Przedświąteczna spowiedź. Jak dobrze zrobić rachunek sumienia?

(fot. cheese_unit/flickr.com/CC)
Stanisław Morgalla SJ

Idą święta... W tym rozpędzonym świecie kto ma dziś czas na solidne rachunki sumienia?

Bardzo chciałbym "popsuć" te święta zwłaszcza tym, którzy spędzą je na kompulsywnej konsumpcji tradycyjnych potraw i obsesyjnym wpatrywaniu się w świeżo nabyty telewizor plazmowy czy też inne cudo techniki. Po co? A choćby po to, by posiedzieć i pomilczeć, przypomnieć sobie, jak bardzo ludzkie, godne i pożyteczne to zajęcie, choć zanikające niczym niektóre gatunki zwierząt. Albo by zrobić uczciwy rachunek sumienia, lepszy od tego wyuczonego na pamięć z książeczki pierwszokomunijnej, z którego właściwie zostało tylko kilka prostych haseł mnożonych co roku przez kolejne cyfry: zgrzeszyłam/em dwa razy przeciw temu, a trzy razy przeciw tamtemu przykazaniu, nie odmawiałam/em paciorka, jadłam/em mięso w piątek, więcej nie pamiętam i obiecuję się poprawić.

Tak wygląda odwieczny dramat ludzkiej grzeszności w naszej polskiej odsłonie, deklamowany najczęściej na jednym oddechu i w dziwacznej pozycji ciała. Kpina to czy mistrzostwo świata? - trudno powiedzieć. Czy o to chodzi w przedświątecznej spowiedzi? Może uczciwiej byłoby wyznać, że fatygujemy się do kratek konfesjonału z czysto pragmatycznych (by nie powiedzieć terapeutycznych, a może nawet magicznych) racji, bo dzięki temu zyskujemy chwilę pozornego spokoju i wytchnienia… Zróbmy w tym roku rachunek sumienia w inny sposób i inne postanowienie poprawy. Zacząć możemy od czegokolwiek, choćby od… wigilijnego stołu, byle bliżej realnego życia.

Za wigilijnym stołem

DEON.PL POLECA

Na dobry początek zrelaksujmy się i odetchnijmy głęboko (można palić). Zamknijmy oczy i urządźmy sobie w wyobraźni taką małą symulację kolacji wigilijnej. Posadźmy wszystkich wygodnie za stołem i dobrze się dookoła rozejrzyjmy. Zatrzymajmy wzrok najpierw na tradycyjnie pustym nakryciu dla nieoczekiwanego gościa. Ciekawe, czy przez te wszystkie lata ktoś niespodziewany do nas kiedykolwiek zastukał? Pewnie nikt, dlatego od lat nie wystawiamy tego nakrycia albo przestaliśmy wystawiać, bo za bardzo przypominało pustkę po kimś bliskim. Może i w tym roku będzie to puste miejsce po mamie lub tacie, żonie lub mężu, siostrze lub bracie, którzy z różnych racji są gdzie indziej. Może szukają szczęścia za granicą (tyle milionów dorosłych Polaków to robi) albo w nowych rodzinach, albo jedno i drugie.

Następnie popatrzmy na tych, którzy są obecni. Gdyby ktoś miał trudności z zapełnieniem stołu, to warto być nieco bardziej hojnym niż zwykle i na tę wigilię - to nic nie kosztuje! - zaprosić dalszą rodzinę, a w ekstremalnej potrzebie nawet sąsiadów czy znajomych. Niech to będzie uroczysty stół wigilijny. I patrząc po kolei na naszych gości zobaczmy, jak wyglądają, w co są ubrani i jak się prezentują. Posłuchajmy o czym rozmawiają i z kim, czy są interesujący czy nudni, radośni czy smutni itd. Zasadniczo ludzie, których znamy, nawet w wyobraźni nie będą zachowywać się inaczej niż zwykle, więc z pewnością scena od razu ożyje swojskimi klimatami.

