Odeszli i śpią

(fot. s i l v i u/flickr.com/CC)

Co się dzieje z osobą, która umiera? Aby dać nam jakieś wyobrażenie o losie zmarłego, Ewangelia i liturgia Kościoła odwołują się do obrazu ludzkiego snu.

Lex orandi - lex credendi (prawo modlitwy, prawem wiary) - głosi starożytna chrześcijańska formuła. Natchniony mądrością Tradycji, przed Dniem Zadusznym postawiłem sobie pytanie, czego uczy nas liturgia w odniesieniu do zmarłych. Co mamy o nich myśleć i jak ich traktować?

W jednej z najstarszych Modlitw Eucharystycznych Kościoła, czyli Kanonie Rzymskim, pochodzącym prawdopodobnie z IV wieku, zmarli określeni są jako ci, którzy "przed nami odeszli ze znakiem wiary i śpią w pokoju". W pozostałych modlitwach spotykamy niemalże identyczne wyrażenia. Nasi zmarli "odeszli z tego świata" (II, IV i V Modlitwa Eucharystyczna") i "zasnęli w Chrystusie (Modlitwa o Tajemnicy Pojednania. IV Modlitwa Eucharystyczna). Podobnie w obrzędach pogrzebu na początku ostatniego pożegnania padają słowa, że "nasz brat lub siostra zasnęła w pokoju z Chrystusem". Język liturgii mówiąc o zmarłych odwołuje się do snu lub porównuje koniec ich życia do odejścia z tego świata, tak jak na pewien czas opuszcza się dom, by udać się w podróż.

Najbardziej zadziwiające jest to, że w Piśmie świętym sen posiada wiele znaczeń, najczęściej negatywnych. Autorzy biblijni określają mianem snu brak czuwania i bycie nieprzygotowanym ( Ps 121, 4; 1 Tes 5, 3-6)), lenistwo (Por. Prz 6, 4-11) czy grzeszne trwanie w ciemności ( Rz 13, 11). Sam Bóg jednak nie śpi:"Nie zdrzemnie się ani nie zaśnie ten, który czuwa nad Izraelem" ( Ps 121, 4).

Natomiast Jezus symbolikę snu odnosi do tych, którzy nie żyją. I bynajmniej nie ma na myśli jego negatywnego znaczenia. Sen w zestawieniu ze śmiercią wypada w naszych oczach znacznie lepiej. Kiedy Jezus przybywa do domu Jaira, mówi do tłumu, który opłakuje śmierć córki przełożonego synagogi: "Dziewczynka, nie umarła, tylko śpi" (Mt 9, 25; Łk  8, 52; Mk 5, 39). Oczywiście, wszyscy się z tego śmieją, bo, ich zdaniem, śmierć to na pewno nie sen. Św. Łukasz zaznacza, że "wyśmiewali Go, wiedząc, że umarła". Wiedza płynąca z doświadczenia zmysłowego w żadnym wypadku nie pozwala zobaczyć w śmierci snu. A jednak Jezus upiera się przy takim a nie innym nazewnictwie.

Św. Jan w swojej Ewangelii rozwija szokujące stwierdzenia Chrystusa. W scenie opisującej wskrzeszenie Łazarza zaznacza, że zanim Jezus udał się do Betanii, aby przywrócić do życia swojego przyjaciela, w tajemniczych słowach tłumaczy apostołom, co się stało z bratem Marii i Marty:  "Łazarz, przyjaciel nasz zasnął, lecz idę go obudzić". Uczniowie odpowiadają zdroworozsądkowo, że sen dobrze mu zrobi i na pewno wyzdrowieje. Ewangelista dodaje swój komentarz: "Jezus jednak mówił o jego śmierci, a im się wydawało, że mówi o zwyczajnym śnie" (Por J 11, 11-13). A więc śmierć to "niezwyczajny" sen. Chrystus nie zaprzecza istnieniu śmierci, ale w Jego oczach nie jest to rzeczywistość tak przerażająca i definitywna, jak w przeświadczeniu wszystkich wokół.

