Zostań… Bożym paranoikiem!

(fot. Alex No Logo aka blackheartking.com (xtyler)/flickr.com)
Fabian Błaszkiewicz SJ

Zaraz. Przecież paranoja to choroba, prawda? Prawda. „Wedle medycznego rozumienia, paranoik to osoba pełna podejrzeń, wciąż martwiąca się ukrytymi motywami, podejrzewająca, że jest nagminnie wykorzystywana”. Paranoik może w dosłownie każdym, nawet najnaturalniejszym wydarzeniu – przyjściu listonosza, spotkaniu sąsiadki z zakupami, opadaniu liści z drzew – dostrzec ślady uknutego przeciw niemu spisku. To przekonanie potęguje w chorym lęk, poczucie izolacji i niezrozumienia. Niestety, niektórzy uważają, że tak właśnie powinien zachowywać się dobry chrześcijanin: chadzać nocą kanałami, spodziewać się zewsząd agresji i ataków, nikomu nie ufać…

Czyż nie mówi Księga Apokalipsy: „Na zewnątrz są psy, guślarze, rozpustnicy, zabójcy, bałwochwalcy i każdy, kto kłamstwo kocha i nim żyje” (Ap 22,15)? Mówi. Ale też święty Paweł powiada: „Wobec tych, którzy pozostają na zewnątrz, zachowujcie się szlachetnie” (1 Tes 4,12), „Jakże bowiem mogę sądzić tych, którzy są na zewnątrz?” (...) Tych, którzy są na zewnątrz, osądzi Bóg” (1 Kor 5,12-13).

Dlatego też Boża paranoja, którą chcę Ci zaproponować to właśnie całkowite zaprzeczenie manii prześladowczej! Zamiast podejrzeń – oczekiwanie dobra, zamiast izolacji – wyruszenie w podróż, zamiast lęku – swoboda działania! Tak opisuje ową przemianę Jack Canfield: „Mój pierwszy mentor, W. Clement Stone, został kiedyś nazwany odwróconym paranoikiem.

Zamiast wierzyć, że cały świat spiskuje, by mu zaszkodzić, postanowił wierzyć, że cały świat spiskuje, by było mu dobrze. I zamiast każdą trudną czy stanowiącą wyzwanie okoliczność postrzegać w świetle negatywnym, widział w niej to, czym mogła się stać – czymś, co miało za zadanie go ubogacić, umocnić lub popchnąć do przodu jego karierę. Cóż za niewiarygodnie pozytywne przekonanie!” (JackCanfield, Zasady Canfielda, Studio Emka Warszawa 2009, s.71).

Czyż jednak takim przekonaniem nie powinno być przesiąknięte życie wszystkich chrześcijan? Wyznajemy przecież wiarę w Boga niewidzialnego, ale aktywnie działającego w tym świecie. „Bo w rzeczywistości jest On niedaleko od każdego z nas. Bo w nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17,27-28). Bóg realizuje swoje dzieło w historii jak wielki reżyser: z rozmachem i nie stroniąc od dramatu, ale zawsze zapewniając swoim wybranym najlepsze wyjście z sytuacji. Mojżesz przypomniał tę prawdę Izraelitom, gdy patrzyli w przerażeniu na nadciągające przeciw nim wojska faraona: „Nie bójcie się! Pozostańcie na swoim miejscu, a zobaczycie zbawienie od Pana, jakie zgotuje nam dzisiaj. Egipcjan, których widzicie teraz, nie będziecie już nigdy oglądać. Pan będzie walczył za was, a wy będziecie spokojni” (Wj 14, 13-14). W tym samym duchu pisał święty Paweł do Rzymian: „Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra” (Rz 8,28).

Zacznij swoje nawrócenie od zostania takim Bożym paranoikiem. Pamiętaj: Bóg „działa tajemniczo” (Sdz 13,19)! Wstawaj więc codziennie rano, jak dziecko 6 grudnia. Spodziewaj się prezentów od Boga jak od świętego Mikołaja. Otwieraj oczy i pytaj: „Co mi dziś przygotowałeś, Boże? Czym mnie dziś zaskoczysz?”. I trwaj tak, w szczerym zaciekawieniu, z otwartymi oczami, oczekując nowych błogosławieństw.

Nawet jeśli już coś otrzymasz, coś Cię ucieszy, oczekuj jeszcze więcej! „Na dzień bitwy osiodła się konia, ale zwycięstwo zależy od Pana” (Prz 21,31). Bóg jest nieskończony w swej hojności. Niech ta postawa towarzyszy Ci także wtedy, gdy przytrafi Ci się coś trudnego. Zamiast zastanawiać się bezcelowo „dlaczego”: dlaczego ja? dlaczego tutaj? dlaczego teraz? dlaczego nie inaczej?, raczej zadaj Bogu pytanie: po co? w jakim celu? jak mam się w tej sytuacji zachować, by wyciągnąć z niej dobro, które zamierzyłeś dla mnie i dla innych? czego teraz, Boże, ode mnie oczekujesz?