A teraz spójrzcie na siebie samych: jak wyglądacie, koło kogo siedzicie i dlaczego, z kim rozmawiacie i o czym, czy jesteście rozluźnieni czy raczej sztywni itd.? Spożycie dwunastu tradycyjnych potraw nawet w wyobraźni zabierze sporo czasu i stworzy mnóstwo różnych okazji do przyglądnięcia się z bliska naszemu rodzinnemu szczęściu. To cenny materiał do analizy.

I co my tu widzimy?

Jeśli odważnie weszliśmy w to ćwiczenie, to wyniesiemy wiele pożytku, o ile zachowamy odwagę do końca. Zadajmy kilka prostych pytań, by określić, co przed chwilą się wydarzyło. Czy spotkaliśmy się z rodziną? Nie. Czy odświeżyliśmy stare znajomości? Nie. Czy ktoś rozdrapał nam zabliźnione rany? Nie. Czy w miłej atmosferze wspominaliśmy z innymi dawne dzieje? Ależ skąd, przed chwilą - i to jest rzecz o podstawowym znaczeniu - spotkaliśmy samych siebie. To banalna prawda, ale użyteczna i pouczająca.

Dzięki takim myślowym eksperymentom zwykle odkrywamy lepiej własne wnętrze, a ponieważ dajemy się ponieść wyobraźni, to przez zaskoczenie czegoś nowego dowiemy się o sobie i o naszych relacjach z innymi. Zawsze jednak najbardziej uderza to, jak bardzo jesteśmy schematyczni i stereotypowi, tj. przyzwyczajeni do różnego rodzaju gotowych kalek myślowych, uprzedzeń, manieryzmów itp. Wiemy, co kto powie zanim jeszcze usta otworzy. A podobno każdy z nas jest jedyny i niepowtarzalny.

Po pierwsze: rozmawiać!

W omawianym tu kontekście warto nawet ograniczyć się do tej jednej dziedziny: do rozmów w naszym domu. Nieco prowokacyjne pytanie: czy my mówimy do siebie ludzkim głosem? - warte jest poruszenia na szerszym forum… Gabinety psychologiczne zaczynają pękać w szwach za sprawą tego, że nie rozmawiamy z sobą i nie potrafimy rozmawiać. Masz problem? Idź do psychologa! - to najczęstszy komunikat, gdy ktoś w rodzinie próbuje coś zmieniać. Krótka piłka, bo ważniejsza jest powtórka półfinału ligi mistrzów lub romantyczny film w TV. Co gorsza, tego typu dialogi słyszy się w tzw. porządnych domach, gdzie nie ma przemocy, pijaństwa czy innych patologii, dlatego nigdy nie zostanie to nagłośnione w mediach. Ale przecież w ten sposób również można zadawać głębokie rany, rany tym boleśniejsze, że dłużej się goją i nie zostawiają śladów na ciele, które by mogły zaalarmować otoczenie. Brak bliskości - matki, ojca, męża, żony itd. - to nieodwracalne straty, których żadna terapia nie nadrobi. I to byłoby dobre postanowienie poprawy: porozmawiać z bliskimi i okazać im odrobinę czułości, uwagi i troski. A dialogi, nawet z małymi dziećmi, mogą być pasjonujące, oczywiście o ile zechcemy zrezygnować z naszych schematów. Oto przykład.

Nie boję się, tzn. boję się

Jeden z moich amerykańskich współbraci opowiedział mi niedawno historię, która przydarzyła mu się minionego lata. W dzień wolny wybrał się na plażę, by odpocząć i spokojnie poczytać książkę. Był środek tygodnia, więc plaża była prawie pusta. Jedynie jakaś rodzina z małymi dziećmi urządzała sobie piknik. Gdy pogrążył się na dobre w lekturze książki, nagle usłyszał za sobą dziecięcy głosik: Chcesz obejrzeć moje kraby? Niechętnie odwrócił się i zobaczył kilkuletnią dziewczynkę z wiaderkiem w ręku. Chętnie popatrzę! - odpowiedział nie do końca zgodnie z prawdą, ale zerknął do środka plastikowego wiaderka. Na dnie poruszało się niemrawo kilka małych skorupiaków. Wyciągnij sobie jednego - zachęciła go dziewczynka i podsunęła bliżej wiaderko. On jednak stanowczo odmówił. Co, boisz się! - rzuciła filuternie. Nie, nie boję. Po prostu nie chcę - odpowiedział lekko urażony jezuita. Wtedy dziewczynka poprosiła, żeby wyciągnął rękę i leciutko szczypiąc go w grzbiet dłoni, jeszcze raz go zachęciła: To tylko tyle boli. Nie bój się, weź jednego. Wziął i rzeczywiście bolało tylko tyle.

