Jak ateistę trapić mogą wątpliwości w wierze?

(Fot. sxc.hu)
Alister McGrath

Chrześcijanie skłonni są myśleć, że wątpienie stanowi problem, z którym tylko oni muszą się zmagać. Tak nie jest. Problem ten dotyczy każdego światopoglądu - zarówno w przypadku żydów, jak i muzułmanów, ateistów lub wierzących. Świadomość tego stanowi zasadniczy warunek ujęcia wątpienia we właściwej perspektywie. Jako że sam byłem ateistą, zaprezentuję teraz problem wątpienia, z którym mamy do czynienia w przypadku ateizmu.

Większość osób (włączając w to - co należy podkreślić - często samych ateistów) wyraża dość naiwny pogląd, według którego ateizm opiera się na faktach, chrześcijaństwo natomiast na wierze. Twierdzenia tych pierwszych mają uzasadnienie w rzeczywistości, "prawd" chrześcijańskich nie można udowodnić. Tak jednak nie jest.

Przyjrzyjmy się temu, stawiając pytanie: czy mogę z pewnością udowodnić, że Bóg istnieje? Odpowiedź jest prosta i brzmi "nie". Gdyby udało nam się znaleźć wystarczająco dużo czasu, aby zapoznać się z historią filozoficznych rozważań nad kwestią istnienia Boga, zobaczylibyśmy, że pozostają one nierozstrzygnięte. Panuje na obszarze filozofii dość powszechna zgoda co do tego, że rozum nie jest w stanie udzielić ani odpowiedzi twierdzącej, ani przeczącej na pytanie, czy Bóg istnieje.

DEON.PL POLECA

Opinię taką wyraża w sposób jasny filozof ateista Kai Nielsen, pisząc, że "wykazać, iż teza jest nieprawidłowa lub nieuzasadniona, to wykazać, że wniosek, do którego prowadzi, jest błędny […] Wszystkie dowody na istnienie Boga mogą okazać się zawodne, ale to wciąż nie będzie oznaczać, że Boga nie ma". Dyskusja nie rozwiąże tej kwestii. Oznacza to, iż wniosek, jaki może z niej wypłynąć, będzie dla ateisty obarczony wątpliwościami.

Zatrzymajmy się na chwilę w tym miejscu, aby zwrócić uwagę na pewną ważną sprawę. Chrześcijanie mają często tendencję do zauważania tylko jednej strony tezy, według której nikt nie jest w stanie udowodnić przy pomocy rozumu, że Bóg ISTNIEJE. Czy widzimy jednak, że w stwierdzeniu tym uwidacznia się i druga strona? Nikt nie może udowodnić, że Bóg NIE ISTNIEJE. W ten sposób istnienie Boga jest dla chrześcijan przedmiotem aktu wiary. Czy zauważamy jednak, że ten sam mechanizm działa również w przypadku ateistów? Przekonanie o nieistnieniu Boga jest dla nich przedmiotem aktu WIARY. Nie są w stanie udowodnić, że Bóg nie istnieje, dlatego ich ateizm jest sprawą wiary.

Ateiści nie lubią tego argumentu, ale jest on słuszny. Oczywistym faktem jest to, że gdy k t o ś wypowiada się na temat sensu życia, istnienia Boga lub tego, czym jest życie po śmierci, opiera swoje poglądy na wierze. Nie możemy stwierdzić, ani za pomocą racjonalnej argumentacji, ani w drodze eksperymentu naukowego, czym jest życie. Stajemy wobec tej samej trudności, bez względu na to, czy jesteśmy chrześcijanami czy ateistami. Ważne, abyśmy uświadomili sobie, że nie tylko chrześcijanie opierają swoje sądy na wierze.

A ponieważ tak się dzieje, tezy, które głoszą, są równie podatne na wątpienie jak wypowiadane przez innych. Wszyscy jesteśmy w tej samej sytuacji. Przyjrzyjmy się temu zagadnieniu nieco bliżej, podejmując dwie istotne kwestie: argumenty wysuwane przez ateistów na nieistnienie Boga oraz tak zwany "ateizm naukowy", który utrzymuje, że nauka podważa tezę o istnieniu Boga. Oba podejścia, jak się okaże, stanowią poważną nadinterpretację faktów.

Ateistyczne argumenty przeciwko istnieniu Boga

Ateiści przekonują często chrześcijan, że wiara ich jest naiwna. Może być zrozumiała w przypadku łatwowiernych małych dzieci, staje się śmieszna u dorosłych. Jesteśmy już dojrzali i powinniśmy się zmieniać. Dlaczego mielibyśmy wierzyć w to, czego nie można udowodnić naukowo? Wiara w Boga, jak twierdzi wielu ateistów, jest niczym wiara w Świętego Mikołaja lub wróżki. Gdy stajemy się dorośli, wyrastamy z tego. Jeżeli jednak tak się nie dzieje, musimy być albo upośledzeni umysłowo, albo nieuczciwi intelektualnie.

Jest to jednak jedynie zabieg retoryczny - próba zdyskredytowania wiary poprzez wystawianie jej na pośmiewisko. W rzeczywistości same tego rodzaju argumenty są dziecinne. Jeżeli w takim uproszczonym podejściu miałoby być coś na rzeczy, musiałaby istnieć rzeczywista analogia pomiędzy Bogiem a Świętym Mikołajem - która w oczywisty sposób nie istnieje. Nie ma dowodów na to, że ludzie traktują Boga, Świętego Mikołaja i wróżki w tych samych kategoriach. Przestałem wierzyć w Świętego Mikołaja i wróżki w wieku około sześciu lat. Po okresie bycia ateistą, w wieku lat osiemnastu odkryłem Boga i nigdy nie traktowałem tego jako rodzaju infantylnej regresji.

Podczas swoich badań do książki The Twilight of Atheism (Zmierzch ateizmu) zauważyłem, że wiele osób dochodzi do wiary w Boga w późniejszym wieku - gdy są już dorośli. Nie spotkałem nikogo, kto uwierzyłby w Świętego Mikołaja lub wróżki w późniejszych latach swojego życia! Zostawmy więc tego rodzaju nonsensy i przyjrzyjmy się poważniejszym argumentom formułowanym przez ateistów.

