Prosta praktyka wyrzeczenia

(fot. SnaPsi Сталкер/flickr.com)

W okresie Wielkiego Postu wiele osób chce podjąć jakieś wyrzeczenie, zrezygnować z czegoś. Podejmują więc praktyki postne, powstrzymują się od oglądania telewizora, odmawiają sobie spożywania alkoholu czy palenia tytoniu. Nieraz rodzi się jednak pytanie, czym różnią się te praktyki od zwykłego hartowania woli czy kształtowania charakteru?

Wątpliwe umartwienia

Posłuchajmy Mistrza Eckharta, trzynastowiecznego mistyka niemieckiego: Wielu jest takich, którzy sądzą, że mają obowiązek dokonywania wielkich zewnętrznych dzieł zwanych "uczynkami pokutnymi", pościć na przykład, chodzić boso itp. Eckhart ma duże wątpliwości co do tych praktyk. Jest świadom tego, że podejmowanie zewnętrznych pokut może być ambiwalentne. W szczególności, takie praktyki wcale nie muszą prowadzić do głębszej relacji z Bogiem. Przeciwnie, mogą nieraz pogłębiać skupienie się na sobie, czyli egoizm, mogą prowadzić do utwierdzania się w pysze, mogą być też wyrazem zwykłego perfekcjonizmu, a może i nawet nienawiści do siebie. Dlatego dla Mistyka istotniejsza jest wewnętrzna postawa. To wewnętrzna postawa czyni zewnętrzną pokutę owocną, oczyszcza i uzdrawia jej intencję. Prawdziwa pokuta musi mieć cechę całkowitego odwrócenia się od siebie i zwrócenia do Boga. Dopiero wtedy leczy ona z grzechu.

Obraz Jezusa Chrystusa

DEON.PL POLECA

Co sprzyja formowaniu się tej wewnętrznej postawy? Eckhart zachęca, by mieć zawsze przed oczyma Jezusa Chrystusa i starać się odtworzyć Go w sobie. A z im większą szczerością i prostotą Jego będziesz miał przed oczami, w tym większym stopniu wszystkie twoje uczynki będą pokutą za grzechy. Dokonuje się to najpierw przez uwolnienie się od tego, co nazywa "obrazami". Termin ten może tu oznaczać: "wyobrażenia, pojęcia, praktyki ascetyczne, metody prowadzenia życia wewnętrznego, najrozmaitsze formy poznania, chcenia i posiadania". Przy tym nie chodzi o zniszczenie tych "obrazów", ale o brak przywiązania, wolność od zawłaszczania jakiegokolwiek dobra (W. Szymona OP). Następnie człowiek ma napełnić się Bogiem, na ile tylko zdoła, niech Go mocno osadzi w swym sercu i zjednoczy z Nim całe swe dążenie, myśl, chęci i swoje władze, tak żeby w nim nie pozostało miejsce na żaden inny obraz. Wtedy będzie zdolny przyjąć w siebie obraz Jezusa Chrystusa, na który został stworzony.

Modlitwa serca

Jak praktycznie zrealizować tak nakreślony ideał? Mam wrażenie, że doskonale czyni to wdrażanie się w praktykę modlitwy kontemplacyjnej ukształtowanej w patrystycznej tradycji modlitwy serca. Eckhart pisze: Prawdziwie ma Boga ten, kto Go ma w sercu, kto w swym wnętrzu, swym duchu zwraca się i dąży do Niego. Niekoniecznie zaś trzeba stale i niezmiennie o Nim myśleć. By zastosować te słowa, najpierw znajdź sobie spokojne i ciche miejsce. Usiądź wygodnie, lecz tak, by nie trzeba było zmieniać pozycji. Następnie powiedz sobie, że chcesz być dla Boga, że On z pewnością tutaj jest, bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy oraz On posłał do serc naszych Ducha, który modli się Abba - Ojcze. Gdy odnajdziesz w sobie ciszę, wypowiedz w swoim wnętrzu jakieś słowo lub krótkie zdanie. Może to być imię Jezus Chrystus, Abba, Ojcze, Maranatha, Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną, grzesznym lub inne. Powoli i ze spokojem powtarzaj je w ciszy, łącząc albo nie z rytmem oddechu. Po dwudziestu minutach zakończ modlitwą Ojcze nasz.

