Dzieci są wyzwaniem dla naszej wiary

(fot. Philippe Put/flickr.com/CC)
Albert Biesinger

Powołać dziecko do życia oznacza także: towarzyszyć mu w wielkim wezwaniu przez Boga, od którego ono wychodzi i do którego podąża. Wyzwaniem dla rodziców jest pomagać dzieciom w nawiązaniu relacji z Bogiem i szukać razem z nimi głębszego sensu życia. Przy czym dzieci są często "kapłanami" swych rodziców. Często rodzice odnajdują się w ten sposób w konkretnych trudach codzienności, bowiem pozostaje im niewiele czasu i sił, by gruntowniej się nad tym zastanawiać.

Wychowanie religijne jest najpierw darem, ale także zadaniem. Zlecone jest ono rodzicom dlatego, że im Bóg powierzył dzieci. Powołać dziecko do życia oznacza także wprowadzić go w sens i bezsens tego świata. I wiara może to czynić z powodzeniem. Jeśli mamy powód, by dziękować Bogu, to z reguły przychodzi nam to łatwo. W mroku życia i zwątpieniu zanoszone są natomiast inne modlitwy. Nawet jeśli modlimy się ze łzami w oczach, tym bardziej jesteśmy w relacji z Bogiem, a nie odłączeni od Niego.
Kiedy pytamy siebie samych o sens życia, to w ten sposób wyświadczamy dzieciom istotną przysługę. Mogą one razem z nami podążać tą drogą i wyczytać w nas, że poszukiwanie sensu jest wpisane w nasze człowieczeństwo.
Jedni rodzice - i nie jest to mała grupa w zachodnioeuropejskim społeczeństwie - żyją zgodnie z koncepcją: "nie wierzę i niczego mi nie brak". Jeśli dzieci przejmą to motto, mogą być szybko wciągnięte w strategię deprawacji zorientowaną na przyjemność, przymus konsumpcyjny społeczeństwa, nawet sobie tego nie uświadamiając.
Wielkie pytania o sens życia stawiały już tysiące pokoleń przed nami i prawdopodobnie będą stawiać tysiące po nas. Znajdują one swoje odzwierciedlenie także w pytaniach dzieci, które stawiają je po swojemu.
  • Skąd się wziął świat? Czy wszystko powstało przez przypadek, czy z niczego? Czy za powstawaniem świata w ciągu miliardów lat stoi Bóg, obecny ze swym Duchem w jego rodzeniu się, który chciał i chce by istniał człowiek; Bóg, przez którego jesteśmy bezwarunkowo upragnieni?
  • Czy Bóg jest jak kochający ojciec i kochająca matka, czy jest nam bliski? Czy kocha nas na co dzień, i jak to możemy odczuć?
  • Czy Bóg jest w duchu, którego dał nam w życiu, czy jest obecny w nas w każdej sekundzie i towarzyszy nam w tym darze, który pozwala nam mówić, kochać, żywić nadzieję, wątpić i umierać?
  • Czy Bóg może nadać sens bezsensownemu cierpieniu? Czy w ogóle istnieje odpowiedź na nasze pytanie - dlaczego, w sensie - ponieważ? Nie wiemy, dlaczego rodzi się człowiek niepełnosprawny, dlaczego umierają dzieci, dlaczego umiera matka pozostawiając małe dzieci i męża. I nie wiemy też, dlaczego jeden człowiek rodzi się w dzielnicy nędzy, a inny w dzielnicy bogactwa. Możemy się domyślać, ale głębszego sensu nie znamy. Jest On dla nas Bogiem ukrytym, bo pozwala nam chodzić po omacku w tak wielu sprawach, a otrzymujemy tylko ograniczony wgląd w bieg dziejów i w nasze własne życie. Żyjąc możemy przewidzieć tylko najbliższe kilka kroków, a niekiedy nawet i to nie jest możliwe.
  • Co będzie ze mną, kiedy umrę? Co będzie z tymi, których kocham i kochałem, jeśli umrą? Co stanie się z Ziemią, naszą ojczyzną w nieprzeniknionym uniwersum, jeśli ona pewnego dnia obumrze i zostanie spalona przez słońce? Co będzie ze mną, gdy śmierć zakończy swą zabawę z moim ciałem? W jakikolwiek sposób będę umierał, jeden organ może przystanie na to, a inne organy zarażą się i przez to ucierpią. Moje ciało i krew mogą zostać zniszczone na skutek wypadku lub wybuchu bomby.
Co będzie ze mną, kiedy umrę? Dla większości rodziców w pełni sił nie jest to żaden problem, chociaż ciągle pojawiają się, jak ostrzegawcze światła, szokujące doniesienia o śmierci na drogach. Ukazują się także tej nocy i w tej ciemności, dopóki ostatecznie nie dotkną nas do żywego.
"Skarbem" wiary chrześcijańskiej jest to, że Bóg dzierży w swej dłoni nasze życie. Nie odpadamy z egzystencji z nim, lecz raczej jesteśmy wyryci w jego sercu, przez niego bezwarunkowo upragnieni i niezapomniani.
Najgłębszą ewangelią życia, umierania i budzenia się Jezusa Chrystusa jest to, że on swą własną osobą wiarygodnie ucieleśnia ten proces umierania, odradzania i przemiany naszego świata. Jest to w końcu najbardziej intensywna ewangelia, którą Bóg dał światu, w jakim żyjemy. "To czego teraz doświadczacie, wasze poszukiwania, wasze cierpienia, wasze uniesienia, wasza śmierć, to wszystko należy do mnie".
"Musi istnieć coś więcej, niż to wszystko, co widzimy" - to zdanie sformułowane przez młodzież ukazuje coś istotnego: że widziany, odczuwany, słyszany i smakowany przez nas świat materialny jest dla nas bramą do świata ducha. Nasze życie doczesne jest przechodzeniem do nowego życia. Biblia ukazuje to jednoznacznie w wielu kontekstach. Kroczymy w kierunku światła i jesteśmy przez Boga stworzeni i bezwarunkowo przez Niego upragnieni, także wtedy, kiedy będziemy się całkiem inaczej komunikować, przy pomocy nowego ciała, w formie przenikania, jako ciało duchowe, przemienione przez Bożego Ducha.

