Wzór dla Kościoła

(fot. Patrycja Malinowska / DEON.pl)

Ewangelia jest dla chrześcijanina niezgłębionym źródłem inspiracji do owocnego przeżywania życia. Pan Jezus podpowiada nam w niej, że sens naszego życia możemy odnaleźć tylko wtedy, gdy powierzymy się Bogu i uczynimy ze swego życia dar dla innych. Chrześcijaństwo w naturalny sposób prowadzi w kierunku służby. Dobrze wiemy, że nie potrafimy w sposób spontaniczny kochać, dlatego trzeba się nawrócić, by wejść w przestrzeń miłości Boga, a potem razem z Nim kochać innych.

Trud nawrócenia serca

Pan Bóg wyrywa nas z egoizmu, ukazując swoją miłość, która najpełniej objawiona została w Jezusie Chrystusie. Trzeba odważyć się, by wejść na drogę nawrócenia serca, by nie było ono ciasne, a my skoncentrowani jedynie na naszych osobistych sprawach.

Pan Jezus w swoim ziemskim życiu posługiwał chorym i ubogim, a w swojej śmierci pozwolił ogołocić samego siebie. Przyjął postać Sługi i wyprowadził z niej dar zmartwychwstania. Dlatego, naśladując Go, możemy stopniowo uczyć się od Niego podobnej postawy. Żeby być miłosiernym, należy przed Bogiem wznosić ręce do modlitwy, by je później tym chętniej otwierać, ofiarując siebie innym ludziom w postawie bezinteresownej służby.

DEON.PL POLECA

Życie dla innych

Z każdym dniem stawajmy się ludźmi coraz bardziej wrażliwymi, bo tylko wtedy zauważymy, jak bardzo naszym bliźnim brakuje miłości i jak bardzo są jej spragnieni. Niestety, nasze relacje z innymi stają się coraz częściej powierzchowne i zdawkowe. Nie stać nas nawet na proste gesty współczucia, na okazanie ciepła czy wypowiedzenie choćby paru dobrych słów do drugiego człowieka, takich jak: proszę, dziękuję, przepraszam. A przecież choćby uśmiech czy obietnica modlitwy wystarczą, by komuś przywrócić nadzieję i wiarę w siebie. Kto był pacjentem w szpitalu albo tam pracuje, ten wie, jak bardzo liczą się proste gesty życzliwości; jak bezcenna w takim miejscu jest cierpliwość, rezygnacja np. ze swojego prawa do ciszy w nocy i pogodzenie się, że w takich nadzwyczajnych okolicznościach ona jest po prostu niemożliwa.

Zakorzenić się w Bogu

Tylko człowiek nasycony miłością Boga zdolny jest do postawy nacechowanej miłosierdziem. By jej doświadczyć, potrzeba więcej czasu na modlitwę, adorację Najświętszego Sakramentu i lekturę Pisma Świętego. Jednym słowem, nieodzowne jest zatrzymanie się, by pomyśleć o tym, co w naszym życiu jest najważniejsze; powinniśmy się zastanawiać nad jego celem i sensem. Warto w tym kontekście rozważyć przypowieść o miłosiernym Samarytaninie (łk 10, 25-37). Benedykt XVI w książce Jezus z Nazaretu napisał: "Jeśli napadnięty jest obrazem człowieka, wtedy Samarytanin może być tylko obrazem Jezusa. Bóg - obcy nam i daleki, wyruszył w drogę, by zająć się swym rozbitym stworzeniem. Bóg daleki stał się nam bliski w Jezusie Chrystusie".

Papież pisał o tej przypowieści także w encyklice Deus caritas est (31):
Program chrześcijański - program dobrego Samarytanina, program Jezusa - to "serce, które widzi". Takie serce widzi, gdzie potrzeba miłości i działa konsekwentnie. Oczywiście, gdy działalność charytatywna jest podejmowana przez Kościół jako inicjatywa wspólnotowa, ze spontanicznością jednostki musi być połączone również programowanie, przewidywanie, współpraca z innymi podobnymi instytucjami.

Jedynie wtedy, gdy czerpać będziemy z samego Źródła Miłości miłosiernej, zdolni będziemy okazywać ją innym.

Otwórzcie się na miłość!

