Zło ma w sobie coś ekscytującego a zarazem lepkiego. Kiedy podejmujemy z nim walkę, to zaczynamy się na nim koncentrować; tym, co skleja nas ze złem, z którym walczymy, najczęściej jest lęk; lęk jest pułapką i nie powinniśmy koncentrować się na tym, co nas przeraża, ale na Tym, który jest silniejszy od wszelkiego zła i każdego lęku, czyli na Panu Jezusie; żeby odnieść zwycięstwo nad złem, trzeba stosować najskuteczniejszy egzorcyzm... – o tym m.in. mówią autorzy podcastu „Dialogi w połowie drogi”, Ewa Skrabacz i Wojciech Ziółek SJ.
To już 40. rozmowa. Tym razem autorzy podejmują temat chrześcijańskiego podejścia do zła. Odwołując się do duchowości ignacjańskiej, pokazują na czym polega dojrzała i skuteczna walka z zagrożeniami duchowymi i jakie błędy najczęściej w tej walce popełniamy.
WZ: Bardzo serdecznie witamy, Ewa Skrabacz.
ES: I Wojciech Ziółek.
WZ: I przywitawszy bardzo serdecznie, od razu zaczynamy, bo dzisiaj temat gorący, a mianowicie będzie o egzorcyzmach.
ES: No to rzeczywiście gorąco, a skąd taka inspiracja?
WZ: Po pierwsze dlatego, że czasy trudne, wiele zagrożeń i trwoga dookoła. A po drugie, że w ostatnią niedzielę był urywek ewangelii św. Marka, który doskonale pokazuje, jak powinniśmy sobie radzić z zagrożeniami duchowymi, których przecież, i teraz mówimy już całkiem poważnie, jest naprawdę wiele, ale najczęściej nie umiemy sobie z nimi radzić. Podchodzimy zupełnie nie tak jak trzeba, jeszcze bardziej nakręcając.
ES: A jednocześnie rzeczywiście jest to przestrzeń bardzo elektryzująca i koncentrująca uwagę. Nie śledzę na bieżąco rynku wydawniczego, ale chyba jest nawet jakieś pismo czy było o takim tytule ‘Egzorcysta’. Więc, z jednej strony nie jest to jakoś bardzo dziwne, bo zło, jakby nie było, jest fascynujące, przeraża i w związku z tym jakoś zatrzymujemy na nim wzrok i mu się przyglądamy.
WZ: No tak, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że egzorcysta to ktoś, do kogo się zwracamy, żeby nam z tym złem pomógł sobie poradzić, to kiedy to podejście jest niewłaściwe...
ES: To skutek jest odwrotny od zamierzonego.
WZ: Bardzo odwrotny.
Nie podejmować dyskusji z kusicielem
ES: To ja tutaj pozwolę sobie podzielić się swoim doświadczeniem. Miałam raz albo dwa taką wycieczkę w stronę tej tematyki. No wycieczkę pod tytułem, że sobie coś tam poczytałam, prawda, czy pooglądałam, ale powiem, że bardzo szybko skończyłam, więc to były tylko jakieś migawki, no bo właśnie widziałam, co mi to robi. A robiło to tylko i wyłącznie to, że wzmagało jakiś lęk, strach i naprawdę pojawiały się bardzo niechciane uczucia.
WZ: A tymczasem w tej Ewangelii, o której wspomnieliśmy, kiedy człowiek opętany przez ducha nieczystego zaczyna krzyczeć i oskarżać Pana Jezusa, że „wiem, po co przyszedłeś, bo Tyś nas przyszedł zgubić”. I mówi nas, czyli jego i tego jego klienta, nie wiem, jak to nazwać, to co Pan Jezus mówi do niego? Mówi, „milcz, milcz i wyjdź z niego”.
ES: Krótko i na temat.
WZ: Krótko i na temat. Dlaczego? Bo ze złym duchem się nie dyskutuje. I tu nie chodzi tylko o to, to niby wiemy, słyszeliśmy to wiele razy w Kościele, ale nie dyskutować to znaczy również nie koncentrować się na nim. To znaczy również nie zwracać zbytnio uwagi na niego i w ogóle go zignorować.
Nie bój się bać
ES: To papież ostatnio też przypomniał właśnie w niedzielę przed modlitwą Anioł Pański, kiedy mówił, że „z diabłem się nie negocjuje, bo wtedy on zwycięża”. No właśnie, ma naszą uwagę, a jednocześnie, bo to jest tutaj absolutnie związane, ma nasz lęk, którym się karmi.
