Powiesił się kolejny młody ksiądz. Skąd to się bierze?

(fot. shutterstock.com)

Prawie dwa lata temu napisałem tekst, w którym opisałem swoją trudną historię [KLIK]. W zeszłym tygodniu o swojej depresji napisał Łukasz [KLIK]. Osobiście znam kilku księży, którzy chorują na depresję lub miewają stany depresyjne.

W ostatnich dniach powiesił się kolejny młody ksiądz. Trochę wcześniej powiesił się inny (nie podaję diecezji, bo to zmarłym już nie pomoże).

Bardzo często bywa tak, że "ludzie" mają depresje i cierpią na choroby psychiczne, a księża są kuszeni przez diabła, są w nocy ciemnej, przeżywają oczyszczenie duchowe. Środowisko księżowskie, ale także bardzo często osoby, które zwykło określać się: świeccy, nie dają możliwości przeżywania depresji przez księży. Ksiądz nie choruje na takie choroby. Być może bierze się to stąd, że wielu duchownych głosi pogląd iż depresja jest owocem złego życia czy głupich wyborów życiowych.

Często w moim pisaniu, sposobie życia próbuję pokazać, że ksiądz to zwyczajny człowiek. Z takim samym ciałem jak inni mężczyźni, z takimi samymi pragnieniami jak inni ludzie, również z takimi samymi problemami. Nie często zakładam strój duchowy, również z tego powodu, by pokazać banalną sprawę: jako ksiądz jestem normalnym człowiekiem. Żadnym bohaterem, super mężczyzną, wybrańcem czy pół-bogiem. Tak, to ciągle wiele osób dziwi, kiedy siedzę w jakimś gronie i nagle mówię: "przepraszam, idę do toalety". My - sami księżą, ale także środowisko, w którym żyjemy, udajemy, że tej normalności w życiu księdza nie ma. Jedna i druga strona wchodzi w takie konwenanse, że ci, którzy przeżywają problemy dochodzą do wniosku: nie mogę pokazać słabości. Kiedy to robię to zawsze mi się za to obrywa, że obdzieram święty stan kapłaństwa z godności. Będę to robił dopóki będę mógł. Będę nas - księży obdzierał nie z godności, ale z nienormalności. Bo nienormalność zawsze prowadzi do strasznych rzeczy.

DEON.PL POLECA

Proszę, nie bójmy się - kiedy widzimy, że ksiądz z naszej parafii, szkoły, studiów ma się gorzej - zapytać, być trochę "wścibskim" tak po ludzku. Serio to nie jest tak, że kiedy nosi się sutannę to nie ma się problemów psychicznych czy fizycznych, a jedynie jest się pod szczególnym obstrzałem złego ducha. O jakie to wygodne myślenie.

Widok księdza w trumnie, z wyraźnym śladem na szyi jest tak samo smutnym widokiem jak widok młodej dziewczyny, która w ostatnią podróż została zaopatrzona w bandaże na nadgarstkach.

Grzegorz Kramer SJ - jezuita, bloger, pomysłodawca mszy w intencji mężczyzn w kościele św. Barbary w Krakowie. Tekst pochodzi z prywatnego bloga Bóg jest dobry