Uczyć się interpretować życie

Dzieci na podstawie własnego, samodzielnie kierowanego procesu myślenia i przez dialog z ludźmi wierzącymi uczą się, że Bóg nie znajduje się gdzieś na peryferiach, lecz należy do centrum człowieczeństwa, jego świata i kosmosu, że bez Niego nie moglibyśmy istnieć ani my sami, ani świat. Uczą się krok po kroku odróżniać krytycznie, co zasługuje na bezwarunkową akceptację, a co nie, co jest zatem przejściowe i śmiertelne, a co jest pomocne na dłuższą metę. Bez praktyki religijnej ten proces uczenia się nie może postępować w sposób kompetentny. My dorośli jeszcze w średnim wieku stale się uczymy, ponieważ ciągle biegamy za rzeczami, które są kruche i miałkie jak piasek, chociaż dla nas wydają się być "święte", a mianowicie: pieniądze, sukces, uznanie.
Pieśń pochwalna "Święty, Święty, Święty", którą ułożył prorok Izajasz (Iz 6, 1-7), rzeszom ludzi przez wieki wyraźnie ukazywała różnicę między człowiekiem a Bogiem, głosiła przeciwieństwo człowieka i Boga jako jego Stwórcy, wybawcy i Zbawiciela.
To, co zwierzętom pozwala przeżyć, nam ludziom nie wystarcza. Jesteśmy skazani na uczenie się, żeby móc przeżyć.
Pojęcie "kultura" wywodzi się od łacińskiego "colere" i oznacza, "uprawiać, tworzyć, kształtować". My, ludzie, musimy wyjaśniać nasze życie i przeżywanie. Szczególną i głęboko osadzoną formą interpretacji życia jest wiara chrześcijańska. Przy pomocy biblijnych wypowiedzi na temat relacji z Bogiem wyjaśniamy narodzenie, chorobę, cierpienie, lęk, nadzieję, śmierć i przeznaczenie, i to, dlaczego w ogóle istniejemy, czym jest wolność i szczęście.
  • Skłonność do nadawania sensu, usprawiedliwiania rzeczywistości i własnej egzystencji. Dlaczego istnieje świat, dlaczego istnieję ja i inni?
  • Wyjaśnianie i kształtowanie naszych doświadczeń granicznych jak: narodzenie, choroba, cierpienie, lęk, radość, nadzieja, śmierć, przeznaczenie itd.
  • Problem tożsamości osobowej i samorealizacji człowieka w relacji napięcia do alienacji i rezygnacji z siebie.
  • Treść i uzasadnienie politycznych, społecznych i indywidualnych wizji celów i orientacji na wartości takie jak: godność człowieka, sprawiedliwość społeczna, szczęście osobiste.
Wychowanie religijne jest odpowiedzią na otwartość i potrzebę kształtowania ludzkiego życia. Człowiek potrzebuje wzorców interpretacyjnych, aby móc ocenić pozytywne lub negatywne doświadczenia i je przepracować. Czy to się nam podoba, czy nie, dzieci zawsze będą kombinowały, jak zinterpretować świat. I dlatego ważniejsze jest, by w ten proces interpretacji świata wnosić pozytywne myśli i symbole, a nie lęk, konsumizm, perspektywę rywalizacji i absolutyzacji, które zawsze przyznają rację silniejszym. Sprawiedliwość, pokój i szacunek wobec stworzenia są interpretacjami biblijnymi, które mają największe znaczenie dla przetrwania ludzkości.
