Świętość to normalność, ona jest dla wszystkich

(fot. h elise/flickr.com)
ks. Marek Dziewiecki / "Różaniec"

Bóg najbardziej pragnie, byśmy stawali się coraz bardziej święci, podobnie jak On jest święty. Niestety, wielu ludzi ma dziwne wyobrażenie o świętości i właśnie dlatego dorastanie do świętości nie jest ich największym pragnieniem.

Niektórzy mylą świętość z doskonałością. Tymczasem ten, kto dąży do doskonałości, usiłuje być jak Bóg, natomiast człowiek, który dąży do świętości, pragnie Boga naśladować. Pragnie kochać Boga, samego siebie i bliźniego dojrzałą miłością, mimo że pozostaje niedoskonały w sferze cielesnej, emocjonalnej, intelektualnej, moralnej czy społecznej. Świętość mylona z perfekcjonizmem i doskonałością nie pociąga, lecz nawet przeraża. Błąd drugi to kojarzenie świętości z cierpiętnictwem, z naiwnym dźwiganiem niezawinionego krzyża, z nadstawianiem drugiego policzka; przekonanie, że święty to jakiś dziwak, dewot, który niemal nie wychodzi z kościoła.

Tymczasem Biblia ukazuje świętość jako najpiękniejszą normalność, do jakiej zdolny jest człowiek. Jest to normalność oparta na respektowaniu norm Ewangelii oraz naśladowaniu Jezusa. Syn Boży w ludzkiej naturze wszystkim czynił dobrze. Swoją mocą, mądrością i dobrocią przemieniał tych, których spotykał.

Świętość Chrystusa nie odstrasza, lecz zdumiewa i pociąga. Bóg stworzył mnie na swój obraz. On dosłownie wychodzi z siebie i staje się człowiekiem po to, żebym ja stawał się większym od samego siebie. Zasadniczy problem współczesnych ludzi polega nie na tym, że trudno im odkryć powołanie szczegółowe - do małżeństwa, kapłaństwa czy życia konsekrowanego - ale na tym, że nie realizują oni podstawowego powołania, czyli powołania do świętości. Naszą sytuację na ziemi symbolizuje historia syna marnotrawnego. Uświadamia nam ona, że każdy z nas zagrożony jest nie tylko przez innych ludzi, ale nawet przez samego siebie, gdy uwierzy w naiwne wizje życia i fałszywe wartości. Wtedy może utracić wszystko: miłość, prawdę, zdrowie, radość życia, nadzieję na przyszłość. Syn marnotrawny nie został oszukany przez złych ludzi. Miał szczęście dorastać u boku kochającego ojca. Jednak nawet w takiej sytuacji pozostał kimś zagrożonym. Po grzechu pierworodnym każdy z nas jest wewnętrznie zraniony. Łatwiej jest nam wybierać drogę przekleństwa i śmierci niż drogę błogosławieństwa i życia. Łatwiej sięgać po te książki czy gazety, które nie stawiają wymagań, niż po takie, które ukazują miłość i prawdę. Łatwiej jest spotykać się z ludźmi prymitywnymi niż ze szlachetnymi. Łatwiej respektować demokrację i tolerancję niż miłość i prawdę. W tej sytuacji dorastać do świętości z radością mogą ci, którzy stawiają sobie Boże wymagania po to, żeby spełniać Boże pragnienia. Człowiek, który nie dostrzega swoich ograniczeń, nigdy ich nie pokona, a ten, kto nie dostrzega swojej wielkości, nie stanie się świętym. Człowiek dorastający do świętości zna prawdę na własny temat. Każdy z nas ma możliwość oszukiwania samego siebie. Myślimy wtedy w sposób magiczny, życzeniowy, selektywny. Oszukiwanie siebie to zwykle próba naiwnego usprawiedliwiania swoich błędów. Przykładem są alkoholicy i narkomani, którzy zwykle tak długo oszukują samych siebie, że z tego powodu umierają. Najgroźniejszym oszustwem jest przekonanie, że istnieje łatwe szczęście, czyli szczęście osiągnięte bez wysiłku, bez dyscypliny, bez prawdy i miłości, bez przyjaźni z Bogiem, bez respektowania głosu sumienia. Gdyby takie szczęście istniało, wszyscy ludzie byliby szczęśliwi. Kto myśli mądrze, jak Chrystus, ten wie, że albo szuka trudnego szczęścia, czyli świętości, albo nieszczęście "zgłosi się" do niego samo.