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Powiesił się kolejny młody ksiądz. Skąd to się bierze?
Komentarze (9)
Agamemnon Agamemnon
19 maja 2017, 23:35
Rozmawiałem z pewnym dr. filozofii, młodym, bo ma około 30 lat, na powyższe tematy (chłopak ten napisał ciekawą odpowiedź Dawkinsowi w postaci książki "Urojony Bóg Richada Dawkinsa"). Jego zdaniem kapłaństwo mogłoby być również sezonowe. Tak jak w Starym Testamencie. Stan celibatu też jest do wolnego wyboru. Nie widział powodu, by żonatego meżczyznę nie wyświęcić na kapłana. Człowiek, który ze swoim stanem kapłańskim nie daje sobie rady, nie powinien być zmuszany do tego czego nie jest w stanie wykonywać. A ponieważ jest zmuszany popełnia samobójstwo. Winę za to ponoszą osoby winne takiego przymuszania.
19 maja 2017, 10:38
Samobójstwo to dramat i samobójcy i jego rodziny, przyjaciół. I nie ma znaczenia czy samobójcą jest ksiądz, młoda dziewczyna, czy staruszek. I przeważnie jąkąś cześć winy ponosi otoczenie samobójcy. Natomiast przy okazji opowiadanie o "cięzkim" kawałku chleba jakim jest bycie ksiedzem pokazuje oderwanie autora od realiów zwykłego życia. Ucieczka od "służbowego uniformu", udawanie w grupie iż nie jest sie księdzem czy rozczulanie się nad sobą nic tu nie pomoże. Niestety (albo stety) kazdy wybór drogi życia niesie za sobą wiele konsekwencji. Będąc mężem, zaślubionym swojej żonie nie udaję, iż jestem kawalerem i nie zdejmuję obrączki.  
18 maja 2017, 23:45
Ojciec poruszył bardzo ważny temat. Człowiek ktory nie radzi sobie ze swoimi emocjami, myślami często zamyka się w sobie i nie chce z nikim o tym rozmawiać zakładając z góry, że i tak nikt go nie zrozumie. Wtedy pojawia sie myślenie, że najlepiej by bylo gdyby pojawił się ktoś, kto te wszystkie myśli odgadnie. Sama już myśl o tym przynosi ulgę.  I tu faktycznie ogromne znaczenie ma to o czym ojciec pisze, że ważne jest, żeby kogoś takiego (kto ma problem) umieć zauważyć, sama obecność nieraz to już dużo.  Okazuje się, że najgorszą rzeczą jaką można w takiej sytuacji zrobic to zadawać pytania. Wystarczy sama obecność, czasem już to pomaga zrzucić ciężar. Skoro dochodzi do tak dramatycznych zdarzeń we wspólnotach czy to zakonnych czy rodzinnych oznacza to tylko jedno. Jest problem z byciem obecnym.
18 maja 2017, 23:31
Myślę że bardzo ważną rzeczą jest mieć odwagę pozwolić sobie na słabość. Wiele problemów wynika z tego, że czlowiek jest przerażony kiedy odkryje że jest słaby, wtedy włącza się myślenie slaby czyli gorszy albo nawet zły.
18 maja 2017, 21:53
"Nie często zakładam strój duchowy, również z tego powodu, by pokazać banalną sprawę: jako ksiądz jestem normalnym człowiekiem" 1.O.Kramer stara się udowodnić,że ma wszystko na swoim miejscu, 2.O.Kramer ma misję "unormalniania" duchowieństwa 3.O.Kramer zna wiele powodów dla których "nie wypada" nosić stroju duchownego, Wniosek: O.Kramer nie nadaje się do stanu duchownego. P.S. To z czym mamy do czynienia to kryzys kapłaństwa idący w ślad za kryzysem mszy świętej.  
18 maja 2017, 23:52
Wiesz, co wkurzasz mnie :-(. O. Grzegorz mówi o poważnych sprawach a ty sobie kpisz :-(. Kpisz i naigrywasz, strasznie to głupie i prostackie, lepiej zamknij ten swój dziób, albo inaczej - w imię Chrystusa, milcz, amen.
18 maja 2017, 19:21
A gdyby tak w seminarium kleryk zaczął chorować na chorobę Huntingtona i chciał zostać wierny powołaniu, jak by to było?
18 maja 2017, 17:24
A czy młody ksiądz mógłby przejść na coś w rodzaju renty z powodu zaburzeń psychicznych (przecież to ludzka sprawa)? I czy mógłby liczyć już zawsze na opiekę swoich braci kapłanów, którym po prostu wywróciłby do góry nogami plan dnia? Czy kapłani zawsze są ojcami, czy na rekolekcjach?
18 maja 2017, 15:36
Księża to są ludzie, którym na etapie formacji sugeruje się, że mają pomagać innym. Nie ma miejsca na słabości. Jak nie możesz pomagać, musisz raczej zrobić odwrót do domu. Wśród osób konsekrowanych nie ma bliskości takiej jak w rodzinach. W razie problemów muszą liczyć na siebie. W rodzinie często wszystko zostawia się, zmienia codzienność o 180 stopni, by pomóc potrzebującej, bliskiej osobie. Bywa, że trwa to latami, lub nawet zawsze, i rodzina nie może wrócić do dawnych zajęć. Czy tak jest wśród księży, w zakonach? Czy młodzi księża mogą w trudnych sytuacjach zrezygnować z pomagania innym, by nieść swój własny krzyż? Czy mogą liczyć na wystarczającą pomoc i wsparcie? Czy Kościół zdaje egzamin w czasie formacji i mówi o takich możliwościach? Czy mówi o tym, że trudniej jest nieść krzyż, niż pomagać innym? To nie jest ewangeliczne? Czy tak naprawdę Kościół pochyla się nad tą przecież tak życiową sprawą?