Siostry z Broniszewic mogłyby zostać mianowane przez papieża ambasadorkami Kościoła czułego i współczującego

(fot. facebook.com/dpsbroniszewice)
facebook.com / jb

"No i fajnie jest, że te ambasadorki (w sumie, żadnej nominacji nie potrzebują, a jak ktoś ma wątpliwości niech przeczyta co o nich myśli kard. Krajewski) chodzą na co dzień w martensach albo njubalansach. Są przez to jeszcze bliżej milionów ludzi" - pisze ks. Kazimierz Sowa.

Pierwszy raz usłyszałem o nich kiedy wrzuciły do sieci zwariowany „taniec pingwina” i błyskawicznie zebrały brakujące 5 milionów złotych na budowę Domu Chłopaków, nowoczesnego ośrodka pomocy dla niepełnosprawnych chłopców.

DEON.PL POLECA

Potem śledziłem (ale nie jakoś za bardzo intensywnie) ich aktywność w mediach i nieoczywiste medialne przyjaźnie, od Doroty Welman przez Bartka Jędrzejaka po Krzyśka Skórzyńskiego i Patryka Vegę i zastanawiałem się ile trzeba mieć dystansu i odwagi, żeby pozostać sobą, zwłaszcza kiedy nosi się zakonny habit (a jak się domyślacie nie jest łatwe) i jednocześnie prowadzić tak otwarty dialog ze światem często łamiąc różne stereotypy i konwenanse.

Wreszcie przyszedł czas na bezpośrednie spotkanie a nawet bliższą znajomość ze Siostrami z Broniszewic. Od razu nie miałem wątpliwości, że S. Tymka i s. Eliza mogłyby zostać mianowane choćby przez samego Franciszka ambasadorkami Kościoła czułego i współczującego, na dodatek uśmiechniętego i dającego sobie radę mimo różnych przeciwności losu. No i fajnie jest, że te ambasadorki (w sumie, żadnej nominacji nie potrzebują, a jak ktoś ma wątpliwości niech przeczyta co o nich myśli kard. Krajewski) chodzą na co dzień w martensach albo njubalansach.

Są przez to jeszcze bliżej milionów ludzi. I ten mój zachwyt każdego dnia rośnie, zwłaszcza po tym, jak w marcu mogłem z całą wspólnotą Sióstr Dominikanek spędzić trochę więcej czasu. Okazało się, że obok Tymki i Elizy są także inne fantastyczne siostry i dzięki temu z każdym dniem uzmysławiałem sobie jakie mamy szczęście w Kościele mając w nim tak wspaniałe kobiety!

No właśnie, teraz trochę o książce, jeśli ktoś chce się przekonać co może być lekarstwem na liczne choroby i słabości współczesnego Kościoła niech poczyta sobie co Siostry przeszły i co mieli im do zaoferowania niektórzy ludzi Kościoła. Podobnie „oryginalne” są ich doświadczenia z czasem dobrej zmiany czy doświadczeniem „bezinteresownej zawiści”, bo skoro osiągnęły sukces to ktoś musiał za tym stać. Ale ta książka - wywiad rzeka, jak to się mówi - ma też momenty wbijające czytelnika w fotel, kiedy np. Siostry opowiadają o ubiegłorocznym Wielkim Tygodniu, który pierwszy raz przeżyły same, bez obecności księdza albo zorganizowaniu wielkiej akcji pomocowej dla różnych DPS podczas pandemii, co nawet samego Jurka Owsiaka (zresztą też ich przyjaciela) wprawiło w zachwyt i zdumienie. I to też jest niezwykła wartość tych rozmów, które Piotrek Żyłka i Łukasz Wojtusik prowadzili przez ostatnie kilkanaście miesięcy.

Brawo dzielne Kobiety!

Wpis ukazał się pierwotnie na Facebooku:

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Siostry z Broniszewic mogłyby zostać mianowane przez papieża ambasadorkami Kościoła czułego i współczującego
Komentarze (2)
TS
~Taki Sobie
19 maja 2021, 14:55
Czułość, wrażliwość, empatia i duch Ewangelii, wspolczucie nie. A może tak, tyle, ze , nie jako patrzenie z wysokości doktryn, nauk i innych...... z wyżyny prawdziwego katolika. Akurat siostry z Broniszewic nie silą sie na wielkie slowa są dobre, czule i...... normalne i przy tym mądre :)
AP
~ANNA PIECHOCKA
19 maja 2021, 14:35
Przeczytałam książkę. Warto było bliżej poznać te wspaniałe, dzielne kobiety. Zobaczyć ich wrażliwość na drugiego człowieka i autentyczną troskę.