Najdziwniejsza rzecz w Bożym Narodzeniu. Nigdy się tego nie nauczymy?

(fot. shutterstock.com)
Sam Guzman / kw

Wśród wszystkich niesamowitych tajemnic naszej wiary nie ma nic bardziej oszałamiającego niż Wcielenie. To, że Bóg raczył przyjąć ludzkie ciało, jest niewiarygodnym faktem i tysiąc różnych herezji usiłowało w to wątpić lub temu zaprzeczyć.

A jednak jest to tak istotne, że całe chrześcijaństwo by upadło, gdybyśmy w to nie wierzyli. Nie uznajemy jakiejkolwiek innej rzeczywistości.

Jeszcze bardziej zaskakujący jest fakt, że Bóg stał się nie tylko człowiekiem, ale też dzieckiem. Prawdę mówiąc, odwieczny Logos mógł z łatwością przyjąć ciało najpotężniejszego człowieka. Mógł przybrać fizyczną doskonałość, w pełni rozwiniętą i przerażającą, łącząc ją ze wszystkimi atrybutami, które zwykle kojarzymy z pięknem. Jednak nic takiego się nie stało.

Nie, Światłość ze Światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego, zstąpił na wątłą bezradność zarodka w łonie matki. Trudno sobie wyobrazić delikatniejsze i bardziej niebezpieczne wejście do świata. Jak mówi starożytna pieśń Te Deum, "nie wzgardziłeś Panny łonem". Bóg objął słabość najmniejszych istot, jedną komórkę, od której wszyscy zaczynamy.

DEON.PL POLECA

I jeśli mogę tak powiedzieć, to właśnie słabość Boga, który stał się ciałem, jest centralnym faktem Bożego Narodzenia. Istnieje bowiem pewien sens, w którym Bóg nie rozkoszuje się potęgą, tak jak to pojmujemy, ale raczej czerpie przyjemność z wymieszania naszych idei siły ze swoją głęboką słabością. Taka jest pozorna głupota miłości, która przezwycięża mądrość tego świata.

Są rzeczywiście chrześcijanie, którzy wzdrygają na myśl o tym, że Bóg słabnie. Ich koncepcja Boga jest ściśle związana z mocą, suwerennością i potęgą. W umysłach takich chrześcijan wszelka ludzka słabość objawiona przez Chrystusa była bardzo bliska udawaniu lub przedstawieniu. Nie była to prawdziwa słabość ani bezradność, ponieważ ich Bóg nigdy nie oddałby swego panowania nad każdym atomem wszechświata na jedną chwilę. Nigdy nie mógłby prawdziwie poświęcić się bezradności czy uzależnieniu od swoich stworzeń.

Jednak taki Bóg wyłącznej potęgi jest wypaczeniem, karykaturą. Bóg ze żłóbka jest Bogiem, który się całkowicie ogałaca. Nie jest zainteresowany dominowaniem nad swoimi stworzeniami oraz zniżaniem ich do prochu ziemi, by pokazać swoją wspaniałą niezależność. Słowa takie jak moc nie mają znaczenia dla Tego, który jest poza wszystkimi kategoriami.

Raczej się obnaża, ogałaca i odkłada na bok wszelkie pozory siły. Poniża siebie samego w wyścigu do najniższego, ostatniego miejsca. Gdyby mógł urodzić się w gorszych, niższych okolicznościach, toby to zrobił. Objawia się jako Bóg uniżenia. On jest Bogiem, który ujawnia swoją siłę w słabości niemowlęcia.

Żyjemy w świecie, który świętuje sukces i siłę. Chcemy naszych praw. Chcemy władzy i przywilejów. Odrzucamy ubóstwo i słabość oraz utratę kontroli, którą przynosi uniżenie. Ale dla chrześcijan, którzy idą za Chrystusem, takie szukanie kontroli jest całkowicie sprzeczne z duchem Tego, którego wyznajemy, aby Mu służyć. Jeśli jest jakaś lekcja, której naucza stajenka z Betlejem, to ta, że miłość pozbawia się tego, czego słusznie może się domagać. Duchowe dziecięctwo, o którym mówią święci, jest zejściem w zależność.

To samo Niemowlę ze stajenki betlejemskiej wyrosło na człowieka, ale Jego pokora nigdy nie odeszła. Mesjasz był prawowitym następcą tronu Dawida i Jego uczniowie o tym wiedzieli.

Spędzili trzy lata, walcząc o to, kto zajmie najwyższe miejsce w królestwie mesjańskim. Władza i prestiż były ich poszukiwaniem i celem. Jednak w noc, w której został zdradzony, ich Mistrz dosłownie obnażył się przed nimi w radykalnej pokorze i obmył im stropy. Uczniowie byli zdezorientowani, a nawet urażeni, i tak samo my powinniśmy być, jeśli rozważaliśmy prawdziwe znaczenie tego uczynku.

Bóg kolebki jest w rzeczy samej odwiecznym Logosem, który podtrzymuje wszystko swoją mocą. On jest ognistym piekłem świętości, przed którym sześcioskrzydłe anioły zasłaniają twarze. Ale jest również tym, który odłożył swoją chwałę dla miłości do nas. On jest tym, który był wzgardzony i odrzucony przez ludzi, i tym, który nie miał gdzie położyć głowy. On jest Bogiem, który wprawia w zakłopotanie wszystkie nasze paradygmaty mocy, który uniża siebie i przybiera postać sługi, o którym aniołowie powiedzieli: "A to będzie znakiem dla was: znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie".

Tekst ukazał się pierwotnie na blogu the Catholic Gentleman. Tłumaczyła Gabriela Kwaśniak

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Najdziwniejsza rzecz w Bożym Narodzeniu. Nigdy się tego nie nauczymy?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.