Konkludując zatem: przygotowując się do przeżycia świąt Bożego Narodzenia zróbmy w tym roku inny, mniej schematyczno-książeczkowy rachunek sumienia, a w postanowieniu poprawy uwzględnijmy odpowiedź na pytanie o nasze relacje z bliskimi i nie tylko…

Stanisław Morgalla SJ: Psycholog, kierownik duchowy, wykładowca Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie. W latach 2002-2008 dyrektor Szkoly Formatorow przy WSFP Ignatianum w Krakowie

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Przedświąteczna spowiedź. Jak dobrze zrobić rachunek sumienia?
Komentarze (37)
A
Andrzej
14 grudnia 2014, 07:14
Realny pomysł na przedświąteczne obudzenie sumienia :)
T
tor
13 grudnia 2014, 21:15
Rachunek sumienia warto zrobić, ale spowiedź uszna nie ma sensu. Mieszkam na Zachodzie, tu jest spowiedź ogólna na początku mszy, po czym wszyscy idą do komuni. polecam, warto rozpowszechnić w Polsce.
Y
york
13 grudnia 2014, 21:28
Mieszkam w Nowym Yorku i kiedyś zapytałam księdza dlaczego tu ludzie nie chodzą do spowiedzi usznej. Odpowiedział mi, ze spowiedź ogólna jest tak samo ważna, wiec nie ma potrzeby, chyba ze ktoś ma problemy albo ciężki grzech. Mnie to sie podoba. Co niedziele cały kościół przystępuje do komunii.
M
misjonarz
13 grudnia 2014, 22:00
No tak a potem "hurraa" - okupują :-) gabinety psychologiczno - psychiatryczne :-) i oczywiście "każdy ma swojego psychoanalityka", który robi swoistą "terapię duchową". Hmm. tylko pytanie co to daje i co to zmienia ?
A
Andrzej
14 grudnia 2014, 06:59
Spowiedzi ogulna jest pujściem na łatwiznę. W Polsce od lat 70-tych XX w. ze spowiedzi ogulnej zrezygnował kościół prawosławny. Spowiedzi indywidualna wymaga działąń które są bardzo warzne a spowiedzi ogulna jest ich opzbawiona :/ Jest raczej warzna jakość przystopienia do Sakramentu a nie ilość osób z niego korzystających
T
Tree
14 grudnia 2014, 14:35
Z mojego doświadczenia wiem, że spowiedź uszna to niewiarygodna łaska. Bliźni z namaszczenia Boga słucha moich grzechów, daje realne wskazówki do walczenia ze słabościami i pokusami i wspiera w walce, uwrażliwia moje sumienie, a kiedy sama nie mam dla siebie litości, jest dla mnie świadectwiem Miłosierdzia. Poza tym, sam sakrament spowiedzi jest też egzorcyzmem. Spowiedź powszechna to nie jest sakrament. 
ZD
Zło Dobrem Zwyciężaj
14 grudnia 2014, 22:41
Witam Serdecznie, Kolego tor i york, wy chyba nie rozumiecie wogóle ideei spowiedzi i wygląda na to, że niedoświadczyliście prawdziwej spowiedzi, każdy kto jej doświadczył nigdy z niej nie zrezygnuje, a spowiedź powszechna tak potrzebna ale tylko jako uzupełnienie, i tylko lekkie (bardzo lekkie) grzechy. Z Panem Bogiem Piotr
M
Mateusz
15 grudnia 2014, 00:22
Tylko to jest tak samo u nas, przy grzechach lekkich można przystąpić do komunii, grzechy ciężkie nie pozwalają i trzeba się wyspowiadać. Więc problemem jest chyba tylko rozróżnienie grzechu ciężkiego od lekkiego.
14 grudnia 2010, 20:43
A przy okazji polecam inspirowaną tym artykułem propozycję do modlitwy własnej w formie rozważania: <a href="http://www.wzch.org.pl/joomla/index.php?option=com_content&task=view&id=125&Itemid=116">Trzy relacje</a>
14 grudnia 2010, 16:48
