Po co nam samotność i jak ją wykorzystać

(fot. youtube.com)

Tym razem recepta na przygotowanie się do spotkań z innymi ludźmi - prosto od księdza rozwieszającego pranie. Czy warto przed spotkaniem z drugim człowiekiem, spotkać się ze samym sobą? Po co nam samotność?

Film z serii "Jednoosobowy duet wewnętrzny" - Malina spotyka sam siebie i prowadzi wewnętrzny dialog. Reżyseria i scenariusz: ks. Mirosław na podstawie tekstów ks. Krzysztofa Grzywocza.

Ks. Mirosław Maliński - w duszpasterstwie akademickim takiego człowieka nie można znaleźć. Co najwyżej Malinę, bo tak nazywają go studenci. Duszpasterz - inicjator "ryb w sieci". Ekspresyjny kontemplatyk, który nieustannie zagrzewa akademików do działania w "Maciejówce".

DEON.PL POLECA


Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Po co nam samotność i jak ją wykorzystać
Komentarze (21)
P
Przemo
2 kwietnia 2014, 08:54
Z czasem zauważam, że moja samotność słuszy mi w pokonywaniu mojego... egoizmu :) tak, tak, egoizmu. Na początku gdy ja sadziłem moj swiat sie zawalil poniewaz stracilem wszystko co bylo dla mnie najcenniejsze sadzilem, ze to jakis obled, straszna kara itp Teraz widze, ze tak naprawde nie umialem kochac, bo milosc i kochac to sluzba drugiemu czlowiekomi, dla niego/niej a dopiero pozniej jest to cos dla mnie. Tylko, ze wlasnie obdarowywanie jest najpiekniejsze. Gdybym rozumial to wczesniej, wiedzialbym, ze ona, jej czas ze mna rowniez byl darem, Boga i jej. Ale poniewaz mialem w sobie naiwna wizje milosci opartej jedynie na uczuciach, to musialo w koncu runac... I jeszcze jedno, tylko majac w sercu, myslach i duszy Jedynego Boga, bedziemy umieli kochac i bedzie to moglo byc trwalo, wszystko inne jest budowaniem na piasku. Stad pierwsze przykazanie wyplywa wlasnie z milosci, tej najpelniejszej, bo Bog wie, ze z Nim nasze zycie zawsze bedzie szczesliwe :) a wszystko inne to juz "tylko" dary za ktore chciejmy byc wdzieczni :))
A
AW
2 kwietnia 2014, 09:17
Odkąd oddałem zycie Bogu, jest ono głęboko nieszczęśliwe, wszystko mi sie wali, Bóg mi wszystko zabiera, przedtem umiałem kochać i układać sobie zycie, byłem normalnym dobrym, altruistycznym człowiekiem, teraz jestem jak sparaliżowany bo nie wiem co "dobry Bóg" znowu zrzuci mi na głowę dzis albo jutro. Bóg nie ma dla nas żadnych darów a tylko ciosy pięścią w głowę kiedy się najmniej spodziewamy. Rozważam samobójstwo.
B
bebe
2 kwietnia 2014, 10:20
Idź do hospicjum, pomagać innym!
A
Aldi
2 kwietnia 2014, 10:54
Przeczytałam 2 x Twój post AW i pragnę podzielić się następującą myśla. Otóż wierzę, że jesteś dla Pana Boga najważniejszym człowiekiem na ziemi. I dlatego hartuje Cię jak złoto ... w ogniu. Choć tego nie rozumiesz teraz, zrozumiesz to kiedyś. Proponuję Ci lekturę o istocie cierpieniu. Ja po niej zrozumiałam, że życie warto wziąć na swoje ramiona, a nie pozwolić się życiu nieść. Polcam Cię modlitwie Dobremu Ojcu. Jak na prawdę nie radzisz sobie z czymś - mi pomogła Nowenna do MB Pompejańskiej. Znajdziesz na necie bez problemu.
E
Elżbieta
2 kwietnia 2014, 02:21
Wśród Jezuitów pokutuje przekonanie, że lepiej jak ktoś jest chory,  dlatego wymadlają choroby ludziom, głównie kobietom przychodzącym na ten portal, w czym wydatnie pomagają im zakonnice, takie pseudokatolickie czary, po których ludzie popełniają samobójstwa bo nie mają już jak żyć. Ksiądz Kaczkowski jest im potrzebny jako naczelny zakonny chory, przy czym sami nie modlą się dla siebie o krzyż bo nie są tacy naiwni, żeby swój kult cierpienia uprawiać w praktyce, a jak ktoś ma uwagi to pokazują mu księdza Kaczkowskiego który nosi na sobie ciężar choroby za nich wszystkich. Krzyż jest dla świeckich, bo zakłada się że oni są czymś gorszym i bardziej grzesznym, zupełnie o tych osobach nic nie wiedząc.
