Dwie święte: kanonizowana i nieochrzczona

Birkenau (fot. sxc.hu)
ks. Józef Augustyn SJ

Losy Etty Hillesum dziwnie kojarzą mi się z życiem św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Bezpośrednie zagrożenie śmiercią zarówno dla św. Teresy, jak i dla Etty Hillesum było niezwykłym „bodźcem” do bardzo przyspieszonego, wręcz gwałtownego dojrzewania duchowego i ludzkiego. U tej ostatniej miało ono miejsce w czasie Zagłady.

„Izrael rozpoznał sam siebie w Boskim «nie» wypowiedzianym nad naiwnymi ludzkimi roszczeniami. [...] Słuchając Boskiego «nie», Izrael uznał siebie za sługę Boga, po prostu tylko za człowieka przed obliczem Bożego majestatu. W tym «nie» wszystkie czysto ludzkie pragnienia zostają wypalone, a nasze pojęcie woli Bożej oczyszczone. [...] Odkrycie tego, co Bogiem nie jest, stanowi warunek całego naszego pojmowania Boga. Na tym gruncie Żydzi stali się modlitwą. Izrael nie jest ani narodem, ani państwem, ani rasą, lecz jest modlitwą”. (Eugen Rosenstock−Huessy)

Pamiętam moje wielkie zaskoczenie, kiedy wiosną 1997 roku, w czasie pobytu w jezuickim domu w Varese na północy Włoch, przeglądając księgozbiór skromnej biblioteki domowej, natknąłem się przypadkowo na dwie książki Etty Hillesum: Pamiętnik i Listy. W Polsce nie były one jeszcze publikowane. Po kilku przeczytanych stronach miałem świadomość, że jest to niezwykły dokument. Najpierw sam je czytałem, a potem dzieliłem się tą lekturą z rekolektantami, szczególnie ze studentami i alumnami, doświadczając za każdym razem mocy słów pisanych przecież pośród krwawego prześladowania i wielkich duchowych zmagań ich autorki.

Etty Hillesum, młoda Żydówka poszukująca intensywnie swojej tożsamości ludzkiej i duchowej, czerpała obficie ze Starego i Nowego Testamentu, ale nie doszła do Kościoła i nie przyjęła chrztu, choć była zafascynowana Jezusem i Jego Ewangelią. Mimo wielkości ludzkiej i duchowej nie może być co prawda kanonizowana, niemniej osobiście uznaję ją za moją „prywatną świętą”. Wielokrotnie, w duchu obcowania świętych, przyzywałem Etty w cichości serca i nie mogę oprzeć się duchowemu wrażeniu, że towarzyszy mi ona podczas moich spotkań z ludźmi i w czasie mojego pisania. Kiedyś nawet zwróciłem się do niej wprost: „Nie myślałaś chyba, Etty, że będziesz głosić kazania z księdzem katolickim, gorzej – z jezuitą?”.

Podobieństwo duchowe Doktor Kościoła i nieochrzczonej Żydówki

1. Życie, Pamiętnik i Listy Etty Hillesum dziwnie kojarzą mi się z życiem św. Teresy od Dzieciątka Jezus i jej Dziejami duszy. Choć należy podkreślić, że droga życiowa Etty była przecież zupełnie niepodobna do drogi Teresy, ponieważ św. Teresa całe życie była osobą o nienagannej moralności, Etty zaś – „światową” kobietą, która nie ustrzegła się wielkich błędów (daje o tym szczere świadectwo w pierwszej części Pamiętnika). Z drugiej strony, gdy bierzemy pod uwagę wielką żarliwość ich doświadczenia duchowego, jakie odsłaniają ich pisma, obie wydają mi się dziwnie do siebie podobne. Przede wszystkim obie doświadczyły bezpośredniego zagrożenia śmiercią i obie zmarły młodo: Teresa mając dwadzieścia trzy lata z powodu choroby, Etty w wieku dwudziestu sześciu lat w wyniku hitlerowskiego prześladowania.