Rozproszenia

Przychodzić będzie mnóstwo rozproszeń: myśli, uczucia, wyobrażenia, zachcianki… Ujawnia się to, co jest u źródeł naszych wyborów, decyzji, zachowań, działań. Nieraz zajmują nas godzinami, dręczą albo sprawiają przyjemność. Trudno się od nich uwolnić, człowiek lgnie do nich, łatwo się do nich przykleja, przywiązuje, przytwierdza. Wraz z nimi stajesz przed wyborem. Za czym pójdziesz? - przywrzesz sercem do rozproszenia czy też pozwolisz mu odpłynąć i będziesz trwał przed Bogiem wierny swojemu słowu. Św. Jan Kasjan poucza: Niech dusza nieustannie trzyma się bardzo krótkiej formuły, aż wzmocniona nieprzerwanym i ciągłym jej medytowaniem, porzuci bogate i rozległe myśli i zgodzi się na ubóstwo ograniczając się do jednego wersetu. (...) W ten sposób nasza dusza dojdzie do modlitwy bez skazy, gdzie umysł nie zajmuje się już postaciami wyobraźni, nie wymawia nawet głośno słów; nie zatrzymuje się nad sensem wyrazów; lecz gdzie serce płonie ogniem, pełne jest niewysłowionego zachwytu, a w duchu panuje nienasycone pragnienie.

Wewnętrzne wyrzeczenie

Wytrwale i z miłością powracając do swojego słowa czy zdania, uczysz się postawy wyrzekania się, rezygnacji, odcinania przywiązań choćby do najbardziej atrakcyjnych uczuć i myśli, powierzania wszystkiego Bogu i całkowitego zaufania Mu. Ta prosta praktyka wewnętrznego wyrzeczenia, formując w tobie postawę duchową oraz ucząc czujnego i całkowitego skoncentrowania na Bogu, z biegiem czasu będzie sprawiać, że zewnętrzne wyrzeczenia staną się prawdziwą pokutą.