Dla mnie podstawą jest kierownik duchowy i dzięki Bogu takiego mam od 5 lat. Ja tam wolę sam odpowiadać za swoje życie.
R
rr
14 grudnia 2014, 18:32
Podzielam twoje zdanie.
E
effa
14 grudnia 2010, 16:29
Super tekst i bardzo prawdziwy..............szczególnie o tych niepatologicznych rodzinach............ Rany bez śladów na ciele, są często równie bolesne i trudne do uzdrowienia.......... Pozdrawiam wszystkich zmagających się z samymi sobą i tymi z którymi zasiądziemy przy wigilijnym stole.....  
A
Aneta
14 grudnia 2010, 16:06
Dla mnie podstawą jest kierownik duchowy i dzięki Bogu takiego mam od 5 lat. Zna on mnie bardzo dobrze, zna kontekst mojego życia, mojego męża - zresztą też jest jego stałym spowiednikiem, więc zna kontekst naszego małżeństwa. Czasem jest trudno przyjść kolejny raz z powielonymi już 500-tny raz grzechami, ale dzięki temu, że mój spowiednik, wie o tym, to jest w stanie mi pomóc - znaleźć przyczynę takiego stanu rzeczy. Naprawdę warto poszukać stałego spowiednika jeśli to tylko możliwe - gorąco wszystkim zachęcam! Spowiedź to WYZNANIE grzechów. Rachunek sumienia dotyczy grzechów. Oprócz wyznania grzechów uważam, że spowiedź to także rachunek z tego czy miłością potrafiłam odpowiedzieć na miłość, czy podjęłam współpracę z Duchem Świętym. Bo kiedy już naszym udziałem przestają być grzechy ciężkie, to warto spojrzeć na nasze życie czy wybieramy to co lepsze czy to co dobre. Fantastycznym sposobem aby zajrzeć w głąb siebie i zobaczyć działanie Boga w naszym życiu i naszą współpracę (lub jej brak) z Nim jest Ignacjański Rachunek Sumienia - moim zdaniem piękna ale jakże trudna modlitwa :)
M
misjonarz
13 grudnia 2014, 22:06
Mam stałego spowiednika - lat 7 :-), jednak tenże, chociaż daje wskazówki, to nie kieruje moim życiem, czyli nie udziela mi rad między spowiedziami (chociaż bardzo rzadko tak się zdarzało), dlatego sobie tak bardzo Go cenię i cenię sobie spowiedź, właściwie tylo u Niego. Dzięki temu wciąż jestem uzdrawiany, ale też pobudzany do pracy nad sobą, czyli biorę odpowiedzialność za swoje życie, zwłaszcza duchowe.
MJ
Maria Jolanta Sienko
14 grudnia 2010, 15:24
Ja nie wiem jak to z nami jest . Grzeszyc sie nie wstydzimy ale do konfesjonalu pojsc to juz gorzej . Moze trzeba chodzic czesciej to nie bedzie problemow z rozgrzeszeniem , bo jak mowi fr.John Corapi nasze sumienie jest jak filter , ktory trzeba czyscic co jakis czas . A ksieza tez maja swoje dobre i zle dni . Albo po prostu znalezc dobrego spowiednika ktory bedzie rozumial Twoja dusze . Artykul jest swietny , dziekuje o.Stanislawie !
I
iga
14 grudnia 2010, 14:56
 A jak się raz szczerze wyspowiadałam to nie dostałam rozgrzeszenia :P  Bo po co przychodzę do spowiedzi skoro mam wątpliwości czy wierzyć w Boga? Nie wiem czy pójde w tym roku. Bo po co...?  
M
mKa
13 grudnia 2014, 22:47
Dopóki zadajesz pytania, jest Ci "niewygodnie" w życiu, dopóty Go szukasz. A On da się odnaleźć. Każdy z nas ma jednak drogę do przejścia, do dojrzałości. Piękna rzeźba powstaje na początku po solidnych przyłożeniach młotem, a muskanie jest na samym końcu. Idź. Szukaj. I najpierw pomódl się do Ducha Św. o dobrą spowiedź.
A
Andrzej
14 grudnia 2014, 07:08