WZ: Tak jest. No i mówi to papież jezuita, prawda? Bo Ignacy w ćwiczeniach, co powtarzał? Żeby nie dać się złemu duchowi przestraszyć. Nie bać się, że się boję. Lęk może się pojawić.
ES: Jest to uczucie, które w nas się pojawia jak wiele innych.
WZ: Ale żebym się nie dał temu przestraszyć. I mówi, że trzeba spokojnie pokazać, że ‘nie zwracam na ciebie uwagi’. W ogóle się tym nie zajmować. W jednej z reguł o rozeznawaniu duchów mówi, że nieprzyjaciel jest jak kobieta... Więc jeżeli w sprzeczce z kobietą mężczyzna pokazuje spokój i stanowczość, to sprzeczka się uspokaja. Natomiast jeżeli zaczynamy wchodzić w jakąś taką kłótnię, jeżeli nie przeciwstawiamy się, to wtedy oczywiście agresja, emocje rosną.
ES: Dodajmy dla porządku, że to nie oznacza, że św. Ignacy był przeciwnikiem kobiet. Widzieliśmy na własne oczy takie publikacje, gdzie do tego tekstu jest przypis wyjaśniający, że ‘dziś nie użylibyśmy takiego przykładu’ i tak dalej. Ale z tego może zrobimy temat innego odcinka. My zostaniemy dzisiaj przy złym duchu.
Kto straszył pierwszych jezuitów w Rzymie?
WZ: Natomiast jeśli już mowa o przypisach, to kiedyś miałem taką wielką frajdę. Tłumaczyłem książkę autorstwa jednego z pierwszych dziesięciu jezuitów, Szymona Rodriguesa. I tam są takie słowa. Uwaga, to będzie przepis na najskuteczniejszy egzorcyzm. On tam przywołuje taki przykład, że kiedy mieszkali w nowym domu, który wynajęli...
ES: W którym nikt inny nie chciał mieszkać.
WZ: W którym nikt inny nie chciał mieszkać, bo tam straszyło. Notabene w tym domu jest teraz ambasada Polski przy Stolicy Apostolskiej. To jest na Via dei Delfini. Otóż w tymże domu straszyło. Nikt tam nie chciał mieszkać. I kiedy zaczęli mieszkać rzeczywiście, nocami krzyki, piski, jakieś tłuczone talerze i tak dalej. I jak nasi pierwsi jezuici zareagowali? Po pierwsze, mówili sobie, że jeżeli to są jacyś złodzieje, nic im nie zabiorą, bo nic nie mieli. W związku z tym kradzieży się nie bali. A jeżeli przyszli, żeby im zrobić jakąś krzywdę, zabić ich, no to widocznie Pan Bóg do tego dopuści. Ale mimo, że te jakieś dziwne odgłosy trwały co noc, to co pisze Rodrigues? „Jednakowoż na dwie rzeczy wciąż patrzę z podziwem. Po pierwsze, że ojcowie często drwili z tych diabelskich sztuczek i zawodzeń, traktując je jako nieznaczące błahostki. Po drugie zaś, że nawet na myśl im nie przyszło, aby jakimiś świętymi obrzędami zmusić tego ducha, by opuścił budynek i nie wzniecał już żadnych niepokojów. Po prostu – i to jest clue egzorcyzmu – kpili sobie z niego i gardzili nim”. To mówi Szymon Rodrigues, jeden z pierwszych dziesięciu jezuitów i uważam, że to jest najskuteczniejszy egzorcyzm, żeby się nie zajmować lękiem. Właśnie to co mówiłaś, co papież powiedział, że jak nie damy się złapać na ten haczyk lęku, to zły duch nie ma nad nami władzy.
Kiedy czujesz się kuszony, przywołuj Jezusa
ES: Papież dodaje jeszcze, że gdy czujemy się kuszeni, przywołujmy Jezusa, no bo nie wszyscy są tak hardcorowi, jak pierwsi jezuici, że potrafią się śmiać złemu duchowi w twarz. Bo tu, w kontekście przywołania Jezusa w momencie kuszenia, dochodzimy do prawdy, o której zdajemy się zapominać, kiedy tak bardzo koncentrujemy się na samym kuszeniu i na złym duchu, że my, jesteśmy już po stronie zwycięzcy. Że Pan Jezus zwyciężył i że my naprawdę, jakkolwiek czujemy to w danym momencie, nie mamy powodu się bać.
WZ: Bardzo słusznie o tym powiedziałeś, bo to są te dwie przyczyny, dla których ten egzorcyzm jest najskuteczniejszy. Po pierwsze, że odwołuje się do zwycięzcy, odwołuje się do wiary w to, że Pan Jezus naprawdę już świat zbawił. A po drugie, od takiej psychologicznej strony, pokazuje, że jeżeli się koncentrujemy na lęku, to lęk tylko rośnie. Jeżeli z czymś walczymy, to przecież każdy wie, z jakąś natrętną myślą, to ona będzie wracać.