Powróćmy do słów Mistrza: Otóż za prawdziwą i najlepszą pokutę, najłatwiej i najskuteczniej prowadzącą do poprawy, uważać należy całkowite i doskonałe odwrócenie się od wszystkiego, co w samym człowieku i stworzeniach nie jest w pełni Bogiem i boskie, oraz całkowite i doskonałe, w niezłomnej miłości zwrócenie się wielką pobożnością i pragnieniem do umiłowanego Boga. W ten sposób regularna praktyka opisanego sposobu modlitwy ujawnia swój wymiar pokutny i pogłębia życie ascezą chrześcijańską.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Prosta praktyka wyrzeczenia
Komentarze (13)
I
Iwona
27 lutego 2015, 11:43
To bardzo piękne. Dla niewtajemniczonych brzmi jednka enigmartycznie. Pewnie dlatego, że to tajemica. Można tego pragnąć, można starać się wprowadzać w taki stan swoje serce, ciało, umysł, ale myślę, że tego nie można uzyskać ani zdobyć jeśli Pan Bóg nie udzieli takiej łaski. Pozostaje z nadzieją i wiarą, że tej łaski dobry i miłosierny Bóg mi kiedyś udzieli :). Chwala Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu!
LR
Lech Rojek
27 lutego 2015, 11:20
... określenie... okres ,,WIELKIEJ POKUTY"... może lepiej oddawałoby istotę tych 40 DNI..?  Na początku okresu Słowo wezwało nas do POKUTY przez Jałmużnę, Modlitwę i Post. ( określenie POST przewartościowuje w jednym kierunku. )
I
Iwona
5 marca 2012, 13:04
Modlitwa sercem bardzo mnie pociaga swym pięknem. Doświadczyłam takiego spotkania tylko czasem i tylko na chwile, choc mierzyć tego się nie da, bo jakby się było poza czasem i przestrzenią. Była to łaska bardziej niz efekt świadomego działania. Tak tęsknie za tą chwilą i wiem, ze warto dla takiego dobra oddać wszystko i poddac sie Miłości do całkowitego zatracenie. Co wcale nie jest łatwe ani proste i bez łaski, wsparcia Pana niemozliwe, bo ciagle coś jest we mnie co przeszkadza i odciaga, z czym jedynie z Panem Jezusem można sobie poradzić. Dziękuje za ten artykuł, mam nadzieje, ze będzie pomocny by otwierac mnie na bardziej świadome zmierzanie w tym kierunku. Wiem, ze sa takie sesje Modlitwy Jezusowej ale nie wiem czy juz jestem do nich gotowa i jeśli czekać to na co? Chwała Panu!
I
Iwona
5 marca 2012, 12:52
Te słówko do Weroniki. Czy posiadanie dzieci, rodziny i praca to cos co odróżnia dzisiejszego człowieka od tego z poprzednich wieków? Czy oni nie posiadali rodzin i to wielodzietnych, i nie utzrymywali sie z pracy swoich rąk i czy nie było chorób? Mnie się wydaje, ze tearz nam sie łatwiej, bo mamy takie udogodnienia jakich dawniej nie było, bo medycyna na wyzszym poziomie, bo dawniej było niewolnictwo i praca wielogodzinna za koszyk ukopanych ziemniaków czy gołdowe stawki w fabrykach, bio nie było zadnych przepisów chroniacych pracowników. Tak naprawde to w wielu dziedzinach nasza pozycja jest luksusowa w kontekscie historycznym. Jednak ten dobrobyt prowadzi  ludzi do izolacji, dał zludzenie samowystarczalnosci. Człowiek czy sobie to usiwadamia czy nie jak dawniej nie samym chlebem zyje i potrzebuje Boga i drugiego człowieka, bo inaczje zdziczeje.
Krzysztof
4 marca 2012, 20:26
 jeszcze do Weroniki - z pozycji swieckiego, ojca 4 dzieci, pracujacego tygodniowo 50 godzin+: od kilku lat praktykuje podobny rodzaj modlitwy, choc jest w niej rowniez miejsce na lekture Czytan z danego dnia. Staram sie modlic, czasem 15min, czasem i 30min, zaraz po przebudzeniu sie i prysznicu - czyli ca 6-6:10. Nie bede pisal, ze taka modlitwa "ustawia caly dzien, daje inna perspektywe, pozwala wzmocnic sie i przywrocic ufnosc w Boga wobec zadan czekajacych w ciagu dnia,.." -  choc w moim przypadku tak wlasnie jest, bo to trzeba samemu doswiadczyc.  I choc do pracy mam ponad 25km, to udaje mi sie rozwiezc dzieci do szkoly i zdazyc do pracy miedzy przed 8:30 (jedzac rowniez poranne sniadanie:) Choc przyznaje, ze na spokojne wypicie kawy i rozmowe nie ma specjalnie rano czasu. Zachecam wiec do sprobowania - minimum przez tydzien! pzdr Krzysztof
JP
Jacek Poznański SJ
4 marca 2012, 15:05
Jeszcze tylko dodam, że jak na ironię (i całkowicie przeciwnie do wygłoszonych poniżej opinii), modlitwę prostoty (pod nazwą medytacja chrześcijańska) propagują w Polsce i na świecie przede wszystkim osoby świeckie, owi zapracowani i zmęczeni. Trzeba posłuchać z jakim entuzjazmem sami zachęcają do tej modlitwy i ją rozpowszechniają, bez wsparcia ze strony instytucjonalnego Kościoła. Bardzo mnie zadziwia ten fakt. Paradoksalnie, osoby duchowne i konsekrowane bardzo mało interesują się tą formą modlitwy, dystansują się i patrzą podejrzliwie na ruchy propagujące ten tą praktykę.  Polecam choćby strony: www.wccm.pl, albo strony ruchu skupionego wokół klasztoru w Lubiniu.
