poprawy, bo nie widzą, z czego mieliby się poprawiać. Chyba, że ktoś z nas spróbuje im to uświadomić…
O. Mirosław Bożek, jezuita. Obecnie pracuje duszpastersko wśród Polonii w Chicago - w Jezuickim Ośrodku Milenijnym. Pisze m.in. dla "Katolika", polskojęzycznego miesięcznika archidiecezji Chicago. Więcej o nim można znaleźć na stronie: http://www.jezuici.org/bozek
DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Msza Święta "na zaliczenie"
Komentarze (22)
N
Niespodzianka
8 września 2014, 16:30
Wczoraj "zaliczyłam" Mszę św. Dwójka dzieci obok mnie, z którymi matka nie dawała sobie rady sprawili, ze "zaliczyłam" Mszę św. Zostałam kilka razy kopnięta, dostałam z główki, z łokcia... a przede mną siedziała kolejna matka z jeszcze lepszą dwójeczką. Był chrzest, więc chcieli wszystko widzieć wleźli buciorami na oparcie (!) ławek, a matka ich trzymała. Jak matki tak będą wychowywać dzieci, to będziemy mieć  samych ateistów!
J
Janek
7 września 2014, 21:43
Ogólnie zgodzę się z autorem bo uwazam, że trzeba wykorzystywać czas - także czas Mszy - maksymalnie, jak się da (http://tinyurl.com/pyoud58) i spędzanie Eucharystii bez odpowiedniego do niej nastawienie to głupota. Z drugiej strony: osoba chowająca się i pogrążona we własnych myślach może po prostu mieć problem i się z nim zmagać czerpiąc w tym momencie tyle pomocy z liturgii, ile jest w stanie. Podobnie wiem, że w środku kościoła bywają ludzie skupieni na Mszy o wiele mniej niż ci, którzy nie weszli do środka ze względu na zaduch lub tłum. Wiem, że to raczej pojedyncze przypadki i nie zmienia to meritum artykułu, ale tka, jak wszystko w wierze - liczy się środek człowieka, nie tylko jego postawa zewnętrzna.
K
krismal1
7 września 2014, 19:17
Dlatego choć boli mnie że moja córka odeszła od wiary i uważa sie za ateistkę. To jednak cenię w niej to że nie chce niczego udawać a zwłaszca uczestnictwa w nabożeństwach i mszy św . .Msza św. jest dla wierzących
M
malolat
7 września 2014, 22:30
Brawo dla corki,!  mlodzym ludziom ciezko sprzedac religijne bajki...
J
Joanna
8 września 2014, 02:38
Dzięki temu że została ateistką, będzie mieć lepsze życie. Nie lękaj się :-) Religie to intelektualny mrok, w którym przez wieki tkwiła ludzkość. Niech choziaż nasze dzieci, żyją w lepszym świecie.
M
m
9 września 2014, 15:56
Ty wez encyklopedie do reki.
P
Pola
7 września 2014, 18:09
Taa, a jak ktoś chodzi nie z obowiązku, to też Wam sie nie będzie podobać i stwierdzicie, że jest świętszy od Papieża.