Miej ręce gotowe do działania, a oczy szeroko otwarte, za przykładem jednego z najsławniejszych i najpotężniejszych „Bożych paranoików”, króla Dawida, który powtarzał: „Stawiam sobie zawsze Pana przed oczy, nie zachwieję się, bo On jest po mojej prawicy. Dlatego się cieszy moje serce, dusza się raduje (…) Ukażesz mi ścieżkę życia, pełnię radości u Ciebie” (Ps 16,8-11). Stawiaj sobie zawsze Pana przed oczy! Na każdym kroku podejrzewaj, że on coś znowu uknuł… na Twoją korzyść!

Od dziś także każdą swoją modlitwę kończ słowami: „Nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie, Panie!” Wiem, że większości ludzi – poganom i wierzącym, to bez znaczenia - słowa te kojarzą się z nieprzyjemnościami. W końcu wypowiedział je Jezus w Ogrójcu, prawda?

Właśnie. A potem doświadczył zdrady, fałszywych oskarżeń, tortur i zginął w mękach na krzyżu. Poganin mówi: „No, to dzięki, z tej kolejki wysiadam”. Chrześcijanin słowa Jezusa szanuje, ale wypowiada rzadko, zwykle w chwili tragedii, gdy jemu albo komuś z jego bliskich stało się już coś strasznego. „Nie moja, lecz Twoja wola” znaczy wówczas: „Boże, skoro już zesłałeś na mnie próbę, daj mi się teraz z nią pogodzić, pomóż zrozumieć, pozwól przetrwać i ewentualnie wyjść z tej opresji cało”. Ale żeby przywoływać to zdanie na koniec każdej modlitwy, także w okresach powodzenia? Czy to nie dobrowolne proszenie się o kłopoty?

Wyjaśnijmy sobie najpierw, co naprawdę zdarzyło się w Ogrójcu. Wielu bowiem osobom wydaje się – błędnie! – że Jezus w tej mrocznej godzinie bał się po prostu cierpienia i śmierci, dlatego prosił: „Niech Mnie ominie ten kielich” (Mt 26,39), a kiedy zrozumiał, że jednak nie ominie, wówczas zrezygnowany pogodził się z tym, mówiąc: „Niech się stanie wola Twoja” (Mt 26,42).

Interpretacja ta, choć po ludzku do przyjęcia, przeczy jednak całkowicie prawdzie biblijnej! Zgadza się, że Jezus w ową noc zdrady doświadczył potwornych psychicznych katuszy. „Począł się smucić i odczuwać trwogę” (Mt 26,37). „Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię” (Łk 22,44). Przygniotło Go przerażenie i niepewność. W tym jednym, wyjątkowym momencie swojego życia Syn Boży się bał. Ale czy bał się śmierci? Nie.

To On przecież tłumaczył uczniom: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nic więcej uczynić nie mogą” (Łk 12,4). To On kilkukrotnie zapowiadał apostołom, jak okrutny czeka Go los i wyraźnie dał do zrozumienia: „Ja życie moje oddaję, aby je [potem] znów odzyskać. Nikt mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać” (J 10,17-18). Sam też przyznał, że żaden lęk nie odwiedzie Go od realizacji tej misji: „Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny? Nie, właśnie dlatego przyszedłem: na tę godzinę!” (J 12,27).

W Liście do Hebrajczyków natomiast znajdujemy tak niesamowitą wzmiankę o Jezusowej walce: „Z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił On gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci…” (Hbr 5,7). I co? „…i został wysłuchany” (Hbr 5,7)! Skoro wiemy, że cierpiał i zginął, a jednocześnie Pismo twierdzi, że Jego modlitwy zostały wysłuchane – i to przez „Tego, który mógł Go wybawić od śmierci”! - to znaczy, że Jezus nie modlił się, by śmierć i cierpienie Go ominęły. Był na nie przygotowany.

Ciąg dalszy oczywiście w książce! o. Fabian Błaszkiewicz SJ,  Przyczajony Chrystus, ukryty Bóg, czyli o sekrecie Bożej paranoi

