Uczmy się przebaczać jak Chrystus na krzyżu!

(fot. Lawrence OP/flickr.com)
Anselm Grün OSB

Jako chrześcijanie jesteśmy wzywani do postępowania na wzór Jezusa. Jego postawa na krzyżu wobec oprawców daje nam przykład prawdziwego przebaczenia. Jest to niezwykle ciężka życiowa sztuka, ale jeżeli nie będziemy potrafili przebaczać, nie uzyskamy nigdy wewnętrznego pokoju.

Podczas pewnych wielkopostnych rekolekcji zaproponowałem uczestnikom medytację na kanwie wypowiedzianych na krzyżu słów Jezusa: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią" (Łk 23, 34). Każdy miał sobie wyobrazić kolejno trzy osoby, wobec których powinien najpierw wzbudzić w sobie ból i złość spowodowane raną, jaką mu one zadały. Potem miał wypowiedzieć do nich te słowa Jezusa i wyobrazić sobie: "Przebaczam mu tak samo, jak to uczynił Jezus na krzyżu. Bo przecież on nie wiedział, co mi uczynił". Każdy przypomniał sobie od razu o kimś, komu jeszcze rzeczywiście nie przebaczył. Niektórzy opowiadali, że osoby, z którymi ciągle jeszcze się nie pojednali, którym dotąd jeszcze nie przebaczyli, tkwią w nich niczym nie strawiony kęs. Że są dla nich jak brzemię, które ich ciągnie w dół, jak głaz przygniatający ich duszę. Że często szukają jakiejś ucieczki, aby o tym nie myśleć, ale stale przeszkadza im to znaleźć wewnętrzny spokój. Czują, że ludzie, którym nie przebaczyli, przeszkadzają im żyć i kochać i nie pozwalają skoncentrować się w pełni na chwili bieżącej. Pewnego ojca medytacja ta skłoniła do natychmiastowego wyjazdu do domu i rozmowy z synem, z którym pozostawał w długotrwałym konflikcie, ponieważ nie mógł mu wybaczyć jego często niezrozumiałego zachowania. Relacje te uświadomiły mi, jak bardzo ciążącym na duszy problemem jest dla ludzi przebaczenie. Jeśli nawet niewiele o nim mówimy, to przecież każdy w chwilach wewnętrznej ciszy przypomina sobie cały szereg osób, którym jeszcze czegoś nie przebaczył. Są one jak brzemię, które trzeba za sobą wlec. Jeśli się od tego ciężaru nie uwolnimy przez przebaczenie, to nas on przygniata, popadamy w depresję albo reagujemy jakąś chorobą, której nie potrafimy sobie wytłumaczyć. Dlatego winni jesteśmy sobie i naszemu zdrowiu to, by co jakiś czas znaleźć wolną chwilę i zapytać samych siebie, czy istnieją jacyś ludzie, którym jeszcze nie przebaczyliśmy albo którym jeszcze nie jesteśmy w stanie przebaczyć.

"...bo nie wiedzą, co czynią"

DEON.PL POLECA

Niektórym trudno było pogodzić się ze słowami Jezusa: "bo nie wiedzą, co czynią". Buntowali się, uważając, że tamci dobrze wiedzieli, co im swymi słowami uczynili. Że czynili to z rozmysłem i świadomie godzili w ich czułe miejsce. Chcieli widzieć, że sprawia nam to ból, że jesteśmy zranieni, niezdolni do odpowiedniej reakcji. Chcieli cieszyć się tym, że nas ugodzili i że teraz będziemy się całymi dniami trapić. To pewne, że ci drudzy nie zranili nas jedynie przez przeoczenie. Często zmierzali do tego świadomie. Pomimo to jednak słowa Jezusa są mi w procesie przebaczenia pomocne. Wyobrażam sobie bowiem, że w głębi duszy oni nie wiedzą, co czynią. Są ślepi. Są tak zranieni, że po prostu nie potrafią zachowywać się inaczej. Doznają wewnętrznego przymusu ranienia innych, aby móc uwierzyć we własną siłę. Czują się tak słabi i tak skrzywdzeni, że tylko krzywdząc innych, odczuwają własną żywotność. Kiedy sobie to wyobrażam, nie mają już oni nade mną władzy. Stają się w moich oczach zranionymi dziećmi. Nie są już potworem, którego się lękam, lecz skrzywdzonym dzieckiem, dla którego czuję litość.

