Wątpliwości to nie herezja

Wątpliwości to nie herezja
(fot. amortize/flickr.com/CC)

Chociaż Pismo św. niemal na każdej stronie opiewa wielkość wiary, nie przemilcza jednak problemu wątpliwości. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że wiara i wątpliwości są jak ogień i woda, które nawzajem się wykluczają.

Jednak Biblia kieruje się innymi prawami. Oto Jan Chrzciciel z więzienia wysyła swoich uczniów do Jezusa, aby spytali się, czy Chrystus rzeczywiście jest obiecanym Mesjaszem, chociaż wcześniej Go za takiego uznał. (Por. Mt 11, 2-6). W innym miejscu ojciec opętanego chłopca zwraca się do Jezusa w intrygujących słowach: "Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu" (Mk 9, 24). I wypowiada pozorną sprzeczność: można wierzyć i jednocześnie nie wierzyć.  

Wątpienie, czyli specyficzne wewnętrzne rozdwojenie, może się pojawić głównie w kontekście wiary. Nie sposób wątpić, jeśli człowiek w nic, ani nikomu nie wierzy. Dlatego jeśli ktoś doświadcza takich rozterek, nie oznacza jeszcze, że stał się niedowiarkiem. Wątpienie wynika z naszej ułomności, ograniczeń poznawczych, ale również z faktu, że w doświadczenie wiary wpisany jest rozwój. Wszystko zaczyna się od ziarenka, z którego  powoli wyrasta większa roślina.

DEON.PL POLECA

Katechizm Kościoła Katolickiego wspomina o dwóch rodzajach wątpienia: dobrowolnym i niedobrowolnym (KKK 2088). To bardzo ważne rozróżnienie, które pokazuje, że w sferze wiary nie wszystko od nas zależy. Nauczanie Kościoła zajmuje rozsądne stanowisko, a niedobrowolne wątpliwości traktuje raczej jako wyzwanie, pozytywny kryzys, ogień, który może oczyścić wiarę jak złoto w tyglu.

Wiara to wbrew pozorom złożony akt, który wymaga zgodnej współpracy woli, rozumu, uczuć, wyobraźni, pamięci, ciała, słowem całego człowieka. Wiara wypływa z głębi osoby, a nie tylko z jednej władzy duszy. Natomiast wątpliwości rodzą się często w jednej władzy, ale promieniują na całego człowieka.

Przyczyny wątpliwości są wielorakie. Najpierw egzystencjalne, kiedy wskutek cierpienia, niepowodzenia, straty kogoś bliskiego, nagle rodzi się pytanie, czy Bóg rzeczywiście chce dla takiej osoby dobra, skoro dopuszcza na nią bolesne doświadczenia. Kiedy człowiekowi rozpada się jego dotychczasowy świat, zazwyczaj pojawia się w nim bunt, nieufność, która podważa wiarygodność i życzliwość Boga.

Innym razem, to sam rozum staje w poprzek drogi wiary, dopominając się obfitszego "pokarmu", by przyzwolić na okazanie pełnego zaufania Bogu. Dzieje się tak, na przykład, po zdobyciu większej wiedzy naukowej, kiedy ni stąd, ni zowąd dochodzi do zderzenia z wątłą wiedzą religijną. Ktoś dowiedział się, że stworzenie świata zabrało więcej czasu niż 6 dni. I jeśli nigdy nie słyszał o różnicy między prawdą naukową a teologiczną w Piśmie św., może popaść w poważne tarapaty z wiarą. Podobne kłopoty mogą być efektem konfrontacji z argumentami ludzi obojętnych bądź wrogich wobec religii, tudzież operujących jej karykaturalnym obrazem. Nadto, jeśli poza emocjonalnym zachwytem u początków nawrócenia nie nastąpiło głębsze intelektualne ugruntowanie, przemyślenie fundamentalnych spraw w życiu, znienacka może się pojawić niepewność, kiedy tylko zniknie uczuciowa gratyfikacja.