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zostań… Bożym paranoikiem!
Komentarze (54)
K
kodul
4 grudnia 2010, 09:14
Pięknie :)
L
l
1 grudnia 2010, 08:26
Odys, dokładnie ;)
O
odys
1 grudnia 2010, 01:08
" W życiu każdego człowieka przychodzi chwila, kiedy- bez względu na to, czy się do tego przyznaje, czy tez nie- odczuwa on potrzebę zakorzenienia swej egzystencji w prawdzie znanej za ostateczne, która dałaby mu pewność nie podlegającą już żadnym wątpliwościom". (Jan Pawel II "Fides et Ratio", Intellego ut credam, akapit 27) " i nagle przyszedł nieoczekiwany jak żurawiny po pierwszym mrozie z sercem pomiędzy jedna ręką a drugą i powiedział dlaczego mnie szukasz na mnie trzeba czasem poczekać" ks.Jan Twardowski (Kudowski, "Rachunek dla dorosłego", Szukałem)
L
lib
1 grudnia 2010, 00:37
Stan, a zauważyłeś, że nastała również diabelska moda na niesłuchanie księży przez ludzi o ponoć ugruntowanej wierze oraz pouczanie ich jedynie ze względu na manierę, a nie treść? W tekście powyżej znajduje się kilka wartosciowych konkretów. W Twoim: żadnego argumentu, tylko malkontencki jęk. Drzaga i belka w oku. Coś świta?
S
Stan
30 listopada 2010, 20:05
nastala diabelska moda na odwracanie znaczenia slow,ktora niestety zaczyna sie wkradac do rozwazan niektorych ksiezy,wysilajacych sie na odkrywcow,w gruncie rzeczy,nie majacych nic sensownego do powiedzenia  o Panu Bogu.Odwrotnoscia Bozej Prawdy,jest diabelski chaos pojeciowy,wywolujacy pseudo dyskusje ludzi o nieugruntowanej wierze.Wspolczesnie ,ze szczegolnym nasileniem,dotyczy to niemal wszystkich sfer zycia,politycznego,gospodarczego,kulturalnego,szkolnictwa,srodkow przekazu wzmocnionych rozwinieta technika elektroniczna.Tak wiec,ojcze Fabianie,daj sobie przyslowiowego siana.
30 listopada 2010, 18:08
@brat_robot Tak, naprawdę chodziło. I nie owoc tylko o jabłko. Jasne, że nie można tego odczytywać dosłownie. Dlaczego masz ponosić odpowiedzialność... Cóż... Na geny też się nie zgadzasz? ;) Ale okej, jak interpretacja z dziedziczeniem efektu nie podoba, to odczytaj Adama jako obraz wszystkich mężczyzn, a Ewę jako obraz każdej kobiety. Taki trochę everyman. Czyli kogo (dotkniętego grzechem pierworodnym) byś nie podstawił w ich miejsce, zrobiłby *dokładnie* to samo. Albo jeśli wolisz to Adam i Ewa byli wtedy całą ludzkością, więc to my wszyscy zbiorczo powiedzieliśmy Bogu "nie". Więc wątpię, czy można powiedzieć "ja się tak nie urządzałem" czy, "ja bym tak nie zrobił". Skoro grzeszymy (don't we...?) to nie okazalibyśmy się pewnie lepsi... :)
30 listopada 2010, 16:37
I skąd Ci przyszło do główki, że grzech pierworodny oznacza, że Bóg "w niewinnym dziecku widzi grzesznika"? Naprawdę? Aż tak brzemienne w boleść jest Twoje dyletanctwo? ;P To wyjaw mi proszę swoją świętą interpretację, bo jak na razie tylko błaznujesz.
30 listopada 2010, 16:31
wybaczam Ci (wstępnie) Obawiam się, że dla mnie nie ma to najmniejszego znaczenia.
30 listopada 2010, 16:30
No, gdzie niby bratku robotku te dzieci miały lądować? Któryz to dogmat kościelny według Ciebie to ustanowił, a niedawno ponoć został zmieniony? No, podziel się tą swoją wiedzą tajemną ;) A znasz pojęcie limbusu i dokument, który wydała Watykańska Międzynarodowa Komisja Teologiczna w kwietniu 2007 roku?
30 listopada 2010, 16:27
Jeśli wierzę, że Księga Rodzaju jest natchniona, to wierzę też w tego konsekwencję: my się tak urządziliśmy. Ja się tak nie urządzałem. Dlaczego mam ponosić odpowiedzialność za decyzje innych? Zresztą Genesis to obraz - naprawdę myślisz, że chodziło o głupi owoc?
L
l
30 listopada 2010, 15:26