K
krismal1
7 września 2014, 19:18
ale artykul jest o tych ktorzy tylko udają uczestnictwo z obowiązku
K
katolik
15 czerwca 2013, 22:35
Oby nie usłyszeli tych strasznych słów: "Mniemasz, że żyjesz, a umarłym jesteś" Ap 3:1 Mt 7:21   "Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie." http://tradycja-2007.blog.onet.pl/
B
barb104
15 czerwca 2013, 21:26
U mnie naprzeciw obecnej świątyni, za ulicą, jest stary 16-wieczny kościółek z zielenią wokół. Zanim 30 lat temu nowy zbudowano, ludzie nie mieścili się i wystawali w parku. Niektórzy tak nawykli, że stoją tam nadal. A proboszcz zamiast ich zaprosić do srodka, zamontował megafony tak głośne, by po drugiej stronie uliczki w parku było słychać mszę. Efekt: w sezonie letnim przez 5 godzin dziennie słyszę elementy liturgii. I ogromnie mnie krępuje obieranie ziemniaków podczas Przeistoczenia czy spuszczanie wody w kiblu podczas Ewangelii. Wtedy myślę sobie o tych "staczach przedkościelnych"- jak niewiele musi dla nich znaczyć to, co się dzieje w środku kościoła, że nie rusza ich słuchanie tego jednym uchem, gdy obok przewija się życie
G
gratrzu
5 marca 2012, 09:37
 a moze nie wchodza do budynku (kosciola, czy kaplicy) bo ksiadz 'gada pierdoly' - akurat w nich mniemaniu; choc czasem i 'pierdola' (nie mowie o osobie tylko o temacie lub sposobie przedstawienia go) potrafi zmienic ludzkie serce, jak to sie mowi 'niezbadane sa wyroki i sciezki Panskie' ;-) a tak na marginesie w Ewnagelii mamy przyklad goscia 'stojacego pod chorem' ktory wyszedl usprawiedliwiony ze swiatyni ;-) potrzebny komentarz? chyba nie. jest jeszcze inna opcja: moze to jeszcze nie czas zmiany dla tych 'stojacych z dala' i przychodzacych na Msze bo 'miejscowy folklor' tak nakazuje -> oby przyszedl dla nich ten czas, bo jak nie to rzeczywiscie zmarnowali 'wystane' godziny (tu chyba pole do dzialania dla tych 'w srodku' by prosili o laske, a nie tylko sie zastanawiali co oni tam robia; jak zapmnieli z taka tez ich rola to moze niech wroca do 'przedsionka') a tak co do 'szans' osobiscie mysle ze ci od 'folkloru' maja ich wiecej na uslyszenie czegos niz ci co zostaja w domu, w koncu to oni 'juz' zdecydowali sie poswiecic czas dla Boga przychodzac tam i stojac (dalekie to od idealu ale to juz cos... i nie to nie tylko dobra chec ale juz akcja, czyn) powiem tyle, kiedys bywalem w 'srodku', pozniej 'folklor' wyciagnal mnie do przedsionka a w cieple dni na zewnatrz, ale bylem tam co niedziele 'poswiecajac moj' czas (choc tak rzeczywiscie to ten czas jest JEGO) i wiem ze go nie zmarnowalem. to 'folklorystyczne' poswiecenie dalo owoce w postaci sluzby dla Kosciala Powszechnego na misjach i jeszcze jedono spostrzezenie, jak chcecie miec w Polsce ludzi blizej oltarza (to tak dla przyszlych projektow) to nie budujcie takich wielkich kosciolow ;-), moze tez byc okragly to ludzie nie beda sie 'kryli po katach' a oltarz bedzie bardziej w centrum i wiecej osob bedzie mialo okazje byc blizej (to z mojego budowlanego doswiadczenia) wystarczy na dzis ;-) z 'popamietaniem' w modlitwie misjonarz
5 marca 2012, 09:01
Obłuda to temat rzeka. Na ile pamiętam grupy staczy stojących przed kościołem (nie pisze tu o osobach, które stoją sprzed kościłem bo inaczej zemdleją, albo stoja z wózkami przed Kociłem bo do środka sie nie wciście) onie nie sa obłudni - oni tak sa ukształtowani. Cięzko jest nam postanowic poprawę, jesli uznajemy, że w jakimś obszarze już dużo - wszysto co trzeba, lub damy radę - robimy..
C
chochlica
5 marca 2012, 08:39
Tak ten co bąknął odpowiedż-że czekają- na pytanie " Czy czekacie na kogoś ?", to naprawde prawde powiedział. Bo oni owszem czekają tylko czy za ogrodzeniem ich znajdzie ?
AP
Adrian Podsiadło
5 marca 2012, 07:15
Mimo różnych szczególnych sytuacji, o których wspomnieli inni komentujący, dotknął ksiądz czegoś czego ja osobiście nie rozumiem. Niestety w dzisiejszych czasach są o wiele gorsze rzeczy jak przyjmowanie Komunii Św. pomimo grzechu ciężkiego, bo rodzina patrzy, bo udaje, że sam się rozgrzeszyłem, albo nie uznaje grzechu za grzech i co mi Kościół będzie mówił. Łatwiej mi jest rozmawiać o wierzę z ateistą niż z takim człowiekiem.
