Dziecko jako przypowieść

Dziecko jako przypowieść
Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie fot. BS.
Sofia Cavalletti

O wadze, jaką przywiązują do dziecka niektóre teksty Ewangelii, napisano już wiele. Interesujące wydaje się traktowanie dziecka w Ewangelii jako przypowieści, co daje możliwość nowych interpretacji i odkrywa przed nami wciąż nowe bogactwa. Właśnie dlatego proponuję zatrzymanie się nad obserwacjami wynikającymi z refleksji nad tymi tekstami Ewangelii.           

W Ewangelii znajdujemy dwie serie tekstów odnoszących się do dziecka. Pierwsza to: Mt 19, 13-15, Mk 10, 13-16 i Łk 18,15-17. Teksty te mają wspólny fragment, w którym Jezus mówi do apostołów, aby pozwolili dzieciom przychodzić do Niego. Marek i Łukasz dodają, że Jezus wskazuje na dziecko, stawiając je za wzór. Przyjęcie postawy dziecka jest warunkiem wejścia do Królestwa Bożego. 

Druga seria tekstów to: Mt 18, 1-6; Mk 9, 33-37; Łk 9, 46-48. Teksty te u wszystkich trzech ewangelistów poprzedzone zostały opisem cudu uzdrowienia epileptyka, który według Łukasza (Łk 9, 43) wywołuje zdumienie w tłumie. Po cudzie następuje zapowiedź Męki i Zmartwychwstania. Są to słowa trudne, które Apostołowie wolą zignorować. Tylko Mateusz umiejscawia między tymi dwoma tekstami a tym odnoszącym się do dzieci, epizod o dwudrachmie (17, 24-27), podczas gdy u Marka i Łukasza cud, zapowiedź oraz tekst o dzieciach następują bezpośrednio po sobie.

Odnajdujemy tu temat przyjęcia dziecka, ale nieco zmieniony. Postawa dziecka nie jest ukazywana jako warunek wejścia do Królestwa Bożego. Podkreśla się natomiast, że przyjęcie dziecka jest równoznaczne z przyjęciem Chrystusa, a kto przyjmuje Chrystusa, przyjmuje Tego, który Go posłał. Jednocześnie najważniejszy argument perykopy wypływa z zapytania uczniów: „Kto jest najważniejszy w Królestwie niebieskim?”

DEON.PL POLECA

U Mateusza Jezus odpowiada na to pytanie, przywołując „małe dziecko” i zachęca do nawrócenia, do stania się jak dzieci, co pozwala wejść do Królestwa. Jezus wzywa słuchaczy by stali się małymi, aby mogli być wielkimi.

U Marka Apostołowie nie mają odwagi odpowiedzieć Chrystusowi, który pyta ich, o czym rozmawiali w drodze, ponieważ sprzeczali się, kto jest największy. Jezus mówi wtedy, że kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim i sługą wszystkich. Pojawienie się dziecka wprowadza temat „przyjęcia”.

U Łukasza Jezus, odczytując w sercach uczniów niewypowiedziane pytanie na temat „największego”, bierze „małe dziecko” i potwierdza, że wielkim jest ten najmniejszy.

We wszystkich odpowiedziach Jezusa napotykamy na kontrast, wyrażany na wiele sposobów: mały-wielki, pierwszy-ostatni, sługa-pan. W tym kontekście oba przeciwstawne wyrażenia stają się obecne w dziecku, gdyż to właśnie jego „bycie najmniejszym” czyni go wielkim.    

Kontrast jest częstym tematem w Nowym Testamencie i posiada liczne odniesienia do Starego Testamentu. W nauczaniu Jezusa często wyraża się to w formie przypowieści, np. przypowieść o ziarnk gorczycy, które, będąc najmniejsze ze wszystkich nasion, staje się największym z krzewów (Mt 13, 31-32). Podobne odniesienia można dostrzec także w przypowieści o zaczynie, który zakwasza całe ciasto (Mt 13, 33), o ziarnie pszenicy, które wydaje kłosy pełne ziaren (Mk 4, 28), o ziarnie, które wydaje plon trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny (Mt 13, 8).