 Jestem nikim, tak jak Ty. Ale widzisz, jest różnica. Bo Ty ukrywasz swoje wątpliwości w katolickiej nowomowie i boisz się stawiać pytanie Widzisz, bratku_robotku, jedyna w tej wymianie zdań różnica między nami polega na tym, że to właśnie ja zadałem pytanie, a Ty zamiast na nie odpowiedzieć zgodnie z prawdą to zarzucasz mi - sic! - że się boję stawiać pytania oraz udajesz pokorę (w dość perwersyjny spsób) i twierdzisz na mój temat coś, o czym wiedzieć nie możesz, np. że mam jakieś wątpliwości (co do czego?) i że ukrywam je "w katolickiej nowomowie" (która się charakteryzuje czym? klarownością wywodu?). Czy oczekujesz dyskusji czy tylko szukasz uwagi kogoś silnego? ;)
L
l
30 listopada 2010, 15:20
Tak? Z grzechem pierworodnym? Wiesz gdzie jeszcze do niedawna miały trafiać dusze zmarłych przed chrztem dzieci? (...) Bóg tak nas kocha, że nawet w niewinnym dziecku widzi grzesznika. Twoje brednie trwają i wybaczam Ci (wstępnie), bo czarno na białym widać, że wynikaja zTwojej niewiedzy i dyletanctwa. Czy nie lepiej by było, gdybyś doczytał troche z historii rozwoju doktryny i dogmatu w Kościele? Ano - byłoby :) No, gdzie niby bratku robotku te dzieci miały lądować? Któryz to dogmat kościelny według Ciebie to ustanowił, a niedawno ponoć został zmieniony? No, podziel się tą swoją wiedzą tajemną ;) I skąd Ci przyszło do główki, że grzech pierworodny oznacza, że Bóg "w niewinnym dziecku widzi grzesznika"? Naprawdę? Aż tak brzemienne w boleść jest Twoje dyletanctwo? ;P
30 listopada 2010, 14:06
@ brat_robot Głupio czy nie głupio noworodek *też* ma grzech pierworodny. I jego konsekwencje - chociażby takie, że może umrzeć. I nie wypominam nikomu jego grzechów. Stwierdzam fakt. Jeśli wierzę, że Księga Rodzaju jest natchniona, to wierzę też w tego konsekwencję: my się tak urządziliśmy. Nie musimy mieć świadomości, że popełniliśmy grzech, by go faktycznie mieć.
A
Aura
30 listopada 2010, 12:37
Jeśli masz choć cień wątpliwości co do tego obrazu Boga jaki rysujesz, i chciałbyś poznać Boga takim jakim jest naprawdę, to serdecznie polecam Ci najprostrzą z dróg: Zwróć się do Niego. Może idź do najbliższego Domu Bożego, może tylko uklęknij w swoim pokoju, i zawołaj: Boże daj mi się poznać, chcę Cię poznać i móc zrozumieć Twoje dzieło.
A
Aura
30 listopada 2010, 12:26
Bracie robocie, to, że możesz rzucać pytania, to że możesz zarzucać Bogu cokolwiek jest wynikiem Jego Miłości do Ciebie jako człowieka, któremu ofiarował wolność, umysł, możliwość wyrażania się i wiele innych darów. Człowiek nie jest zerem, napewno nigdy w oczach Boga, natomiast sam w swoich oczach może się nim uczynić. Człowiek ma godność Dziecka Bożego. I każdy, kogo Bóg obdarza życiem ma możliwość wyboru, czy chce przeżyć życie na chwałę Bożą i wybrać zbawionie, czy też nie ma zamiaru przyjąć Bożej Miłości.
R
R
30 listopada 2010, 12:05
BÓG Kiedy byłem samotny i nie miałem nic Prosiłem o przyjaciela aby pomógł mi dźwigać mój ból... Nikt wtedy nie przyszedł za wyjątkiem CIEBIE BOŻE Kiedy potrzebowałem oddechu, by przebudzić się z tego snu Nikt wtedy nie był w stanie mi go dać za wyjątkiem CIEBIE BOŻE Kiedy pytałem dlaczego wszystko co widzę jest smutne I potrzebowałem odpowiedzi, nikt mi jej nie dał za wyjątkiem CIEBIE BOŻE Tak, więc kiedy jestem pytany komu zawierzę moja miłość By się mną opiekował nikt inny nie przychodzi mi do głowy za wyjątkiem CIEBIE BOŻE Tupac Amaru Shakur Sentymentalizm w stylu oazowo - licealnym. Zresztą w w czasie najgorszych kataklizmów życiowych Bóg też zwykle jest nieobecny. No akurat 2Pac-a do oazy raczej  bym nie zaliczył.
30 listopada 2010, 11:34
A wreszcie: każdy musi umrzeć, takie prawo. Kim Ty jesteś, żeby decydować, że śmierć 90-letniego starca w łóżku jest lepsza od śmierci 30-latki pod wodami tsunami albo śmierci 3-miesięcznego niemowlaka? Co za różnica i w czym upatrujesz jakiejkolwiek niesprawiedliwości? Jestem nikim, tak jak Ty. Ale widzisz, jest różnica. Bo Ty ukrywasz swoje wątpliwości w katolickiej nowomowie i boisz się stawiać pytanie (ludzkie zero i pył nie może wypytywać Boga, prawda?). Ja też jestem zerem i pyłem, ale pytam. Nie prosiłem o życie i nie proszę o śmierć, skoro jestem nędzny i nic nie znaczę wobec Boga to trudno - ale chcę Go pytać o to, dlaczego z nami tak gra. I gdzie jest ta jego wielka miłość do nas, skoro nawet już rodzimy się grzeszni.