Najbardziej zaawansowane argumenty przeciwko istnieniu Boga formułowane przez ateistów począwszy od dziewiętnastego i początku dwudziestego wieku odnaleźć można w pracach Ludwiga Feuerbacha, Karola Marksa i Zygmunta Freuda. Chociaż różnią się pod pewnymi
względami, łączy je pewna wspólna struktura, która krok po kroku prezentuje się następująco:

1. Boga nie ma.
2. Jednak niektórzy ludzie wierzą w Boga.
3. Jako że Boga nie ma, wiara w niego musi stanowić rodzaj ułudy lub myślenia życzeniowego.
4. Ludzie wierzą w Boga, ponieważ chcą wierzyć. Ich wiara stanowi spełnienie tych życzeń.
5. Wiara w Boga jest zatem tworem ludzkim, odpowiadającym potrzebom człowieka (ateiści różnią się co do tego, skąd bierze się owa potrzeba: Marks przypisuje ją społecznej alienacji, Freud mechanizmom psychologicznym).

Ateiści często używają tego rodzaju argumentacji wobec chrześcijan, o czym miałem okazję przekonać się podczas debat uniwersyteckich. Przyjrzyjmy się jej bliżej. Bliższa analiza pokazuje, że jest ona pełna dziur niczym szwajcarski ser. Należy zwrócić uwagę na trzy główne aspekty.

1. PRZYTOCZONA ARGUMENTACJA MA STRUKTURĘ BŁĘDNEGO KOŁA. Zakłada się, że Bóg nie istnieje. Punkt 5. zależy od punktu 1. Gdyby Bóg istniał, nie byłby złudzeniem, prawda? Twierdzenie to niczego nie dowodzi, poza tym, że ateizm jest pod względem logicznym systemem zamkniętym. Dotyczy to każdego światopoglądu. Kwestię zasadniczą stanowi pytanie: w jakim stopniu dany światopogląd odnosi się do rzeczywistości? Argumentacja tego typu powtarza we wnioskach swoje założenia.

2. JEST ONA LOGICZNIE BŁĘDNA. Oczywistą prawdą jest stwierdzenie, że nic nie istnieje tylko dlatego, że tego chcemy. Mógłbym zechcieć, aby pojawił się przede mną plik banknotów na spłatę części moich długów. Jednak pragnienie czegoś nie spowoduje, że tak się stanie! Myślę, że wszyscy możemy się z tym zgodzić. Ale - i to jest ważne "ale" - nie oznacza to, że jeżeli czegoś chcę, to owo coś nie istnieje. Zgadzamy się? Wyobraźmy sobie człowieka, który wypadł przez burtę statku. Człowiek ten chce, aby pojawił się helikopter i ocalił go. Czy oznacza to, że helikopter nie istnieje? Czy oznacza to, że konkretny helikopter, który jest już w drodze, nie istnieje, ponieważ człowiek ten chce, aby przyleciał i uratował go?

Wyobraźmy sobie też, że czujemy się bardzo spragnieni. Chcemy napić się wody. A zatem woda nie istnieje, ponieważ chcemy się jej napić? Czy szklanka wody, którą właśnie zamierzamy wypić, nie istnieje, ponieważ w tym momencie tego chcemy? Tak po prostu nie jest. C.S. Lewis podkreślał często, że wygląda, jakby Bóg stworzył nas takimi, abyśmy pragnęli go, a zatem i starali się go odnaleźć! Pragnienie Boga pochodzi od Boga - i ostatecznie prowadzi do Niego! Tyle na temat logiki argumentacji przeciw istnieniu Boga.

3. ARGUMENTACJA TA ODNOSI SIĘ TAKŻE DO ATEIZMU. Jest to druzgocąca uwaga. Ateistyczna argumentacja przebiega następująco: Chcesz, aby Bóg istniał. A więc wymyślasz go. Twój religijny światopogląd odpowiada temu, czego chcesz. Wyobraźmy sobie jednak komendanta obozu zagłady podczas drugiej wojny światowej. Czy nie byłaby to idealna sytuacja, kiedy człowiek ten mógłby mieć nadzieję, że Bóg nie istnieje, biorąc pod uwagę to, co może czekać go w dniu Sądu Ostatecznego? Czy jego ateizm nie stanowiłby wówczas rodzaju myślenia życzeniowego?

Zgodnie z tym, co od wielu lat pokazują historycy kultury - opierając się na analizie historii Europy w latach mniej więcej 1780-1980 - ludzie często odrzucają ideę Boga z powodu dążenia do autonomii, prawa do robienia tego, co sprawia im przyjemność, bez zwracania uwagi na Boga. Nie chcą martwić się sądem Bożym. Odrzucają wiarę w Boga, ponieważ im to odpowiada. Tak chcą. Nie oznacza to jednak, że tak rzeczywiście jest.

Znakomicie wyraził to polski filozof i pisarz Czesław Miłosz, który w roku 1980 otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury. Kpiąc ze starego marksistowskiego podejścia do religii jako "opium dla mas", zauważył, że pojawiło się w zamian nowe opium - odrzucenie wiary w Boga z powodu jej związku z kwestią naszej odpowiedzialności. "Prawdziwe opium dla ludzi stanowi wiara w nicość po śmierci - ogromne pocieszenie, które stanowi myśl, że za nasze zdrady, chciwość, tchórzostwo, zbrodnie nie będziemy sądzeni". Ateizm opiera się zatem na zasadniczym przekonaniu, którego nie jest w stanie zweryfikować. Czy zdajemy sobie sprawę z wagi tego faktu?

Ateiści wiodą swoje życie w oparciu o wiarę w to, że Bóg nie istnieje. Nie ma w tym nic złego, o ile uświadomimy sobie, że nie sposób tego udowodnić. Nie dziwi więc, że ateiści starają się szukać dla swoich przekonań wsparcia na inne sposoby. Jeden z nich polega na odwołaniu się do nauk przyrodniczych. Te, jak tłumaczą nam z niezwykłym przekonaniem, udowodniły, że wiara w Boga jest błędna. Czy rzeczywiście tak jest?

Nierozstrzygalność ateizmu naukowego

W czasach współczesnych pojawiło się wielu naukowców o światopoglądzie ateistycznym, którzy upierali się przy tezie, że nauka wykluczyła wiarę w Boga. Dobrym tego przykładem jest zaangażowany na rzecz krzewienia ateizmu oksfordzki zoolog Richard Dawkins. Jego uproszczone tezy stają się często przedmiotem krytyki ze strony innych naukowców z powodu poważnych uchybień metodologicznych. Prosta prawda brzmi tak, że nauki przyrodnicze nie są w stanie ani udowodnić, ani podważyć tezy, iż Bóg istnieje. Zmuszeni jesteśmy zatem porzucić tę kwestię jako nierozstrzygniętą lub rozważyć ją na innym gruncie.