Kiedy saduceusze pytają Jezusa, jak to będzie po zmartwychwstaniu, chociaż nie wierzą w życie po śmierci, w odpowiedzi słyszą, że  "Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych".  Żywy jest ten, kogo wzywamy po imieniu. Nic dziwnego, że w litanii do wszystkich świętych zwracamy się do nich po imieniu, czyli traktujemy świętych jak osoby. A człowiek nie może być pełną osobą bez ciała. Nie modlimy się zatem do dusz, lecz do świętych.

Wszyscy znamy sen z bezpośredniego osobistego doświadczenia. Śmierć tylko z obserwacji. Dlaczego jednak Pismo święte porównuje śmierć do snu, który jest tak dwuznaczny?

Człowiek śpiący z zewnątrz wygląda jak umarły, chociaż wciąż żyje. Leży w bezruchu, lecz aby w pełni żyć, musi powstać. W rzeczywistości sen to regeneracja sił, inna strona życia, bardziej pasywna, ale niezbędna, by kontynuować aktywne życie. W śnie nie zachowujemy kontroli, nie mamy wpływu na pojawiające się obrazy i przeżycia. Wszystkim kieruje podświadomość i wyobraźnia, które robią, co chcą. Na razie żaden człowiek nie może sobie zaplanować, o czym będzie śnił w nocy.

Człowiek umarły śpi, bo nabiera sił i przygotowuje się, by żyć pełnią życia. Ten obraz doskonale pasuje do tego, co w Kościele nazywamy czyśćcem, czyli procesem oczyszczenia człowieka po odejściu z tego świata. Nie ulega wątpliwości, że ten, kto śpi, staje się bezbronny, nie ma pełnej kontroli nad sobą, nie wykonuje większości czynności dnia codziennego, chociaż jego ciało nadal "pracuje", ale na wolniejszych obrotach.

Podobnie umarły śpi, ponieważ w końcu Bóg może się gruntowniej zająć jego udoskonaleniem. Przejście przez śmierć ogałaca z mechanizmów obronnych wytworzonych przez grzech, a także przez samego człowieka, który próbował sobie poradzić z trudnościami w życiu. W nowej formie życia, chociaż przejściowej, człowiek już się nie broni, nie próbuje zachować pełnej kontroli nad własnym życiem. W chwili śmierci właśnie tę kontrolę stracił. Być może o to chodzi, że człowiek umarły - śpiący staje się pasywny, to znaczy, bardziej podatny i uległy wobec działania z zewnątrz.

Sen nie jest krótką chwilą, lecz dłuższym stanem. Sama śmierć jest jednak chwilą. Wielce prawdopodobne, że Jezus chce odwrócić naszą uwagę od samego momentu przejścia, a bardziej skierować nasze myślenie na to, co następuje po śmierci.

W podobnym duchu myśli św. Ireneusz z Lyonu, ojciec Kościoła z II wieku, który reprezentuje dość osobliwe podejście do śmierci, jeśli nie szokujące. Według niego, śmierć człowieka nie jest karą, lecz aktem… miłości Boga do upadłego człowieka:

"Bóg z miłosierdzia oddalił człowieka od drzewa życia po to, by człowiek nie został grzesznikiem na zawsze i by grzech nie był nieśmiertelny, a zło - nieskończone i nieuleczalne. Dlatego położył tamę nieprawością, kładąc śmierć między człowiekiem a sobą. Przez rozkład ciała w ziemi położył więc kres grzechowi, aby człowiek przestał być grzeszny, a umierając zaczął żyć dla Boga" (Adversus haereses III, 23; 6)

Dariusz Piórkowski: "O duchowości z krwi i kości"

Zbliża się Adwent. Polecamy rozważania, które pomogą Ci rzeczywiście czuwać i cieszyć się świętami.

Tęgie głowy twierdzą, że jeśli Bóg istnieje, to mieszka w odległym niebieskim pałacu i głowy sobie człekiem nie zaprząta.

Ale Pismo św. mówi co innego. Najpierw, że Bóg w Chrystusie rozbił namiot w ludzkim świecie. Następnie, że wcale go nie zwinął i ciągle tu przebywa. W sercach i domach, w pracy i szkole, w rozrywce i cierpieniu. Gdybym zuchwale orzekł, że spotkanie Go na tej ziemi jest zawsze bułką z masłem, to chyba bym przesadził. Trochę trzeba się jednak potrudzić.