30 listopada 2010, 11:31
@brat_robot ... no bo przecież nie człowiek, który przez grzech pierworodny podziękował Bogu i pokazał Mu, co sądzi o Jego prawach. Dość głupio mówić o grzechu, kiedy nie ma się nawet świadomości tego, kim się jest. Noworodkowi chcesz wypominać grzechy?
30 listopada 2010, 11:30
@bratrobotSmierć noworodka tak bolesna dla rodziców dla niego samego jest wielką chwałą i nagrodą.Nie musi przeżywać bólu, lęków, itd. prosto udaje się do mieszkanie jakie dlań przygotował Pan. Tak? Z grzechem pierworodnym? Wiesz gdzie jeszcze do niedawna miały trafiać dusze zmarłych przed chrztem dzieci? Noworodek zanim sam odetchnie powietrzem już jest grzeszny. I powiedz o tej chwale i nagrodzie jego rodzicom. Bóg tak nas kocha, że nawet w niewinnym dziecku widzi grzesznika.
A
Alfista
30 listopada 2010, 09:55
@bratrobot Smierć noworodka tak bolesna dla rodziców dla niego samego jest wielką chwałą i nagrodą. Nie musi przeżywać bólu, lęków, itd. prosto udaje się do mieszkanie jakie dlań przygotował Pan. 
L
l
30 listopada 2010, 08:51
brat_robot, przestań bredzić. Dziś masz dziesiątki tysięcy ludzi na świecie, którzy potrafią wywołać tsunami, trzęsienie ziemi, zarazę i co tam jeszcze chcesz, i na mnóstwo sposobów. gdyby sie ludzie zgodnie z nakazem Boga zajmowali rozwojem, "czynieniem sobie Ziemi poddaną", a nie zbrojeniami i walką, to być może już dawno mielibyśmy spokój z większościa chorób i byśmy wiedzieli jak sobie radzić z większością dziesiejszych przyczyn cierpienia. A wreszcie: każdy musi umrzeć, takie prawo. Kim Ty jesteś, żeby decydować, że śmierć 90-letniego starca w łóżku jest lepsza od śmierci 30-latki pod wodami tsunami albo śmierci 3-miesięcznego niemowlaka? Co za różnica i w czym upatrujesz jakiejkolwiek niesprawiedliwości?
29 listopada 2010, 23:25
@brat_robot ... no bo przecież nie człowiek, który przez grzech pierworodny podziękował Bogu i pokazał Mu, co sądzi o Jego prawach. No to rozkoszujmy się naszą wolnością i naszym pomysłem na ten świat.
.
.
29 listopada 2010, 23:24
BÓG Kiedy byłem samotny i nie miałem nic Prosiłem o przyjaciela aby pomógł mi dźwigać mój ból... Nikt wtedy nie przyszedł za wyjątkiem CIEBIE BOŻE Kiedy potrzebowałem oddechu, by przebudzić się z tego snu Nikt wtedy nie był w stanie mi go dać za wyjątkiem CIEBIE BOŻE Kiedy pytałem dlaczego wszystko co widzę jest smutne I potrzebowałem odpowiedzi, nikt mi jej nie dał za wyjątkiem CIEBIE BOŻE Tak, więc kiedy jestem pytany komu zawierzę moja miłość By się mną opiekował nikt inny nie przychodzi mi do głowy za wyjątkiem CIEBIE BOŻE Tupac Amaru Shakur Sentymentalizm w stylu oazowo - licealnym. Zresztą w w czasie najgorszych kataklizmów życiowych Bóg też zwykle jest nieobecny.
29 listopada 2010, 22:59
Bo chrzescijaństwo to cierpienie i śmierć, nawet jeśli powtarzali ci do upadłego, że Bóg jest miłością. Ta miłość polega na zadawaniu bólu, wbij to sobie wreszcie do głowy. Bóg zadaje Ci ból, czy człowiek? A znasz takiego człowieka, który potrafi wywołać tsunami albo zarazę? Kto jest winny śmierci noworodka, jeśli lekarze i medycyna są bezradni? Matka, lekarze czy Bóg, który dopuszcza to zło?
L
l
29 listopada 2010, 22:47
No, ciekawe komenty wywołuje ten tekst... mistyczne ;)
TA
Tupac Amaru Shakur-poeta
29 listopada 2010, 14:26
Róża która wyrosła na betonie Czy słyszałeś o róży, która wyrosła ze szczeliny w betonie Wbrew prawom natury nauczyła się chodzić nie mając nóg Zabawne jest też to, że marzeniom zawdzięcza umiejętność oddychania powietrzem Niech żyje róża, która z betonu wyrosła i o którą nikt się nawet przez chwilę nie troszczył!