Irga bo spowiedzi powinna być trochę częstsza niż 1-2 razy w roku, ponadto na szczerą spowiedzi polecam księdza który będzie miał czas :) czyli nie spęd przed wigilijny lub wielkanocny, w konfesjonałach też siedzą ludzie. I zdradzę Ci że po spowiedzi gdy ona Ci z jakichś powodów nie odpowiadała zaraz możesz pujść do kolejnej zmieniając tylko spowiednika. Ze tego sakramętu warto kożystać :)
R
R
14 grudnia 2010, 12:18
To mit, z tą "rozmową duchową". Dominuje rutyna i strach księzy przed zagłębianie się w ludzkie dusze. Raz jeden w życiu udało mi się porozmawiać o moich problemach z egzorcystą. Wielkim , sędziwym egzorcystą. A czego ja chę, to moja sprawa, święta koleżanko i mnie tu nie pouczaj z typowo katolicką, nieznośną wyższością. R., trochę szkoda się zrażać..To prawda, że wielu ludzi często czuje się tak, jakby byli traktowani rutynowo, ale sądzę, że to niełatwe, siedzieć i rozmawiać z ludźmi, którzy stoją w ogonku i z których wielu mówi tak, jakby chciała szybko odklepać co ma do odklepania i mieć wreszcie święty spokój. Może warto spróbować jeszcze poszukać takiego księdza? A jak okaże się, że to była pomyłka, spróbować jeszcze raz... Takie rozmowy to naprawdę nie mit. Skoro udało Ci się porozmawiać z tym egzorcystą, to dowód, że jest to możliwe. Co do "typowo katolickiej wyższości" - nie jesteś katolikiem ? Tylko mi nie zarzucaj, że stawiam to pytanie z powodu poczucia wyższości ;) Wśród ankiety przeprowadzonej w USA, którą niedawno czytałem katolik kojarzy sie przede wszystkim z  kimś, kto wszystko wie lepiej. Jeśli o mnie chodzi to jestem głupi i NIC nie wiem. Może więc juz nie jestem katolikiem i wcale tego nie zauważyłem? Poz.
S
spowiedź
14 grudnia 2010, 12:06
Spowiedź to WYZNANIE grzechów. Rachunek sumienia dotyczy grzechów.
14 grudnia 2010, 11:05
To mit, z tą "rozmową duchową". Dominuje rutyna i strach księzy przed zagłębianie się w ludzkie dusze. Raz jeden w życiu udało mi się porozmawiać o moich problemach z egzorcystą. Wielkim , sędziwym egzorcystą. A czego ja chę, to moja sprawa, święta koleżanko i mnie tu nie pouczaj z typowo katolicką, nieznośną wyższością. R., trochę szkoda się zrażać..To prawda, że wielu ludzi często czuje się tak, jakby byli traktowani rutynowo, ale sądzę, że to niełatwe, siedzieć i rozmawiać z ludźmi, którzy stoją w ogonku i z których wielu mówi tak, jakby chciała szybko odklepać co ma do odklepania i mieć wreszcie święty spokój. Może warto spróbować jeszcze poszukać takiego księdza? A jak okaże się, że to była pomyłka, spróbować jeszcze raz... Takie rozmowy to naprawdę nie mit. Skoro udało Ci się porozmawiać z tym egzorcystą, to dowód, że jest to możliwe. Co do "typowo katolickiej wyższości" - nie jesteś katolikiem ? Tylko mi nie zarzucaj, że stawiam to pytanie z powodu poczucia wyższości ;)
14 grudnia 2010, 10:45
R: To nie żaden mit. Znam wiele przykładów, że ludzie korzystają z możliwości rozmowy. Zarzucasz mi pouczanie (a ja nie poczam) i wyższość - nie wiem w czym ją dostrzegłeś. A jednocześnie, bez żenady piszesz o księżach: Może więc rzeczywiście i im przydałby się solidny rachunek sumienia z tego, jak spowiadają? Ile czasu i enmergii w to wkładają Kalemu ukraść krowę - źle, Kali ukraść krowę - dobrze. Czyż nie tak, drogi R?
R
R