Nietrudno znaleźć autorów piszących o "ograniczonych możliwościach nauki" w tłumaczeniu różnych kwestii lub też takich, według których tylko wiedza naukowa może być traktowana poważnie. Należący do grona wyznawców ateizmu brytyjski filozof Bertrand Russell ujmuje to następująco: "Bez względu na to, czego dotyczy wiedza, musi być zdobywana metodami naukowymi; a czego nauka nie może ustalić, tego ludzie nie mogą uznać za wiedzę".

Tymczasem teza taka stanowi absurdalne nadużycie. Po pierwsze, nie jest to właściwie stwierdzenie o charakterze naukowym, dlatego samo siebie pozbawia statusu adekwatnej wiedzy! Gdy potraktujemy je jednakże bardziej serio, okaże się, że oznacza, iż nigdy nie możemy odpowiadać na pytania dotyczące sensu życia, nawet z perspektywy ateizmu - czego Russell wydaje się nie zauważać. Tymczasem nauka ma pewne ograniczenia. Nie chodzi tu o krytykę nauki, lecz o uznanie jej granic. W obrębie tych granic jest wysoce użyteczna. Jednakże poza nimi nie jest w stanie dostarczyć prostych odpowiedzi, jakich oczekiwalibyśmy.

Sir Peter Medawar, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny przyznanej mu za odkrycie nabytej odporności immunologicznej, znakomicie zdawał sobie sprawę z ograniczeń nauki. Jego słowa zasługują na uwagę: Ograniczenia nauki stają się, jednakże, wyraźne w sytuacji jej niezdolności do udzielenia odpowiedzi na banalne podstawowe pytania dotyczące tego, co było na początku i co będzie na końcu - pytań "Jak wszystko się zaczęło?"; "Po co wszyscy tutaj jesteśmy?"; "Jaki jest sens życia".

Znaczenie tych słów jest oczywiste: nauka jest czymś wspaniałym, gdy przychodzi nam odkrywać strukturę chemiczną atmosfery planet, przyczynę raka lub lekarstwo na zakażenie krwi. Czy może nam jednak odpowiedzieć na pytanie, po co tu jesteśmy? Albo czy istnieje, czy też nie istnieje Bóg? Nie. Nauka ma ograniczone możliwości. A ci, którzy upierają się - zupełnie niesłusznie - przy tym, że WYMAGA ona, ŻĄDA lub DOWODZI ateizmu, muszą uporać się z uzasadnieniem swojego stanowiska.

Oddajmy raz jeszcze głos sir Peterowi:

- Nie ma łatwiejszego sposobu dla naukowca, aby zdyskredytować siebie i swoją profesję, niż wyrazić stanowczą opinię - zwłaszcza gdy opinii takiej nikt od niego nie wymaga - według której nauka zna, lub wkrótce pozna, odpowiedzi na wszystkie pytania warte postawienia, a pytania, na które nie sposób odpowiedzieć naukowo, które nie są właściwie pytaniami, lecz "pseudopytaniami", zadają jedynie głupcy i tylko naiwni wierni są w stanie na nie odpowiedzieć. Postawmy sprawę jasno. Możemy oczywiście INTERPRETOWAĆ nauki przyrodnicze w duchu ateizmu, teizmu lub agnostycyzmu. Można POTRAKTOWAĆ je w kategoriach przesłanek potwierdzających tezę, że Bóg nie istnieje, istnieje lub iż najlepszym wyjściem w tym przypadku jest sceptycyzm. Nauka NIE WYMAGA jednak tego typu traktowania.

Stephen Jay Gould, powszechnie uznawany za największego amerykańskiego biologa ewolucjonistę, umierając niedawno na raka, nie został osobą religijną. Pozostał jednakże przy przekonaniu, że jego własny sceptycyzm religijny nie może być wywiedziony jako wniosek naukowy:

- Zwracam się do wszystkich moich kolegów i powtórzę to milion razy (zarówno na akademickich przyjęciach, jak i w uczonych traktatach): nauka po prostu nie może (za pomocą właściwych sobie metod) rozstrzygnąć kwestii roli Boga w porządku natury. Ani nie potwierdzamy jej, ani nie zaprzeczamy; po prostu nie komentujemy tej sprawy jako naukowcy.

Gould słusznie podkreśla, że nauka może posługiwać się jedynie wyjaśnieniami o charakterze naturalistycznym; nie może ani potwierdzić, ani zaprzeczyć, że Bóg istnieje. Ci natomiast, którzy twierdzą, że podważa tezę o Jego istnieniu, projektując swój ateizm na nauki przyrodnicze, mylą porządki. Bóg nie jest po prostu empiryczną hipotezą, która może zostać zweryfikowana metodami naukowymi. Jak podkreśla Stephen Jay Gould, a także inni, nauki przyrodnicze nie są w stanie podjąć i rozstrzygnąć kwestii Boga. Nie są do tego uprawomocnione. Nie istnieje po prostu ścisły logiczny sposób wnioskowania na podstawie obserwacji świata o istnieniu lub nieistnieniu Boga.

Fakt ten nie powstrzymuje ludzi od podejmowania takich prób, na co wskazuje pobieżna lektura prac rozstrzygających tę kwestię na oba sposoby. Oznacza to jednak tylko tyle, że tego typu "dowody" mogą wydawać się przekonujące, nic więcej. Wielka idea ateizmu jako jedynej opcji dla ludzi myślących od dawna już zastępowana jest świadomością ograniczoności ludzkiej wiedzy i coraz większym oczekiwaniem pokory w podejściu do wyborów o charakterze religijnym. Dwa największe projekty badawcze dotyczące przekonań religijnych ludzi nauki, które zrealizowano na początku oraz pod koniec dwudziestego wieku, świadczą o znamiennej prawidłowości.

Według jednej z najbardziej rozpowszechnionych w kręgach ateistycznych opinii, w związku z coraz większą dominacją w kręgu kultury Zachodu światopoglądu "naukowego", liczba czynnych naukowców, którzy są osobami wierzącymi, prawdopodobnie ogromnie zmalała. Badania przekonań religijnych ludzi nauki, które przeprowadzono w 1916 roku, pokazują, że około 40% z nich wyznawało jakąś formę wiary. Uznano to wówczas za fakt szokujący, a wręcz skandaliczny. Badanie, które powtórzono w 1996 roku, nie pokazało znaczącego spadku liczby naukowców wyznających światopogląd religijny, co stanowczo podważa powszechną opinię o postępującej erozji wiary w tej grupie osób. Badanie to usuwa grunt spod nóg tym, którzy uważają, że świat nauk przyrodniczych musi być ateistyczny. Pośródbadanych osób 40% aktywnie uczestniczyło w praktykach religijnych, 40% nie wyznawało żadnych form wiary religijnej (i tych uznać można za wyznających światopogląd ateistyczny), 20% było agnostykami.