Jednocześnie kontrast między małym i dużym w tych przypowieściach jest inny od tego, o którym mówi się w odniesieniu do dziecka: ziarno jest najmniejsze, ale będzie największym z krzewów, jest możnością, która wkrótce stanie się w drzewie faktem. Relacja, jaka zachodzi między ziarnem a drzewem oraz między zaczynem a ciastem, jest diachroniczna (zjawiska następują po sobie), podczas gdy w dziecku relacja między małym i wielkim jest synchroniczna: ono jest największe właśnie dlatego, że jest najmniejsze. Nie trzeba czekać, żeby zobaczyć realizację wielkości dziecka. Ona jest już obecna w jego małości. Aby zrozumieć jego wielkość, nie trzeba patrzeć daleko w przyszłość, jak w przypadku ziarna gorczycy, lecz trzeba przeniknąć jego obecną małość, by dostrzec w nim obecną i działająca moc. Gdyby można było dokonać rozróżnienia między cnotami, które pod trzema różnymi postaciami wyrażają głęboką postawę religijną, moglibyśmy powiedzieć, że ziarno gorczycy jest przedmiotem nadziei, dziecko zaś przedmiotem wiary.

 

Aby objaśnić teksty odnoszące się do dziecka, należy przypomnieć także inne miejsca, w których odnajdujemy kontrasty synchroniczne. Jednym z tekstów, który odpowiada tym wymaganiom, jest fragment z Listu Św. Pawła do Koryntian: „Moc w słabości się doskonali” (2 Kor 12, 9). Święty Paweł zestawia tu dwa elementy – moc i słabość, które wydają się nie do pogodzenia, podobnie jak mały i wielki. Wyraża kontrast, który zdaje się być niepokonalny, a którego pojęcia łączą się jednak synchronicznie w swej realizacji. Apostoł Narodów doświadczył działania Bożej mocy w jego słabości (2 Kor 12, 10) i wie, że jest naczyniem glinianym, które zawiera skarb (2 Kor 4, 7).

Słowa świętego Pawła wypływają ze szczególnej sytuacji: Apostoł, z pozycji przeżycia osobistego cierpienia, wnika w prawidła chrześcijańskiego życia, dotyka głębi i formułuje tezę, która jest fundamentalna także dla całego Pisma Świętego. Cała historia biblijna mogłaby zostać streszczona w tym lapidarnym wyrażeniu Pawła, że moc w słabości się doskonali. Widać to wyraźnie w sytuacjach, gdy Abraham, podeszły w latach i słaby, staje się ojcem i prarodzicem potomstwa licznego jak gwiazdy na niebie, albo gdy uciskany i zniewolony lud spotyka się z Bogiem na pustyni oraz przede wszystkim, gdy w momencie ekstremalnej słabości – śmierci Chrystusa, Bóg dokonuje największego dzieła swej potęgi.

Słowa Pawła są, można powiedzieć, ogłoszeniem paradoksu chrześcijaństwa. Odnosząc je do dziecka trzeba zauważyć, że jego małość i słabość są znakiem wielkości i mocy, nośnikiem rzeczywistości wzburzenia.

 

Powracając do tekstów o uzdrowieniu epileptyka i zapowiedzi męki należy stwierdzić, że te dwa epizody oraz tekst o dziecku nie znajdują się przypadkowo jeden obok drugiego, ale są powiązane pewną nicią i tworzą jedną całość. Spór o to, kto jest największy objawia niezdolność Dwunastu do wniknięcia w tajemnicę odkupieńczego upokorzenia. Jest to ta sama niezdolność, którą Apostołowie okazali nie pojmując zapowiedzi Męki: „Oni nie rozumieli tego powiedzenia; było ono zakryte przed nimi, tak że go nie pojęli” (Łk 9, 45).

Cud wywołał wielki entuzjazm wśród tłumu.  Jezus koryguje taki entuzjazm, aby tłumy nie uległy błędnemu przekonaniu, co do Jego misji. On jest Mesjaszem, który musi cierpieć i umrzeć, by potem zmartwychwstać. Jest także Mesjaszem, zwycięskim i potężnym, ale Jego potęga objawi się poprzez paradoks: największą słabość, śmierć. Wobec takiego paradoksu uszy Apostołów pozostają zamknięte. Nie są w stanie go przyjąć. Widząc, że Jego słowa okazały się niewystarczające wobec najwyższej wagi nauczania i skrajnej trudności w zrozumieniu słowa, Jezus dołącza żywy przykład tego, co chciał przekazać, tj. dziecko, które w swej słabości i małości jest największe.

