Zuzanna Radzik: katolicy powszechnie nie stosują się do tego zakazu [WYWIAD]

(fot. Paweł Kęska)
Zuzanna Radzik / Michał Lewandowski

"Rozumiem, że zmiany rodzą niepokój ale z perspektywy kobiet mam ochotę codziennie Bogu dziękować, że urodziłam się kobietą właśnie teraz i w Europie, a nie sto lat temu lub gdzieś indziej. Tymczasem mój Kościół przyjmuje te przemiany z lękiem i często z niezrozumieniem" - mówi teolożka Zuzanna Radzik.

Michał Lewandowski: To cię najbardziej wkurza w Kościele?

Zuzanna Radzik: Jest tego więcej... (śmiech). "Kościół kobiet" zaczęłam pisać po pierwszych debatach o gender. Wtedy często pytano mnie, jak będąc kobietą, mogę odnaleźć się w Kościele, który mówi takie rzeczy o rolach płciowych. Tysiąckrotnie odpowiadałam na te pytania, ale coraz bardziej czułam też, że gram na cudzym boisku. Że chciałabym rozmowy na te tematy na innych warunkach. Na początku wydawało się, że tę aferę o gender wywołało kilka środowisk dziennikarzy katolickich pospołu z paroma hierarchami. Potem jednak episkopat uprawomocnił ją wysyłając do odczytania w parafiach list pasterski. Znając jego treść wielu katolików w tym również ja, zastanawiało się, czy pójść wtedy do kościoła i jak się zachować.

Poszłaś wtedy do kościoła?

DEON.PL POLECA


Nie pamiętam, ale jeśli poszłam, to tam gdzie wiedziałam, że nie przeczytają listu. Swoją drogą ciężko się w takiej sytuacji praktykującemu katolikowi przyznać, że nie był lub wyszedł. Kiedy przyznałam kiedyś publicznie, że wyszłam z okropnego kazania w dniu różańca do granic, wszyscy zaczęli mnie pouczać, jak źle zrobiłam. Że powinnam była wrócić po kazaniu, że co z niedzielną mszą. To, że prezbiter uznał, że ma prawo wtargnąć w przestrzeń wspólnotowej modlitwy ze swoimi narodowymi poglądami oburzało mniej, niż to, że tego nie wytrzymałam. W przypadku listu biskupów o gender też miałam poczucie, że ktoś wtargnął tam, gdzie nie powinien z takim stylem debaty. To dopiero władza, napisać taki list i kazać wszystkim słuchać. I zaczęłam sobie zadawać pytanie, czy na prawdę muszę to milcząco znosić.

Debata o gender wkurzyła cię najbardziej?

To był ostateczny impuls, ale jak się jest kobietą w Kościele to można znaleźć więcej spraw, które irytują. W czasie pisania "Kościoła kobiet" rozmawiałam z bohaterkami, które chcą być w Kościele, ale spotykają się co chwila zakazami i pouczaniem: "tego nie wolno", "tamtego też nie", "to jest zakazane".

Czego dotyczyły te zakazy?

W przypadku kobiet wiele z nich dotyczy życiowych wyborów: postrzegania ich decyzji o małżeństwie, karierze, dzieciach. W sprawach wiary ich poczucia, że mają do czegoś powołanie (pracy duszpasterskiej, uprawiania teologii, kapłaństwa) które dla innych jest niewygodne. I spraw dotyczących seksualności, choćby antykoncepcji. Pamiętaj, że katolicy powszechnie nie stosują się do jej zakazu, ale nawet w 50. rocznicę Humanae Vitae wciąż ciężko o szczerą rozmowę na ten temat. Dla kobiet to konkretny temat, jak rozmawiać o tym ze spowiednikiem. Ile widziałam takich dziewczyn: wierzących, pobożnych, z duszpasterstw, które stają się dorosłe i nagle te wszystkie kościelne opinie o tym, co powinny robić ze swoim życiem, relacjami, płodnością, stają się dla nich nie do zniesienia. Nikt nie chce z nimi rozmawiać na te tematy jak z dorosłymi. W momencie wchodzenia w dorosłe życie Kościół nie miał im do zaoferowania poważnej rozmowy.

A co oferował?

Prymitywne katechezy o tym, co jest kobiece, a co męskie. Rekolekcje opisujące relacje damsko-męskie, podczas gdy one żyły już innym życiem i kościelny opis ról i cech w ogóle do tego nie przystawał. Odpadały od Kościoła.

Co wtedy czułaś?

Ogromny bunt, bo uważam, że one nie powinny rezygnować z Kościoła, bo to, co widzą nie jest istotą chrześcijaństwa. Kościół powinien powściągnąć swój apetyt na to, żeby sprzedawać mądrość starego wujka o tym, co powinny robić kobiety, a co mężczyźni. Owszem, świat relacji płci i praw jakie mają kobiety do stanowienia o sobie zmienił się bardzo w XX wieku. Ta być może największa ze zmian społecznych jakie obserwujemy. Rozumiem, że zmiany rodzą niepokój ale z perspektywy kobiet mam ochotę codziennie Bogu dziękować, że urodziłam się kobietą właśnie teraz i w Europie, a nie sto lat temu lub gdzieś indziej. Tymczasem mój Kościół przyjmuje te przemiany z lękiem i często z niezrozumieniem.

Całość rozmowy tutaj >>

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zuzanna Radzik: katolicy powszechnie nie stosują się do tego zakazu [WYWIAD]
Komentarze (4)
2 czerwca 2019, 08:11
Artykuł z cyklu "Ja wiem wszystko lepiej". Gdyby pani Radzik żyła w czasach św. Pawła, też by mu wygarniała, że ma się wypchać ze swoimi listami, bo nie rozumie społeczeństwa w jakim funkcjonuje ;)
Rafał Szewczyk
1 czerwca 2019, 22:07
Promocja genderyzmu i lewactwa na deonie trwa w najlepsze. Znowu odgrzewają pannę (b)Redzik, żeby trochę powrzucała na Kościół Katolicki, który nie jest jej, wbrew temu co mówi. "Jej kościół" istnieje tylko w jej głowie i oby tam pozostał.
1 czerwca 2019, 20:44
Szanowna Pani, co to jest za pojęcie "mój Kościół" czy w niedzielę ide na Mszę z racji tego, że list jest dobry lub zły? Wydaje mi się, że jednak chyba jest coś znacznie ważniejszego i nezależnie czy list jest dory,zły czy go nie ma idę przeżyć spotkanie z Chrystusem i nie mam wątpliwości czy iść czy nie na niedzielną Mszę... (chyba że chodziło Pani o jakieś spotkanie, gdzie tylko czytają list, to co innego :)
1 czerwca 2019, 14:52
A może tak bardziej konkretnie? Bo z powyższego wynika, że biskupi nie mają racji (czego oczekiwać od wielkiej zwolenniczki gender), różaniec razi, a ksiądz ma mówić tylko to, co się podoba. Pani Zuzanno konfesjonał nie jest od tego, by wyjaśniać praktyczny wymiar naturalnej płodności. Od tego są wspaniałe i kompetentne poradnie rodzinne działające w ramach duszpasterstwa rodzin. Pani o tym nie słyszała? I proszę nie wciskać ciemnoty, w duszpasterstwie kobiety mogą się fantastycznie spełnić. Ale swoje protestanckie pomysły (kapłaństwo kobiet) proszę skonfrontować z Ewangelią i Tradycją Kościoła. Jeszcze żadnej wspólnoty protestanckiej kobiety-kapłanki nie uratowały.