Stereotyp naukowca jako osoby o koniecznie ateistycznym nastawieniu utrzymuje się w kulturze zachodniej na początku trzeciego tysiąclecia. Spełnia pewne określone funkcje, utwierdzając mit o intelektualnej wyższości ateizmu nad konkurencyjnymi postawami. Prawda, jak można się było spodziewać, jest znacznie bardziej złożona i o wiele bardziej interesująca. Zasadnicza teza, jaka wyłania się z tych rozważań, jest oczywista. Każdy światopogląd - ateizm, islam, judaizm, chrześcijaństwo lub jakikolwiek inny - opiera się ostatecznie na założeniach, których nie sposób udowodnić.

Każdy dom zbudowany jest na fundamentach, a fundamenty światopoglądowe nie mogą stać się ostatecznie w żadnej mierze przedmiotem dowodu. Każdy, kto posiada jakieś przekonania na temat tego, co naprawdę ważne i znaczące z punktu widzenia pytania o sens życia, robi to
w OPARCIU O WIARĘ. Wszyscy płyniemy tą samą łódką. A gdy to sobie uświadomimy, nasze wątpliwości zaczynają jawić się w zupełnie innym świetle. Nie są specyficznie chrześcijańskim problemem - lecz uniwersalnie ludzkim. Świadomość ta pomaga ująć go we właściwej perspektywie.

