Jarzmo i brzemię
„Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (Mt 11,25). Te słowa Jezusa otwierają wiele wątków. Dotknijmy dziś tylko jednego z nich. Są one ważnym sygnałem mówiącym o tym, że chrześcijaństwo nie jest jakąś tajemną wiedzą dostępną jedynie dla „mądrych i roztropnych”, którzy udzielają jej według swojego widzimisię: komu chcą i kiedy chcą. Wciąż jednak dla zbyt wielu chrześcijan nie jest to takie oczywiste. Chcieliby żyć w we wspólnocie „wybrańców”, budując w ten sposób poczucie własnej wartości na posiadaniu wiedzy dostępnej nielicznym. „Otwórz oczy! Obudź się!” – kiedy słyszę wokół siebie takie i podobne im hasła, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że stoi za nimi takie podejście do życia, w którym osiągnięcie pewnej wiedzy otwiera drogę do zbawienia. Mówiąc krótko: w takiej religijności człowiek nie potrzebuje Boga.
Oczywiście, chrześcijaństwo nie jest też religią, w której mamy przyjmować pewne prawdy „na wiarę”, bez namysłu i intelektualnego wysiłku. Czym jest więc wiedza, którą powinien zgłębiać każdy chrześcijanin? „Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić” (Mt 11,27). Nie da się poznać Boga, odrzucając Chrystusa. Wiedza, o którą mamy zabiegać, to wiedza o Jezusie, która pozwala oczyścić Jego obraz, który nosimy w sobie – pozwala poznać, jaki On jest naprawdę, odrzucając subiektywne naleciałości. Chrześcijaństwo jest więc drogą nieustannego poznawania Chrystusa i naśladowania Go, nie wystarczy bowiem wiedzieć, jaki On jest, ale kim dzięki Niemu ja mogę się stać.
Tak rozumiana wiara może kosztować wiele wysiłku, dlatego w tym kontekście warto do serca przyjąć słowa Zbawiciela: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11,28). W Jezusie mamy przede wszystkim zobaczyć Przyjaciela, który wspiera i daje siłę. „Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie” (Mt 11,29-30). W tych słowach jasno zauważamy, że Jezus nie przyszedł znieść moralności, wprowadzając w jej miejsce jakiś rodzaj samowoli. To niemające uzasadnienia w Ewangelii „marzenia” wielu „interpretatorów” Jego nauki. Mogą być bardzo niepocieszeni tym, co napiszę za chwilę. Przykazania nadal obowiązują. Trzeba powiedzieć nawet więcej: Chrystusowe nauczanie moralne idzie jeszcze dalej niż to, które znajdujemy w Starym Testamencie, jest dużo bardziej wymagające. Nie chodzi tu jednak tylko o zewnętrzne przepisy dyscyplinujące wspólnotę wierzących i pozwalające utrzymać ją w ryzach. W nauce Jezusa mamy zobaczyć drogę do zbawienia, którą On sam już przed nami przeszedł, wypełniając Prawo.
Jezus ma świadomość, że droga, na którą zaprasza, nie jest łatwa. Świadczą o tym słowa „jarzmo” i „brzemię”, których używa na określenie trudności życia według przykazań. Za tymi słowami kryje się ważne przesłanie. Jarzmo to sprzęt używany kiedyś w pracy na roli. Dzięki niemu można było uprawiać ziemię, a co idzie dalej – wyprodukować pożywienie, by żyć. Życie według Ewangelii może czasami wydawać się orką na ugorze (albo na betonie, jak kto woli). Jednak motywacją do podjęcia takiego trudu ma być właśnie życie, do którego drogę toruje wierność Chrystusowej nauce.