Pomagają w tym adwentowe czytania, które przypominają przewodnik w podróży. Dają wskazówki jak odczytać ślady przechodzącego Pana, jak usłyszeć Jego głos, a nawet natknąć się na Niego, gdy nieoczekiwanie przetnie nasze drogi. Bo Duch Boga to miłośnik ludzi. I raczej dobrze Mu z nami. Ciągle przychodzi, by nam o tym przypomnieć. Na różne sposoby.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Odeszli i śpią
Komentarze (8)
SS
senny szept
2 listopada 2014, 19:16
"Wszystkim kieruje podświadomość i wyobraźnia, które robią, co chcą. Na razie żaden człowiek nie może sobie zaplanować, o czym będzie śnił w nocy" Owszem, ale miewam co jakis czas np świadome sny. Miejsca snu we snie nie moge wybrac. Sa to zazwyczaj miejsca z osiedla na ktorym sie wychowalem, ale wszelka ingerencja w rzeczy na danym terenie czy "czyny" w snie potrafie sam stworzyc, wykonac - myslac w trakcie snu. Bolesne sa te sny(oczy) gdy za długo mam obudzona swiadomosc, ale nie mam na to wplywu. To sie dzieje samoczynnie. Moze ktos cos wie, poradzi, ma podobnie:D? BTW dla zainteresowanych: naukowcy bardzo usilnie staraja sie to zatuszowac, ale sen to jest wlasnie (!!najprawdopodobniej!!) "swiat duchowy" Kazdy ma "swoj teren" stad czesto takie same miejsca w snach etc
Dariusz Piórkowski SJ
2 listopada 2014, 19:25
Tak, słyszałem o świadomym śnie i nie mam wiedzy naukowej na ten temat. Odwołuję się raczej do codziennego doświadczenia. Tak czy owak, nie sądzę, abyśmy mogli w 100 procentach wpływać na treść snu, po części tak, np. po obejrzeniu filmu czy jakimś silnym przeżyciu.  Bardziej chodzi tutaj o symboliczny obraz niż o naukowe opisy.
SS
senny szept
2 listopada 2014, 19:46
Moj komentarz dla niektorych bedzie szalony (ale taka jest prawda). Mówimy o innych przypadkach swiadomosci we snie. Kiedys mialem wlasnie tylko pobudzona swiadomosc przez wiele lat. Przejawialo sie to tym, że poporstu wiedzialem co sie dzieje w snie na bieżaco. Dzis juz miewam takie sny, że potrafie latac bo tak zadecydowalem we snie, złapac fragment obrazu ktory widze i sie przyblizyc do wybranego fragmentu obrazu(miejsca) jakbym sie tam przyciagnal na ekranie dotykowym 2 palcami, potrafie cos co mi sie w snie nie podoba zniszczyc,pokonac przeszkode glowkujac,walczyc z czyms dziwnym, albo najfajniejsza sprawa. Chcialem w snie jedna reka podniesc cos czego nie dalbym rady podniesc nigdy przenigdy jedna reka. Pomyslalem sobie to sen moge wszystko. Okazalo sie ze nie. Nie dalem rady. Ale chwile pozniej uwierzylem, ze mam tyle sily w jednej rece by to dzwignac i udalo mi sie. Tamten swiat jest oparty calkowicie o wiare. Problem w tym, że nie moge spotkac ludzi, ktorzy tez to miewaja i moga sie podzielic dowiadczeniami. Nie czesto sie to zdarza, ,a jesli juz to na krotko, a zatem i wiedza jest nikła.
SS
senny szept
2 listopada 2014, 19:59
w kazdym razie dobry tekst:)
AC
Anna Cepeniuk
3 listopada 2014, 11:33
Może warto sięgnąć po (wg mnie) świetną książkę "Duchowy wymiar snów" O. Anselma Gruna.... Nie wiem czy znajdziesz tam odpowiedź na nurtujące Cię pytania.... ale sen, jak się okazuje ma wiele wspólnego z duchowością i warto się nad nim zatrzymać...
F
Farfluniec
12 listopada 2014, 18:01