B
broken87
1 kwietnia 2014, 20:37
Samotność i wszystko co nas na nią skazuje, wymadlają nam zakonnice, zawistne, że inne kobiety mogłyby mieć rodziny, mężów, dzieci i seks.
S
sister
1 kwietnia 2014, 20:39
Wstąp do klasztoru to znajdzie się jakiś ksiądz - pocieszyciel.
K
Klaudia
2 kwietnia 2014, 00:37
Napewno znajdzie się Jezus - pocieszyciel :) Jesteś chyba nieszczęśliwa Broken87, skoro tak mówisz. Bóg nie wysłuchuje zawistnych modlitw. Wszystko co od Niego pochodzi jest Dobre, tylko i wyłącznie, koniec kropka. To my sami zazwyczaj skazujemy się na samotność, przez grzech, przez złe, negatywne mysli i nastawienie do ludzi, przez nienawiść do siebie samego, i w wyniku tego do świata, przez zranienia których doznaliśmy w życiu i przez to że wypieramy ból, złościmy się i gorzkniejemy, zamiast zacząć się zastanawiać, czego tak naprawdę mnie to nauczyło? Zamiast przebaczyć, sobie, innym, Bogu. Taki reset, czasem najbardziej poważny i bolesny, pomaga zacząć wszystko od początku, narodzić się na nowo i wykorzystać go jako szansę na zmianę siebie na lepsze. Czasem to trwa, długo, ale warto nie tracić nadziei. Czasem jest masę rzeczy do uzdrowienia. Wydaje mi się osobiście, że to i tak bez Boga nie jest możliwe, więc jeśli odrzucamy Go od siebie, warczymy, to nic z tego. Zgnuśniejemy albo znieczulimy się na świat i ludzi. Bóg nie jest tyranem i na siłę nam nie ,pomoże', nie wciśnie swojej miłości. To musi być akt woli człowieka, po to ją nam dał - wolność. Tak kocha, że podarował nam wolność wyboru. Ja tu gadu gadu, a niektórzy i tak pewnie uprą się i nie spróbują przemyśleć. To nic, nie moja strata. Uwierz mi, że zakon to takie samo powołanie jak małżeństwo, tyle że na czym innym polega. A bycie blisko Boga, to odczucie bycia kochanym i kochanie Go i wszystkiego co stworzył, także zbawienna wdzięczność, zaufanie. To wystarcza, żeby być równie szczęśliwym jak ludzie NA PRAWDĘ i RZECZYWIŚCIE spełnieni w małżeństwie. Nie wszyscy muszą zakładać rodziny :) 
K
Klaudia
2 kwietnia 2014, 00:38
cd Dzięki przykrym doświadczeniom, w końcu zaczęłam doceniać swoją samotność i zaczynam być z nią szczęśliwa. W wolnym procesie uzdrawiania mija desperacja, żal i ta histeria, że nie jestem kochana, że nie mam nikogo... Mam, wspaniałych ludzi których spotykam na swojej drodze, rodzinę, Boga, który uczy mnie miłości i bycia kochaną, daje mi to odczuć wewnętrznie. Spotykam ludzi, którym mogę pomóc, wywołać uśmiech na ich twarzy, czy wysłuchać. Zaczynam zauważać, że kurcze, to może być rzeczywiście to... Przez tyle lat byłam uparta i nie chciałam tego zauwazyć. Nie wiem, czy czeka mnie ,samotna' przyszłość, ale do tej pory, przez 21 lat bylam ,samotna', więc może nie jest to takie straszne jak sobie wmawiam? i żadna nowość, jak mi się wydaje :) Chyba tylko kwestia schematu i powszechnego poglądu, że za tym słowem kryje się coś przerażającego. Chcę być na to gotowa, i wziąć na klatę życie. Wiem, że Bóg nie zostawi mnie samej. A jeśli da mi w przyszłości kogoś z kim mam się nawzajem do Niego prowadzić, to fajnie :D Nie jestem na tyle mądra, żeby przewidzieć Jego plany i ruchy, dlatego staram się Mu zaufać całkowicie, bo wiem, że co od Niego, to z miłości, że On zna mnie lepiej niż ja sama, i dobrze wie, co da mi szczęście. Czuję, że przez całe życie przygotowuje mnie na przyjęcie tego szczęścia, i pewnie potrwa to jeszcze trochę, ale już widzę jak wielkie zmiany zaszły we mnie w ciągu roku, od kiedy pozwoliłam Mu pomóc sobie. Chwała Panu za Dobro, za Miłość, za otwarte ramiona, za wszystko :) Niech Was Bóg błogosławi, wszystkiego Dobrego!