Tekst pochodzi z książki Alistera McGratha, Wątpliwości w wierze

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak ateistę trapić mogą wątpliwości w wierze?
Komentarze (33)
W
west
30 lipca 2014, 09:45
Słabiutki tekst, choc dla niepoznaki naszpikowany "wielce uczonymi" przykładami. Nie chce mi sie komentować całości, bo szkoda mojego cennego czasu, ale w skrócie: 1. Ateizm to nie wiara czy niewiara. 2. Proponuje zapoznać się na początek z pojeciami agnostycyzmu, teizmu agnostycznego i ignostycyzmu. Jesli IQ pozwoli to zgłebić te zagadnienia. I ewentualnie uzbrojonym w tę wiedzę popełniać teksty na internetach, nie wrzucawszy wszystkich do jednego wora :-P
R
Rigel
30 lipca 2014, 02:20
"...Każdy światopogląd - ateizm, islam, judaizm, chrześcijaństwo lub jakikolwiek inny - opiera się ostatecznie na założeniach, których nie sposób udowodnić..." - autor jest albo ograniczony umysłowo, albo celowo i rozmyślnie wprowadza w błąd. Jest jedna za to KOLOSALNA różnica między założeniami światopoglądowymi ateizmu a światopoglądami religijnymi. Ateizm opiera się zazwyczaj - tzn. w przypadku współczesnego "nowego ateizmu" na sceptycyzmie naukowym i materiliźmie. Różnica jest taka, że przyjmując naukowe metody poznawania świata jako podstawę pozawania świata w ogóle, można dojść do wniosków pozwalających na formułowanie hipotez, które można weryfikować obserwacyjnie. Na podstawie teorii naukowych opisujących materilny, fizyczny świat można formułować przewidywania co do przyszłości. Co się stanie jeśli zrobię to i to - na tej podstawie rozwoja się np. technika. Światopogląd oparty na sceptycyzmie naukowym - daje prakrtyczne rezultaty - nauka działa w praktyce. Jak działają teologie? Teologowie opisują boga - różnie - zależnie od religii - i nic z tego wynika. Nikt nie jest w stanie powiedzieć, kogo bóg zbawi a kogo nie. Jaka jest wola boga i zamiary wzgledem tej czy innej osoby. Ludzie "nawiązują relacje osobiste" z bogiem i twierdzą że czują się od tego lepiej, ale nie mają kompletnie pojęcia jakie to przyniesie skutki dla ich życia w przyszłości. Teologia nie działa w praktyce. To tylko zbiór zmyslonych przez ludzi historyjek.
A
andrzej
30 lipca 2014, 11:05
Jednak już dzisiaj nauka dostrzega ogromne, choć "ukryte" możliwości nawet ciała ludzkiego. Dla przykładu człowiek "napompowany" adrenaliną potrafi podnieść ciężar kilkunastokrotnie przewyższający jego masę ciała lub  zupełnie wyczerpany podjąć kolejne wysiłki korzystając jakby z niewidzialnego źródła energii. Takich przykładów jest już długa lista, a mimo to my ludzie mamy znikomą władzę w kontrolowaniu tych ukrytych naszych możliwości. Największą zagadką dla nauki jest wciąż nasz umysł, nie potrafimy wykorzystać nawet 50% jego możliwości. To tak jakby dzięki wspaniałej nauce opracowano silnik który 95 % energii wyczerpuje, aby jedynie pracować, a tylko 5% oddaje np. na napęd do kół samochodu. Bóg gdy w nas ingeruje uzdalnia nas do rzeczy wykraczających poza ograniczenia ciała i ograniczenia świata materialnego. My nad tym władzy nie mamy i chyba nigdy mieć nie będziemy. Nasza nauka wciąż jest w jakimś przedszkolu względem świata w którym żyjemy. Osobiście doświadczyłem wydarzeń, które nie sposób wyjaśnić żadną nauką. Odpowiedzi nie ma ani w teoriach fizyki kwantowej, ani w matematycznych metodach opisujących modele naszej rzeczywistości. Co do tych drugich to po dokładniejszej analizie wszystkie złożone modele naszej rzeczywistości okazują się tak naprawdę bardzo prymitywne i dlatego są wciąż zawodne. Żadne nauki obecnie istniejące poza kilkoma które wymarły wraz z poprzednimi cywilizacjami nie potrafią zbliżyć się do rzeczywistości- wymiaru Boga. Wystarczy zacząć dokładniej badać złożoność naszej flory i fauny, aby zachwycić się złożonością tego świata. Na marginesie, niektóre osobniki przewyższają człowieka "długością" dna, odrastają im kończyny potrafią postrzegać rzeczywistość w wielu długościach fal itd, itd.
A
andrzej
30 lipca 2014, 11:05
cd. Człowiek nie ma żadnej efektywnej władzy w tym wymiarze, poza niesamowicie ograniczoną. Dopiero, gdy Bóg zdecyduje zaingerować w nasze życie, zaczynamy dostrzegać, ogromny WSZECHŚWIAT, w którym żyjemy. Nauka tego nie ogarnia i jeszcze przez wiele tysiącleci nie ogarnie. Najlepszym zobrazowaniem, choć szkieletowym wszechświata o którym wspomniałem jest "wyobrażanie 10 wymiaru” z teorii strun. Jak na obecną chwilę daje jako tako perspektywę naukową na wymiar, który nas otacza, być może ten ostateczny wymiar Boga. Jednak wcale bym się nie zdziwił gdyby Bóg egzystował nie w 10 wymiarze lecz np 200 albo kilkumilionowym. Jesteśmy za mali aby pojąć Boga. Jedynie pokorni i Go poszukujący mogą oczekiwać, że Bóg im ofiaruje jakiś dar, dzięki któremu zrozumią to czego umysł człowieka pojąć nie może. Bo czym jest miłość względem nauki? Czy człowieka można pozbawić miłości i oczekiwać że będzie żył szczęśliwie i żadnego większego szczęścia nie znajdzie w swoim życiu? Samo zaprzeczanie istnieniu Boga, bez poszukiwania i analizowania dowodów za i przeciw nie ma większego sensu. Dlatego ateizm ma być jedynie formą dla agnostycyzmu, a ten z kolei do świadomej wiary w Wyższe Istnienie poza naszym postrzeganiem.
P
Pluton
30 lipca 2014, 02:10
Kolejna kuriozalna bzdura: "...nauka po prostu nie może (za pomocą właściwych sobie metod) rozstrzygnąć kwestii roli Boga w porządku natury. Ani nie potwierdzamy jej, ani nie zaprzeczamy; po prostu nie komentujemy tej sprawy jako naukowcy..." Po pierwsze, pojęcie boga znaczy nie wiadomo co. Nie wiadomo czym kim jest bog, ponieważ istnieje ok. 1000 róznych koncepcji tego czym jest bóg - tyle ich wymyślili ludzie na przestrzeni wieków swojej historii. Trudno więc w ogóle dyskutować na poważnie, naukowo o roli boga w porządku natury. Można jednak wygłaszać całkowicie naukowe sądy o porzadku natury, bo natura to jest dokładnie to co bada nauka. I z dotychczasowych badań, przy zastosowaniu jak najbardziej naukowych metod, wynika, że bóg (żaden z wymyślonych, ani żadna siła "transcendentna", "nadnaturalna") nie istnieje w porządku natury. W naturze nie stwierdzono jak do tej pory nawet na jotę śladów istnienia/działania jakiegokolwiek boga/ siły "nadnaturalnej". Tak samo jak nie stwierdzono w naturze smoków i latających jednorożców, krasnoludków, elfów itd. więc: bogami, smokami, jednorożcami, elfami itd. nauka się nie zajmuje i nie wypowiada się na ich temat, tak jak chce autor tego artykuł - ponieważ nauka nie wypowiada się na tematy niepoważne. Co oczywiście nie wyklucza zajmowania się bogiem przez teologów (z taj czy innej religii), którzy z braku jakicholwiek dowdodów na jego istnienie, mogą o nim powiedzieć cokolwiek, przypisać mu dowolne cechy i ma to zawsze takie samo znaczenie poznawcze - żadne.
