Pasterze i zbóje w Kościele

(fot. shutterstock.com)

Co odróżnia pasterza od złodzieja i bandyty w Kościele? Najpierw postawa wdzięczności wobec Boga i odpowiedzialności za innych, nie tylko za wiernych we wspólnocie, ale też za dzieci w rodzinie.

"Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze mnie, będzie zbawiony" (J 10, 10).

Czytając dzisiejszą Ewangelię, być może zbyt szybko koncentrujemy się na Jezusie Dobrym Pasterzu, niemal zupełnie pomijając inną ważną metaforę, która w niej się znajduje. Chrystus dwa razy nazywa siebie bramą owiec. Omijamy tę metaforę szerokim łukiem zapewne dlatego, że wizerunek pasterza mocno odcisnął się w naszej wyobraźni i jest cieplejszy niż statyczna i "zimna" brama. Równie bezwiednie co powszechnie "przeskakujemy" też nad krótką przypowieścią, w której Chrystus jeszcze nie identyfikuje się z pasterzem, lecz najpierw konfrontuje nas z odpychającymi typami: bandyty i złodzieja. Mówi w niej właściwie o tym, w jaki sposób można stać się prawdziwym pasterzem w Kościele i czym się on różni od kogoś, kto w tym samym Kościele rozrabia jako rozbójnik i szubrawiec.

DEON.PL POLECA

Ewangelista przytacza tę przypowieść w reakcji na zachowanie faryzeuszy, uważających się za pasterzy ludu, którzy poniżyli niewidomego człowieka, uzdrowionego w świątyni przez Jezusa. Równocześnie odrzucili samego Jezusa, twierdząc, że wcale nie są ślepi i doskonale wiedzą, jak prowadzić ludzi do Boga. Chrystus mówi, że nie mogą być prawdziwymi uczniami, a potem pasterzami, jeśli nie przejdą przez bramę, którą jest On sam. Warto przy okazji zauważyć, że św. Jan tylko Jezusa nazywa Dobrym lub Pięknym Pasterzem. Reszta to po prostu pasterze. Nie należy jednak zbyt pochopnie sądzić, że pokusa faryzeuszy, rozbójników i złodziei Kościoła już nie dotyczy, bo przecież my zawsze stoimy po stronie Chrystusa. Możemy się bowiem w ten sposób wybielić i uniknąć konfrontacji ze Słowem Bożym, które bywa mieczem obosiecznym.

W murach starożytnej Jerozolimy istniała tzw. Brama Owiec i tylko przez nią można było wprowadzać baranki przeznaczone na ofiarę w świątyni. Była to dla nich podróż w jedną stronę. Żadna owca nie wychodziła z miasta żywa. Przy Bramie Owczej usytuowana była również Sadzawka Owcza - Bethesda, gdzie chorzy schodzili się, aby podczas poruszenia wody doznać uzdrowienia. Właśnie przy tej bramie i sadzawce Jezus uzdrowił innego mężczyznę, chromego od urodzenia. Gdy więc mówi, że jest bramą, niewątpliwie nawiązuje również do tego miejsca i do postawienia na nogi sparaliżowanego człowieka.

Co jeszcze Jezus chce nam przekazać, twierdząc, że jest bramą? Już w Starym Testamencie we wspaniałej wizji proroka Izajasza Jerozolima ukazana jest jako miejsce Bożej obecności, do której napływać będą wszystkie narody. Będzie to miasto całkowicie otwarte dla innych: "Twe bramy stać będą zawsze otworem, nie zamkną się we dnie i w nocy, by wpuszczać do środka bogactwo narodów i ich królów, którzy im przewodzą" (Iz 60, 11). Otwarte na oścież bramy to zaproszenie skierowane do całej ludzkości, aby weszła w przestrzeń Bożego życia. Chrystus to brama, która jest ciągle otwarta.

Obraz Chrystusa - Bramy należy do serii Jego siedmiu wypowiedzi związanych z "Ja jestem", które padają w Ewangelii według św. Jana. Przypomnijmy je: "Ja jestem chlebem żywym, drogą, prawdą i życiem, światłością, zmartwychwstaniem, dobrym pasterzem, bramą, krzewem winnym". Może to zabrzmieć dziwnie, ale odwołując się do tych określeń Jezus wskazuje, że nie On jest celem dążeń człowieka, lecz Ojciec, choć jest Jego Synem i również Bogiem. Chrystus doprowadza wszystkich do Ojca. Razem z Duchem Świętym jest ramieniem Ojca - jak napisał św. Ireneusz z Lyonu. Chrystus jest tym, przez którego "mamy przystęp do Ojca" (Ef 2, 18). To On przekazuje życie i miłość Boga, uczy, karmi, chroni, wskazuje kierunek. Całe działanie Chrystusa Zmartwychwstałego i Ducha Świętego zmierza do tego, aby przygotować ludzi dla Ojca i na końcu przekazać ich wszystkich Jemu. Przyjmowanie sakramentów, w których działa Duch, jest jak powolne żłobienie rzeźby przez rzeźbiarza. Siedem znaków łaski to bramy, przez które wchodzimy w życie Boże, w inny wymiar, w wieczność.