Polecam Panu książki Carlosa Castanedy, szczególnie te dotyczące "śnienia". Jest to jego termin techniczny, ważne jest, że  nie odnosi się konkretnie do "procesu spania", ale właśnie do świadomego przeżywania i konstruowania wizji sennych. Temat jest dość obszerny, trudno ująć go w kilku zdaniach. Osobiście myślę, że "wędruje" Pan we śnie, przenosząc się świadomie i celowo. Mam podobnie. Pozdrawiam :-)
A
andrzej
1 grudnia 2014, 08:48
Śnienie bywa formą duchowej egzystencji, ale i na tą formę życia zło przygotowało pułapki, których trzeba się obawiać. Tak jak w życiu w ekstremalnych sytuacjach ryzykujemy ciałem i psychiką tak podczas kontaktów w formie śnienia ryzykujemy już własną duszą i jej osobliwościami. Ciekawość bywa motorem wzrastania w świadomości ale również jest zagrożeniem dla naszego wnętrza umysłowego oraz duchowego. To tyle z przestróg, o których każdy powinien wiedzieć, choć zapewne wielu ich nie zrozumie, sam też bym kiedyś tego nie pojmował. Jak więc temu zaradzić, aby niczego nie utracić? Odpowiedź jest tylko jedna. Trzymać się najmocniej jak można Pana Jezusa i "podróżować" w granicach jakich On nam wskaże. On w świecie duchowym jest Królem, co oznacza że bardzo wiele może. Kolejną pomocną dłoń ofiaruje nam nasz Anioł Stróż, z nim też trzeba mieć dobry kontakt w tym świecie. Są oczywiście jeszcze bardzo pomocni święci i Aniołowie, ale oni nie pójdą z nami tak daleko jak popchnie nas nasza chciwość wiedzy.  Podczas śnienia jesteśmy poddawani próbom naszych wielu słabości. Są tacy co wędrują ku odkrywczym formom, które mają wiele nazw, ale są tak naprawdę światami iluzji w których rządzą upadli (dla człowieka są to zwykle labirynty bez wyjścia). Są oni tak potężni że potrafią udawać nawet Boga, ale do czasu aż pojawi się przy swojej owieczce Król, Syn Boga. Wówczas zło już nie może oszukiwać i pokazuje swoje prawdziwe szkarłatne oblicze. Nie nawidzą go, ale na nie zasłużyli.
A
andrzej
1 grudnia 2014, 08:49
c.d. Tak więc śnienie jest formą życia i najlepiej było by aby ta forma była dla nas źródłem wiedzy potwierdzającej że po śmierci jest dalej życie. Że istnieje zło i istnieje Bóg. To powienien być nasz fundament wiedzy, którą musimy zaakceptować. Jednak z perspektywy czasu dostrzegam wielu ludzi, którzy weszli na ścieżkę poszukiwania wiedzy i pozostali w labiryncie któregoś ze świata iluzji upadłych, są ich marionetkami. Utrata wolności jeszcze tutaj na ziemi obawiam się że skutkuje poważnymi konsekwencjami po śmierci. Póki człowiek żyje to owa niewola nie ciąży tak bardzo, ale po śmierci staje się zbyt okrótna aby ją tutaj opisywać i aby ją mógł pojąć człowiek. Sądzę że evenement śnienia jest naturalnym procesem dojrzewania duchowego każdego świadomego człowieka. W życiu codziennym uczymy się bardzo wielu umiejętności, ale nie wszystkich. Dlatego owa forma duchowego życia, którego dotykamy podczas śnienia jest płaszczyzną kolejnych doświadczeń które nas czegoś mają nauczyć. Korzystajmy z tej wiedzy bardzo ostrożnie i pilnujmy, aby naszym przewodnikiem był Bóg, a nie upadły lub jego sługa. Pamiętajmy że istoty upadłe bywają 1000 krotnie bardziej inteligentne  i silniejsze od człowieka, my sami z nimi nie mamy żadnych szans! A granica czasem jest bardzo cienka.