R
Rigel
30 lipca 2014, 01:59
"...Ograniczenia nauki stają się, jednakże, wyraźne w sytuacji jej niezdolności do udzielenia odpowiedzi na banalne podstawowe pytania dotyczące tego, co było na początku i co będzie na końcu - pytań "Jak wszystko się zaczęło?"; "Po co wszyscy tutaj jesteśmy?"; "Jaki jest sens życia"..." No cóż, wspólczesna fizyka coraz wyraźniej dowodzi, że Wszechświat który obserwujemy, to niekoniecznie jest całość materialnej rzeczywistości. Oprócz naszego Wszechświata najprawdopodobniej istnieją inne wszechświaty, o innych podstawowych parametrach fizycznych. Proces ich powstawania jest najprawdopodobniej nieskończony. Pytanie o pczatek i koniec, może być pozbawione kompletnie sensu. Może nie być czegoć takiego jak poczatek i koniec. Co do pytan po co istniejemy i jaki jest tego sens, to odpowiedzi są dość banalne. Nie ma żadnego uniwersalengo absolutnego sesnu życia czy istnienia. Każdy człowiek, czy każda świadoma istota może natomiast sobie określać stosownie do swoich potrzeb własne indywidualne cele życiowe - taki jest sesn życia jakim sobie go określimy sami. To że niektórym osobom to nie wystarcza, to że chciałbym odczuwać, mieć określony "odgórnie" jakiś "zewnętrzny" cel/sens życia - to jest problem psychiki tych osób. Efektem tego jest najczęsciej wymyslanie różnych religii, w ramach których, często w sposób sprzeczny definiuje się sesn życia - wystrczy porównać np. teologie chrześcijańską, islamską, żydowską i np. buddyjską filozofię, czy teologię hinduską. Co religia to innej ujęcie sesnu życia, czasami wykluczające się i nie ma sposóbu rozstrzgnięcia która religia ma rację.
R
Rigel
30 lipca 2014, 01:47
Przez analogię: Osoby religijne wiodą swoje życie w oparciu o wiarę w to, że Bóg istnieje. Nie ma w tym nic złego, o ile uświadomimy sobie, że nie sposób tego udowodnić. Nie dziwi więc, że religijni ludzie starają się szukać dla swoich przekonań wsparcia na inne sposoby niż wiara. Jeden z nich polega na odwołaniu się luk i braków w wiedzy w zakresie nauk przyrodniczych. Teologowie, jak tłumaczą nam z niezwykłym przekonaniem, dowodzą, że skoro nauka nie potrafi wyjaśnić pewnych zjawisk, np. powstania Wszechświata, wobec tego wiara w Boga jest zasadna. Czy rzeczywiście tak jest? Oczywiście jest to błędne rozumowanie, ponieważ degraduje boga do roli zapychacza luk w ludzkiej wiedzy, która stopniowo poszerzając się, eliminuje boga jako przyczynę istnienia zjawisk przyrodniczych.
G
gość
10 października 2010, 01:26
Nie wiem jak mogą go trapić, ale wiem na własnym przykładzie że można utracić wiarę wskutek tragicznych przezyć i OSAMOTNIENIA
Kamila
29 lipca 2014, 21:26
Smutne to, ale o znaczy, że Twoja wiara była słabiutka, nieugruntowana, a Ty, zamiast ją pogłębiać, poddałeś się zwątpieniu. Kto wierzy, nigdy nie jest sam! Ale można wiarę stracić - i można ją znów odzyskać! Szukaj, pytaj, badaj - ale idź w kierunku światła, nie ciemności.
D
Debb
30 lipca 2014, 09:04
Na pewno można utracić wiarę. Jest to wielkie nieszczęście. Jednak tragiczne przeżycia po coś są. Nie od razu to rozumiemy. Samotność natomiast to wielkie dotkliwe cierpienie. Jednak jest wielu ludzi wokół nas. Otwierać się trzeba koniecznie. Sposobem jest dawanie. Sloganem nie jest: kto daje w rzeczywistości więcej bierze niż daje.
X
Xenomorph
10 października 2010, 01:22
Autor natrudził się, żeby wyartykułować tezę, że ateizm to wiara, że nie ma Boga, tymczasem ateiści nie wierzą w nic, bo wiara to nie jest ich sposób poznawania świata. Ateiści przyjmują pogląd, że PRAWDOPODOBIEŃSTWO istnienia Boga jest tak znikomo niskie, że nie warto sobie szukaniem Boga zawracać głowy. Jeżeli ktoś kiedyś odkryje Boga metodami naukowymi, to ateiści przyjmą taki fakt, jak każdy inny, do wiadomości. Wówczas nie będzie potrzby w niego wierzyć, jeżeli będzie to naukowo potwierdzone. Póki co koncepcja Boga to w najlepszym przypadku wysoce nieprawdopodobna hipoteza (żeby nie powiedzieć - wymysł), którą w światle posiadanej wiedzy należy odrzucić. Ateiści uznają za prawdziwe rzeczy w kontekście prawdopodobieństwa, które da się przypisać hipotezom odnośnie ich istnienia. Ateici twierdzą, że istnieją np. rzeczy materialne które nas otaczają, bo w świetle dostępnych naukowych metod poznania, dowody jednoznacznie wskazują na ich istnienie. Na istnienie Boga, dowodów brak; oczywicie nie wyklucza to absulutnie jego istnienia - nie można udowodnić nie istnienia czegoś - ale prawdopodobieństwo bytu Boga jest tak skrajnie niskie, że pragmatyzm nakazuje przyjąć tezę, że nie istnieje. Co nie wyklucza odrzucenia tezy o nie istnieniu, gdyby pojawiły się naukowe dowody w tej materii.
A
Aragorn
5 września 2010, 18:10
Lepszym źródłem jest Wikipedia (tak, tak ta wyśmiewana, odsądzana i lekceważona encyklopedia internetowa). Jest lepsza, bo nie jest tak podatna na wpływy ideologiczne. Klasyfikacja agnostycyzmu Agnostycyzm można podzielić na kilka kategorii. Współczesne wersje to: * Silny agnostycyzm – istnienia boga lub bogów nie można udowodnić w żaden sposób i nigdy nie uda się tego udowodnić. * Słaby agnostycyzm – istnienie boga lub bogów jest obecnie niewiadome, lecz może stać się wiadome w przyszłości, dlatego na razie należy wstrzymać się z oceną. * Teizm agnostyczny (również agnostycyzm religijny) – nie wiadomo czy bogowie istnieją, a mimo to nadal w nich wierzy. Agnostycyzm religijny odrzuca jednak wszystkie treści religijne, zawarte w tradycji i świętych księgach uważając, że ich wartość poznawcza jest zbliżona do legend. Według niego, aby coś zbadać, trzeba mieć ścisłą definicję tego, co się bada – dopiero wtedy możliwe jest stworzenie odpowiedniej metody i przyrządu badawczego. * Ateizm agnostyczny – nie wiadomo czy bogowie istnieją i w nich nie wierzy[3]. * Apateizm – apatia, bądź brak zainteresowania pytaniem o istnienie lub nieistnienie bóstwa. Innymi słowy, przekonanie że kwestia ta nie ma znaczenia dla życia osoby wygłaszającej ten pogląd. * Ignostycyzm – pytanie o istnienie boga jest pozbawione sensu, ponieważ nie posiada ono weryfikowalnych (czy testowalnych) skutków i dlatego powinno być zignorowane.