B
broken87
2 kwietnia 2014, 01:35
Za każdym razem kiedy zauważy mnie jakaś zakonnica, spada na mnie jakieś nieszczescie, dlatego jestem nieszczęśliwa. Nie mogę spokojnie pójść do kościoła i się pomodlić, bo zawsze ziostaje za to ukarana. Zakonnice zawiszczą nam podswiadomie i dlatego wymadlają nam wszystko co złe. Nie mam w sobie grzechu, złych negatynych mysli i nastawienia do ludzi, nienawiść do siebie samej ani tym bardziej do świata i za moje dobro spotyka mnie samo zło. Sobie nie mam czego przebaczać. Bóg jest tyranem pozbawionym serca i uczuć a jergo miłość jest fikcją i ludzkim kłamstwem, podobnie jak jego fikcyjna sprawiedliwość. Wiecej bólu już nie zniosę i za każde zło jakie mi wymodlisz, przeklnę twojego Boga. Nie wymodlisz mi powołania bo jak będę w sytuacji bez wyjścia, raczej popełnie samobójstwo niż pójdę do klasztoru. Do samobójstwa mam juz wszystko przygotowane. Nie złamiesz mnie.
B
broken87
2 kwietnia 2014, 01:52
Zycie w przekonaniu o miłości Bożej jest jak obłęd z którego Bóg człowieka w końcu wyprowadza, swoją bezdusznością i niesprawiedlwiością, z biegiem czasu, kiedy już nudzi mu się wodzenie młodego człowieka za nos i mamienie złudzeniem miłości, otwartych ramion itd. W końcu przekonujemy sie boleśnie, że nic z tego nie jest prawdą, istnieje tylko samotność i otaczająca nas wrogość, być może wrogość i nienawiść także jakiejś siły wyższej, zupełnie pozbawionej pozytywnych uczuć i tak zwanego serca. Niech was błogosławi? Rozumiem, że nie wypadało ci tego napisać do mnie. Wielu pouczających cierpień ci zyczę.
A
Aldi
2 kwietnia 2014, 11:09
Pani Broken87 pragnę Pani napisać, że mi zakonnice bardzo pomogły i pomagają teraz. Wystarczy, że je poproszę o modlitwę i odkrywam nową perspektywę danego zdarzenia. Wymodliły wiele - nawet przedłużenie życia śmiertelnie chorego mojego śp. Ojca. Niedawno obejrzałam film o niemieckiej zakonnicy, która pomagała papieżowi. Pascalina - proszę znaleźć w necie i pomyśleć ciut bardziej pozytywnie.  Proponuję z serca Pani również znaleźć dobrego spowiednika - by pomógł z uwolnieniem od tych ciemnych myśli, którymi się Pani dzieli z innymi. I odnaleźć grupę osób żyjących w odnowie w Duchu Świętym. Aby Pani zobaczyła prawdziwe świadectwa ingerencji Boga w życie ludzi jeszcze bardziej poplątanych niż Pani. 
K
Klaudia
2 kwietnia 2014, 20:33
Hej, nie szantażuj ludzi. Samobójstwo odradzam, próbowałam, na szczęście się nie udało i chociaż czasem wracają do mnie te myśli, to nigdy więcej tego nie zrobię. Życie jest zbyt cenne. Niektórzy zmagają się z gorszymi rzeczami niż ja. Modlę się o nadzieję dla ludzi, o to żeby uwierzyli w dobro, miłość i zaczęli się nią dzielić. Niedawno słyszałam coś pięknego... Pewnien człowiek opowiadał komuś, że nie wyobraża sobie wieczora bez uklęknięcia przed Najświętszym Sakramentem i odzyskania swojego człowieczeństwa po dniu pełnym trudności. Kochana. To nie Bóg zsyła na Ciebie zło. To szatan Cię siecze, a Ty nie wołasz o pomoc. Nikt nie wymadla dla Ciebie cierpienia. Ktoś lub coś (prawdopodobnie zły, parszywa świnia) zaszczepiło w Tobie, niewinnej, słabej duszcze myśl że inni modlą się o Twoje cierpienie. Modlą się o to żebyś je uniosła i przetrwała! I ja się za Ciebie pomodlę, żebyś nie traciła nadziei. Pamiętaj, że o czym myślisz to przyciągasz, nie ważne czy to złe czy dobre myśli. Żyjesz z takim przekonaniem że musisz cierpieć, ze ktoś Ci tego życzy, więc tak wygląda Twoja rzeczywistość. Przyciągasz te zdarzenia podświadomie. Nie masz w sobie grzechu? Zastanów się głębiej, bo z tego co widzę, chyba zdaża Ci się bluźnić przeciwko życiu. Nikt nie jest bez grzechu i po to mamy konfesjonał, Eucharystię, żeby się oczyszczać i być zdolnym do przyjmowania Ducha Świętego. Życzę Ci wszystkiego Dobrego, wielu życzliwych ludzi na swojej drodze, i żebyś przestała obwiniać wszystkich wokół o przykre rzeczy które wydarzają się w Twoim życiu - bo swoją drogą, to też Cię zatruwa, zauważ to.