Wyobraźnia, chociaż najbardziej otwarta jest na rzeczy "niewiarygodne", też może płatać figle. Oto nagle ktoś budzi się rano i stwierdza, że nie potrafi sobie za żadne skarby wyobrazić, jak ten sam Jezus może być obecny równocześnie w niebie i w postaciach eucharystycznych. I staje przed murem.

W końcu wątpliwości mogą być narzędziem duchowego oczyszczenia na drodze mistycznej, kiedy człowiek zderza się z pewnym paradoksem, który ucieleśnia wspomniany już okrzyk ojca z Ewangelii św. Marka. Wierzący zwraca się do Boga, a równocześnie okalają go ciemności, modlitwa zamienia się w koszmar, obecność Boga staje pod znakiem zapytania. Takie udręki przez długie lata znosiła bł. Matka Teresa z Kalkuty - nie była pewna istnienia Boga i swej wiary. Podobnych utrapień doświadczyła św. Teresa z Lisieux i wielu innych świętych.

Katechizm słusznie przestrzega, że niedobrowolne wątpienie może się przerodzić w niewiarę, jeśli człowiek obejdzie się z nim w sposób niewłaściwy. Unikać należy dwóch skrajności w zmaganiu z wątpliwościami. Pierwsza polega na ich tłumieniu, gdy tylko się pojawią w imię wierności Bogu i pobożności. Taka wiara "na siłę". Często kryje się za tym naiwne przekonanie, że utrzymanie żarliwości wiary leży zawsze w naszej mocy. Druga pułapka to obsesyjne zajmowanie się swoimi wątpliwościami, dręczenie samego siebie, co skrzętnie wykorzystuje diabeł, by utrzymać wierzącego w niepokoju, zamieszaniu i skoncentrowaniu na sobie.

We wszystkim, także w wierze, potrzebna jest roztropność, czyli rozeznanie i umiar. Nie dla każdego można zastosować to samo lekarstwo. Gdy rodzi się we mnie bunt z powodu doświadczanego zła, Pismo św. zaleca spory i mocowanie z Bogiem. Wątpliwości mogą w ten sposób uczynić modlitwę bardziej szczerą i osobistą. Ponieważ Chrystus działa przez ludzi w Kościele, na pewno dużą pomocą bywa wypowiedzenie swojego rozczarowania Bogiem, albo rozmaitych dylematów, wobec wierzącego brata lub siostry. Diabeł łowi w mętnej wodzie. Czasem wystarczy rozmowa z zaufaną osobą i zamulona woda natychmiast się uspokaja.

Wolfgang Goethe mawiał, że "ludzie często wyśmiewają to, czego nie rozumieją". W ten sposób"oswajają" sobie tajemnicę. Bardzo często dotyczy to tych, którzy szydzą z religii. Będąc w środowisku niesprzyjającym wierze, trzeba się więc wzmocnić intelektualnie. Ponieważ wiara wymaga uzupełniania wiedzy religijnej, gdyż nieustannie wyprzedza rozum, niezbędna jest lektura Pisma św. i innych dzieł chrześcijańskich, które pogłębiają jej rozumienie. Dziwią mnie osoby, które wpadają w popłoch, kiedy doświadczają wątpliwości, a równocześnie jak tonący brzytwy próbują trzymać się wiedzy zdobytej w dzieciństwie, z Bozią, rogatym diabełkiem i paciorkiem. Czasem wątpliwości są zaproszeniem, by włączyć się w jakąś wspólnotę w obrębie Kościoła, gdzie można spotkać ludzi podzielających te same wartości i światopogląd.

Wątpienie to jeszcze nie herezja, lecz pukanie Boga do drzwi naszego serca i umysłu, byśmy zrobili krok naprzód w pielgrzymce wiary.

Tekst pierwotnie ukazał się w miesięczniku "List" w grudniu 2012 roku.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wątpliwości to nie herezja
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.