A
Aragorn
5 września 2010, 18:06
Agnostycyzm [gr], stanowisko filozoficzne negujące częściowo lub całkowicie możliwośc poznania rzeczywistości pozazjawiskowej. Klas. Przedstawicielem agnostycyzmu częściowego był I. Kant przeczący poznawalności sfery ‘rzeczy samych w sobie”; termin agnostycyzm wprowadził 1863 Th. H. Huxley, który mianem tym określił stanowisko przeciwstawiające się zarówno teizmowi, jak i ateizmowi, a także tezie o materialności i poznawalności rozwijającej się rzeczywistości ; później nazwa ta została rozciągnięta na wszystkie koncepcje filozoficzne stojące na stanowisku niepoznawalności świata lub pewnych jego aspektów; w znaczeniu potocznym wstrzymanie się od sądu co do istnienia Boga. (Nowa (6-tomowa) Encyklopedia PWN, 1995). Kiepskie źródło oparte na starych skomuszałych encyklopediach, gdzie wszelki agnostycyzm utożsamiano z agnostycyzmem skrajnym, a robiono to celowo, po pierwsze, żeby wszystkich agnostyków móc dodać do puli osób niewierzących, po drugie, żeby zamaskować fakt, że ateizm jest wiarą. Przedstawianie agnostycyzmu jako świadomości niewiedzy jest nie na rękę zarówno fanatycznym ateistom, jak i fanatycznym teistom, bo jedni i drudzy wolą mieszać wiedzę z wiarą u celu nadawania wierze pozoru wiedzy. Przedstawianie agnostycyzmu jako tylko i wyłącznie negacji możliwości poznania, czy Bóg istnieje, jest  sprowadzaniem agnostycyzmu do jego najskrajniejszej odmiany. Słowo agnostycyzm może oznaczać zarówno niewiedzę (nieświadomość), jak i niepoznawalność. Mądry agnostycyzm opiera się na zrozumieniu czym jest niewiedza, nieświadomość. Człowiek odróżniający wiedzę od niewiedzy nie ma podstaw by twierdzić, że coś jest niepoznawalne, może tylko uznać, że jeszcze nie zostało poznane.
A
asj
5 września 2010, 16:43
Agnostycyzm [gr], stanowisko filozoficzne negujące częściowo lub całkowicie możliwośc poznania rzeczywistości pozazjawiskowej. Klas. Przedstawicielem agnostycyzmu częściowego był I. Kant przeczący poznawalności sfery ‘rzeczy samych w sobie”; termin agnostycyzm wprowadził 1863 Th. H. Huxley, który mianem tym określił stanowisko przeciwstawiające się zarówno teizmowi, jak i ateizmowi, a także tezie o materialności i poznawalności rozwijającej się rzeczywistości ; później nazwa ta została rozciągnięta na wszystkie koncepcje filozoficzne stojące na stanowisku niepoznawalności świata lub pewnych jego aspektów; w znaczeniu potocznym wstrzymanie się od sądu co do istnienia Boga. (Nowa (6-tomowa) Encyklopedia PWN, 1995).
N
Noname
5 września 2010, 13:52
@Aragorn Fakt, o istnieniu bogów mało się rozważa. Ale większość głównych religii to religie monoteistyczne, więc pytanie czy istnieje Bóg czy bogowie jest tutaj na marginesie. Poza tym, bardziej chodzi o spór czy istnieje jakakolwiek siła wyższa czy nie. A już czy to jeden Bóg w trzech Osobach, jeden Bóg, czy wielu bogów jest kwestią poboczną. ;)
A
Aragorn
5 września 2010, 08:43
Wracając do tematu komentowanego artykułu, warto zauważyć, że przy wiecznie żywej dyspucie o istnienie Boga istnieje wyraźne założenie, że chodzi tylko o jednego Boga. Ludzi jest tak wielu, dlaczegóż Bóg miałby być tylko jeden? Ludzie nie wiedzą zarówno tego, czy istnieje Bóg, jak i tego czy istnieją Bogowie. Ale w dysputach zdominowanych przez monoteizm pomija się zwykle tą drugą kwestię. Monoteiści bardzo chętnie rozważają kwestię istnienia Boga i boją się jak ognia kwestii istnienia Bogów.
A
Aragorn
5 września 2010, 08:31
Rozum i wiara - dwa odmienne słowa, których niedokładne porównywanie czyni wiele zamieszania w sferze pojęciowej. Wiara jest czynnością myślową, uznaniem jakiejś informacji za prawdziwą w sytuacji, gdy nie posiadamy dowodów prawdziwości. Jest wiara etykietowaniem informacji jako prawdziwe, bez sprawdzania ich z rzeczywistością. W sensie ściśle informacyjnym jest wiara dodaniem do jakiejś informacji dodatkowej informacji opisującej tą pierwszą jako prawdziwą, mimo braku dowodów prawdziwości. Rozum jest słowem wieloznacznym. Może być synonimem mądrości, roztropności, myślenia albo mózgu. Może więc oznaczać umiejętność, czynność albo rzecz. Niestety słowo rozum często jest używane bez należytego kontekstu określającego jednoznacznie, o które znaczenie chodzi, staje się wtedy słowem-wytrychem albo słowem-kamuflażem, otwiera drzwi do akceptacji przez odbiorców niedorzecznych sformułowań albo maskuje ich bezsens. Mieszanie dwóch znaczeń rozumu - myślenia i mądrości - sieje od dawna spustoszenie w umysłach. Myślenie (rozumowanie) może być mądre (rozumne) albo nie mądre. Niektórzy porównując wiarę i rozum lekceważą wieloznaczność tego drugiego i dochodzą do absurdów. Nie dostrzegają, że wiara zawsze jest rozumowaniem, ale nie zawsze jest rozumna... Rozumność (mądrość, roztropność) wiary mozna ocenić po jej skutkach.
N
Noname
5 września 2010, 01:56
@Aragorn Wiara jest czynnością wykonywaną za pomocą myśli? Pozdrowienia od wszystkich mistyków w takim razie... "Agnostycyzm nie zabrania wierzyć, a jedynie mylić wiarę z wiedzą." - innym? Jak najbardziej nie zabrania wierzyć, ale jeśli ktoś jest agnostykiem to nie powie, że jest wierzący. "Gdyby jakiś Bóg ujawnił się całej ludzkości publicznie czyniąc niewątpliwe znaki, udowodniłby swoje istnienie. Jest to prawdopodobne? Jest. Agnostyk zdaje sobie z tego sprawę i nie będzie twierdził, że nie da się udowodnić istnienia Boga." Ej, moment... Ale zakładając, że Bóg istenieje, to jasne, że jest prawdopodobne, że może się objawić i czynić cuda. Ale zakładając, że Boga nie ma, jest to... Mało prawdopodobne. Agnostyk nie zakłada z góry pewnej tezy, tylko stara się ją udowodnić *racjonalnymi* metodami. Istnienie Boga jest przypadkiem, którego tak rozwiązać się nie da, więc (jak już mi się zdaje pisałem) zawiesza on swój sąd na ten temat.
A
Aragorn
4 września 2010, 15:19
Hm, nie, nie może. Agnostyk jest kimś, kto kieruje się rozumem i mówi, że nie da się udowodnić, czy Bóg jest, czy Boga nie ma, więc nie zajmuje się tą kwestią. Jeżeli wierzy, że Bóg jest, nie jest agnostykiem, tylko osobą wierzącą. Bo angażuje tu już akt niezbyt rozumowy, a mianowicie wiarę. A agnostyk stwierdza, że nie wie czy Bóg jest czy Go nie ma. I tyle, więcej się tym nie zajmuje. Powyższe stwierdzenia są błędne. Wiara jest czynnścią wykonywaną przy pomocy myśli, jest więc czynnością rozumową. Rozumowania mogą być błędne lub prawdziwe. Agonostycyzm nie jest tożsamy z każdym rozumowaniem i nie absolutyzuje rozumowania. Agnostycyzm jest rozumowaniem odróżniającym wiedzę od niewiedzy, wiary, przypuszczenia. Agnostycyzm nie zabrania wierzyć, a jedynie mylić wiarę z wiedzą. Gdyby jakiś Bóg ujawnił się całej ludzkości publicznie czyniąc niewątpliwe znaki, udowodniłby swoje istnienie. Jest to prawdopodobne? Jest. Agnostyk zdaje sobie z tego sprawę i nie będzie twierdził, że nie da się udowodnić istnienia Boga.