R
R
29 listopada 2010, 13:11
BÓG Kiedy byłem samotny i nie miałem nic Prosiłem o przyjaciela aby pomógł mi dźwigać mój ból... Nikt wtedy nie przyszedł za wyjątkiem CIEBIE BOŻE Kiedy potrzebowałem oddechu, by przebudzić się z tego snu Nikt wtedy nie był w stanie mi go dać za wyjątkiem CIEBIE BOŻE Kiedy pytałem dlaczego wszystko co widzę jest smutne I potrzebowałem odpowiedzi, nikt mi jej nie dał za wyjątkiem CIEBIE BOŻE Tak, więc kiedy jestem pytany komu zawierzę moja miłość By się mną opiekował nikt inny nie przychodzi mi do głowy za wyjątkiem CIEBIE BOŻE Tupac Amaru Shakur A jaki to utwór? Uwielbiam 2paca.
KJ
Któż jak Bóg!
29 listopada 2010, 12:54
BÓG Kiedy byłem samotny i nie miałem nic Prosiłem o przyjaciela aby pomógł mi dźwigać mój ból... Nikt wtedy nie przyszedł za wyjątkiem CIEBIE BOŻE Kiedy potrzebowałem oddechu, by przebudzić się z tego snu Nikt wtedy nie był w stanie mi go dać za wyjątkiem CIEBIE BOŻE Kiedy pytałem dlaczego wszystko co widzę jest smutne I potrzebowałem odpowiedzi, nikt mi jej nie dał za wyjątkiem CIEBIE BOŻE Tak, więc kiedy jestem pytany komu zawierzę moja miłość By się mną opiekował nikt inny nie przychodzi mi do głowy za wyjątkiem CIEBIE BOŻE Tupac Amaru Shakur
DK
do kropki
29 listopada 2010, 08:00
Bo chrzescijaństwo to cierpienie i śmierć, nawet jeśli powtarzali ci do upadłego, że Bóg jest miłością. Ta miłość polega na zadawaniu bólu, wbij to sobie wreszcie do głowy. Bóg zadaje Ci ból, czy człowiek?
.
.
29 listopada 2010, 03:24
Nakręć się, nastaw się na coś dobrego, korzystnego, potrzebnego ci w życiu, a srodze sie rozczarujesz. Od pesymisty będzie cię różnić tylko głupie zaskoczenie. Bo chrzescijaństwo to cierpienie i śmierć, nawet jeśli powtarzali ci do upadłego, że Bóg jest miłością. Ta miłość polega na zadawaniu bólu, wbij to sobie wreszcie do głowy. Jeśli cierpisz to dobrze, bo w niebie będzie ci tym lepiej. Docześnie wygrywają tylko ci, którzy zadają cierpienie bliżnim. Obojętnie jak. W imię religii albo w imię czegokolwiek. Ci długo żyją i dobrze im się powodzi na ziemi. Dwutysiącletnia ideologia cierpienia.
R
R
28 listopada 2010, 23:29
Wolę kroniki policyjne i info. z pierwszej ręki... "Fotomontarz - pic na wodę" Kwietyzm i dewocja, ślepa na nieszczęście ludzkie.
F
fąfel
28 listopada 2010, 23:01
 I do tego się sprowadza Boża paranoja. Zaufaj Bogu a On ci wszystko odbierze. Tylko w przeciwieństwie do Hioba, niczego nie przywróci. 
H
Hiob
28 listopada 2010, 22:51
Bóg odebrał Hiobowi dosłownie wszystko: majątek, dom, rodzinę, przyjaciół, status społeczny, zdrowie, dopuszczał nękania szatana. A Hiob trwał wytrwale przy Panu, kochając go tym co mu pozostało – sercem. Dlatego Bóg, po wypełnieniu Jego Woli, pobłogosławił Hiobowi tysiąckrotnie.
PW
próba wiary
28 listopada 2010, 22:48
Modlitwa Hioba Dzięki Ci Boże, że dałeś odczuć mi swoją kruchość i małość - Teraz wiem, że bez Ciebie jestem nikim i niczym. Dzięki Ci Boże, że zabrałeś mi bezpieczeństwo i pewność - Teraz wiem, że bez Ciebie jestem jak małe dziecko. Dzięki Ci Boże, że odebrałeś mi ludzki urok - Teraz wiem, że tylko w Tobie ukryte jest Samo Piękno. Jestem Ci Boże wdzięczny za ogromne cierpienie, Bo takim sposobem w całości otworzyłeś mi Drogę do Siebie. Jestem Ci Boże wdzięczny za krzyż na me barki Bo dzięki upadkom wiem, że podnosząc się Ty Sam tulisz mnie w Sobie. Jestem Ci Boże wdzięczny za samotności smak, Bo w ten sposób opieczętowałeś mnie i dałeś mi Swój Boski Znak. Dzięki Ci Boże, że zabrałeś mi wszystko, Teraz wiem, że wszystkim Jesteś Ty i w Tobie mam wszystko. Dzięki Ci Boże, że uczyniłeś mnie Hiobem, Teraz wiem, że Ty Naprawdę Jesteś I Jesteś Dobrym Bogiem.
28 listopada 2010, 20:20
