Jak przebaczyć rodzicom i... Bogu?
Pojednanie z sobą samym oznacza najpierw pogodzenie się z własną historią. Niezależnie od tego, w jakiej urodziliśmy się epoce, istnieją zawsze sytuacje, których wolelibyśmy uniknąć.
Wiele złego przeżyło pokolenie czasu wojny. Ale dzieci okresu cudu gospodarczego również się żalą, że ich dzieciństwo nie było szczęśliwe, że rodzice, zafascynowani jedynie zarabianiem pieniędzy i osiąganiem sukcesu, zaniedbywali je. Dzieci pokolenia ’68 oskarżają zaś swoich rodziców, że powodowani nastrojami buntu nie chcieli poczuć się ludźmi dorosłymi i spełniać swych zadań rodzicielskich.
Nie istnieje jakiś czas idealny, w którym moglibyśmy przyjść na świat. I nie istnieją idealni rodzice, jakich moglibyśmy sobie życzyć. Jeśli nawet mają jak najlepsze intencje, dzieci zawsze będą się czuły czymś zranione.
Zwłaszcza gdy chodzi o nasze rodzeństwo, bywamy przeświadczeni, że jest ono faworyzowane naszym kosztem. Choćby rodzice byli jak najbardziej sprawiedliwi, to jednak mamy poczucie, że nie jesteśmy traktowani tak samo jak nasi bracia czy siostry.
To prawda, że wielu musi nieść na swoich barkach wielki ciężar. Stracili wcześnie ojca albo matkę. Albo mieli ojca, na którym nie można było polegać.
Pił i gdy przebrał miarę, stawał się niepoczytalny, tak że cała rodzina musiała się go lękać.
Albo matka cierpiała na depresję i nie mogła stanowić dla dzieci rzeczywistego oparcia. Albo jedno z dzieci zostało oddane krewnym, ponieważ matka uważała, że nie jest w stanie wychować jeszcze i jego. Albo dziewczynki były wykorzystywane seksualnie przez bliskich krewnych lub nawet przez własnego ojca. Są to hipoteki, które nie dają się łatwo wykreślić.
I często potrzeba konkretnej terapii, aby się z takimi urazami uporać. Ale każda rana może zostać uleczona. Swego dzieciństwa nie możemy sobie wybrać.
Kiedyś jednak musimy się pogodzić ze wszystkim, cośmy przeżyli i przecierpieli. Tylko wtedy, kiedy będziemy gotowi pogodzić się również z naszymi ranami, mogą się one zmienić. Dla Hildegardy z Bingen właściwym zadaniem człowieka jest "przemiana ran w perły". Uda się to jednak tylko wtedy, gdy zaakceptuję swoje rany, gdy przestanę odpowiedzialnością za nie obarczać kogoś innego. Pogodzenie się z nimi wymaga jednak najpierw dopuszczenia do świadomości bólu oraz złości wobec tych, którzy mnie zranili.
Pogodzenie się z moimi ranami oznacza wtedy zarazem, że tym, którzy mnie zranili, przebaczam. Proces przebaczenia wymaga jednak często długiego czasu.
Nie jest to po prostu akt woli. Muszę raz jeszcze przemierzyć padół łez, aby dotrzeć do brzegu pojednania. Z niego mogę spojrzeć wstecz i zrozumieć, że rodzice nie ranili mnie świadomie, lecz tylko dlatego, iż sami jako dzieci byli maltretowani.
Bez przebaczenia nie jest możliwe pogodzenie się z historią mojego życia. Muszę przebaczyć tym, którzy mnie zranili. Tylko tak mogę strząsnąć z siebie przeszłość, tylko tak mogę się uwolnić od nieustannego krążenia wokół swoich ran, tylko tak stanę się wolny od destruktywnego wpływu tych, którzy mnie urazili i pozbawili jakichś wartości.
Przypominam sobie pewną kobietę, która w trakcie swojej terapii psychologicznej rozpamiętywała głęboko rany zadane jej przez matkę. Znała dokładnie mechanizmy ich zadawania. Pomimo wszystkich zabiegów terapeutycznych nie mogła się jednak od nich uwolnić.
A więc sama wiedza nie leczy jeszcze ran. Podczas naszych comiesięcznych młodzieżowych nieszporów zdobyła się ona na to, by wypowiedzieć głośno modlitwę wstawienniczą za swoją matkę i wobec obecnych tam osób przebaczyć jej. To ją wyzwoliło.
Zyskała teraz poczucie, że terapia jest zakończona, że naprawdę uwolniła się od swojej matki, z którą stale dotąd była przez swoją złość związana.
Prawdopodobnie potrzebowała tego długiego okresu bólu i gniewu, aby wreszcie w modlitwie móc wyrazić przebaczenie nie tylko wargami, ale także sercem.
Wielu ludzi odpowiedzialnością za pogmatwaną historię swojego życia obarcza Boga. Potrzebują oni takiego oskarżenia przeciwko Bogu, aby mieć argument dla negacji swego życia. To Bóg jest winien temu, że dostali się oni w tę właśnie konstelację rodzinną, że otrzymali te właśnie cechy, że mają tak wiele braków i że muszą dźwigać na sobie tak wielkie ciężary. Ich zdaniem Bóg potraktował ich niesprawiedliwie, dopuścił do ich upadku i nie zatroszczył się o nich.
Tak więc żyją niepojednani ze swym losem, wewnętrznie rozdarci, niezadowoleni z siebie i z całego świata, w nieustającym proteście przeciwko Bogu, który jest jakoby odpowiedzialny za ich los. Nie mogą przebaczyć Bogu, który im ten los zgotował. Niektórym trudno przychodzi wyobrażać sobie, że mieliby przebaczać Bogu.
Tymczasem pogodzenie się z historią własnego życia obejmuje też możliwość przebaczenia Bogu tego, że zażądał od nas, byśmy szli tą właśnie drogą.
Tekst pochodzi z książki Anselma Grüna OSB pt. "Przebaczenie". Tutaj znajdziesz ją z 10-proc. rabatem >>
Anselm Grün OSB (ur. 1945) - doktor teologii, duszpasterz, doradca i opiekun duchowy. Autor licznych książek poświęconych życiu duchowemu. Jego prace zostały przetłumaczone na kilkadziesiąt języków.
Skomentuj artykuł