JP
Jacek Poznański SJ
4 marca 2012, 14:45
Droga Pani Weroniko, proszę sobie wyobrazić, że od kilku lat mam bardzo serdeczny kontakt z grupą mam wychowujących małe dzieci. Są to wspaniałe młode matki (i żony) z 3-4 dzieci. Jeszcze będąc duszpasterzem emigracyjnym w Dublinie założyłem dla nich grupę modlitewną. Wciąż się spotykam z nimi od czasu do czasu. Myślę, że dla zagonionych mam może to być bardzo dobra forma modlitwy. Ta praktyka pozwala cały ich trud i zabieganie uwolnić od napięcia, podenerwowania, zagonienia, wyostrza uwagę i zdolność dostrzegania drobnych rzeczy. A przede wszystkim uczy oddawania wszystkiego Bogu. Przecież i tak ostatecznie to wszystko jest w Jego rękach. Modlitwa prostoty nam o tym bardzo mocno i radykalnie przypomina. I wiem, jaki to budzi opór. Niemniej taka jest Ewangelia: radykalna. Oczywiście, nie twierdzę, że jest to najlepsza forma modlitwy albo jedyna. Ale może być bardzo owocna. Natomiast sięganie do Ojców Kościoła i w ogóle do Tradycji i aplikowanie jej dzisiejszych spraw to najlepsze, co możemy zrobić, by zachować wiarę autentyczną i żywą. Rozumiem, że pewnych rzeczy nie sposób dostrzec rzuciwszy na nie tylko oko. Zachęcam do podumania i zatrzymania się. Inaczej całe wychowanie dzieci, zabieganie może skończyć się kiedyś jednym wielkim rozczarowaniem. Czego oczywiście nie życzę. Wszystkiego dobrego!
B
benia
4 marca 2012, 00:38
A mnie sie podoba ten artykul. Madrosc jest ponadczasowa. Pismo Sw. jest jeszcze wczesniej napisane a jakze aktualne. Ten artykul jest propozycja - kto nie chce nie musi z niej korzystac. Mnie pociaga prostota i dla mnie jest bardzo cenny. Dziekuje Ojcze Jacku za ten i inne teksty :). Pozdrawiam
W
Weronika
3 marca 2012, 22:28
Jak takie wypowiedzi sieja zamet! ktoz dzisiaj poza wyjatkami wie cos na temat patrystycznej tradycji? Prosze Ojcze zejsc na ziemie i pisac do ludzi wlasnie XXI w.zapracowanych,z nowymi problemami,majacych rodziny,dizeci,nieraz chore dizeci,ktore wymagaj wiele opieki czasu. Moze czas na to zeby zrozumiec,ze pisze sie do laikatu,ktore ma inne zadanie od osob konsekrowanych. To niebezpieczne klerykalizowac swieckich.
CM
ciołek matołek
3 marca 2012, 18:00
Mam takie pytanie, bo w tych naukach się juz gubię. Skoro szukac tylko Boga, to po co dbac o siebie, szukac meża,żony itp. Dlaczego w ogóle robić cokolwiek dla siebie. Czytając ideałów  czyli Świętych, zastanawiam się, czy ze mną, z nimi czy przecietnymi katolikami jest cos nie tak. Zastanawiam się,  czy to że mam pragnienia, Pan Bóg mnie nie zachwyca, choć wiem na pewno, że istnieje i On nie jest moim nawet malym juz pragnieniem to zbrodnia. Kosciół raz zachęca do szukania prawdziwego szczęścia, ktorym jest tylko Bóg, a innym razem zachęca do zakładania rodzin, dbania o nie itd. Czysty altruizm, poświęcenie dla Boga czy co?ja juz nic z tego mieszania nie rozumiem. A zycie to tylko krzyz i cierpienie dla tych, co chca sie dostosowac do Jego wymogow?
Andrzej Bielak
3 marca 2012, 10:28
@ Alfista. A może nie tyle odwodzi, ile wskazuje że nie tędy droga? W średniowieczu biczowano się, dzisiaj już nikt tego nie robi (chyba) a jednak takie chwilowe umartwienie się niewiele się różni od biczowania. Poza tym takie chwilowe odmówienie sobie jakiejś przyjemności widzi mi się jako pusty gest. Jestem dobry - wytrwałem, ale co dalej? Alkoholik odmawiający sobie kielicha na 40 dni żyje i czeka na koniec umartwienia, później znów hulaj dusza... Deon nie tyle odwodzi katolików, ile namawia do zmiany nastawienia - zrobiłeś krok, zrób kolejny. Ja tak to widzę...
M
Młotek
3 marca 2012, 10:14
Mistycy Kościoła fajna sprawa. Ale XIII wiek był już jakiś czas temu. Trudno czytać teraz te teksty zwykłym ludziom, a takim własnie się czuję. Trzeba ostrożnie cytować teksty Mistrzów. I tłumaczyć jak najwięcej bo ja mam wrażenie, że w XXI wieku, potrzeba aktualizacji tamtych tekstów. Do tego trzeba fachowców, jednak powinni oni pamiętać,  że nie wszyscy rozumieją tyle ile oni. Niestety....
A
Alfista
3 marca 2012, 09:48
Każde wyrzeczenie to jakiś trud, który można Panu ofiarować np. za nawrócenie grzeszników, za nienarodzonych. A że nie jest przyjemnie, no cóż wszak to wyrzeczenie wielkopostne. Dlaczego Deon odwodzi katolików od umartwień wielkopostnych? To już któryś artykuł z kolei o takim wydźwięku.