Otwórzmy się na miłość, miejmy w sobie "wyobraźnię miłosierdzia" na wzór św. siostry Faustyny, bł. ojca Jana Beyzyma czy bł. Matki Teresy z Kalkuty. Oby ciągle wzrastała w Polsce liczba wolontariuszy, ludzi o wielkim sercu, którzy - podobnie jak święci - bezinteresownie pragną czynić dobro. Oni są bardzo potrzebni w miejscach, gdzie indywidualne zaangażowanie nie wystarczy lub nie jest możliwe, jak choćby pomoc ludziom terminalnie chorym, dla których nieodzowne jest miejsce w hospicjum.

Należy wyrazić wielkie uznanie dla osób, które pomagają ludziom starym i samotnym. W jednej ze wspólnot neokatechumenalnych panie w średnim wieku mają wyznaczone dyżury, by przygotować obiad starszym osobom, które nie są już w stanie przyrządzić sobie posiłku.

Otwarcie na innych

Warto w tym kontekście docenić działanie takich organizacji katolickich, jak "Caritas" czy "Pomoc Kościołowi w potrzebie". Dziękujmy Bogu, że nie jesteśmy obojętni na ludzi, których na całym świecie dotykają klęski żywiołowe. Coraz więcej naszych rodaków wspiera misjonarzy czy "adoptuje" afrykańskie dzieci, by regularnie opłacać dla nich szkołę. Pamiętajmy, że dobro rodzi dobro, przykład naszej hojności pobudza hojność innych. Doświadczają tego ci, którzy we wszystkich zakątkach świata podziwiają hojność Polaków.

Wiemy, jak bardzo Jan Paweł II powierzał ważne sprawy swojego pontyfikatu w ręce Maryi. Podobnie uczynił podczas swojej pożegnalnej pielgrzymki do Polski w 2002 roku, gdy w ostatnim dniu jej trwania nawiedził sanktuarium Matki Bożej Kalwaryjskiej. Jego modlitwa skierowana wtedy do Maryi wyrażała głęboką troskę o Kościół w naszej Ojczyźnie, a także o każdego człowieka, zwłaszcza ubogiego:
Dla ubogich i cierpiących otwieraj serca zamożnych. Bezrobotnym daj spotkać pracodawcę. Wyrzucanym na bruk pomóż znaleźć dach na głową. Rodzinom daj miłość, która pozwala przetrwać wszelkie trudności. Młodym pokazuj drogę i perspektywy na przyszłość. Dzieci otocz płaszczem swej opieki, aby nie ulegały zgorszeniu.

Inspiracją do przeżywania życia z "wyobraźnią miłosierdzia" może być modlitwa św. siostry Faustyny, która uczy nas wielkiego serca i hojnej miłości (Dzienniczek, 163):
Dopomóż mi do tego, o Panie, aby oczy moje były miłosierne, bym nigdy nie podejrzewała i nie sądziła według zewnętrznych pozorów, ale upatrywała to, co piękne w duszach bliźnich i przychodziła im z pomocą.

Dopomóż mi, aby mój słuch był miłosierny, bym skłaniała się do potrzeb bliźnich, by uszy moje nie były obojętne na bóle i jęki bliźnich.

Dopomóż mi, Panie, aby język mój był miłosierny, bym nigdy nie mówiła ujemnie o bliźnich, ale dla każdego miała słowo pociechy i przebaczenia.

Dopomóż mi, Panie, aby ręce moje były miłosierne i pełne dobrych uczynków, bym tylko umiała czynić dobrze bliźniemu, na siebie przyjmować cięższe, mozolniejsze prace.

Dopomóż mi, Panie, aby nogi moje były miłosierne, bym zawsze spieszyła z pomocą bliźnim, opanowując swoje własne znużenie i zmęczenie. Prawdziwe moje odpocznienie jest w usłużności bliźnim.

Dopomóż mi, Panie, aby serce moje było miłosierne, bym czuła ze wszystkimi cierpieniami bliźnich. Nikomu nie odmówię serca swego. Obcować będę szczerze nawet z tymi, o których wiem, że nadużywać będą dobroci mojej, a sama zamknę się w Najmiłosierniejszym Sercu Jezusa. O własnych cierpieniach będę milczeć. Niech odpocznie miłosierdzie Twoje we mnie, o Panie mój.

Rozważanie pochodzi z książki: Miłosierdzie ostatnim Słowem Boga

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wzór dla Kościoła
Komentarze (2)
ŁW
Łukasz Wiatr
16 sierpnia 2013, 01:06
Taka treść buduje wiarę - dziękuję.
Z
zs
15 sierpnia 2013, 17:16
Dziękuję za te słowa!