Jedni obwiniają Boga za spotykające ich nieszczęścia inni szatana. Pamiętacie Hioba? Bóg ZGADZA się na to, żeby szatan poniewierał człowiekiem. Bóg ma władzę nad szatanem a mimo wszystko pozwala na to, żeby ludzie cierpieli przez złego ducha. To się nazywa prawdziwa ojcowska miłość, nie ma co...
R
R
28 listopada 2010, 17:52
"R"-nie wiesz ,że najwiekszym kłamstwem zwyki nazywać statystyki...? Co do czasów wojny, wątpię byś jej doświadczył... <a href="http://www.deon.pl/czytelnia/ksiazki/art,295,niebo-jest-w-nas-narzekanie-jest-zarazliwe.html">http://www.deon.pl/czytelnia/ksiazki/art,295,niebo-jest-w-nas-narzekanie-jest-zarazliwe.html</a> Przeczytaj sobie dialog Papieża JPII z o.Adamem na temat Dachau... Wolę kroniki policyjne i info. z pierwszej ręki. http://www.gloswielkopolski.pl/aktualnosci/338117,krotoszyn-kobieta-wyskoczyla-z-czwartego-pietra,id,t.html
L
libertarianin
28 listopada 2010, 16:45
Ok, AlejandraA, sprawdziłem, co faflu ci napisał. I okazuje się, że byl to cytat oraz własne zdanie, w którym jednak wyraził cos zupełnie innego, niż ja. Stanowi to dla mnie ostateczny dowód na Twoja bezmyslność lub po prostu brak dobrej woli. Lub jedno i drugie. Tak czy siak, widać, że nie ma o czym, bo nie ma z kim rozmawiać.
A
alejandraA
28 listopada 2010, 15:34
Co do flalfu i libertarianin - identyczny styl i pora wskazują że to najpewniej ten sam natręt Rozmawiać albo jak wolisz, dialogować mogę z: księdzem innym człowiekiem o wysokiej kulturze osobistej z tobą nie i nie odpowiadam za twoje trudności ze zrozumieniem tekstu pisanego - musiałam powtórzyć chyba po raz 4 to samo a ty w kółko swoje. Więc jeszcze raz: nie będziesz miał zaszczytu dyskutowania ze mną bo dla mnie jesteś nikim. EOT.
L
libertarianin
28 listopada 2010, 15:08
AlejandrA, hehehe... Ciekawe, że wypisujesz te brednie pod tekstem - nomen omen! - nawiązującym do paranoi ;) W każdym razie. Wobec pewnego ograniczenia możliwości poznawczych w internecie, powinnaś raczej dyskutować z konkretnymi poglądami, niz wymyślonymi przez siebie "duchami" :D Zostałas przeze mnie wypunktowana i albo się do tego odniesiesz, albo przyznasz, że mam rację. Co o tyle mnie nie satysfakcjonuje, że liczyłem na inteligentną pogawędkę. Ale Ty zdaje sie potrafisz tylko pseudo-nietzcheanskie pseudo-koany wymyslać ;)
A
alejandraA
28 listopada 2010, 14:48
AlejandraA, też nie wiem, kim jast Flaflu (czy jak tam się to pisze). Ale ja Ci zarzuciłem konkret, więc podialoguj ze mną. Chyba, że tylko tak sobie cos strzeliłaś z biodra, a teraz się chcesz cichcem wycofać? ;) Przestań wreszcie kłamać, to ty jesteś flaflu, tylko zostałeś wyśmiany i wstydzisz się teraz przyznać do idiotycznego nicka. A dyskutuję z ludźmi którzy dorastają do mojego poziomu, pozostali mogą sobie poszczekiwać tak jak ty.
L
libertarianin
28 listopada 2010, 13:37
R, to dla wszystkich dość oczywista oczywistość, że Gułag oraz Oświęcim itp. ludzie ludziom zgotowali. Żeby w tej kwestii oskarżać Boga, to musisz Mu udowodnić winę. Udowodnisz? ... Tomy teodycei nie mają tu nic do rzeczy.
L
libertarianin
28 listopada 2010, 13:35
AlejandraA, też nie wiem, kim jast Flaflu (czy jak tam się to pisze). Ale ja Ci zarzuciłem konkret, więc podialoguj ze mną. Chyba, że tylko tak sobie cos strzeliłaś z biodra, a teraz się chcesz cichcem wycofać? ;)
L
LUSTRO:)(:
28 listopada 2010, 00:46
DLA PANA - " NA SPONTANA" :D (Jest też taka pozycja: Pijani Bogiem.o.Jana Góry)
A
alejandraA
27 listopada 2010, 23:52
A kim jest jakieś Flalfu zeby mi rozkazywać albo tworzyć teorie na mój temat i w oparciu o te teorie mnie zwalczać? Dialoguję z osobami które na to zasłużyły. Oprzytomniej.
R
R
27 listopada 2010, 23:46