Niejednokrotnie miałem okazję przebywać kilka tygodni w dzielnicach nędzy w Ameryce Łacińskiej. Zdobyłem tam istotne doświadczenie. Wielu tamtejszych ludzi we wspólnotach interpretuje swoje życie, posługując się pojęciem "Boga życia". Podczas nabożeństw nie modlą się do "Boga-Miłości", lecz mówią do Boga używając określenia "Boże życia". Wiedzą, że Bóg wyposażył ich w szczególną godność. To, co się im zabiera przez niesprawiedliwość społeczną, dyskryminację ze względu na kolor skóry, pochodzenie i płeć, nie ma znaczenia dla ich relacji z Bogiem. Bóg kocha ubogich, daje im godność. Świętują w najróżniejszych okolicznościach swego życia to, że Bóg dał im godność. Ta religijna interpretacja życia ma ogromny wpływ na ich postrzeganie siebie. A z drugiej strony niektórzy ludzie - jak na przykład właściciele latyfundiów w Ameryce Łacińskiej - tłumią religijną interpretację, posługując się jeszcze dzisiaj stereotypem: "jesteś biedny, ponieważ zgrzeszyłeś. Bóg cię ukarał, ponieważ zgrzeszyłeś i dlatego nie masz ziemi. My mamy wiele ziemi, gdyż Bóg nas kocha". Bóg jest tutaj wykorzystywany do popierania obecnej sytuacji niesprawiedliwości.
Dla nas jest to także istotne. Gdy czuję się kochany przez Boga, gdy mogę skarżyć się przed Bogiem w sytuacji cierpienia i niezrozumiałego bólu, a nawet Go oskarżać, to żyję inaczej niż gdybym nigdy nie doświadczył Boga jako kogoś znaczącego w życiu i ubogacającej relacji z Nim. Myśl, że przez Boga została nam nadana nadzwyczajna godność, a przez to "jakość życia", jest bardzo istotna dla naszej sytuacji w Europie. W anonimowości naszego społeczeństwa wielu ludzi z wielką intensywnością nurtują pytania: "kim jestem", "po co żyję" i "dokąd zmierzam"?
Tęsknota za przezwyciężeniem szarzyzny codziennego życia jest ogromna. Śmierć, zło i nieobliczalność są przeszkodami, które ludzie usuwają z prozaicznego powierzchownego świata i poszukują interpretacji, która często jest jednak sklecona bardzo subiektywnie.
Znaczące jest to, że nie chodzi już o spór o prawdę. Młodzież często nie ma własnego stanowiska, gubi całościową wizję w sensie powiązań pomiędzy prawdami wiary i szuka swych własnych wytłumaczeń. Nic w tym nadzwyczajnego, bo w społeczeństwie obecnie można zauważyć zerwanie z wielkimi tradycjami, które ma miejsce także w dziedzinie wiary i nauki religii. Z jakim bólem przyjmujemy, że to, czego nauczyliśmy się jeszcze w szkole, 15 lat później już przestało mieć znaczenie. Obecne tempo życia sprawia, że także orientacja religijna musi nadążać za jego rozwojem. Wielu ludzi z powodu przyspieszenia tempa życia traci kontakt z tym, co wymaga namysłu i medytacji.

