Modliłeś się kiedyś o to, żeby Najwyższy okazał ci swoją matczyną miłość? Zaryzykuj, spróbuj! Być może nic już nie będzie tak jak dawniej i wszystko w tobie się zmieni po tym doświadczeniu, ale naprawdę warto.
Co pewien czas docierają do mnie z różnych źródeł głosy, że Biblia, nazywając Boga ojcem, podporządkowała się patriarchalnej kulturze i tak naprawdę narzuciła Bogu maskę, której On nie chciał nosić. Nie chciał być Ojcem, ale ci, którzy o Nim, pisali, kazali Mu nim być, ponieważ byli dziećmi swojej epoki. Niektórzy w swoich rozważaniach idą jeszcze o krok dalej i uważają, że gdyby spisujący Pismo Święte nie ograniczyli Boga, ten z pewnością przedstawiłby się jako matka. Poglądy takie są charakterystyczne dla pewnych prądów feministycznych, ale od razu trzeba powiedzieć, że nie dla wszystkich. Są też takie, które nie są aż tak radykalne, ale mogą wzbogacić rozumienie Biblii, dotychczas rzeczywiście widzianą głównie "męskim okiem".
Skupiając się na Bogu jako Ojcu, musimy pamiętać, że to tylko część Jego tożsamości i tak naprawdę nie jesteśmy w stanie zgłębić Bożej istoty do końca. Zawsze będzie coś, co nas zaskoczy, co będzie otwierało na więcej i głębiej. To, że poznasz Boga jako Ojca, nie sprawi, że do końca Go poznasz. Będzie coś jeszcze, co zechce ci objawić: o swoim ojcostwie i o swojej inności. Dziecko potrzebuje obojga rodziców, w rzeczywistości jednak często bywa tak, że brakuje przynajmniej jednego z nich. Jest to brak fizyczny albo emocjonalny. Oba straszne i powodujące pustkę w sercu dziecka. Bóg nie chce mieć półsierot, to nie jest tak, że zadbał tylko o część potrzeb swoich dzieci, dając im to, co może dać ojciec. On chce być też matką! Ma w sobie pełnię rodzicielstwa i wszystko, czego potrzebujesz, by być otoczonym miłością.
Może gdzieś wewnętrznie się skrzywisz i powiesz: "To nie jest mi potrzebne, moją matką jest Matka Jezusa i to ona daje mi matczyną miłość". Być może potrzebujesz także i tej miłości i być może Bóg okaże ci ją poprzez Miriam z Nazaretu, ale myślę, że podstawą jest przyjęcie matczynej miłości Boga. Bez tego bardzo łatwo wykrzywić relację z Matką Jezusa. Wydaje się, że mamy w tym pewną wprawę. Wystarczy posłuchać niektórych pieśni, śpiewanych w naszych kościołach. "Kiedy Ojciec rozgniewany siecze, szczęśliwy, kto się do Matki uciecze" albo "Serdeczna matko (...) niech Cię głos sierot do litości wzbudzi". No i mamy wykrzywiony obraz Maryi, która stoi w opozycji do Boga, broni dzieci przed groźnym Ojcem i jest tą, która kocha naprawdę. Smutne. Przerzuciliśmy uczucia, które w pierwszej kolejności należą się Bogu, na Jego córkę, czyniąc przy tym z Ojca kogoś odległego i niemalże wrogiego.
To Bóg w pierwszej kolejności jest matką, On rodzi człowieka, On otacza go czułością i miłością, On go pociesza jak matka. "Jak kogoś pociesza własna matka, tak Ja was pocieszać będę. W Jerozolimie doznacie pociechy" (Iz 66, 13). To współczujące serce wyraża właśnie macierzyństwo Boga. On jest nie tylko tym, który mocnymi ojcowskimi ramionami otacza swoje dzieci, ale i tym, który pochyla się nad nimi ze współczuciem. Nie tylko wtedy, kiedy ktoś je skrzywdził, ale także wtedy, gdy one same sprowadziły na siebie nieszczęście. Właśnie o tym przypomina nam wspomniany fragment Izajasza. Izrael nie jest bez grzechu, nie jest bez winy, przecież jawnie odwrócił się od swojego Boga, podeptał Jego przykazania, poszedł za obcymi bogami... A jednak Bóg chce go pocieszać. Taka powinna być każda matka, która nie patrzy na to, co dziecko zrobiło, ale jak się czuje i jak bardzo samotne i zranione jest jego serce.
Kiedyś miałam okazję słuchać niesamowitego świadectwa pewnej młodej dziewczyny pochodzącej ze Słowacji. Mówiła ona właśnie o matczynym sercu Boga. Przywołała historię, która miała miejsce w jej rodzinie. Jej brat wyjechał na studia za granicę i pewnego dnia ich matka otrzymała telefon ze szpitala, w którym się znalazł, z informacją, że znaleziono go w parku pijanego, w bardzo złym stanie i teraz trwa walka o jego życie. Matce ani przez myśl nie przeszło oskarżanie syna, a jedynie bardzo przeżywała to, jak samotne i cierpiące musi być jej dziecko z dala od niej, w obcym kraju, w szpitalu. Takie jest właśnie serce Boga! Bóg jest taką właśnie matką! Bóg jest najprawdziwszą matką!
Modliłeś się kiedyś o to, żeby Najwyższy okazał ci swoją matczyną miłość? Zaryzykuj, spróbuj! Być może nic już nie będzie tak jak dawniej i wszystko w tobie się zmieni po tym doświadczeniu, ale naprawdę warto. Może były w twoim życiu sytuacje, w których nie doświadczyłeś współczucia i pocieszenia matki ani silnych ramion ojca. To miejsce jest w tobie pustką, którą możesz zapełnić albo goryczą, albo doświadczeniem Boga. Nie wyobrażaj sobie, jak On powinien cię przekonać o swoich rodzicielskich uczuciach. Twoje nastawienie może być skrzywione ziemskimi doświadczeniami. On przychodzi inaczej! On przychodzi zawsze w najwłaściwszy sposób.
Skomentuj artykuł