Niczego tu tymi krotkimi wpisami nie rozstrzygniemy, skoro na temat teodycei napisano tysiące tomów. A po Holocouście i Gułagach jest jescze trudniej Boga obronić. Bóg zsyła na niektórych cierpienia przekraczające ich psychiczną wytrzymałość. To dlatego psychiatryki są przepelnione po brzegi, a 5 tys. ludzi rocznie w Polsce dobrowolnie odchodzi z tego "Bożego" świata. Paranoicy?
L
libertarianin
27 listopada 2010, 23:33
AlejandraA, żeby być ścisłym w jednym stwierdzeniu chciałaś coś powiedzieć o czterech rzeczywistościach: Bogu, cierpieniu, wierze i zbawieniu. Niestety z Twojego zdania wynika, że o żadnej z tych rzeczywistości nic nie wiesz. O Bogu: bo gdyby był taki, jak napisałaś nie byłby Bogiem. Wewnętrznie sprzeczne. O cierpieniu: bo gdybyś wiedziała, co to prawdziwe cierpienie nie byłabyś w stanie z tym doświadczeniem, czy choćby z ta wiedzą podejść do klawiatury. Fakt, że żyjemy w histerycznej kulturze, gdzie byle przeciwność losu już bywa odbierana jako śmiertelna niesprawiedliwość i źródło masakry wewnętrznej. Ale to nie znaczy, że wolno nam tak udawać, że wiemy czym jest cierpienie w poważnej dyskusji. O wierze i zbawieniu: bo gdybyś zaczęła nimi i dzięki nim żyć, nigdy by Ci to, co napisałaś, nie przyszło do głowy. I nie ma się co obrażać. Zaczęłaś - dialoguj. Albo chociaż przemyśl.
A
alejandraA
27 listopada 2010, 22:31
@flaflu Przypisałeś mi 3 stwierdzenia, których nie wyraziłam. Skąd te urojenia? Może wydaje ci sie że znasz moje mysli? Wiesz, że to choroba? A póki co, brawujmy sobie nawzajem.
MF
Michał Faflik
27 listopada 2010, 22:13
@alejandraA. Dla mnie Twoje zdanie jest godne samego Nietzschego - tyleż błyskotliwe co chybione. Bo o ile Bogu można przypisać nieskończoną hojność, o tyle absurd i cierpienie to zasługa kogoś innego. Tylko, że nie jestem w stanie Ci tego udowodnić, ani Ty mi swojej racji. Faktem jest, że absurdalne cierpienia odwodzą niektórych od wiary, innych w tej wierze mogą jeszcze umocnić. Różnica między jednymi i drugimi polega zasadniczo na tym, komu te cierpienia się się przypisuje. Brawo, celna riposta. Myślę, że jest to kwestia osobowości, dla jednych szklanka jest do połowy pełna dla innych pusta. Jedni obwiniają Boga za spotykające ich nieszczęścia inni szatana. Jednak nawet jeśli to Bóg zsyła cierpienie to skąd my możemy wiedzieć, że jest ono dla nas niedobre? Jeśli obwiniamy Boga to znaczy, że w niego wierzymy więc jak można się obrazić na stwórcę, który ma moc nas zbawić lub potępić? To bardzo niemądre powiedzieć: "Zsyłasz na mnie cierpienie, to ja w ciebie nie wierzę" - to jest po prostu nielogiczne, sprzeczne, dziecinne i niedojrzałe.
B
baranek
27 listopada 2010, 21:00
@alejandraA. Dla mnie Twoje zdanie jest godne samego Nietzschego - tyleż błyskotliwe co chybione. Bo o ile Bogu można przypisać nieskończoną hojność, o tyle absurd i cierpienie to zasługa kogoś innego. Tylko, że nie jestem w stanie Ci tego udowodnić, ani Ty mi swojej racji. Faktem jest, że absurdalne cierpienia odwodzą niektórych od wiary, innych w tej wierze mogą jeszcze umocnić. Różnica między jednymi i drugimi polega zasadniczo na tym, komu te cierpienia się się przypisuje.
A
alejandraA
27 listopada 2010, 20:08
Bóg jest nieskończony w swej hojności zsyłania nam absurdalnych cierpień które odwodzą nas od wiary i zbawienia.
M
michal
27 listopada 2010, 19:01
 blog autora książki: http://droga-gwaltownika.blogspot.com
K
Kaledonia
27 listopada 2010, 16:51
Zarąbisty tekst! Odjazd! Wreszcie chrześcijaństwo i Słowo Boże tak przedstawione, że się aż serce wyrywa do Boga. Dzięki! Jeśli cała książka jest taka jak ten artykuł, to musi być maksymalna pozytywna masakra ;P :)
R
R
27 listopada 2010, 16:00
Teresa, popieram.
T
teresa
27 listopada 2010, 13:45
Prośbę mam ,żeby na wydziale lekarskim przygotowano psychicznie  przyszłych lekarzy do pełnienia tego pięknego zawodu ,aby uporali się w czasie studiów ze swymi problemami,kompleksami oraz nauczyli się współpracować z ludźmi ,w tym pacjentami.