Rodzina w centrum

Jeśli chodzi o rodzinę, to jej pozycja wyjściowa także mocno uległa zmianie. Dzieci coraz bardziej są upragnione przez rodziców. Są przedmiotem wszechstronnej troski i jako potomstwo posiadają dla rodziców takie znaczenie, które często zdaje się być ponad ich siły. Istnieje wyraźna tendencja rozdzielania dzieci. Na terenie wielkich miast dzieci muszą telefonicznie organizować swoje spotkania. Często nie posiadają grupy rówieśników i muszą wcześnie ukierunkowywać się na świat dorosłych. Wiele dzieci nie doświadcza bezpieczeństwa w zaufanych grupach, nie posiada związków pokrewieństwa lub wzorców osobowych. Same muszą się ukierunkowywać i szukać materiału do budowania własnego życia, dlatego często są przeciążone. Doświadczenie bezpieczeństwa w znajomej wspólnocie kościelnej dla wielu także już nie istnieje.
Interesującą rzeczą dla matek i ojców może być" fakt, że młodzież zaangażowana w Kościele posiada ściślejsze więzi rodzinne i w porównaniu z innymi młodymi dość późno opuszcza dom rodzinny. Ma ona intensywniejszy stosunek do natury, jest mniej "wyzwolona" i wyraźnie mocniej angażuje się w ochronę środowiska. Cechy te są znakiem rozpoznawczym "spowolnionej nowoczesności". Kościół jest czynnikiem wspierającym koncentrację na rodzinie. Przynależność do Kościoła i bycie w rodzinie tworzą intensywną więź. Rok kościelny staje się rodzinnym kalendarzem. Chrzest, pierwsza komunia, bierzmowanie, ślub i pogrzeb są punktami szczytowymi życia religijnego. Na pytanie: "z jakich osiągnięć jest pan szczególnie dumny", bardzo wielu ankietowanych odpowiada dzisiaj: "że mam rodzinę, że mam kochane dzieci". Dawniej więcej ankietowanych, jako powód do szczególnej dumy, podawało swój zawód.
Przewaga stawiania rodziny w centrum prowadzi do tego, że wielu ludzi jest bardziej wrażliwych na to, by ich rodziny posiadały głębszy wymiar i pozostawały w łączności z Bogiem. Także tutaj podkreślam znaczenie "dodatkowego sensu" religijności w naszym codziennym doświadczeniu. Jeśli zdam się na relację z Bogiem, to wiem więcej o sensie życia.
Podsumowując, w spojrzeniu na dzieci i młodzież możecie wyjść z następującego punktu: po pierwsze wasze dzieci przeżywają własną religijność w sposób bardzo indywidualny, szukają swej własnej drogi wiary; przy tym gubi się pytanie o to, co jest prawdziwe i co ma znaczenie. W obiegu istnieje zbyt wiele prawd. Młodzież dlatego stoi dzisiaj przed wyzwaniem - częściowo także nadmiernym - by rozpoznać, co rzeczywiście jest dla nich prawdą. Często są osamotnieni i pozostawieni sami sobie, a to może być niebezpieczne. W rozmowach ciągle doradzam rodzicom, by w sposób bardziej oczywisty i jednoznaczny towarzyszyli dzieciom w drodze

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dzieci są wyzwaniem dla naszej wiary
Komentarze (4)
M*
Menio *
27 kwietnia 2016, 13:24
Jak bez przykładów w rodzinie do naśladowania ma Papież sam jeden walczyć ze zbutwieniem laickiej, materialnej i egoistycznej Europy - na fundamentach aborcji i eutanazji nie tylko starszego pokolenia ale i dzieci. Gdzie miłosierdzie w obliczu czułości i współczucia i poświęcenia w tej trosce. Czy w świecie i Polsce ma również "czas" mieć wymiar w przeliczeniu na roboczogodziny? Czy pozwolimy niszczyć nasze nowe pokolenia Polaków - skazując na emigrację do zmywaków, odtrącenia ks.Międlara i Narodowców? Dlaczego budowniczowie systemu komunistycznego otrzymują sowite emerytury i ekscentryczne lansowania ich styków życia? A nasi młodzi muszą rezygnować z zakładania rodzin, posiadania dzieci, nie mają szans na godną pracę.
S
Sozolog
10 sierpnia 2014, 16:17
A to ciekawe, bo ja akurat zawodowo zajmuje się ochroną środowiska i większość ludzi związanych z tą problematyką to ateiści, agnostycy, sceptycy, ludzie niewierzący, lub niepraktykujący. Większość wierzących których znam to najczęściej ignoranci problemów ochrony środowiska.
Z
ZZ
10 sierpnia 2014, 17:28
Absolutnie się z tobą zgadzam. Nigdzie tez nie słychać, żeby Kosciol popierał jakieś "zielone" inicjatywy, sadził drzewa, wstawiał  się za krzywdzonymi zwierzętami, promował ekologiczne rolnictwo itp. Wiec ta uwaga o rzekomej wrażliwości młodych Katolików na naturę..... Sorry, ale wzięta z sufitu.
Z
ZZ
10 sierpnia 2014, 14:51
Młodzież katolicka ma intensywniejszych stosunek do natury i wyraźnie mocniej angażuje się w ochronę środowiska......?????  Itd, itd, itd. No, no. Tzn. Ze młodzież ateistyczna tych wszystkich wartości nie posiada i jest "be". Młody człowiek, który szuka prawdy (może niekoniecznie w Kościele) ale pracowicie jej szuka, bo chce byc dobry jest "be" rownież. Bo nie ważne czyje co je, ważne, ze katolickie.