Bezpośrednie zagrożenie śmiercią zarówno dla św. Teresy, jak i dla Etty Hillesum było niezwykłym „bodźcem” do bardzo przyspieszonego, wręcz gwałtownego dojrzewania duchowego i ludzkiego.

To do nich z pewnością odnoszą się słowa z Księgi Mądrości: „Wcześnie osiągnąwszy doskonałość, przeżyły czasów wiele. Dusze ich spodobały się Bogu, dlatego pospiesznie zabrał je do siebie” (por. Mdr 4, 13−14). Obie wprowadziły też w swoje życie słowa Jezusa: „Gwałtownicy zdobywają królestwo niebieskie” (por. Mt 11, 12). Swoją bezkompromisowością ducha udowodniły, ile twórczej energii tkwi w człowieku i jakie niezwykłe szczyty mistyki może osiągnąć w ciągu dosłownie kilku lat, pod warunkiem że odda się całkowicie w ręce Boga, pokona w sobie namiętności (w szczególności zaś pychę i nienawiść) i poświęci się bez reszty służbie ludziom. Obie tak właśnie uczyniły. I to czyni je bardzo podobnymi.

 

 

Mistyka cierpienia

2. Jako święte obie miały prawdziwie mistyczny stosunek do cierpienia. I choć trudno porównywać wielkie cierpienia duchowe Teresy z psychicznymi udrękami i fizycznymi torturami pobytu Etty w obozach koncentracyjnych w Westerborku i w Auschwitz, to jednak obie wykazały się niezwykłym męstwem, hartem ducha i wiarą w głęboki sens cierpienia, które zostaje powierzone Bogu.

Teresa pisała w Dziejach duszy:

„Poczułam rodzące się w mym sercu wielkie pragnienie cierpienia z równoczesną wewnętrzną pewnością, że Jezus zachował dla mnie wiele krzyżów; zalewały mnie pociechy tak wielkie, że uważam je za największe łaski mego życia. Cierpienie pociągało mnie, zachwycało mnie swoim urokiem, choć dobrze go jeszcze nie poznałam. Dotąd, jeśli cierpiałam, to cierpienia samego nie kochałam; od tego dnia zaś poczułam dlań prawdziwą miłość. Odczuwałam również pragnienie, by kochać wyłącznie Pana Boga i jedynie w Nim szukać radości”.

Także Etty doświadczała głęboko duchowego wymiaru cierpienia. Na niespełna trzy miesiące przed śmiercią męczeńską w Auschwitz pisała do swojego przyjaciela Hana Wegerifa:

„Kiedy myłam się dziś rano, z głębi serca wyznałam koleżance mniej więcej to, co następuje: Dusza to tak nieskończenie wielka przestrzeń, że trochę fizycznych dolegliwości nie ma większego znaczenia. Nie mam poczucia, że zostałam ograbiona z wolności. W gruncie rzeczy nikt przecież nie może mi wyrządzić krzywdy. [...] Można cierpieć, ale to jeszcze nie powód, żeby wpadać w rozpacz”. Jeszcze pięć dni przed transportem pisała do przyjaciółki Marii Tuinzing: „Sami jeszcze nie zdajemy sobie w pełni z tego sprawy: zostaliśmy naznaczeni cierpieniem na całe życie, które mimo to jest zadziwiająco dobre w swojej niezgłębionej głębi”.

Takie słowa z przedsionka piekła, jakim był obóz w Westerborku, mogła pisać tylko święta kobieta.

Szczęściu wśród trwogi

Obie też – choć żyły w bezpośrednim zagrożeniu śmiercią i doświadczały codziennych udręk – umiały odkrywać piękno i radość życia i czuły się szczęśliwe.

