Dzięki wstawiennictwu świętej Rity zabiło serduszko mojego dziecka

fot. Depositphotos
Świadectwo anonimowe

"Rozpłakałam się. Powiedziałam, że to niemożliwe, że wiem, kiedy poczęliśmy dziecko i może jeszcze nie widać serduszka... Nie zgodziłam się na usunięcie. Zaczęłam modlić się do świętej Rity". Przeczytaj świadectwo cudu, który dokonał się za wstawiennictwem świętej Rity, patronki "od spraw trudnych".

W moim życiu doświadczyłam cudu za wstawiennictwem Świętej Rity. To jest moja orędowniczka.

Wszystko działo się szesnaście lat temu. W roku 2005 straciłam jedno dziecko. "Niewydolność płodu" - taka była diagnoza lekarska. W roku 2006 zaszłam w ciążę po raz drugi. Bardzo się bałam. W czwartym tygodniu ciąży zaczęłam plamić; pojechałam do szpitala, lekarz zrobił mi USG i powiedział, że nie widać serca dziecka. Dodał, że należy usunąć ciążę. Rozpłakałam się. Powiedziałam, że to jest niemożliwe, że wiem, kiedy poczęliśmy dziecko i może jeszcze nie widać serduszka... Nie zgodziłam się na usunięcie. Ordynator przystał na to, powiedział, że zrobi mi za tydzień USG i zatrzyma mnie jeszcze w szpitalu.

DEON.PL POLECA

Potrzebujesz duchowej pomocy? Oto modlitwa do świętej Rity w sprawach trudnych i beznadziejnych

To był chyba najgorszy tydzień. Płakałam i modliłam się. W międzyczasie odwiedziła mnie teściowa i przyniosła czasopismo "Cuda". Był w nim artykuł o św. Ricie. Przeczytałam go i od tamtej pory zaczęłam modlić się za wstawiennictwem św. Rity - patronki od spraw trudnych. Przeczytałam jej biografię i modliłam się codziennie, żeby uratowała moje dzieciątko.

Minął tydzień. Lekarz zrobił mi USG i pokazał serduszko mojego dziecka. Za wstawiennictwem św. Rity wszystko dobrze się skończyło.

Jeśli przeżyłeś/przeżyłaś/przeżyliście coś podobnego, poniższy formularz jest od tego, aby się tym podzielić. Niech również Twoje/Wasze świadectwo stanie się tym, co utwierdzi wiarę innych!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dzięki wstawiennictwu świętej Rity zabiło serduszko mojego dziecka
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.