Co jednak odróżnia pasterza od złodzieja i bandyty w Kościele? Najpierw postawa wdzięczności wobec Boga. Jezus wielokrotnie w Ewangelii według św. Jana ogłasza, że owce, czyli uczniowie, zostali Mu podarowani przez Ojca. W powołaniu uczniów Chrystus zauważa ukryte działanie Ojca, który w tajemniczy sposób kieruje ludzi ku Synowi: "Nikt nie może przyjść do Mnie, jeśli go nie pociągnie Ojciec, który mnie posłał (J 6, 44). W Wieczerniku Jezus dziękuje Ojcu za to, że otrzymał uczniów. Nigdzie w tej Ewangelii nie twierdzi, że zdobył ich jakimiś technikami czy własnym urokiem. Raczej rozpoznał, że oni przyszli do Niego, bo tak chciał Ojciec: "Objawiłem imię Twoje ludziom, których mi dałeś ze świata. Twoimi byli i Ty mi ich dałeś" (J 17, 6). Nie wiąże też z nimi nadziei na jakiekolwiek korzyści. Jest bezinteresowny. Przeciwnie, gdy już ugruntuje się ich relacja z Nim, liczy, że przyniosą obfite owoce, z których ucieszy się Ojciec.

Pasterz widzi w owcach dar, rozbójnik zdobycz. Dlatego pasterz czuje się odpowiedzialny, troszczy się o tych, którzy zostali mu powierzeni. Owce nie są jego własnością, ale czymś na podobieństwo ewangelicznego talentu (pieniędzy), który należy pomnożyć, a potem rozliczyć się z panem. Złodziej dopóty trzyma z owcami, dopóki się mu to opłaci i nie grozi mu żadne niebezpieczeństwo. Jeśli należałoby się narazić albo coś stracić, bierze nogi za pas i szuka następnych owiec do oskubania. To trafny obraz ludzkiego egoizmu. We wspólnocie uczniów są jedni i drudzy. Ci, którzy przeznaczeni zostają na pasterzy, muszą przejść przez Chrystusa, być z Nim w żywej relacji. Wtedy oczyszcza się ich motywacja. Nie chodzi tylko o wyświęconych diakonów, prezbiterów i biskupów, co spontanicznie przychodzi nam do głowy. Przecież każde dziecko jest darem Boga dla rodziców, oddane w ich opiekę i odpowiedzialność. Jeśli rodzice będą stale widzieć w dziecku dar (skądinąd wymagający i czasem irytujący), a nie ich własność, należność, czy, nie daj Boże, kukułcze jajo, to wtedy stają się pasterzami. Podobnie jak prezbiterzy w sferze duchowej, rodzice karmią, pielęgnują, uczą i chronią życie naturalne. Bez tego fundamentu nic się nie rozwinie. Stają się na podobieństwo Chrystusa bramą, przez którą ich dzieci wchodzą w życie, w świat i w ograniczonym sensie z ich pomocą przekraczają próg wiary, ponieważ rodzice nie mogą karmić Eucharystią i odpuszczać grzechów.

Pasterz idzie na czele, przed wszystkimi owcami. Natomiast przez bramę się przechodzi. Jezus nie mówi, że jest bramą owczarni, lecz bramą owiec. Każdy uczeń musi przez nią przejść, jak w rytuale inicjacyjnym. Wejść przez Chrystusa oznacza nade wszystko uwierzyć w Niego, zaufać Mu. Św. Klemens Aleksandryjski w tym obrazie widzi zapowiedź tego, że "jedynie przez Chrystusa można być wtajemniczonym w życie Boga".

Są mistrzowie, którzy wtajemniczają, czyli wprowadzają w sztukę modlitwy. Ale też ojciec może wtajemniczyć swego syna w zawód stolarza lub piekarza. Przekazuje mu swoje doświadczenie, umiejętności, zdobytą wiedzę. Wtajemniczenie zakłada też ćwiczenie się. Nie wystarczy sama wiedza. Dziecko musi eksperymentować, popełniać błędy, uczyć się na nich. Podobnie ten, kto chce stawać się prawdziwym pasterzem, ciągle musi ćwiczyć się w słuchaniu głosu Pana, musi uczyć się od Niego jak żyć. Tylko Chrystus może przekazać nam mądrość życia, ale też siłę, by móc według niej kształtować nasze wybory i postawy.

Złodzieje i rozbójnicy wdzierają się do owczarni innym wejściem niż brama. Obiecują owcom gruszki na wierzbie, zwodzą je, w najlepszym wypadku oferują drogę do Boga bez Chrystusa, która ostatecznie prowadzi do zguby. W najgorszym są fałszywymi prorokami, którzy wykorzystują owce do własnych celów: komfortu, zarobku, władzy i manipulacji. Czynią tak, bo nie widzą, że jedynym źródłem działania i jedynym celem wszystkich ludzi jest Ojciec.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Pasterze i zbóje w Kościele
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.