K
Klaudia
2 kwietnia 2014, 20:37
To przecież Ty ludziom życzysz cierpień :D Belkę w oku czyimś widzisz, a swoim drzewa z konarami nie dostrzegasz. Napisałam to do m.in. Ciebie Słońce :) Ja życzę Ci ze szczerego serca wszystkiego co dobre, i być odnalazła spokój ducha :)  To dziwne, że człowiek oskarżając innych o coś, sam ma z tym największy problem nie widząc tego. Gdybym nie miała wokół siebie życzliwych ludzi, z którymi zawsze mogę porozmawiać, to miałabyś mnie na sumieniu. Nie masz prawa odbierać ludziom nadziei. Albo odbieraj, ale nie dziw się jesli Tobie ją odbiorą i zaboli. Bo wszystko wraca do człowieka, i dobro i zło. Z Bogiem.
K
Klaudia
2 kwietnia 2014, 20:59
I nie chcę Cię łamać, i tak już jesteś nadłamana i to bardzo. Nie musisz iść do klasztoru. Ja np. zastanawiam się nad tym, ale spotykałam osoby, które żyją bez partnera i są spełnione. Poprostu mają inne priorytety w życiu, np. włożenie serca w ośrodek pomocy społecznej i pomocy ludziom potrzebującym. Przytulam Cię do serca duszko, i jeszcze raz wszystkiego dobrego. Nie łam się na siłę i po złośliwości, bo szkoda Twojego cennego życia. Dobrego wieczoru, jutrzejszego dnia, tygodnia, miesiąca :) mój e-mail, gdybyś chciała się kiedy wypłakać, wyżalić, ponarzekać czy poprostu wygadać czy porozmawiać - weroszima@wp.pl .  Mam dla Ciebie małą zabawę. Spróbuj jutro po wyjściu z domu, mimo wszystko, mimo złości/bólu/niechęci/czegokolwiek, uśmiechnąć się szczerze do jakiejś osoby którą o coś podejrzewasz, lub do takiej która wydaje Ci się smutna, do kogo chcesz! Aby była obca. Nie musisz tego robić, ale osobiście bardzo polecam :) Za mało uśmiechu w dzisiejszych czasach, a taki uśmiech, mimo że o tym nie wiesz, idzie łańcuszkiem na duże odległości i może trafić do bardzo potrzebującej osoby. Pozdrawiam ciepło.
K
Klaudia
2 kwietnia 2014, 22:37
http://pierzchalski.ecclesia.org.pl/index.php?page=10&id=10-01&sz&pyt=634 voi la. Z mojej strony to chyba wszystko.
M
Marta
1 kwietnia 2014, 19:55
Bóg nas skazuje na samotność po to, żebyśmy zwątpili i się potępili.
M
Marta
2 kwietnia 2014, 02:05
Bóg jest niesprawiedliwy i jednych stworzył dla zbawienia, innych dla potepienia, tych pierwszych dlatego że lubi się zabawić czyimś cierpieniem. Bóg lubi sobie popatrzeć, jak się męczymy. Im bardziej człowiek się stara żyć zgodnie z przykazaniami, tym bardziej Bóg go dręczy, bo sprawia mu to satysfakcję. Gdy jego ofiara zwątpi i przestanie go wielbić, Bóg wtrąci ją do piekła. Taka religia.
B
bebe
2 kwietnia 2014, 10:24
A syna swojego oddał na cierpienie dla Ciebie abyś sie zbawiła ale kazdy ma wolną wolę. Przeanalizuj życie Jezusa i porównaj swoje. Za co Jezus cierpiał? Czym zawinił? Pewnie nie urodziłas sie w stajni?
B
bebe
2 kwietnia 2014, 10:26
Nie mysl tylko o sobie, pomagaj innym, tyle jest głodyjacych nieszczesliwych dzieci na ulicach, w hospicjach!
M
Marta
2 kwietnia 2014, 11:46
Przeanalizowałam. Moje zycie było o wiele cięższe niż życie Jezusa. I co z tego że nie urodziłam się w stajni, nie widzę w tym żadnego wielkiego cierpienia. Chrystus cierpiał tylko przed śmiercią a ja przez całe zycie i jest coraz gorzej. Za to po tobie widac brak cierpienia, bo cierpienie rozwija w człowieku inteligencję a ty jesteś tępakiem do kwadratu.