ES: Ale przecież tak jest nawet na poziomie fizycznym, prawda? Mam startować w jakimś biegu. No tak, ale tam mnie coś kłuje w tej nodze. No coraz bardziej jakby mnie kłuje, prawda? No ale właśnie jakby. Bo tak naprawdę to jest wyobraźnia, wyobrażenie i lęk, który się budzi z różnych powodów.
WZ: Natomiast sprawa jest o tyle poważna, że taki lęk, co może spowodować w nas, kiedy się go przestraszymy, kiedy pójdziemy za tym, kiedy będziemy chodzić od egzorcysty do egzorcysty, żeby wypędził tego złego ducha, co może spowodować? Tak jak w tej niedzielnej Ewangelii, że będziemy oskarżać Pana Boga o to, że jest jakiś straszny, że obraz kochającego, miłosiernego, dobrego Boga zostanie zastąpiony przez jakiegoś boga, który przyszedł po to, żeby mi zrobić krzywdę. „Wiem, po co przyszedłeś, żeby nas zgubić”. Nam jest dobrze. Nam, czyli mnie i temu złu, które jest we mnie, jest dobrze, prawda? A jeśli się nie przestraszymy, to to zło ono tam sobie będzie, bo w każdym z nas ono jest. I ta mucha będzie tam brzęczała, ale nie zrobimy z niej jakiegoś potwora, nie zrobimy z niej jakiegoś dinozaura, tylko to jest właśnie mucha, która brzęczy i trochę przeszkadza.
ES: Choć nic mi nie mów o muchach, bo przypominają mi się ubiegłoroczne wakacje na Mazurach i mucha, która nie dawała mi spać przez kilka nocy, więc może być dokuczliwa, ale rzeczywiście jedną z metod była próba ignorowania jej, tak.
Jak chrześcijanin ma patrzeć na zło?
WZ: Natomiast wracając do głównego tematu, to jest to naprawdę istota chrześcijańskiego podejścia do zła: patrzeć na Pana Jezusa, a nie na lęk. W wielu urywkach ewangelicznych się to pojawia, ale pierwsze co, milcz. Milcz, to nie znaczy, żeby jakiś ksiądz, jakiś fachowiec, jakiś egzorcysta to powiedział. Nie, tylko żebym przede wszystkim ja nie ‘gadał’ z tym lękiem. „Milcz, nie będę się Tobą zajmował”.
ES: Nie mówimy też, że profesjonalna pomoc nie jest nigdy potrzebna. Bo pewnie jest trochę takich sytuacji, w których, czy pomoc psychologa, myślę, że w wielu tych sytuacjach najpierw pomoc psychologiczna (a gdzieś tam później egzorcysta) byłaby potrzebna, ale myślę, że to są mimo wszystko rzadsze niż częstsze przypadki.
WZ: No właśnie. Przy czym ten egzorcysta to naprawdę na samym końcu, bo najpierw to psycholog, najpierw to w ogóle jakaś rozmowa z kimś mądrym, do kogo mam zaufanie, a jeszcze wcześniej to ten najskuteczniejszy egzorcyzm, czyli niekoncentrowanie się na tym. Nie to, że walka, nie to, że ja nie będę o tym myślał.
ES: Bo wtedy się tym bardziej myśli, prawda?
WZ: Tak jest. Tylko, że niech tam sobie będzie, ale ja to lekceważę, mówię milcz, milcz. A resztę zostawiam Panu Bogu, czyli Zwycięzcy. To jest coś, co jest naprawdę istotą chrześcijaństwa.
ES: I jedyną drogą do zwycięstwa w takiej sytuacji, iść po śladach zwycięzcy. Czyli jednym słowem, dziś chyba po raz pierwszy, nie namawiamy do dialogów i mówimy bardzo wyraźnie: ze złem nie rozmawiamy.
WZ: No to z kim dialogować? Otóż tak, jak w tej niedzielnej ewangelii było. Oczywiście, że możemy wykrzyczeć swoje pretensje i jakąś swoją samoobronę, ale w stronę Pana Jezusa. Po to, żeby usłyszeć to samo, co On tam powiedział: „milcz i wyjdź z niego”.
ES: No tak, bo jeśli dialogować w takiej sytuacji, jeśli rozmawiać, to wyłącznie z Panem Jezusem, wchodząc w takie zbawienne... „Dialogi w połowie drogi”.
Skomentuj artykuł