Dostrzegając tę trudność uczniów, Jezus stara się uczynić swoje nauczanie bardziej konkretnym i bardziej wyrazistym. Wskazuje więc kogoś, w kim Jego słowa stają się w pewien sposób widzialne i namacalne. Odwołuje się do swojego tradycyjnego sposobu nauczania, czyli do przypowieści: tym razem jednak jest to „ludzka przypowieść”. Jeśli w przypowieściach prawda w nich zawarta konkretyzuje się na ogół w obrazie namalowanym słowami, które słuchacz odbiera za pomocą zmysłu słuchu, to w tym przypadku prawda staje się ciałem w obrazie widzialnym. Małe dziecko, które Jezus stawia przed uczniami, objąwszy je uprzednio, jest największe w swojej małości i jest największe właśnie z powodu swojej małości, ponieważ to właśnie takiej słabości potrzebuje w pewien sposób moc Boża, aby się realizować.

Mistrz koryguje i ukierunkowuje na dwa sposoby entuzjazm tłumu spowodowany Jego cudem:

- przez zapowiedź Męki, która poprzedzi Zmartwychwstanie,

- poprzez przypowieść o dziecku, które jest wcieleniem fundamentalnej zasady chrześcijaństwa.

Słowa Chrystusa nie są moralizatorstwem, ale wskazują w małym dziecku model egzystencjalny, w którym w szczególny sposób objawia się paradoks współistnienia małości i wielkości, słabości i mocy: paradoks, który Jezus przeżyje najpełniej w swojej śmierci i zmartwychwstaniu.

Tematem, który zamyka fragment u wszystkich trzech synoptyków, jest wskazanie na konieczność przyjęcia „małego dziecka” i Chrystusa: ”Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię Moje mnie przyjmuje, a kto przyjmuje Mnie przyjmuje tego który Mnie posłał”. W dziecku, tak jak w Chrystusie, staje się oczywiste, że moc Boża objawia się w słabości. Królestwo Boże należy szczególnie do dzieci, które stają się jednocześnie wzorem dla tych, którzy chcą tam wejść. Między nimi a Chrystusem istnieje głębokie podobieństwo, które nie zależy od posiadania lub wypracowania takiej czy innej cnoty moralnej, ale od sytuacji egzystencjalnej dziecka. Ono jest uprzywilejowanym nośnikiem tej rzeczywistości, którą Chrystus przyszedł objawić i zrealizować najpełniej w swej osobie. To upodobanie Chrystusa w dzieciach, o którym tak wiele się mówi, wypływa z pewnego rodzaju „pokrewieństwa”, które między nimi istnieje. Zabronić dzieciom przychodzić do Chrystusa to zabronić swojemu przyjść do swojego.

Jeśli dziecko jest przypowieścią, to tak jak każda przypowieść składa się z dwóch elementów: pierwszego widzialnego, oczywistego oraz drugiego ukrytego, tajemnego, który musi być obiektem coraz bardziej pogłębionych badań. Elementy te nie wykluczają się jednak wzajemnie. W dziecku nie można oddzielić małości od wielkości bez stracenia z oczu tego, czym jest dziecko oraz rzeczywistości, której jest znakiem.

W przypowieściach łatwo jest uchwycić element oczywisty, zatrzymując się na powierzchni, ale trudniej jest przeniknąć do ukrytej rzeczywistości, której taki element jest nośnikiem. Jeśli o przypowieści zostało powiedziane: „Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha”, to o dziecku, które jest przypowieścią, można powiedzieć: „Kto ma oczy do patrzenia niech widzi”. Łatwo jest dostrzec, że dziecko jest małe i słabe, jednak trudniej zobaczyć w nim siłę nie potencjalną, lecz rzeczywistą.

Wnikanie w znaczenie elementu widzialnego w przypowieściach pozostaje zawsze otwarte na pogłębienie i nowe odkrycia. Moc Boża, obecna w słabości dziecka, może objawić się w tym szczególnym związku, który łączy je z Bogiem, w żywotnej relacji, która dysponuje pełną mocą i spontanicznością wynikającą z życia oraz w bogactwie modlitwy.

Moim zamysłem nie jest narzucanie dziecku-przypowieści jakiejś interpretacji osobowej. Chodzi tu jedynie o zwrócenie uwagi na paraboliczny charakter dziecka, tak by zachęcać do patrzenia nań oczyma, które potrafią wznieść się ponad to, co się jawi.

 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dziecko jako przypowieść
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.