Natomiast słowo „brzemię”, według definicji znalezionej przeze mnie w słowniku języka polskiego, oznaczało dawniej ciężar noszony na plecach lub oburącz przed sobą. Znalazłem też ciekawą informację na temat jego pochodzenia. Wywodzi się ono od prasłowiańskiego „bermę” oznaczającego noszenie, noszony ciężar, a także płód. Stąd kobietę ciężarną nazywamy niekiedy brzemienną. Dźwiganie dziecka pod sercem to konkretny ciężar, ale uniesienie go przez matkę umożliwia nowemu człowiekowi rozwój i przyjście na świat. Czy to nie jest właściwe porównanie do brzemienia Ewangelii, które daje nam Jezus? Jest to ciężar, który prowadzi do życia. Jarzmo i brzemię są potrzebne do tego, by mieć życie w sobie, by uciec śmierci spod topora i iść ku wieczności. Jest w tej drodze zawarty trud, który staje się „lekki” i „słodki”, jeśli uświadomimy sobie, jakie są cel i sens tego zmagania się z samym sobą oraz z zewnętrznymi trudnościami.
Lekkości i słodkości ewangelicznej drodze dodaje fakt, że „Pan jest łagodny i miłosierny, nieskory do gniewu i bardzo łaskawy. Pan jest dobry dla wszystkich a Jego miłosierdzie nad wszystkim, co stworzył” (Ps 145,8-9). Niektórzy chcieliby mieć Boga, który urządza ludziom (publiczne) połajanki w odpowiedzi na ich grzechy. Taką też wizję kreślą przed innymi. Wydaje się, że jest to jedynie uzasadnienie dla braku miłosierdzia we własnym sercu. Odpowiedzią Boga na grzech jest przebaczenie, które przypomina opatrywanie ran – nie jest więc udawaniem, że nic się nie stało, lecz zaradzeniem zgubnym konsekwencjom ludzkich wyborów.
Psalmista mówi dalej: „Pan jest wierny we wszystkich swoich słowach i we wszystkich dziełach swoich święty. Pan podtrzymuje wszystkich, którzy upadają, i podnosi wszystkich zgnębionych” (Ps 145,13-14). Bóg jest wierny, a więc Jego słowo to obietnica, która ma pokrycie. Jest też święty w swoich dziełach, czyli wykracza ponad doczesność i wskazuje na wieczny wymiar życia. Pan podtrzymuje i podnosi, ale nie wyręcza człowieka w jego trudzie.
Co jeszcze mówi nam o Bogu dzisiejsza liturgia słowa? „Oto Król twój idzie do ciebie, sprawiedliwy i zwycięski. (…) On zniszczy rydwany w Eframie i konie w Jeruzalem, łuk wojenny strzaska w kawałki, pokój ludom obwieści” (Za 9,9.10). Pan jest sprawiedliwy, czyli mający poszanowanie wobec każdego człowieka. Jest tez zwycięski, bo nie ma silniejszego od Niego. Wprowadza pokój między człowiekiem a Bogiem. Zdarza się bowiem, że prowadzimy z Bogiem wojnę, choć taką nie wprost, niewidoczną na pierwszy rzut oka. Bierze się to stąd, że niekiedy myślimy o Bogu jako o tym, który poprzez przykazania chce utrudnić nam życie i ograniczyć wolność. Skoro tak się sprawy mają, to uznajemy to za wypowiedzenie wojny.
Przykazania mają nam jednak uzmysłowić, że prawdziwym wrogiem odbierającym człowiekowi wolność jest to, co św. Paweł nazywa „ciałem”: „Jesteśmy więc, bracia, dłużnikami, ale nie ciała, byśmy żyć mieli według ciała. Bo jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć. Jeżeli zaś przy pomocy Ducha uśmiercać będziecie popędy ciała – będziecie żyli” (Rz 8,12-13). Ewangeliczne jarzmo i brzemię oznaczają więc trud, jaki chrześcijanin ma podjąć, by otworzyć swoje serce na życie wieczne, dostrzegając w Królestwie Bożym cel, o którego osiągnięcie warto zabiegać. Wtedy naprawdę robi się lżej, a słoność potu niwelowana jest słodyczą obecności Pana.
Skomentuj artykuł