MR
Maciej Roszkowski
29 lipca 2014, 15:24
Rozluźnijmy się nieco. Podobno naukowcy zdobywający wiedzę są jak wspinacze na wielka górę. A gdy juz są blisko szczytu, to spotykają tam  teologa siedzącego na szczycie.
N
Noname
4 września 2010, 14:45
@Aragorn "Agnostyk może śmiało rzec, nie wiem czy jest Bóg, ale wierzę, że jest." Hm, nie, nie może. Agnostyk jest kimś, kto kieruje się rozumem i mówi, że nie da się udowodnić, czy Bóg jest, czy Boga nie ma, więc nie zajmuje się tą kwestią. Jeżeli wierzy, że Bóg jest, nie jest agnostykiem, tylko osobą wierzącą. Bo angażuje tu już akt niezbyt rozumowy, a mianowicie wiarę. A agnostyk stwierdza, że nie wie czy Bóg jest czy Go nie ma. I tyle, więcej się tym nie zajmuje.
MR
Maciej Roszkowski
29 lipca 2014, 15:22
Być może zajmuje się, ale nawet jeśli szuka argumentów to ich nie znajduje. A jak znajdzie przestaje być a.
A
Aragorn
4 września 2010, 13:58
Agnostycyzm z samej swej natury jest nielogiczny, gdyż zakłada stan pośredni pomiędzy "prawdą" a "fałszem." Według klasycznej logiki, owszem, ale o ile rozumiem, według logiki rozmytej jest to coś jak najbardziej logicznego. W obu tych wypowiedziach przejawia się niezrozumienie czym jest agnostycyzm. Jest on trzecią odpowiedzią na pytanie o istnienie Boga, ale nie jest to odpowiedź pośrednia. Teiści mówią, jest Bóg, ateiści, nie ma Boga, zaś agnostycy, nie wiem. Agnostycyzm jest uznaniem faktu niewiedzy. Uznanie faktu niewiedzy nie jest postawą pośrednią między potwierdzeniem, a zaprzeczeniem czemuś. Agnostyk może śmiało rzec, nie wiem czy jest Bóg, ale wierzę, że jest. I równie śmiało, nie wiem czy jest Bóg, ale wierzę, że go nie ma. Może też powiedzieć, nie wiem czy jest Bóg i nic mnie to nie obchodzi. Jak widać agnostycyzm można łączyć z wiarą teistyczną, ateistyczną albo nie łączyć z żadną. Nie jest fałszem agnostyczna deklaracja niewiedzy, jest ona stwierdzeniem prawdy. Fałsz natomiast pojawia się tam, gdzie wmawia się ludzim, że wiara i wiedza jest tym samym. Gdzie ateizm i wierzenia religijne nazywa się wiedzą. Przytoczony fragment z książki Alistera McGratha "Wątpliwości w wierze", wielce interesujący i pouczający, jest dobrą zachętą, by przeczytać całość.
N
Noname
4 września 2010, 02:03
@robert Kożuchowski "Agnostycyzm z samej swej natury jest nielogiczny, gdyż zakłada stan pośredni pomiędzy "prawdą" a "fałszem." Według klasycznej logiki, owszem, ale o ile rozumiem, według logiki rozmytej jest to coś jak najbardziej logicznego. "Zasada nieoznaczoności lub nieokreśloności Heisenberga ewidentnie pozbawia jakąkolwiek naukę metody na poznawanie obiektywne w całości naszej rzeczywistości." Co matematyków czy biologów obchodzą zasady fizyki kwantowej?
MR
Maciej Roszkowski
29 lipca 2014, 15:20
"... jakąkolwek naukę....poznawanie obiektywne całości naszej rzeczywistośći. Zasada H.  mówi o granicach poznania empirycznego. Najprostszy-przykład nie poznamy empirycznie co będzie po śmierci, bo umiera aparat poznawczy.
MF
Michał Faflik
21 maja 2010, 23:05
Doskonały tekst. Przyda się do osobistej refleksji jak i przy dyskusji z "wierzącymi inaczej".
21 maja 2010, 20:34
Szkoda, że dziś, kiedy mówi się o ateistach, z reguły opowiada się o ludziach, którzy są zbyt leniwi, żeby podjąć jakiekolwiek duchowe zastanowienie. Popateizm to prosta odpowiedź na popkatolicyzm. Jednym się nie chce zadawać pytań, drudzy nie znają podstawowych zasad własnego Kościoła.
MR
Maciej Roszkowski
29 lipca 2014, 15:13
Dlatego tak rzadko mamy  ciekawy dyskurs na te tematy.
KM
Kazimierz Mrówka
21 maja 2010, 12:00
"Ateiści przekonują często chrześcijan, że wiara ich jest naiwna."  Wydaje mi się, że problem polega na pomyleniu wiary w istnienie Boga z wyznawaną wiarą, np. chrześcijańską. Istnienie Boga jako takiego jest mylone z Bogiem religii. Ateista to ktoś wierzący, że Bóg nie isnieje. Chrześcijanin to ktoś wierzący,że Bóg istnieje i ma określone przymioty, nie można porównywać róznych rzeczy.
R
r.kozuchowski
30 października 2009, 12:52
Logika to dwa stany "prawda" lub "fałsz". Twierdzenia dowodowe są pochodną. Mimo, że dowieść się czegoś w sensie logicznym nie udaje, to stany trwają i są niezmienne. Zatem istnieje w logice "prawda" lub "fałsz" i nie ma stanów pośrednich. nauka zapędza się czasami w "kozi róg", co najlepiej widać po filozofii, która opisuje Absolut w sposób sprzeczny z nim samym. To tak jakby logice udowadniać brak logiki.
W
WM
28 października 2009, 09:38
Agnostycyzm jest jak najbardziej naukowo uzasadnioną postawą, choć najtrudniejszą do udowodnienia. W nauce (logice) istnieją twierdzenia co do których mamy pewność, że nie mają dowodu (nie da się ich dowieść). Polecam bardzo ciekawy artykuł na ten temat ś.p. prof. Peżanowskiego "Bóg jest albo nie jest" <a href="http://tygodnik.onet.pl/32,0,20839,bog_jest_8211_albo_nie_jest,artykul.html">tygodnik.onet.pl/32,0,20839,bog_jest_8211_albo_nie_jest,artykul.html</a>
RK
robert Kożuchowski
27 października 2009, 09:54
W sensie logicznym, a zarazem najprostszym:"Bóg jest lub Go nie ma." Agnostycyzm z samej swej natury jest nielogiczny, gdyż zakłada stan pośredni pomiędzy "prawdą" a "fałszem." Ateizm jest zaś nadużyciem, gdyż zakłada poznawalność kompletną. Zasada nieoznaczoności lub nieokreśloności Heisenberga ewidentnie pozbawia jakąkolwiek naukę metody na poznawanie obiektywne w całości naszej rzeczywistości. Naturalnie można nie wierzyć w Boga, ale nie można powiedzieć, że Go nie ma. Dlatego ateizm na podłoży naukowym zaprzecza swemu podłożu, czyli nauce. Jest to niespójne i wiedzie do nadużycia w sensie logicznym. Nauka może, co najwyżej powiedzieć: "wierzymy, że Boga nie ma," ale wtedy przestanie być nauką sensu stricte. Wniosek jest jeden, nauka nie powinna zajmować się płaszczyzną duchowego pojmowania rzeczywistości. A jeśli ktoś w Boga nie wierzy, to po śmierci uwierzy.
MR
Maciej Roszkowski
29 lipca 2014, 15:12
Agnostyk nie mówi "tak" i "nie". Mówi "nie wiem"