14 grudnia 2010, 10:38
R: Można się umówić z księdzem na rozmowę duchową i wtedy porozmawiać o swoim życiu duchowym, problemach. Pytanie, czy faktcznie chcesz się uporać z problemem duchowym, czy chcesz mieć usprawiedliwienie do nic nierobienia ze swoim życiem duchowym (wtedy wystarczy ponarzekać na księży, którzy sami z siebie nie odgadli, że szukasz (?) głębszej rozmowy). To mit, z tą "rozmową duchową". Dominuje rutyna i strach księzy przed zagłębianie się w ludzkie dusze. Raz jeden w życiu udało mi się porozmawiać o moich problemach z egzorcystą. Wielkim , sędziwym egzorcystą. A czego ja chę, to moja sprawa, święta koleżanko i mnie tu nie pouczaj z typowo katolicką, nieznośną wyższością.
14 grudnia 2010, 08:55
R: Można się umówić z księdzem na rozmowę duchową i wtedy porozmawiać o swoim życiu duchowym, problemach. Pytanie, czy faktcznie chcesz się uporać z problemem duchowym, czy chcesz mieć usprawiedliwienie do nic nierobienia ze swoim życiem duchowym (wtedy wystarczy ponarzekać na księży, którzy sami z siebie nie odgadli, że szukasz (?) głębszej rozmowy).
R
R
14 grudnia 2010, 08:21
Ja mrobię rachunek sumienia codziennie i bez przerwy. Problemem jest znalezienie księdza, który miałby dość czasu i cierpliwości, by człowieka wysłuchać. Przed, czy po świętach. Jakie to ma znaczenie? Księżą traktują penitentów powierzchownie i nie chce im się wnikać w cudze problemy i dramaty. Może więc rzeczywiście i im przydałby się solidny rachunek sumienia z tego, jak spowiadają? Ile czasu i enmergii w to wkładają. Ale po prawdzie, nie che mi się juz księży krytykować. Niech sobie mają te fury i aparatutę AV za grube tysiące złotych, skoro innych przyjemności nie mają.
T
teresa
14 grudnia 2010, 07:46
Ludzie nie wiedza tak zwyczajnie co to jest grzech i nie potrafią zrobić rachunku sumienia. Dorośli ludzie zapominają ,czego się nauczyli. W jaki sposób mają się zatem nawrócić?    Nowa Ewangelizacja to praca od podstaw-budowanie na fundamnecie zrozumienia,czego właściwie oczekuje od nas Bóg,tak konkretnie.
21 grudnia 2009, 12:32
"Otóż wg. mnie rachunek sumienia to rozmowa z sobą." I tak i nie. Faktycznie - jest to badanie siebie. Ale, żeby w prawdzie postrzegać swoją sytuację to trzeba na siebie spojrzeć w Bożym świetle. Dlatego dobrze jest potraktować rachunek sumienia jak modlitwę, a więc spotkanie z Bogiem. Propozycja takiego rachunku sumienia: http://www.deon.pl/religia/duchowosc/duch-i-codziennosc/art,78,dlaczego-nie-lubimy-rachunku-sumienia.html
KM
Ktoś mało ważny
21 grudnia 2009, 08:52
Muszę wyprostować nieścosłości. Otóż wg. mnie rachunek sumienia to rozmowa z sobą. Zanim porozmawiamy z Bogiem musimy rozmówić się z sobą, zrobić wgląd we własną duszę, to rodzaj kontemplacji. Musimy stwierdzić, gdzie i jak popełniliśmy błędy i inne świństewka. Ważne żeby się siebie nie bać... gorzej jest to wszystko wyznać przy konfesjonale, bo ludzie skrywają nieraz straszliwe tajemnice, które latami wyżerają wnętrzności niczym rak. Do takiej spowiedzi trzeba super odwagi - to spowiedź doskonała. Ze wszystkich zwłaszcza skrywanym lub inaczej nazywanych grzechów. To duży ból w czasie obnażania się ale Chrystus cierpiał bardziej o bo jeszcze cieleśnie. Jeśli się odważymy i szczerze żałujemy mamy prawo i wiarę w to że Bóg Miłosierny przebaczy nam. Ja mam taką nadzieję malutką ale mam.