Świętość to nie tylko szczyt mądrości, ale też szczyt dobroci, czyli miłość. Miłość, jakiej uczy nas Chrystus, to decyzja, by troszczyć się o rozwój drugiej osoby. Kochać ją, a więc być obecnym w jej życiu tak, by łatwiej jej było stawać się najpiękniejszą wersją samej siebie. Miłość jest troską o los drugiego człowieka, a nie szukaniem dobrego nastroju. Troska ta wyraża się poprzez słowa i czyny, które są dostosowane do zachowania drugiej osoby. Inaczej wyrażamy miłość wobec dziecka, a inaczej wobec dorosłego. Inaczej postępujemy wobec ludzi wrażliwych i szlachetnych, a inaczej wobec egoistów czy cyników. W miłości obowiązuje zasada: To, czy kocham ciebie, zależy ode mnie, ale to, w jaki sposób wyrażam miłość, zależy od ciebie i od twojego postępowania. Dojrzała miłość nie ma nic wspólnego z naiwnością i dlatego obowiązuje tu jeszcze druga reguła: To, że kocham ciebie, nie daje ci prawa, byś mnie krzywdził. Obydwie zasady potwierdza Chrystus. Tych, którzy byli dobrej woli, uzdrawiał, rozgrzeszał, przytulał, stawiał za wzór, bronił przed krzywdą. Natomiast tych, którzy byli cyniczni i zatwardziali w złu, wzywał do nawrócenia, a nawet surowo upominał. Święty to ktoś, kto naśladuje taką właśnie mądrą miłość.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Świętość to normalność, ona jest dla wszystkich
Komentarze (8)
M
Molly
16 marca 2012, 19:56
Z całym szcunkiem beznadziejny tekst: "Niektórzy mylą świętość z doskonałością. Tymczasem ten, kto dąży do doskonałości, usiłuje być jak Bóg" ,a za moment to: "Świętość mylona z perfekcjonizmem i doskonałością nie pociąga, lecz nawet przeraża." Czyli niektórzy próbują być doskonali, czy raczej ich to nie pociąga i przeraża ... ? Pyzkłady, bo ja nie znam ani jednego człowieka który poprzez wiarę próbuje być doskonały jak Bóg ... coś mi tu nie gra ... Mały cytat : "Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski." (Mt 5,48)
J
J31618
22 stycznia 2018, 23:56
Moja droga, podałaś cytat całkowicie wyjęty z kontekstu i próbujesz coś udowodnić. To tak nie działa. Wystarczy przeczytać resztę akapitu, który aż woła miłością. A tak bdw ten tekst nie jest beznadziejny, po prostu go źle zrozumiałaś. Fragmenty, które cytujesz w ogóle sobie nie zaprzeczają tylko się uzupełniają :) Mt 5, 43-48 43 Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził20. 44 A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; 45 tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. 46 Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? 47 I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? 48 Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.
15 kwietnia 2011, 11:08
Chwała Panu Bogu za tak piękne słowa tak pięknego, ciepłego Człowieka jak x. Marek !!!! Oby Dobry Bóg pomnażał w naszych sercach MIŁOŚĆ!!!!
A
agawa
15 kwietnia 2011, 09:40
Nie ma szkół uczących jak żyć w małżeństwie, tylko rodzice młodych swym życiem mogą pokazać jak być powinno. A jeśli w ich związku jedno zawodzi i odchodzi? Myślę, że to które zostaje może też uczyć jak wybaczać, jak być wiernym "mimo-pomimo"... jak z godnością i miłością trwać w sakramencie.
CM
Chrystus ma nas
7 września 2010, 22:06
Chrystus nie ma juz rąk - ma tylko nasze ręce - by czynić dziś dzieła swoje Chrystus nie ma juz głosu - ma tylko nasz głos - by mówić dzisiaj o sobie Chrystus nie ma juz nóg - ma tylko nasze nogi - by iść dzisiaj ku ludziom Chrystus nie ma juz sił - ma tylko siły nasze   - by prowadzić ludzi do siebie Chrystus nie ma juz Ewangelii - które by oni nie czytali lecz to co mówimy i czynimy - jest Ewangelią, która sie własnie pisze Modlitwa do Ukrzyzowanego - anonimowego Flamandczyka z XV wieku.
RJ
Robert Jęczeń
7 września 2010, 15:46
Nie ma świętości bez miłości, sztuką jest otworzyć się na miłość i kochać (oczywiście Boga i człowieka, a nie swój samochód czy swojego kota). W dążeniu do świętości, jak mówił o. Leon Knabit, nie chodzi o to, by uporczywie przestrzegać przykazań - tak jak to miało miejsce z zarzutami starożytnych Żydów wobec Jezusa, który uzdrowił w szabas albo nie umył rąk przed jedzeniem. Chodzi raczej o to, by nauczyć się kochać (i Boga, i bliźniego, i siebie), bo ktoś, kto kocha, nigdy nie będzie działał na szkodę wobec obiektu swej miłości. A grzech to właśnie krzywdzenie Boga, siebie, drugiego człowieka...
SB
szukać Boga w człowieku
7 września 2010, 09:49
"Uczyńmy człowieka na obraz i na podobieństwo nasze..." (Ks. R. I, 26).  Bóg chce mieć człowieka, stworzenie swoje, które by najbardziej odbijało te Jego doskonałości. Chciał mieć tu na ziemi jakieś odbicie swoje, obraz swój i w tym obrazie swoim - w człowieku chciał być czczony, w człowieku chciał być szanowany. Pogaństwo zapomniało o tym i uprawiało bałwochwalstwo, czcili swoje wytwory. Judaizm poszedł w tym kierunku. A Chrystus przypomniał, że każdy człowiek przez swoje człowieczeństwo jest kimś, kto ma być czczony w zastępstwie Boga i jako podobieństwo Boże. Ten człowiek był i jest nadal tak strasznie poniewierany! Jakże trzeba bronić Boga w tym człowieku! Dzisiejszemu człowiekowi potrzeba jakiejś dziwnej prostoty. Dzisiejszy człowiek szuka Boga nie w dziełach ludzkich, lecz w człowieku". /ks.J.Z./
A
Aura
15 marca 2010, 14:10
Dziękuję za artykuł. Szczególnie ważne są dla mnie poniższe słowa "W miłości obowiązuje zasada: To, czy kocham ciebie, zależy ode mnie, ale to, w jaki sposób wyrażam miłość, zależy od ciebie i od twojego postępowania."