„Jestem szczęśliwsza w Karmelu – pisze Teresa w Dziejach duszy – nawet pośród doświadczeń zewnętrznych i wewnętrznych, aniżeli byłam w świecie, otoczona wszelkimi wygodami życia, a przede wszystkim rozkoszami ojcowskiego domu”. Siostra Genowefa od Najświętszego Oblicza przytacza zaś we wspomnieniach o Teresie inne jej słowa: „Dlatego pod koniec mego życia w zakonie czuję się tak szczęśliwą, jak tylko sobie można to wyobrazić, że nigdy nie szukałam siebie”.

Tego samego szczęścia, radości i piękna życia doświadczała także Etty pośród piekła hitlerowskiego prześladowania w Amsterdamie, a potem w obozie w Westerborku. Świadomość udręk nie zaciemniała w niej świadomości piękna życia: „Czułam jedynie ufność i wdzięczność, że życie jest tak piękne – napisała 25 lutego 1942 roku. – To jest historyczny moment, ale nie dlatego, że wkrótce pójdę [...] do siedziby gestapo, lecz wynika z faktu, że choć życie jest piękne i daje tyle możliwości rozwoju, wiem, co się stanie, jeśli tylko puszczą mnie do środka”. Wiary Etty w dobro i piękno ludzkiego życia nic nie potrafi zatrzymać: ani nienawiść wrogów, ani też koszmarne warunki obozowego życia. „Wierzę, że można w życiu odkryć coś pozytywnego niezależnie od okoliczności, ale mamy prawo to powiedzieć tylko wtedy, jeśli sami nie unikamy najgorszych sytuacji”– napisała do swojego przyjaciela Osiasa Kormanna 4 listopada 1942 roku.

Teresa i Etty były – w moim przekonaniu – prawdziwymi świętymi, mistyczkami. Za taką oficjalnie została uznana św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Jednak lektura Pamiętnika i Listów Etty Hillesum odsłania niezwykłe doświadczenia duchowe, zrodzone w piekle Holokaustu: bezgraniczne zaufanie Bogu, dziecięcą prostotę i otwartość, całkowite oddanie bliźnim, a nade wszystko wielkie zwycięstwo nad nienawiścią, jaka spontanicznie rodziła się w czasie okrutnego prześladowania.

 

„Wiem – pisała pod koniec grudnia 1942 roku do przyjaciół – że ci, którzy nienawidzą, mają ku temu uzasadnione powody, ale dlaczego mielibyśmy stale wybierać najłatwiejszą i najtańszą w sensie moralnym drogę? W Obozie przekonałam się głęboko, że każdy atom nienawiści, przydany temu światu, czyni go jeszcze bardziej niegościnnym, niż już jest. Sądzę, może dziecinnie, lecz uparcie, że tylko miłość – o której pisał kiedyś Żyd Paweł w trzynastym rozdziale pierwszego listu, skierowanego do mieszkańców Koryntu – byłaby w stanie sprawić, by ta ziemia trochę bardziej nadawała się do zamieszkania”.

Teresa pół wieku wcześniej (8 września 1896 roku) niemal identycznie pisała o miłości: „Zrozumiałam, że miłość zamyka w sobie wszystkie powołania, że miłość jest wszystkim, obejmuje wszystkie czasy i wszystkie miejsca”.

Obie, doświadczając nieskończonej miłości Boga, odkryły, że tylko miłość jest jedynym lekarstwem na wszystkie udręki, jakie przeżywa świat. Teresa kierowana miłością w piętnastym roku życia wstąpiła do klasztoru, a Etty Hillesum również z motywów miłości dobrowolnie zgłosiła się do obozu koncentracyjnego w Westerborku, by służyć braciom. Taką właśnie Etty odkrywamy w Pamiętniku i to właśnie czyni ją podobną do świętych tej miary, co św. Teresa od Dzieciątka Jezus czy też św. Maksymilian Kolbe, który również zmarł w Auschwitz, oddając z miłości życie za braci.