M
Mattijjah
20 grudnia 2009, 20:46
Z całym szacunkiem dla autora, ale jeśli na codzień nie potrafimy/nie chcemy* ze sobą rozmawiać, to uważam, że zmiana sytuacji "bo jest wigilia" jest trochę bez sensu... Jak sam autor zauważył, brak bliskości powoduje rany, które mało, że się nie zagoją przez jednorazowy akt/gest* to często, właśnie wtedy, zostaną pogłębione, tylko dlatego, że trzeba "trzymać fason", bo nie wypada itd. itp. .... Moim zdaniem, trzeba być konsekwentnym i nie zmieniać "na siłę" stanu rzeczy, tylko dlatego, że są święta... *) niepotrzebne skreślić
G
Gog
20 grudnia 2009, 15:07
Rachunek sumienia to nic innego jak..... rozmowa z Bogiem. Jest tylko istotna kwestia. Czy ja potrfię podjąć trud iście godny galernika, żeby pokonać siebie. Gdy pokonam swoją pychę,swoje racje, swoje przeświadczenia, że tylko tak a nie inaczej, gdy uzyskam pełną  świadomość ułomności mojej osoby..... wówczas zaczynam patrzeć na otaczający mnie świat jakby Oczyma Boga. Nasze rachunki sumienia  to taki bełkot mowy. Mowa dziecka. Służą raczej naszemu usprawiedliwieniusię.... zrobiłem rachunek sumienia. I to jest pierwszy bardzo istotny krok.
P
padre
19 grudnia 2009, 15:17
Jeżeli chodzi o stresowanie to akurat mi nie grozi, i nie muszę się martwić co włożyć do garka...taki mam konfort...nie tylko na święta...matecznik to raczej ci, którzy ciesząc się zdobyczami współczesności, próbują komuś obudzić wyrzuty, że zrobili sobie prezent na święta, a chyba jest coś pięknego w tym, że obdarowujemy się prezentami z okazji święta tak bardzo radosnego, gdzie Słowo stało się Ciałem...i myślę, że wielu z tych co zrobili prezent nie zapomnieli o spowiedzi św. I wcale nie chodzi o makowce...bo myślę, że na jezuickim stole będą nie tylko makowce...
G
Gog
18 grudnia 2009, 23:04
Gościu padre....proponuję wrócić do matecznika  pokroju tygodnika NIE.  Po co masz się stresowować? ....można być biednym, a w oczch mieć znaacznie więcej niż dwa makowce.
P
padre
18 grudnia 2009, 22:33
Napisze tak: to taki Polski sposób świętowania, cieszenie się, tym co możemy zdobyć, za te marne pieniądze, które w tym państwie zarabiamy, każda więc rzecz z okazji świąt cieszy rodzinę, bliskich i wcale nie musi psuć świąt tak jak próbuje to zrobić ksiądz, jest to przykre...a porządny rachunek sumienie przydałby się księdzu....jaki ksiądz ma komputer, samochód, czy musi sie martwić co włożyć do garka itd...pozdrawiam i życze świątecznego niepokoju....
J
joss
15 grudnia 2009, 09:09
Olinko, to dość ciekawe pytanie, zwłaszcza jeśli odnieść je do młodszego pokolenia, które wychowało się już "bezstresowo", tj. bez poczucia winy i bez specjalnych tabu. To oczywiście pewne uproszczenia, ale ciekawe co jezuici mają na ten temat do powiedzenia...
O
Olinka
14 grudnia 2009, 21:15
Co z tym poczuciem braku grzechu? Czasem nie chce się iść do spowiedzi właśnie z tego powodu......
11 grudnia 2009, 11:31
Świetna podpowiedź do rachunku sumienia. Dziękuję. Myślę, że skorzystam.
J
joss
11 grudnia 2009, 10:39
Właśnie robię rachunek sumienia. Oj, trudno idzie, więc chwila relaksu się przydała :-)