"W czasie wieczerzy, gdy diabeł już nakłonił serce Judasza Iskarioty syna Szymona, aby Go wydać, wiedząc, że Ojciec dał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie, wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany".
Pierwszy kadr z "Pasji" Mela Gibsona. Na niebie księżyc. Nie dla nastroju ani dla sentymentalnej poezji. Księżyc w pełni wiosennego zrównania dnia z nocą, czyli dnia Paschy. I zaraz potem pierwszy niezaczerpnięty z narracji ewangelicznej dialog, w którym Maria Magdalena pyta Marię "Dlaczego ta noc jest inna od wszystkich nocy w roku?" Słyszy odpowiedź: "Byliśmy niewolnikami faraona w Egipcie i (tej właśnie nocy) wyprowadził nas Haszem mocną ręką i wyciągniętym ramieniem".
Ta scena to streszczenie sensu paschalnego Triduum. Wraca do nas w rozpoczynającym obchody najświętszych dni czytaniu z Księgi Wyjścia. Noc, której świętowanie zaczynamy dzisiaj, także dla nas jest nocą paschalną. Nocą wyjścia z naszej niewoli. W tę noc wszystko ulega przewartościowaniu. Tak jak setki lat temu Bóg przeistoczył gromadę niewolników w naród wolnych ludzi, tak teraz liturgia Kościoła przypomni, że to nie pobożne opowiadanie z zamierzchłych czasów, ale wydarzenie, które ma się dokonać w każdym z nas.
On to w dzień przed męką, za zbawienie nasze i całego świata, to jest dzisiaj, jak usłyszymy w liturgii. I to "dzisiaj" brzmi w Wieczerzy Wielkiego Czwartku bardzo mocno i wymownie. To jedyny taki dzień w roku, kiedy podkreślamy, że wszystko, co robimy dzieje się teraz. To jest ta noc. Noc naszej pamięci i tożsamości. Jej wydarzenia najgłębiej określają to, kim jesteśmy jako chrześcijanie, jako dzieci Boga, a przede wszystkim jako ludzie wolni.
Wypada więc postawić pytanie: Jak to przejście ma się w nas dokonać? Jak Bóg chce nas wyprowadzić z niewoli? Wyjaśnień udziela dzisiejsza Ewangelia, w której Jezus schyla się przed każdym z nas, z prześcieradłem i miednicą, i każdego zapyta: "Chcę Ci umyć nogi, czy pozwolisz?" Przejmująca scena, trudna emocjonalnie do zniesienia dla jej uczestników, którzy czują się zakłopotani i skonsternowani, jest opowieścią o tym, że Bóg chce pokonać pychę każdego z nas. Konfrontacja Jego pokory z uporem Piotra jest dowodem, który znamy z codzienności życia, a który nieustannie podkreśla pomysł na samego siebie, na swoje szczęście, na wyjście z kryzysu i grzechu. Taka jest w końcu natura naszej pychy, która lubi dominować, nie zawsze będąc stroną silniejszą, wszak równie dobrze posługuje się pretensjami i żalem. Pycha - jak rak pożerający Bożą obietnicę w nas. Wpędza w najróżniejsze dziwactwa, zawziętość, upór i dumę. Łatwo rozprawia o nawróceniu, ale mocno obstaje przy swoich racjach i w gruncie rzeczy odmawia Bogu prawa do wejścia w nasze życie na Jego zasadach.
Jest takie wymowne zdanie z Tomasza Mertona: "Często wydaje się ludziom, że mają kochać. To prawda, lecz sednem chrześcijańskiej miłości nie jest wola kochania, ale
wiara, że jest się kochanym". I to jest ogromna różnica. Bo łatwiej mówić jak Piotr, że choćby wszyscy uciekli, to nie ja, bo ja dam sobie radę, bo ja jestem inny. Łatwiej tak mówić niż przyjąć prawdę o tym, że wcale nie jesteśmy inni, ale mimo to, nawet tacy - uciekający od własnych obietnic, idący na kompromisy ze złem i wypierający się Mistrza, dalej jesteśmy w zasięgu Jego miłości i pragnienia zbawienia. Wiara, że jest się kochanym, najboleśniej uderza w pychę, która żywi się heroiczną niekiedy samowystarczalnością i lękiem przed przyjęciem jakiegokolwiek daru "Ty chcesz mi umyć nogi?" - usłyszymy dziś w liturgii. - Tego, co Ja czynię, teraz nie rozumiesz - powie Jezus. Oczywiście, że nikt z nas nie rozumie, bo pycha pragnie należności za miłość oraz bycia kochanym za coś. I dlatego wpędza nas najczęściej w stan potwornego umęczenia. W efekcie, zazdrośni o każdą minutę, uprawiając jedynie sensowne zajęcia, dochodzimy do tego, że nasze imiona mogą oczywiście znaleźć się w encyklopedii, ale nie są zapisane w księdze życia. I tak uparci zostajemy sami z rozpaczą i grzechem.
Ta noc, którą rozpoczynamy święta Zmartwychwstania Pańskiego, jest nocą ludzi wolnych, ale staniemy się nimi, bagatela, wtedy, kiedy przyjmiemy gest Jezusowego uniżenia i kiedy wyjdziemy poza gapienie się i "teatralną" scenę, która rozegra się przy ołtarzu, kiedy zrozumiemy, że to wszystko o mnie, o moim życiu, o moim uwolnieniu z grzechu.
Roman Bielecki OP urodził się w 1977 roku. Ukończył prawo na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W roku 2002 wstąpił do Zakonu Kaznodziejskiego. Ukończył teologię na PAT. Po święceniach kapłańskich w 2009 roku trafił do Poznania. Przez rok był duszpasterzem akademickim. Od czerwca 2010 jest redaktorem naczelnym miesięcznika "W drodze"
DEON.PL POLECA
Skomentuj artykuł