-J
- jola
4 marca 2012, 22:28
Mój mąż chodzi do kościoła co niedziela. Nie wystaje pod świątynią , ani nie staje w kruchcie, tylko wchodzi do środka. Ale gdyby się go ktoś zapytał o czym były czytania to nie wie. Czasem wie o czym było kazanie, ale gdy z nim chce o tym porozmawiać, to  mówi, że ksiądz tak mówi bo musi, ale w życiu jest inaczej. I on tak rzeczywiście żyje podwójną moralnością w domu jest inny niż na zewnątrz do innych ludzi. Dzieci są tym zgorszone i przez to same nie chodzą do kościoła. To przykre ale postawy życiowe, w tym także pobożność i praktyki religijne dzieci biorą z przykładu ojca. Bardzo dobrym przykładem jest tutaj ojciec papieża Jana Pawła II, który zaszczepił w młodym Lolku pobożność przez przykład własnego życia wiarą.
P
perun
7 września 2014, 22:28
Moze chodzi aby popatrzec na piekne mlode dziewczyny ?  Czy uciec na troche od twojego gledzenia ? 
O
ona
4 marca 2012, 19:43
Przykro jest czytac opinie niektorych ludzi. Napadacie na brata, a On chcial przedstawic problem dzisiejszych czasow. Ja sama latem mam problemy w byciu w kosciele wewnatrz bo jest mi slabo ale potrafie sie przyznac ze nie uwazam zeby to bylo uczestnictwo we mszy sw tak jakbym chciala, jest mi zle z tego powodu. Piszecie tak wszyscy bo lepiej sie usprawiedliwiac niz przyznac racje. Moglabym tu przytoczyc slowa z Pisma sw ale nie pamietam dokladnie, brat tu mial na mysli to ze Jezus jak zobaczyl w swiatyni ludzi targujacych czyms to zaczal niszczyc ich produkty i caly stragan bo jak sie jest w swiatyni - Domu Boga to trzeba miec szacunek do Niego.
4 marca 2012, 18:14
 Jestem zbudowany komentarzami i podpisuje się pod nimi , wydaje mi się że nieco zbyt pochopnie a także pewnie ze względu na wymogi felietonu niezbyt dogłębnie rozważył ojciec problem.O tym że jest on bardziej złożony świadczą poniższe komentarze . Obłuda to temat rzeka. Pozdrawiam ojca, Szczęść Boże
K
Katarzyna
4 marca 2012, 17:54
Znam niektórych z ludzi ,którzy stoją na zewnątrz Kościoiła bo ,zaburzenie oddychania, a bywają też inne powody .Znam też ludzi , którzy siedzą w pierwszych ławkach , aby Bóg ich dobrze oglądnął, i wpisał do księgi uczestników Mszy św. zauważyli,sąsiedzi także , ale gdyby ich zapytać o czym była Ewangelia nie wiedzą ( robiono badania )i wyniki zaskoczyły by mocno piszącego artykuł.
J
joan
18 stycznia 2012, 23:44
O ile rozumiem uwagi o spędzeniu Mszy na zewnątrz kościoła to już przesadą wydaje mi się być wydawanie opinii o  stojących pod tą, a nie tamtą ścianą, w bocznej nawie czy po środku. Dlaczego zaraz podejrzewać złe intencje, może ktoś lepiej skupia się w zacisznym miejscu.
PK
Piotr Kopacki
18 stycznia 2012, 23:18
Osobiście nie dawałbym sobie prawa do rostrzygania o tym, czy ludzie 'odstajacy' swoje pod kościołem odnoszą duchowe korzyści, czy też nie. To jest kwestia Boga, na którego Ci ludzie mieli na tyle otwartości, żeby dać mu się chociażby pod ten kościół doprowadzić. Upominanie ich w sposób, który przywołuje autor wydaje mi się najmniej trafną drogą do pomocy w im w dalszym otwarciu serca. 
B
BP
18 stycznia 2012, 21:39
a moze nie wchodza do kosciola z innego powodu? Nie przyszlo to Bratu na myśl? Sa przeceiez roznego typu zabuzenia psychiczne np fobia spoleczna. Sam mam nie przyjemnosc z taka przypadlkoscia i to jest powod, dla ktorego nie wchodze do kosciola albo stoje w przedsionku a to wcakle nie znaczy, ze nie staram sie uczestniczyc we Mszy Sw