Świadectwa prostej mniszki i światowej kobiety

4. Teresa i Etty pozostawiły po sobie jedynie „skromne” osobiste notatki, które pisane dla siebie i kilku bliskich osób nie były przecież przeznaczone do publikacji. Teresa pisała je z rozkazu swojej przełożonej, Etty – z nakazu serca. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że obu towarzyszyło jakieś niezwykłe natchnie duchowe. Pisały przecież nieświadome tego, co stanie się z ich pismami po śmierci, którą obie nieuchronnie przeczuwały.

O ile Teresa mogła liczyć, że jej pisma zachowają się gdzieś w zakonnym archiwum w Lisieux, to Etty nie mogła mieć żadnej pewności, czy jej zapisane w pośpiechu zeszyty przetrwają wojenną zawieruchę. Ale to właśnie dzięki tym „prywatnym notatkom” obu kobiet świat poznał ich niezwykłe życie i świadectwo żarliwej miłości. Porównując autorkę Pamiętnika z autorką „Pamiętnika duszy”, nie chcę oczywiście inicjować jakiegoś publicznego kultu Etty Hillesum. Pragnę jedynie podzielić się moim doświadczeniem duchowym ze spotkania z jej osobą i pismami.

5. Pamiętnik i Listy Etty Hillesum napisane są pięknym literackim językiem i mają bogatą literacką formę. I tu Etty dystansuje Małą Teresę. Nic dziwnego. Doświadczenie życiowe i literackie Etty było nie tylko dłuższe o kilka lat, ale także o wiele bogatsze. Etty odwołuje się do lektury klasyków literatury światowej (na przykład Dostojewskiego i Rilkego), czego z pewnością brakowało Teresie. Obie dorastały przecież w dwu odmiennych światach i dzielił je dystans prawie pół wieku. Teresa zmarła w 1897 roku, Etty zaś w 1943.

Twórczość holenderskiej Żydówki doczekała się na Zachodzie należytego uznania. Etty przeczuwała zresztą swój talent literacki i w przyszłości chciała zostać pisarką. Paradoksalnie to pragnienie spełniło się wiele lat po jej śmierci. Twórczość Etty Hillesum trwale wpisuje się w europejską kulturę jako wielkie świadectwo zwycięstwa postawy miłosierdzia i służby nad okrucieństwem i nienawiścią głoszoną i praktykowaną przez totalitarne ideologie. U początku XXI wieku, kiedy odżywają na nowo demony nienawiści, dziś przebrane za terrorystów i tych, którzy z nimi walczą, jej wielkie świadectwo współczucia dla ofiar i przebaczenia dla oprawców staje się niezwykle aktualne.

Tekst pochodzi z książki Duchowość kobiety, (red. ks. Józef Augustyn SJ)

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dwie święte: kanonizowana i nieochrzczona
Komentarze (6)
RK
Robert Kożuchowski
5 lutego 2010, 17:23
Jako ciekawostkę, powiem ci Salome, ze ten sam Biskup, który zlecił egzorcyzmy konsekrował Josepha Ratzingera.
Grażyna Urbaniak
5 lutego 2010, 17:12
Robercie - zdaje mi się, że nie tyle utajnił, co nie dopuścił jako materiał dowodowy.
RK
Robert Kożuchowski
5 lutego 2010, 15:12
Nie Salome, to nie nowość dla mnie. Szkoda, że sad niemiecki utajnił taśmy z egzorcyzmów. Akurat jestem niemiecko języczny.
G
Golde
5 lutego 2010, 12:31
Jak ojciec się jasno wyraża... Nie potrzeby czytać między wierszami...
Grażyna Urbaniak
5 lutego 2010, 09:20
A moim o.Józef Cyrek SJ, zamęczony w Oświęcimiu. PS. Robercie, myślę, że nie powiem Ci nowiny, że na You Tube są wstrząsające nagrania z jej egzorcyzmów.
RK
Robert Kożuchowski
5 lutego 2010, 07:58
Moją taką "prywatną świętą" jest Anneliese Michel.