"W Twoje ręce powierzam ducha mego"

Niektórzy stale rozdrapują ranę, którą inni im zadali. Człowiek taki nie może pojąć, że ktoś mógł być na tyle podły, by go tak zranić. Do tego bólu dołącza się jednak często poczucie bezsilności i rezygnacji. Pławimy się wtedy w żalu nad samym sobą, z którego o własnych siłach nie możemy się wydostać. Dajemy temu drugiemu tyle władzy nad nami, że pamięć o nim ciągle na nowo nas rani. Otóż słowa Jezusa odbierają krzywdzicielowi jego władzę. On sam jest chory. Kiedy sobie to wyobrażę, mogę się od niego zdystansować. Wtedy jestem znowu całkowicie sobą. Wtedy odkrywam w sobie znowu przestrzeń, w której nikt nie może mnie zranić. Jezus był na krzyżu pomimo wszystkich cierpień w kontakcie z Ojcem. Wskazują na to Jego ostatnie słowa, zanotowane przez Łukasza: "Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mego" (Łk 23,46). Jezus wiedział, że jest w ręku Ojca. Był u siebie. Tam zaś, gdzie był On u siebie, ludzie nie mogli Go swoją nienawiścią i swymi zniewagami dosięgnąć. Jest w nas takie miejsce milczenia - miejsce, w którym mieszka w nas Bóg. Tam ludzie nie mogą nas zranić. Do tej wewnętrznej przestrzeni raniące słowa nie przenikają. Jesteśmy tam całkowicie u siebie i całkowicie u Boga. Schronieni w tej przestrzeni, możemy przebaczyć, pozostała ona bowiem nienaruszona. Jeśli zechcemy przebaczyć drugiemu na gruncie sfery emocjonalnej, przeważnie nam się to nie uda. Tkwi tam bowiem jeszcze raniący nóż. Dopóki zaś ten nóż w ranie tkwi, nie jesteśmy w stanie przebaczyć. Przebaczenie byłoby w takim wypadku aktem masochizmu. Rozdrapywalibyśmy tylko ranę i coraz bardziej ją powiększali. W ten sposób, kontynuując działanie tego kogoś, sami siebie byśmy ranili.

Fragment pochodzi z książki: Przebacz samemu sobie, Anselm Grün, Wydawnictwo WAM

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Uczmy się przebaczać jak Chrystus na krzyżu!
Komentarze (5)
J
ja
9 września 2013, 21:55
Wczoraj pewna osoba zraniła moją siostrę a ja będąc świadkiem tego zdarzenia poczułam ten sam ból i harmonia jaką miałam w sercu  prysnęła jak bańka mydlana. Mimo, że przystąpiłam tego dnia do komunii, nie byłam w stanie wieczorem odmówić modlitwy. Nawet dzisiaj brak mi ciepła w stosunku do otoczenia i popadam w stan, z którym nie umiem sobie poradzić. Artykuł ten jest wspaniały, myślę że z pomocą Bożą odnajdę w sobie siłę aby się z tym uporać, chociaż nadal nie mogę "strawić" tej sytuacji.
BF
b.ważny fragment
12 marca 2012, 10:28
"Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mego" (Łk 23,46) Jezus wiedział, że jest w ręku Ojca. Był u siebie. Tam zaś, gdzie był On u siebie, ludzie nie mogli Go swoją nienawiścią i swymi zniewagami dosięgnąć. Jest w nas takie miejsce milczenia - miejsce, w którym mieszka w nas Bóg. Tam ludzie nie mogą nas zranić. Do tej wewnętrznej przestrzeni raniące słowa nie przenikają. Jesteśmy tam całkowicie u siebie i całkowicie u Boga. Schronieni w tej przestrzeni, możemy przebaczyć, pozostała ona bowiem nienaruszona. Jeśli zechcemy przebaczyć drugiemu na gruncie sfery emocjonalnej, przeważnie nam się to nie uda. Tkwi tam bowiem jeszcze raniący nóż. Dopóki zaś ten nóż w ranie tkwi, nie jesteśmy w stanie przebaczyć. Przebaczenie byłoby w takim wypadku aktem masochizmu. Rozdrapywalibyśmy tylko ranę i coraz bardziej ją powiększali. W ten sposób, kontynuując działanie tego kogoś, sami siebie byśmy ranili.
AC
Anna Cepeniuk
12 marca 2012, 10:14
Bardzo dziękuję za ten tekst i polecam nie tylko tą, ale i inne książki Ojca Anzelma. Szczególnie: "zamienić ranę w perłę" i "ustalac granice i szanować granice". Ta druga (choć niestety nakład wyczerpany) uczy jak nie dać sie zranić. Pozdrawiam wszystkich, szczególnie tych, którzy zmagają się z przebaczeniem.
A
Alfista
12 marca 2012, 09:55
Przebaczenie to tylko jedna strona medalu, by postępowac w dobru potrzebne jest również zadośćuczynienie skrzywdzonym.
T
Teresa
16 marca 2011, 08:40
 Dwa razy przebaczyłam ostatnio - w przeciagu 1 miesiąca. moje cierpienie polegało na tym, że poczulam się pominieta, zlekceważona, niedoceniona, gorsza od innych w podobnej sytuacji ( nie zdradze szczegółów, bo są bardzo osobiste) - cierpiałam bardzo, prosiłam Pana aby dał mi siłę wytrzymać to cierpienie i abym ani sprawcy cierpienia ani innym bliskim nie dała poznac, że cierpię. Na kniec pomyślałam, że nigdy nie wiem do końca co sie dzieje w drugim człowieku i dlaczego mnie tak traktuje więc wylałam na sprawcę całą swoją miłość pomimo bólu jaki mi zadał. Pan odpłacił mi blyskawicznie i bardzo hojnie, zyskałam o wiele więcej niż wycierpiałam. bardzo dobrze zrozumiałam słowa; zło dobrem zwyciężaj.